ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 23 listopada 2011

NIEZAPOWIEDZIANA WIZYTA...

(3 LATA TEMU)

Dowiedziałam się, że był dziś w domu Piotra.
Po mszy zaczepił Wojtka i razem tam poszli.
Na szczęście rozmawiał tylko z ich matką... ;)
Pytał, czy wiadomo jej coś o moich kontaktach
z jej synami, zwłaszcza z Piotrem. :)
A w szczególności, czy ma świadomość tego,
jak często pisujemy ze sobą i o czym... ;)
Podobno powiedziała mu, że wie o mailach,
bo sama ją o tym informowałam ubiegłego roku,
i przypuszcza, że piszemy o książkach
i sprawach szkolnych... ;)
W końcu pracujemy w tej samej szkole i kiedyś
robiłyśmy wspólnie z chłopakami gazetkę... :)
Ale szczegółów nie zna, bo przecież
nie sprawdza kiedy i co piszemy... :)
On zaś na to, że tych maili jest sporo,
bo były wysyłane niemal każdego dnia,
a na dodatek są bardzo obszerne.
No i nie dotyczą wyłącznie szkoły... :)
Powiedział jej, że po tym jak go opuściłam
i wniosłam pozew, zainteresował się
tą korespondencją i szybko przekonał się,
że nasze listy, a zwłaszcza moje,
stawały się coraz bardziej osobiste,
jak to określił - pełne młodzieńczych zwierzeń
i opisów codziennego życia rodzinnego.
Mówił, że jest tym faktem bardzo zaniepokojony,
albowiem m.in. zauważył, że pisałam do Piotra
te same treści, które opowiadałam też jemu,
kiedy byliśmy jeszcze na studiach
i zaczęliśmy się bliżej poznawać...
Przyszedł do niej, bo nie wydaje mu się
aby ta relacja była normalna i może powinna,
jako matka, bliżej się temu przyjrzeć...
Obawia się bowiem, że jego aktualna sytuacja
małżeńska ma z tym bezpośredni związek... ;)
Dostał więc od Danki obietnicę, że wraz mężem
przeprowadzą z Piotrem rozmowę na ten temat...

No proszę, a nie mówiłam, że mnie inwigiluje?
Nie podoba mi się to jego węszenie... Bardzo.
Ta kontrola oraz całkowity brak szacunku
i zaufania do mnie... Ale nie będę się tym przejmować.
Myślę, że mimo wszystko mogę spać spokojnie.
Piotr nie wyda mnie, bo jest... dżentelmenem
i nie ma zwyczaju zwierzać się ze spraw osobistych.
Nikomu. Poza mną... ;)  No i... czuje to samo co ja...
Nie pozwoli mnie skrzywdzić... Ani siebie...
Ufam mu bardziej niż sobie samej... On jest moją siłą...
Poza tym jest trochę skonfliktowany z rodzicami.
To mi daje poczucie bezpieczeństwa... :)
Tak więc, na nic to paskudne szpiegowanie mnie,
jak i ta cała niezapowiedziana wizyta w ich domu... ;)

Dziś wieczorem znów przysłał mi SMS-a.
Tym razem dość enigmatycznego:

Ez. 7, 3-9

To z Biblii, z Księgi Ezechiela.
Ciekawa jestem, co ten oszołom znów wymyślił... ;)
Na razie nie mam jak tego sprawdzić,
bo Pismo Święte zostało u niego w pokoju.
Muszę zaczekac do jutra.
Pojedzie do pracy to sobie sprawdzę... :)