ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 31 grudnia 2012

IN STATU NASCENDI...



















 
Złożyłem w Panu całą nadzieję;
On schylił się nade mną
i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady
i z kałuży błota,
a stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki.
I włożył w moje usta śpiew nowy.
Wielu zobaczy i przejmie ich trwoga...


                                                                                                            (Ps 40, 2-4)

piątek, 28 grudnia 2012

SERCE I ROZUM...

(3 LATA TEMU) 

Wygląda na to, że kolejne święta...,
hmm..., kolejne święta... bez niego
mam..., a w zasadzie mamy już... za sobą. ;)
Spędziliśmy je w... rodzinnej atmosferze. :)
Oprócz Magdy pojawili się także nasi artyści... ;)
Mam tu na myśli nie tylko mojego brata Szymona
z żoną, ale również wuja Józefa (z ciocią Anią),
znanego w szerokim świecie jako... Zbyszek. ;)
Czyli dwóch reżyserów pod jednym dachem... :)
Jak zwykł mawiać ten drugi w takich sytuacjach
- co za szczęście, że piorun tutaj nie trafił,
bo jakaż byłaby to strata dla... świata kultury. ;)
Ze świąteczną wizytą wpadła też moja kuzynka
z mężem, ta co mieszka z... ciocią Krysią. :)
Tym sposobem zrobiło się iście... rodowo. ;)
Momentami tłoczno, ale dosyć spokojnie,
zwłaszcza, że ten oszołom wyjechał na święta
do swoich krewnych, a to kawałek stąd... :)
W sumie to dosyć ważne, ponieważ w tym roku
nie mogliśmy się nigdzie ewakuować,
gdyż zwyczajnie byliśmy... uziemieni... ;)
To przez moją siostrę Kornelię, której czas już... bliski.
Spodziewa się swego... Cypiska, tudzież... Tytuska
już w przyszłym miesiącu, więc wiadomo... jak jest... :)
Ale nie będę już zanudzać; wspomnę jeszcze tylko,
że w Wigilię ten świr znów przysłał mi SMS-a,
którym najwyraźniej chciał zburzyć mi
doprawdy rodzinną i... magiczną atmosferę:
 
ZYCZE CI, ABY TWE SERCE ODNALAZLO ROZUM, A ROZUM - SERCE.
NIECH BOZA SWIATLOSC WSKAZE CI DROGE,
NA KTOREJ ODNAJDZIESZ SAMA SIEBIE.

środa, 26 grudnia 2012

EXPRESSIS VERBIS...









Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą;
przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie!

                                                                                                                      (Ps 31, 4)

wtorek, 25 grudnia 2012

LOGOS...
















Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało. W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła...
Była Światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było /Słowo/,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak,
którzy Je przyjęli, dało moc,
aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego...


                                           (J1, 1-5, 9-12)

poniedziałek, 24 grudnia 2012

MAGNA MATER...















...blasku światła wiecznego
i słońce sprawiedliwości,
przyjdź i oświeć siedzących
w ciemnościach i mroku śmierci...

niedziela, 23 grudnia 2012

ŚWIĄTECZNE PREZENTACJE...

(3 LATA TEMU)

U nas nastała już prawdziwie... świąteczna atmosfera. :)
Co prawda, Wigilia dopiero jutro, ale i powodów do celebry
nam nie brakuje już teraz, bo i sporo się ostatnio działo... ;)
Ale może po trochu i po kolei, żeby nie pomieszać... ;)


Zacznę może od tego, że parę dni temu pozwoliłam
temu oszołomowi spotkać się z dziećmi,
oczywiście poza domem... :)
Cóż, w imię... tzw. świętego spokoju itd.; czynię czasem
takie wyjątki i zwykle zabiera je wtedy na basen,
albo do siebie..., tj. do swojej firmy... ;)
Niekiedy zaś, skutecznie mu to udaremniam,
aby nie przyzwyczajał się zbytnio do takich luksusów. :)
Ale tym razem nie czyniłam przeszkód. :)
Zwłaszcza, że w święta ich nie zobaczy,
a zdążył już coś wspomnieć o jakimś prezencie,
który chciał im pokazać i takie tam... ;)
Jak się później okazało, kupił im miniwieżę hifi,
którą tam zademonstrował, a Janka przeszkolił
w obsłudze, aby wiedział co i jak ma włączać.
Potem razem ponownie zapakowali ją w pudło,
które przywiózł odwożąc Janka i Lenkę do mnie.
Cóż, chociaż nie podoba mi się ten pomysł

(dzieciom bardzo, bo zaczęli od razu rozpakowywać,
a Janek nawet dzwonił do ojca, bo przestraszył się,
że niechcący urwał jakiś tam kabelek,
ale ten uspokoił go, że tak ma być i jest OK),
to sama wieża, nie powiem..., jak najbardziej - fajna,
bo cała czarna i hmm... firmowa - Sony. :)
Przypomniałam sobie, że kiedyś planował taki zakup
do pokoju dzieciaków, aby miały własny sprzęt.
W sumie przyda się..., tym bardziej, że swoją zabrał,
zresztą zgodnie z moim życzeniem... ;)
Poza tym, odkąd w październiku wypłaciłam
kasę z jego konta - nie płaci mi już tych swoich
dobrowolnych alimentów, więc... sami wiecie... ;)
Przy okazji - nie wspomniałam, że część wypłaconej
wtedy forsy przeznaczyłam na zakup laptopa...
Zanim udało mi się odzyskać tę forsę,
z którą nie wiedziałam co się stało,
namawiałam syna, aby przy różnych okazjach
podpytywał ojca o nią i... o to, kiedy mu kupi komputer. ;)
Niestety, nie udało mu się wyciągnąć żadnych informacji
na ten temat, poza tą, że pieniądze są bezpieczne.
Podobno mówił mu też, że gdyby nie ta cała sytuacja,
to prawdopodobnie dostałby od nas laptopa na te święta.
Muszę przyznać, że kiedyś faktycznie zastanawialiśmy się

i sama wtedy byłam za tym, aby nieco to odwlec,
póki Janek nie nabędzie trochę wprawy na starym kompie.
Poza tym mógł przecież, póki co, korzystać także
z tego komputera co i my, co też i robił... :)
Ale w bieżących okolicznościach... starałam się nie wracać
do dawnych, rodzinnych ustaleń, o których przecież nikt
poza nami nie wiedział, ani ich przypominać dziecku...
Przecież nie mogę przyznać rację temu oszołomowi... ;)
Dlatego też, wypłacając niedawno kasę z jego konta
i kupując laptopa, mogłam pokazać Jankowi (i nie tylko

jemu), jak spełniam jego marzenia, w przeciwieństwie
do ojca, który potrafi mu tylko obiecywać.. ;)
Dobrze, że nabyłam go już chwilę temu, zanim ten świr
wyskoczył z tym swoim świątecznym prezentem... ;)


Teraz z innej świątecznej... beczki... :)
Wczoraj byłam z mamą w Tarnowie na rozprawie

apelacyjnej dotyczącej nieprawomocnego wyroku
eksmisyjnego tego oszołoma. Zawiózł nas, jak zwykle
zresztą, mój usłużny szwagier Tomek. ;)
Sama rozprawa okazała się... szczęśliwa dla nas. :)
Po krótkim zreferowaniu sprawy przez Sąd i prezentacji...
stanowisk przez strony, kiedy to moja mamusia
miała kolejną okazję odegrać życiową rolę... ofiary
oraz po jeszcze krótszej naradzie tegoż męskiego
składu orzekającego, otrzymałyśmy... spodziewany prezent.
Mianowicie, Sąd oddalił apelację. Doprawdy nie wiem,

jak będzie wyglądało pisemne uzasadnienie wyroku
(o ile ten świr złoży stosowny wniosek - oby nie),
ale ustnie Sąd przedstawił z grubasza takie rozumowanie:
Mieszkanie jest własnością mojej mamy, ja od niego

uciekłam ze względu na wieloletnią przemoc
(nieprawomocny wyrok o znęcanie),
sprawa rozwodowa toczy się już od ponad roku
(a więc zdaniem sędziów lada moment zakończy się
rozwodem), a on i tak już tam przecież, che che...,
nie mieszka... Remoncik się przydał, che che... ;)
A zatem należało oddalić apelację jako... bezzasadną. ;)
Tym samym - mamy prawomocny wyrok eksmisyjny... :)


Dzisiaj natomiast, w brzeskim sądzie otrzymałyśmy
z mamusią kolejny prezent, który po prostu,

dopełnił już czarę naszego szczęścia. ;)
Otóż, zapadł wyrok w tej szczególnie nas bulwersującej

sprawie - tzn. o naruszenia posiadania, czyli...
naszego remonciku, krótko mówiąc... ;)
Rozprawa była krótka - w zasadzie tylko ogłoszenie wyroku.
Sąd po prostu... oddalił pozew tego oszołoma. :)
Nie ukrywam, iż spodziewaliśmy się takiego werdyktu,
zwłaszcza po wczorajszym oddaleniu apelacji... ;)
Zresztą sędzia wiedział o finale tamtej sprawy,
gdyż tuż przed rozprawą dzwonił do Tarnowa,
więc mama nawet nie musiała się na to powoływać.
Wczorajszy wyrok odwoławczy był w dzisiejszej sprawie
- zdaniem Sądu - przesądzający..., che, che... ;)
W końcu... czekał na niego..., prawda..? ;)
Co prawda... z treści pozwu wynika, że jedno do drugiego
ma się... nijak, ale ja tam się na prawie nie znam... ;)
A skoro Sąd uważa inaczej, to chyba wie co robi... ;)


Tym oto sposobem mamy na święta nie tylko prezenty,
ale i święty spokój...; spokój od tego oszołoma... ;)
Cieszymy się i to bardzo... W końcu... idą święta. :)
Teraz będzie można się skupić na przygotowaniach.
Na przykład zrobić kutię. O tak! Lubię takie potrawy,
które mają jakiś przekaz symboliczno-kulturowy.
Podobno u Słowian była to ulubiona potrawa zmarłych,
którzy pojawiali się na Wigilię (do tego pustego talerza).
Kutia jest pyszna, więc nie dziwię się duchom... :)
Wigilia bowiem, była dawniej kolejnym w roku

świętem zmarłych. Lubię taki jej wymiar... ;)
Moja mama też zazwyczaj stawia dodatkowe
nakrycie, ale nie pytałam jej czy to dla zmarłych...,
czy dla jakiegoś..., che che... bezdomnego gościa... ;)
Musicie mi wybaczyć pewne... skojarzenia..., che che. ;)
Ale jak powiedział dawno temu pewien mędrzec:
"nikt nie ponosi odpowiedzialności za swoje myśli".
Jest to jeden z moich ulubionych cytatów. ;)
W każdym razie, mam cichą nadzieję, że ten oszołom
nie zawita do nas, ani w charakterze bezdomnego... ;)
Ani też... jako ten nieboszczyk..., bo jak by nie było,

to on dla mnie jest już zupełnie martwy..., che che... ;)
Aby jednak tradycyjnej gościnności stało się zadość...,
zaprosiłam na święta moją jedyną przyjaciółkę Magdę. :)
Już przyjechała, a zatem... rodzina w komplecie... ;)


Wspomnę jeszcze tylko o tym, że ten świr nie byłby sobą,
gdyby znów czegoś głupiego mi nie napisał.
Wieczorem otrzymałam takiego SMS-a:


CHOCIAZ TAK BARDZO TEGO PRAGNIESZ
- NIGDY NIE BEDZIESZ SOBA,
BO NIE WIESZ CO TO ZNACZY.
JESTES JAK PUSTE, PRZECIEKAJACE NACZYNIE,
KTORE NIEUSTANNIE USILUJE SIE WYPELNIC JAKIMS SENSEM.
JESTES TYLKO WIEZNIEM WLASNYCH MARZEN.
SZKODA, ZE TAK POZNO TO ZROZUMIALEM...
BYLEM ZASLEPIONY MILOSCIA, KTORA CIEBIE WYPELNILEM.
TO WYJASNIA WSZYSTKO.
MIMO TO, NADAL JESTES WSZEDZIE, CHOCIAZ CIE NIE MA...
MOZE ZAWSZE BYLAS ULUDA JENO, MOIM MARZENIEM,
A JA JEGO... WIEZNIEM?


Niedługo później również Magda dostała SMS-a:

SABINA MOGLA MIEC NORMALNE ZYCIE,
ALE TY, W SWYM EGOIZMIE,
WYKORZYSTUJAC MOJE ZAUFANIE,
DO RESZTY WCIAGNELAS JA
W SWOJ CHORY SWIAT.
NIE STARAJ SIE TERAZ
BYC SUROGATEM OJCA I MEZA,
TYLKO SPOJRZ NA WLASNA PODLOSC!


Szkoda słów. Wszystko jasne... Jak słońce... ;)
Po prostu - świr... i tyle. ;)

piątek, 21 grudnia 2012

KONIEC ŚWIATA...














Starożytnych Majów rachuba taka,
że dziś koniec - koniec starego świata.

Słońce już w ciemność największą wchodzi,
czy wnet - jak co roku - znów się odrodzi?

I z zimowego zmartwychwstanie grobu,
by Matkę Ziemię skłonić do porodu?

Mężem jej ten, kto wyszedł z jej łona;
nikt inny smoka-węża nie pokona,

co skarbu życia w mroku pilnie strzeże,
pochłaniając wszystkich słabych w wierze.

Więc co teraz będzie? Co się też stanie?
Martwisz się człeku, zadajesz pytanie...

Zatroszcz się lepiej o światło swej duszy,
bo z tobą czy bez - gwiazda w drogę ruszy

odwiecznym mitu i rzeczy porządkiem,
gdzie mądrość serca - stworzenia wyjątkiem.

Jeżeli wciąż wątpisz - spytaj wariata,
on ma na co dzień taki koniec świata.




"Choćby w moim życiu
wokół wszystko się sypało,
bezpieczeństwo się waliło
i generalnie upadek i chaos
- umiem na gruzach
dotychczasowych nadziei

jeszcze czuć się szczęśliwa,
bo jesteś Ty..."

          (10 września 2008, 11:55:04)


>>>

wtorek, 18 grudnia 2012

DLA JEDNEGO...














...z dwóch...
mrocznych braci bliźniaków
- mrocznego Piotra: Skały - Ziemi
- siedliska mrocznych
nieprzewidywalnych mocy,
mrocznego człowieka,
samotnika i obrazoburcy,
mrocznego ducha przekory,
mrocznej istoty z mrocznej

strony rzeczywistości,
tajemniczego Regisa
- prawdziwego wampira,

...mężczyzny moich marzeń...

...od pewnej...
inteligentnej wampirzycy,
pani Adams, byłej Morticii,
Dil... Banshee, jemioły...
- mroczna dedykacja:


Z głębiny nocy niepojętej
Sen modrooki na mnie kiwa,
W postaci dziwnej, wniebowziętej
Ku światom swoim mnie przyzywa.
Wśród nocy dziwnej, niepojętej
Ocknę się nagle w innym świecie,
Gdzie sama dziwność w ludzkiej szacie
Niepodobieństwa straszne plecie.
W metafizyczną głębię lecę,
Zaświatów jedność trzymam w ręku.

Wtem zezem ku mnie życie spojrzy,
Budzę się w strasznym, podłym lęku.


Jakiś chłód powiał na mnie
- jakby mi koło serca

prześlizgnęła się zimna żmija.
Nieznany stróż, groźny jak mroźna noc,
Uprzejmie zaprasza za bramę
Potwornego, o nieskończonych salach więzienia.
Tam marzenia nasycają się złem
I bóstwo śmierci, czarny nieruchomy kloc,
Upadla strachem pełzające cienie.


Będę kobietą, mężczyzną, dzieckiem,
będę dla ciebie wszystkim - ach,
jak marne jest to słowo - Niczym.
Wiem, że jedna śmierć moja
uczyni mię wszystkim dla ciebie.
Ale ja chcę żyć, to jest trwać w Nicości.


Tylko mężczyzna może czuć bezsens i sens.
Dla mnie, kiedy jestem tak z tobą,
nie ma tej różnicy.
Wszystko jest jednością.
Między tobą a całym istnieniem
nie ma tej przepaści,
która dzieli całość od części.


Potworny, samotny, zbłąkany łeb
Zatacza koła w bezgwiezdnej przestrzeni,
Trawka majowa dziko się zieleni
(Ciężar sumienia jako pyłek strzęp),
Uśmiech zaświatów na umarłej twarzy
Płoszy motyle rozwścieczone słońcem.
Wszystko się zdaje swoim własnym końcem...


Przypominam to dlatego,
ażeby jeszcze bardziej odczuwać przepaść,
która mnie dzieli od mojej przeszłości.
Przeszłość, ofiara mej zbrodni.
Miga się w czarnej pochodni;
Trup się uśmiecha przez zęby,
Daremnie pręży swe kłęby.
Czasem się coś pisze
nie rozumiejąc istotnego sensu.
Potem to przychodzi i trzeba się dziwić,
skąd się o tym wiedziało,
nie wiedząc właściwie nic...

                                                     
                                                                                         (Stanisław Ignacy Witkiewicz)


1>>>        2>>>        3>>>

poniedziałek, 17 grudnia 2012

SAMA W SOBIE...














Niedawno jeszcze - chwil temu kilka
Tropicielką złego byłaś... Wilka?
I ostrą weń kierowałaś strzałę.
Łowczynią bożą, siecią cnót wszelkich,
Stworzoną do rzeczy jasnych, wielkich.
Niedawno jeszcze - chwil temu parę...


Teraz - sama przez siebie ścigana
Własną strzałą otwarta twa rana,
Swojążeś zdobyczą - sama w sobie.
Nad raną każdą - sobą dręczona

Ofiara twoja w sobie zraniona.
Teraz - sama we własnej ozdobie...


Niepewna - między wspomnień kartami.
Fałszywa - między luster oczami.
Oto dwojaczysz we własnej wiedzy

Opleciona przez rajskiego gada
Co to stale własny ogon zjada...

Pętla mądrości to czy niewiedzy?

Rozkosznym śmierci owocem skuszona
We własnych oto sidłach zduszona!
Znawczyni! Samą siebie poznajesz..?

wtorek, 11 grudnia 2012

DOMYSŁY...

(3 LATA TEMU)

Wczoraj późnym wieczorem dostałam
od tego oszołoma dziwnego SMS-a.
Szczerze powiedziawszy, niewiele
z niego zrozumiałam, bełkot jakiś:


Sabinko. Wiem, ze bardzo cierpisz,
bo nie mam juz watpliwosci, na co chorujesz.
Do niedawna nie bylem do konca pewien.
Ale teraz juz jestem.
Moze nawet znajdzie to wkrotce potwierdzenie.
Szkoda, ze duzo wczesniej tego nie wiedzialem.
Bardzo chcialbym Ci pomoc, ale musialabys mi zaufac,
tak jak wczesniej ufalas. Sprobuj.
Nie tkwij w bledach, podobnych do popelnianych
przez Twoja mame, bo przez to skazesz nasze dzieci,
zwlaszcza Janka, na to samo cierpienie,
ktore stalo sie Twoim udzialem.
Chcesz, aby czul w sobie to co Ty czesto czujesz?
Jesli Go kochasz, to mysle, ze nie.
Kocham Cie moja KROLOWO! Zaufaj.


Sam jest chyba chory, skoro takie brednie
mi przysyła, zresztą i bez tego to wiem. ;)
Już myślałam, że dał sobie z nimi spokój,
bo od dłuższego czasu nic mi nie przysyłał.
A tu znowu, taka cholerna niespodzianka...
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
Mam go dość i w ogóle... Szkoda gadać.
Może tylko jeszcze parę słów o rozprawie,
która odbyła się przedwczoraj w Brzesku.
Byliśmy tam całą, że tak powiem - rodzinką,
by mężnie wspomóc moją biedną mamusię... ;)
W końcu walczy o swawolę, tzn. swobodę,
w swoim ukochanym, własnym domku... ;)
Pierwsza zeznawała nasza ciocia... ;)
Ciocia Krysia, rzecz jasna i oczywista. ;)
Poprosiłam o to sędziego (taki paniczyk

dwojga nazwisk, che che...sprawiający
wrażenie bardzo z siebie zadowolonego),
gdyż pilno jej było na jakieś zebranie...
Poszło więc gładko, bo w końcu spieszyło się jej,
no i... wiedziała co ma mówić, przynajmniej sama
od... siebie, bo jak ten świr zaczął zadawać pytania,
to podobno różnie z tym bywało... i czasem...
zapominała języka w gębie. Ale sędzia przecież...
był tam nie od... che che... parady, więc przychodził
jej z odsieczą, kiedy zaczynało brakować jej słów... :)
Na przykład wtedy, kiedy nie mogła sobie przypomnieć,
czym to - celem zabezpieczenia przed zabrudzeniem
- poprzykrywaliśmy wszystkie meble podczas naszego...
hmm... wielkiego remontu w spornym mieszkaniu...
A przecież każdy głupi to wie, że folią,
więc i nasz sędzia doskonale wiedział... :)
A co wiedział - to sam powiedział... :)
A co powiedział to... zaprotokołował... ;)
Później, kiedy to ja miałam odpowiedzieć
na tego rodzaju pytanie naszego świra, sędzia
zadbał też o to, aby je bez wahania uchylić. :)
Od razu widać, że... profesjonalista. ;)
Zeznawałam jako trzecia, bo po cioci weszła
moja wierna przyjaciółka Magda, która mimo tego,
że od roku nie była w naszym byłym mieszkaniu,
wiedziała prawie wszystko, więcej niż ciocia,
a nawet... che che..., nawet niż moja mama... ;)
Wprawdzie nie słyszałam, co mówiła, bo na sali
mogłam być dopiero (prosząc o pozostanie sędziego)
po własnych zeznaniach, ale tego jestem akurat pewna. :)
Po mnie natomiast zeznawał mój... udzielny szwagier...,
który dzielnie mi pomagał w przeprowadzeniu
tych wszystkich remontów... uzgadnianych
ze mną i moją mamą, jak wszyscy wiedzą... ;)
Drapał ściany..., malował framugi, a nawet...
pssst... wynosił lodówkę do... łazienki. ;)
A remont był konieczny i bezzwłoczny...,
bo wiadomo... jak jest: taras, potop, spękania
i odpadające kafelki w łazience... mojej mamy
(co widać na wniesionych do akt zdjęciach).
Tak więc, bez dwóch zdań, pilna sprawa i już,
ale z różnych, hmm... ważnych powodów...
remont musieliśmy chwilowo przerwać...
i czekamy do... wiosny, stąd i od dwóch
miesięcy nie opłaca się nam wynosić gruzu... ;)
Poza tym ten świr, który przez te wszystkie lata
niczego pożytecznego w domu nie zrobił, przez cały
ostatni rok za nic nie płacił, stąd... wodę ma w studni. :)
A tak w ogóle, to mieszka  tam... nielegalnie
i powinien się wyprowadzić, skoro od niego uciekłam.
Tak uciekłam... ;) Nawet ciocia Krysia to wie,
że uciekłam (a nie wyprowadziłam się, jak powiedział
przy mnie sędzia, którego musiałam w tej kwestii...
wyprowadzić z błędu), zaś moja ukochana mamusia
w swej... wielkoduszności i nieopisanej dobroci
udzieliła mi oraz moim dzieciom... schronienia. ;)
I tego się mamy i będziemy wszyscy trzymać... :)
Po moim szwagrze Tomku sędzia udzielił jeszcze głosu
oszołomowi stojącemu na straży rodziny, sprawiedliwości
i... che che... litery prawa, a następnie mojej mamusi...
Po wysłuchaniu nas wszystkich musiał mieć niezły
mętlik w swej śliczniutkiej główce, choć prawdę
powiedziawszy nie ma to większego znaczenia... ;)
W każdym razie odroczył werdykt do następnej
rozprawy, którą nie bez przyczyny ustalił...
dzień po apelacji w sprawie eksmisji...
A zatem czekamy i... domyślamy się... ;)

niedziela, 9 grudnia 2012

IN PRINCIPIO...













Poezja


Obrazy
Myśli
Słowa


muskają
             trącają
                     szarpią


struny liry

            przerwane
                     splątane


głęboko
w duszy


            trzymane


Dźwięki
Tony
Brzmienia


uroczyste
   soczyste
       czyste


barwy prawdziwe

                 życia kakofonia
                     samotni cisza


kreślą
melodię
                     Istnienia


Wzorem
Początku
Stworzenia

środa, 5 grudnia 2012

SAMA SOBĄ...





















Zagadki same się zgadują,
Wszystko samo siebie tworzy,
Póki się śmierć nie umorzy
Sama sobą, zagadki się radują,
Życie patrzy w zwierciadło
Swej własnej głębi.
Przerażenie samo się zdębi
Ze strachu przed sobą.
To, co samo upadło,
Własną nad sobą żałobą,
Samo swoją ozdobą się stanie
W końcu - nic nie zostanie:
Śmierć jednolita
Zastygnie sama w sobie.
Nic o nic nie zapyta
W swym własnym pustym grobie.


                                                     Stanisław Ignacy Witkiewicz

sobota, 1 grudnia 2012

ADVENTUS...














Mroczna sztuka - "Słowa Kruka"

Kiedy grudnia stają zorze, kładąc mgłę na puste łoże
Zanim w pełni świt rozgorze, jak co roku o tej porze;
Jeden taki - gość cnotliwy, odkąd nie ma z nim Sabiny,
Księgi czyta, woluminy, odsłaniając czarta winy.
Znam ja człeka, o mój Boże! Wciąż rozmyśla, spać nie może,
Wierszem pisze, przeszłość orze; niczym Poe o Lenorze.


Więc się pytam: Czego szuka? Co tak bada? Co za sztuka?
Może też mu... czasem puka? Może też ma... swego Kruka?
I powiedział mi tak skrycie: Nie kracz brachu o wizycie!..
Wie już teraz, co to życie i chce stłumić serca bicie.
Myśl oderwać od Sabiny, bezimiennej mgły dziewczyny;
Co jej grały Serafiny po Dil-Banshee narodziny.


Lecz niełatwe to zadanie, tak, ot - przerwać to kochanie.
Kiedy walczą o przetrwanie - Miłość, Pamięć i Oddanie.
I choć warta krwi wendety. Oj, niestety! Oj, niestety!
Zda się tylko woda z Lety zmyje obraz tej kobiety.
Czartem była i aniołem - jednym, drugim, jakoś społem.
Górą, drzewem, ziemią, grobem: żywą śmiercią, czarnym słowem.


Gdy tak siedzi w nocnej ciszy - księżyc świeci, lecą myszy,
Czasem z nagła coś usłyszy, w tej ponurej, głuchej niszy.
Wycie wilków, sów wołanie, jakieś ciche skrobotanie.
Innym razem cudne granie, albo piękne snów śpiewanie.
Ktoś za oknem czasem puka... Może przyszła właśnie Buka?
Gdy chrobocze tak i stuka - nie wiem czy to sprawka Kruka.


Posmutniały, z bladym licem, żony bada tajemnicę:
Biało-czarną gołębicę, jakieś fatum - latawicę.
Może przerwie to krakanie, zanim dzionek nowy stanie,
Mroczne myśli i wahanie: Tak, o Panie! Nie, mój Panie!
Na cóż bowiem ta zabawa? - Czarny popiół, iskra krwawa.
Rzecze na to: To jest rana! Straszna, straszna, straszna rana!


Toteż dalej tkwi w udręce - zimnych węgli konań męce.
Czyż ma ptaka w swojej wnęce? Który kracze: Nigdy więcej!
Co na biuście Pallas siedzi, patrząc słucha tej spowiedzi?
Mądrze mówi, czy też bredzi? Kruk tu nie da odpowiedzi.
Bo choć stwór to mądry, święty - bywa czasem też wyklęty,
Gdy spoziera na zakręty, w ludzi głębię - dusz odmęty.


Czy mu rozum serce leczy, czy je ostry dziób kaleczy?
Niezbadane są to rzeczy - tego nikt tu nie zaprzeczy.
Duszę ciągle ma zbolałą, nadal tęskni za swą Małą
Co Kruszynką* była zwaną, nim się stała rozsypaną.
Pyta Kruka? Bo sam nie wie: Czy ją szukać ma w Edenie?
Lecz ptak milczy - chyba nie wie. Wód Hadesu zapomnienie?


Ciągle duma, wiedzy szuka. Pyta siebie, może Kruka...
Jak się skończy cała sztuka? Jaki sens ma ta nauka?
Może ulgę mu przynosi? Może zdradę łatwiej znosi,
Co mu serce wciąż tarmosi? Czy dostanie, o co prosi?
Jakiż morał z tego płynie? Kiedy pamięć o dziewczynie
Raz otula, to znów ginie, chyba w Morii - mgły krainie.


Dziwna to historia taka. Widział kto czarnego ptaka,
Bystre oko - też oznaka, co to mówi, a nie kraka?
Choć widziało go już wielu, jako rzeczą, przyjacielu,
Nikt nie słyszał lub niewielu, słowa ptaka i ich celu.
Zwykle milczy, czasem kracze, często słucha i znów kracze.
Nieudolni to tłumacze, gdy nie wiedzą co ten kracze...


---------------
*  Lub Sabinką, jak kto woli - tak czy siak go serce boli.