ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

piątek, 25 kwietnia 2014

WIELKANOCNE NIEŻYCZENIA...

(3 LATA TEMU)

Tegoroczne święta... Wielkiej Nocy
moja przyjaciółka Magda postanowiła
po raz kolejny spędzić razem ze mną.
Znów mamy trochę czasu dla siebie
i możemy przez tych kilka dni,
a zwłaszcza... nocy, cieszyć się...
wzajemną obecnością i... bliskością.
Odkąd przegoniliśmy stąd oszołoma,
Magda stała się mile widzianym gościem,

jeszcze bardziej niż dawniej bywało
- prawdziwym... przyjacielem domu...
Ciągle przecież pamiętamy... ile dla nas,
a zwłaszcza, ile... dla mnie... zrobiła. ;)
W zeszłym roku o tym czasie nie było
tak... wesoło, jak jeszcze 2 lata temu,
ale teraz znowu... aura się poprawiła,
moje sprawy idą... w dobrym kierunku,
więc klimat znów sprzyja świątecznym
spotkaniom w gronie... rodzinnym... ;)
Toteż i... rodzinnie wybraliśmy się:
ja, Magda i moje dzieci, w sobotnie
południe do kościoła z koszyczkiem,
aby kultywować tradycyjne obrzędy.
Wszystko było fajnie, pogoda dopisywała,
humory też i tylko niespodziewana obecność
tego świra podczas święcenia pokarmów
wybiła nas nieco z tego błogostanu.
Mimo naszych zwodów podczas wyjścia,
przydybał nas skurczybyk na placu.
Pozdrowił zmieszane tą sytuacją dzieci,
które starałam się stamtąd jak najszybciej
ewakuować, zostawiając nieszczęsną Magdę
w tyle - na jego... pastwę, jak się okazało.
Słyszałam bowiem, jak jej... ubliżał i drwił z niej,
że tatusia chce moim dzieciom zastąpić, itd.
Trwało to na szczęście tylko małą chwilkę.
Później jeszcze raz go spotkaliśmy po drodze,
gdy nas mijał samochodem, celowo zwalniając,
ale dalej - chwała Bogu - dalej był już spokój... ;)
Aż do wczorajszego, świątecznego wieczora,
kiedy to znów, oszołom jeden, dał znać o sobie,
przysyłając mi takiego oto wielkanocnego SMS-a,

dobrze wiedząc, że od dawna sobie ich nie życzę:

NIE ZYCZE CI WESOLYCH SWIAT.
ANI SMACZNEGO JAJKA, ANI MOKREGO DYNGUSA.
ZYCZE CI NATOMIAST, ABY TWE PUSTE,
NICZYM GROB CHRYSTUSA, SERCE WYPELNILO SIE
NIEPRZEMIJAJACYMI WARTOSCIAMI ZMARTWYCHWSTALEGO,
KTORE STANA SIE TWOIMI DROWSKAZAMI
NA KRETYCH SCIEZKACH ZYCIA,
SWIATLEM ROZPRASZAJACYM JEGO MROKI,
WSKAZUJACYM PRAWDZIWA MADROSC I MILOSC.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

PRAWDZIWY SPEKTAKL...

(3 LATA TEMU)

Parę dni temu ten oszołom zadzwonił
na domowy numer mojej mamy i powiedział,
ni stąd i zowąd, że chce sobie zabrać część
rzeczy, które niedawno zostały wywalone
z naszego dawnego mieszkania..., che che.
Trochę mnie tym zaskoczył, chociaż...
oficjalnie miał podany ten właśnie numer
do kontaktowania się... w tej sprawie
z moją mamusią-dozorczynią, che che... ;)
Telefon odebrał Janek, ale mimo niechęci
podeszłam do słuchawki, no bo przecież...,
tak nie można..., muszę się przygotować.
Uzgodniliśmy, że da mi dzień wcześniej znać,
kiedy dokładnie po te swoje  graty przyjedzie...
Wszyscy byliśmy ciekawi, jak on to zabierze...,
z kim przyjedzie i czym..., no i w ogóle... ;)
Zaprosiliśmy na tę... wielką chwilę ciocię Krysię,
a i jeden z jej zięciów (kumpel szwagra Tomka)
również towarzysko do nas zawitał - wszak...
świadków nigdy za wiele..., prawda? ;)
Przecież nie wiedzieliśmy, czego możemy się
po tym oszołomie spodziewać i co zabierze...
W każdym razie wczoraj pojawił się... ;)
Okazało się, że przyjechał z... Darkiem
- mężem mojej dawnej koleżanki z sąsiedztwa,
a ojcem mojego chrześniaka... przez co...,
poczułam się przez chwilę trochę niezręcznie.
Ale... było minęło, stare czasy, teraz są nowe. ;)
Otworzyłam więc uroczyście... zamkniętą bramę,
bo chcieli koniecznie wjechać na podwórko,
po czym zasiadłam na tyłach domu w towarzystwie
wspomnianej cioci, jej zięcia, mojej mamy,
i męża mojej siostry Kornelii - Tomka...
Cała ta familia siedziała sobie grzecznie
przy kawce, piwku, herbatce - kto co lubi
i z zaciekawieniem oraz nieskrywanym uśmiechem
przyglądała się całej tej wielkiej akcji... ;)
Ten świr zaś ze swoim kompanem odgrzebywali
upchnięte w budynku gospodarczym graty
i wynosili fotele, amerykankę, biurko,
zdemontowane regały - usiłując to wszystko
jakoś zmieścić w niedużej bagażówce... ;)
Niestety nie dali rady zapakować tego naraz,
więc oszołom powiedział, że za chwilę przyjadą
drugi raz, żeby zabrać to, co im nie weszło...
No i faktycznie, po kilkunastu minutach
pojawili się znowu i wpakowali całą resztę...
Resztę z tego co sobie ten świr umyślił wziąć,
co nie znaczy, że zabrał cały ten cholerny majdan.
Zostało tam jeszcze sporo rzeczy, a ja sama nie wiem,
czy dobrze zrobiłam czy też nie, wydając mu to...
Nawet zaproponowałam, żeby wziął sobie... wszystko.
Na przykład... lodówkę, która została w mieszkaniu. ;)
Ale jakoś nie kwapił się zrobić tego, che che... ;)
Kiedy się załadowali, podziękował i powiedział,
że przyśle pokwitowanie, którego sobie życzyłam...
Tak więc... siedzieliśmy sobie i cały czas...
przyglądaliśmy się uważnie, jak się kramarzą,
mając z tego wszystkiego (zwłaszcza ciocia z mamą)
dobry ubaw; może nie... po pachy, ale dobry...
Taki... prawdziwy spektakl..., che che... ;)
Dzisiaj znów wydzwaniał oszołom jeden,
że podobno brakuje mu kilku płyt regałowych
z biblioteczki, którą sobie wczoraj zabrał
i koniecznie... chciał po nie przyjechać...
Ale nic z tego - powiedziałam mu, że... nie mogę,
że dopiero po świętach... ustalimy termin odbioru...
Nie wiem co on sobie wyobraża, że wpuścimy go tutaj
po tych parę desek, ot tak, bez świadków, bez cioci...
Nie, nie ma mowy, to przecież... nie takie proste...

wtorek, 15 kwietnia 2014

SZLABANOWA ROCZNICA...



















(3 LATA TEMU)

Mój syn dorasta... ;)
Cóż, fakt ten przyprawia mnie
o... mieszane uczucia, niestety...
No, bo to jest tak... Z jednej strony...
chciałoby się zatrzymać ten cholerny czas,
żeby Janek wciąż był... dla mnie małym chłopcem,
któremu mogłabym pokazywać... cały mój świat,
i... przytulać go wciąż do piersi... bezkarnie... ;)
Tak bardzo... blisko mieć go przy sobie...
Z drugiej zaś - miło jest patrzyć, jak staje się
coraz większy i rozumniejszy, jak... mężnieje... ;)
Podoba mi się, że ma coraz... dłuższe włoski...
Jeszcze trochę, a będzie jak... moi kumple...
Jeszcze trochę..., a będzie, jak... mój Piotr. ;)
Myślę, że będzie miał już wtedy, hmm, ho ho ho...,
że będzie miał już całkiem niezłe... pióra, che che... ;)
No chyba, że je zetnie w... międzyczasie - wtedy trudno.
Bo chciałabym... i zrobię wszystko, żeby... był mój... ;)
Ale dość tych tęsknych rozważań i... pięknych marzeń...
Jak będzie - zobaczymy. Czas wracać do tu i teraz... ;)

Tegoroczne urodziny mojego syna upłynęły... bezboleśnie.
Wprawdzie jego ojciec pojawił się tego dnia, przez chwilę
bezskutecznie dzwoniąc i pukając do zamkniętych drzwi,
czyli... dobijając się do mieszkania mojej mamusi, che che,
aż Lenka zaciekawiona wyskoczyła na chwilę do korytarzyka,
skąd na szczęście błyskawicznie udało nam się ją zabrać,
ale Janka nie zobaczył - zero kontaktów, che che... ;)
Może będę nieskromna, ale przyznać muszę, że przez
ostatni rok udało mi się, i to dosyć..., bardzo skutecznie,
wyplewić u moich dzieci wszelką... potrzebę kontaktu
z tym oszołomem i w zasadzie Janek od zeszłorocznych
urodzin nie spotkał się z nim ani razu, oczywiście nie licząc
wszystkich tych przypadkowych... najść tego świra... ;)
Zresztą z Lenką sytuacja wygląda już, che che...,
podobnie... od ostatnich wakacji, chociaż czasem
wymaga ona jeszcze pewnej, hmm..., stymulacji... ;)
Ale generalnie..., pod tym względem, naprawdę...
nie mam co narzekać..., słuchają mnie grzecznie. ;)
Wprowadzony szlaban staje się... naturalną częścią
ich życia i mam nadzieję, że będzie tak już... zawsze. ;)
Nie wiem tylko, czemu ten oszołom, skoro tak bardzo
zależy mu na kontaktach z... moimi dziećmi, dotąd...
nie złożył wniosku o ich uregulowanie, che che... ;)
Zwłaszcza, że przecież tak bardzo... lubi pisać...
te swoje durne pisma do sądów, więc w czym rzecz...?
Przecież to takie... proste, jasne i... przejrzyste... ;)
Przypuszczam jednak, że nie jest aż tak... głupi, by wierzyć,
że mu to wiele..., że mu to cokolwiek w tym pomoże,
zwłaszcza że..., hmm, zwłaszcza że..., ehhh..., nieważne. ;)
Tak więc, nie martwię się tym ani trochę i nie zamierzam... :)

Ostatnio, kiedy w urodziny Janka ten oszołom stał tak
przed... zamkniętymi drzwiami i pojawił się tam na chwilę
mój szwagier Tom (by upewnić się, czy faktycznie drzwi
są zamknięte), ten świr zaczął coś mamrotać, że, che che,
nie mieliśmy prawa potraktować tych wszystkich rzeczy
z naszego byłego mieszkania w ten sposób..., i że...
chce się koniecznie widzieć z Jankiem, z dziećmi... ;)
W odpowiedzi... nasz dzielny i bohaterski Tomek...
zza zamkniętych drzwi puścił mu, klasyczną już wiązankę
(bo ten żałosny, stęskniony, cholerny tatulek pojawia się tutaj
czasem znienacka , a pod koniec marca był tu ze dwa razy),
że go to nic nie obchodzi, i żeby, che... wypier..... za bramę.
Tak właśnie... za bramę, dobrze mówił..., tak, tak, bo oto...
postanowiliśmy, że odtąd brama i bramka będą zamknięte.
Kłódka czy zapięcie rowerowe - to nieważne! Ważne, aby...,
aby ten świr nie przekraczał już więcej... naszej granicy!
W końcu... szlaban to... szlaban! Prawda...? ;)
Mamy więc kamery i mamy pozamykane bramki...
Brakuje nam jeszcze tylko jakiegoś groźnego pieska
biegającego po podwórku, by poczuć się... bezpiecznie
i skutecznie zniechęcić wszystkich... ciekawskich intruzów,
a zwłaszcza tego jednego, największego z nich... ;)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

PRIMUM ALIMENTUM...

(3 LATA TEMU)

Musicie mi wybaczyć, że ostatnio piszę...,
cóż, nieco rzadziej i mniej regularnie...
Nie oznacza to jednak, że... nic się nie dzieje. ;)
Wręcz przeciwnie, dzieje się sporo i właśnie dlatego,
nie zawsze mam siły i czas, aby o tym wszystkim pisać
na bieżąco; ale postaram się to nadrobić... po trosze. ;)
Zacznę może od tego, że właśnie dostałam przekaz pocztowy
od tego oszołoma z... pierwszymi zasądzonymi alimentami.
I wcale to nie jest spóźniony... prima aprilis, che che. ;)
Jak już..., to raczej... primum alimentum - jedyny rodzaj...
wsparcia, jakiego teraz od tego świra... oczekuję, che che. ;)
Prawdę mówiąc, względnie, całkiem niezły... zastrzyk gotówki.
Również dla niego, a może... zwłaszcza dla niego, gdyż...
jak przypuszczam, jest to co najmniej... połowa jego dochodów.
A wedle sądowej dokumentacji, nawet... więcej niż połowa... ;)
Ponieważ pani Sędzia, jako jedna... z tych reprezentantów...
swojej profesji, którzy żyją w swoich, oderwanych od życia...
rezerwatach, znająca inne realia głównie... z mediów, che che,
uznała, iż pozwany ma bardzo atrakcyjny i dochodowy zawód,
więc... może zarabiać więcej i... płacić tyle, ile orzekła. ;)
Poza tym, ten oszołom w swojej apelacji od tarnowskiego wyroku
wcale nie odnosił się do kwestii alimentów - nie oponował,
nie kwestionował ich wysokości itd., więc... niech płaci... ;)
Znając go..., podejrzewam, że to dla niego sprawa... honorowa.
Ostatecznie to dla... moich dzieci, a nie dla mnie, prawda..? ;)
Więc jak taki... głupi, to niech płaci - tym lepiej dla mnie. ;)
Teraz, dostałam jeszcze więcej forsy, bo wraz z moimi, che che...,
kosztami reprezentacji adwokackiej na apelacyjnej rozprawie
rozwodowej w Krakowie; rzecz jasna według bardzo..., hmm...,
subiektywnego cennika, zważywszy, że mecenas był miejscowy...
i np. nie musiał ponosić większych wydatków na przyjazd. ;)
Kasa mi się przyda na... Święta i nie tylko, bo przecież...
wydatków, bardzo różnych ;) mi nie brakuje; a że tak powiem...
wciąż zapowiadają się nowe..., więc... wiadomo jak jest... ;)
Chociażby taki remont mieszkania i... zakup nowych mebli. ;)
Właśnie rozbrajamy dotychczasowe umeblowanie - przy pomocy
m.in. usłużnego Tomeczka rozkręcamy na detale wszystkie
szafy, regały, półki, pawlacze itd., i wynosimy w częściach
wraz z pozostałymi meblami, aby upchać to w jedną wielką...
wymieszaną kupę w starym budynku gospodarczym; a co tam...
nie wlezie, dajemy pod balkonik, niech sobie grzecznie...
leży na... świeżym powietrzu, może to świr w końcu zabierze. ;)
Nie zależy mi na tym..., wcale. Naprawdę! No może z małymi...
tylko wyjątkami, jeszcze nie wiem; ale generalnie..., hmm,
zamierzam... na nowo, po swojemu, umeblować mieszkanie,
tak, aby nic już nie przypominało mi o tym oszołomie...
Nowe Życie, to... Nowe Życie, nie ma to tamto... ;)