ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 30 stycznia 2013

GRANICE...

(3 LATA TEMU)

Tym razem będzie krótko, lecz treściwie. ;)
Chodzi o to, że w ten oto późny sobotni wieczór
dostałam od tego oszołoma serię trzech SMS-ów.
Przyszły jeden po drugim, gdzieś co kwadrans. :)
Dziwny był ten nagły wysyp, bo wprawdzie przysyłał
czasem coś jeszcze, ale dosyć rzadko i pojedyncze.
A tu proszę:

***
Urobili Cie
na swoje podobienstwo.
Nie bylas czujna.
Lekasz sie,
bo nie jestes soba.
Na wlasne zyczenie
nie przejdziesz
przez bagno ludzkiej pogardy
i nie strzasniesz z nog blota...



I następny:


Tropieniu zla winni sie poswiecic
wylacznie silni duchem,
odporni na zarazenie owym zlem.
Tropieniem dobra
niech zajma sie wszyscy.

Dlaczego wiec, usilujesz tropic zlo,

skoro jestes slaba duchem
i nie odrozniasz go od dobra?


W obu nawiązał do moich własnych wierszy,
czym tak mnie rozbawił, że po otrzymaniu
tego drugiego, gdzie pierwszych pięć linijek
żywcem pochodzi z mojej... grafomanii
- odpisałam mu krótko:


Nie pij tyle kaznodziejo.


Ale najwyraźniej nie zniechęciła go moja riposta,
bo wkrótce otrzymałam jeszcze jednego:


Aby byc soba trzeba je znac.
Oddzielaja swiatlosc od ciemnosci,
dobro od zla, prawde od klamstwa,
milosc od nienawisci, przyjazn od romansu,
wolnosc od anarchii, honor od pychy, zart od powagi,
marzenia od rzeczywistosci, JA od NIE-JA...
Bez nich blakasz sie po mrocznym bezdrozu,

jak pelen obledu upior, ktory nie wie kim jest.
Pozbawiona zasad i drogowskazow, nie czujesz SIEBIE.
Rozpaczliwie szukasz jakiegos sensu, znaczenia,
a tu jak na zlosc, nawet Twe imie go nie ma...
Choc bardzo tego chcialas - nie tylko ich nie poznalas,

ale zupelnie je zatracilas. GRANICE.
Bez nich jestes NIKIM. To juz sama wiesz...


Nie mam już sił... do niego... i tych jego głupot.
Swoją drogą..., to ciekawe, co też on pije,
że mu się aż tak bredzi... Takie kazania... ;)

wtorek, 29 stycznia 2013

AVATHAR...



(3 LATA TEMU)

Muszę przyznać, że sama również
miło i pożytecznie spędziłam ferie... :)
Korzystałam z wolności... i swobody,
tym bardziej, że jak wiadomo - ten świr
był daleko, a i dzieci z nim, więc... ;)
Cóż, wiadomo... więcej możliwości... ;)
Zatem korzystając z życia... wybrałam się,
oczywiście... nie sama... ;) do kina...
Lubię kina...., zwłaszcza od... pewnego razu. ;)
Ale dziś nie o kinie chciałam, ale o filmie... ;)

AVATAR. Po prostu cudowny. Piękny.
Brak mi słów. Kto widział to wie... jak bardzo. :)
Nie dość, że taka... fajna, sympatyczna nazwa
i związane z nią te wszystkie inkarnacje,
wcielenia,  personifikacje... czy zamiana dusz,
to jeszcze ten cały przepiękny świat... Wspaniały!
Było w nim naprawdę wszystko co bardzo lubię. :)
Na przykład ujeżdżane smoki zwane też... Banshee,
z największym z nich o uroczym imieniu Ostatni Cień.
Albo przepiękne drzewo nazywane Drzewem Dusz
lub Drzewem Głosów, z którym można było...
nawiązać niesamowitą, głęboką... więź... ;)
Te sprawy bardzo do mnie przemawiają,
tak samo, jak i to, że można podłączyć się
do każdego żywego stworzenia, aby je...
poczuć, stać się... jego częścią, jednym... :)
Widzieć je... w środku, słyszeć, czuć i rozumieć...
Poczuć bicie jego serca, jego oddech, siłę...
I w ten oto, przecudowny sposób korzystać... ;)
Pożyczać ich... energię, z tej ogromnej sieci... :)
Energię, która dzięki potężnej, chtonicznej
bogini natury Eywie - Matce Ziemi przepływa
przez wszystko co żyje, miesza się, wymieniając
i użyczając sił, ale także... wiedzy i mądrości przodków... :)
To, doprawdy niesamowite, jak obraz ten oddaje
moją własną, czasem pokrętną... filozofię życia... ;)
Że o moim... wegetarianizmie już nie wspomnę. ;)
Ten film zrobił na mnie niesamowite wrażenie...,
bo bardzo dobrze ukazał to... co sama czuję. :)
I jedyne do czego mogłabym go porównać,
rzecz jasna pomijając oczywiste różnice,
to chyba... "Władca Pierścieni" Tolkiena... ;)
Wspomnę, że i w stworzonym przez niego świecie,
znajduje się Avathar - mroczna i bezludna kraina,
w której zamieszkiwała... wielka pajęczyca. ;)
U niego nazwa ta podobno oznacza... Cienie... :)
Czyli... znów jestem... che che... u siebie. ;)
W każdym razie te tematy i klimaty są mi bardzo,
ale to bardzo bliskie, ponieważ mam je w głowie
i często przewijały się w tym, co sama pisałam,
a zwłaszcza w tzw. Bajce, o której już kiedyś,
zdaje się, że wspominałam co nieco... ;)
Myślę, że do tego wszystkiego świetnie pasuje
mój ulubiony cytat z książki podarowanej mi
przez moją najlepszą przyjaciółkę Magdę...
Wysłałam go... mojemu ukochanemu Piotrowi
pod koniec kwietnia, pamiętnego 2008 roku,
po tym, jak dzień wcześniej sama otrzymałam
od niego bardzo sympatycznego emaila...   >>>

poniedziałek, 28 stycznia 2013

CO DOBRE...

(3 LATA TEMU)

Niestety. Wszystko co dobre szybko się... kończy. :)
Tak więc i ferie się kończą i szkoda, bo były dobre. :)
Czułam się... swobodnie, bo ten świr był daleko... ;)
Tak jak umawialiśmy się, zabrał Janka i Lenkę
do swoich krewnych w niedzielę przed południem.
Kiedy przyjechał byli już spakowani i ubrani,
więc szybko wypuściłam ich i zamknęłam drzwi,
patrząc jeszcze chwilę przez szybkę.
Janek pomógł ojcu zanieść bagaże do samochodu,
zabrał też swoją gitarę, oczywiście zwykłą,
a nie elektryczną, którą niedawno mu kupiłam. ;)
Kiedy ten oszołom przyszedł wziąć jeszcze sanki,
oznajmiłam mu na odchodne, że chcę, aby dzieci
wróciły do domu w środę, na co on podchodząc
do okienka z boku drzwi (od razu mnie coś cofnęło),
powiedział, że w porządku, ale nie na sto procent,
bo to zależy też od Janka i Lenki, no i pogody.
Po czym, zanim zdążyłam odwrócić wzrok,
spojrzał na mnie mówiąc... Kocham Cię...,
obrócił się, poszedł do samochodu i pojechali.
Ufff... wreszcie..., bo przecież... Kraków czekał! ;)

A dzisiaj właśnie wrócili i - jak widać
- dzień później, niż sobie tego życzyłam...
Ale spoko - Janek dzwonił i prosił, aby mogli
jeszcze trochę zostać, bo im się tam podoba.
Cóż, mnie się to akurat wcale nie podobało,
ale pomyślałam sobie, a niech tam... ;)
Jeden dzień spokoju więcej nie zaszkodzi,
zwłaszcza, że domowników nam przybyło...
Moja siostra - młoda mamusia - już w domu. :)
Poza tym, nie będę ukrywać - codziennie,
wieczorem dzwoniłam do Janka... ;)
Lubię mieć wszystko... pod kontrolą. :)
Więc miałam na bieżąco sprawozdania
z tego co akurat robią, czy robili... ;)
O szczegóły wypytałam młodych, jak wrócili. :)
Z tego co opowiadali, to mieli spore urozmaicenie.
Janek faktycznie pojeździł na stoku, na nartach;
oboje zaś sankami na jakichś górkach i torze...
Wspominali też coś o kuligu z kuzynostwem...
Dobrze. Niech mają i korzystają, bo jak wiadomo...,
wszystko co dobre... szybko się kończy... ;)

środa, 23 stycznia 2013

DOBRZE NIEPOJĘTE...

(3 LATA TEMU)

Jest dobrze. Tak myślę. Chyba... ;)
Był dziś świr pod drzwiami wejściowymi
do mieszkania mojej mamy i przez małą
chwilkę próbowałam prowadzić z nim...
coś na kształt... rozmowy. Powiedzmy... ;)
Oczywiście drzwi nie otworzyłam...
- jeszcze czego - więc wszystko odbyło się
przez taką boczną, wąską szybkę... ;)
Ale i tak starałam się stać odsunięta,
za dzierganą firaneczką i w taki sposób,
aby mnie zbytnio nie widział... a ja jego... ;)
Prosił, abym otworzyła drzwi i normalnie
z nim porozmawiała, ale nic z tego... ;)
Odpowiedziałam mu, że nie chcę go oglądać
i naprawdę wolałabym go już nigdy więcej...
w życiu... nie widzieć... i nie słyszeć... ;)
Po czym szybko przeszłam do konkretów... ;)
Przedstawiłam mu w paru słowach,
jak ja to widzę, czyli... krótko mówiąc...,
że jutro może moje dzieci zabrać na ferie,
na kilka dni do ich drugiej babci itd.
Wtedy zaczął coś przybąkiwać,
że wyjazd planował w poniedziałek,
czyli pojutrze, czym - delikatnie mówiąc
- zirytował mnie, bo przecież nie mogłam
mu powiedzieć, że sama chciałam jechać
już w niedzielę do Krakowa i byłam już...
umówiona z... che che..., nieważne... ;)
I chciałam też iść do... kina na... "Avatara"
- podobno świetny film. Więc sami widzicie... ;)
Pomieszał by mi wszystkie szyki... i marzenia.
Dlatego powiedziałam mu: niedziela, a jak nie...,
to wcale... i niech się zwyczajnie w... pocałuje... ;)
Bo i tak nie rozumiem co on do mnie mówi...
i nie podoba mi się, że znów coś... kombinuje :)
Może zaryzykowałam, ale i byłam pewna... ;)
Doskonale wiedziałam, że mu zależy, che che.. ;)
No i poskutkowało... ;) Zgodził się od razu. :)
Ma się tę moc... przekonywania. Prawda? ;)
Więc stanęło na tym, że jutro przed południem
ma grzecznie zgłosić się po odbiór dzieci. :)
Po tym dyplomatycznym szczycie postanowiłam
odpisać jego siostrze na ostatniego maila.
Korzystając z nadarzającej się okazji,
nie omieszkałam... uświadomić ją i resztę
w kilku innych, nie mniej ważnych i aktualnych
sprawach..., niwelując wszelkie... che che...
ewentualne... niezgodności (rozbieżności)
w dotychczasowym przepływie... informacji... ;)
Zresztą sami zobaczcie moją... siłę...
i... sztukę... perswazji..., che che... :)
Bo ja to właśnie tak... widzę: 

Data: 23 stycznia 2010 17:35

Temat: o wyjeździe dzieci na ferie

Jutro o 11 dzieci mają wyjechać i mam nadzieję,
że dotrą do Was bez przeszkód po południu.
Dzieci naprawdę bardzo chcą Was odwiedzić.
Rozmawiałam z nimi o tym już dawno.
On był dzisiaj i za wszelką cenę chciał to przesunąć
na poniedziałek. Nie rozumiem dlaczego.
Bo dzieci już od dawna powtarzają, że czekają na to,
że w niedzielę Was zobaczą, już mówiły babci
na Dzień Babci, po prostu są nastawione.
Gdy muszą zbyt długo czekać na swojego ojca
są nerwowe, rozdrażnione, zirytowane.
To nieprawda, że ja piętrzę jakieś trudności
przy ustalaniu terminów. Jeżeli nie może się
ze mną skontaktować, to dlatego, że nie zawsze
mam zasięg, nie zawsze też mogę odebrać
- ale przecież jest jeszcze telefon domowy,
jest telefon Janka - to takie proste.
Ja tylko bardzo chcę konkretów.
Ferie trwają tylko dwa tygodnie,
a tu trzeba to jakoś podzielić.
Zrozumiałam, że chce zabrać dzieci od niedzieli
do czwartku i tak ustawiłam sobie inne plany,
żeby być z nimi od czwartku do niedzieli kończącej ferie.
A tymczasem on dzisiaj się wściekł, że to nie o to
mu chodziło, że WYJAZD miał być między niedzielą a czwartkiem.

No jak tak można traktować własne dzieci ?
Mają czekać spakowane, aż ich ojciec zabierze,
od niedzieli do czwartku ? każego dnia przeżywać to na nowo ?
Chcę żeby dzieci miały z Wami kontakt, choć nie ukrywam,
że boję się je z nim puszczać na tak długo - jest niedobry
dla Janka. On nie rozumie, że Janek dorasta,
że ma własne zdanie, własne plany. Ciągle mu zarzuca,
że Janek jest przeze mnie manipulowany.
Dobrowolnie traci kontakt z tym dzieckiem.
Zaprzepaszcza jego dobrą wolę. Chęć porozumienia przekreśla, obrażając go. Zamiast rozmawiać o Janka sprawach,
przecież jest tyle tematów, ciągle tylko wypytuje o mnie,
o pozostałych członków mojej rodziny. To przykre.
Nie umiem już z nim rozmawiać, każda taka próba jest niepowodzeniem, bo boję się tego człowieka.
Wolałabym umrzeć niż żeby kiedykolwiek mnie dotknął.
Szanuję prawo moich dzieci do posiadania ojca, babci, ciotek, wujków i kuzynów. Cieszę się, że ich nie skreśliliście,

mimo że to MOJE dzieci. Myślę, że rozwijają się prawidłowo. Psychologowie, którzy badali z osobna mnie, dzieci i ich ojca, napisali w orzeczeniu, że sytuacja dzieci jest teraz lepsza
niż przed rozwodem. Napisali, że spełniam wszystkie potrzeby dzieci, fizyczne, psychiczne, emocjonalne, społeczne i że czynię to na wysokim poziomie. To dla mnie miłe,oczywiście, bo o ich ojcu to już takiej laurki nie było w tym piśmie.

Nie przeszkadza mi też to, że on już nie daje mi ani grosza
na ich utrzymanie. Pracuję. Jakoś sobie radzę. Jest dobrze.
Janek chodzi na judo, teraz uczestniczył  w zimowisku z judo.

To go cieszy i podnosi jego sprawność. Gra na gitarze,
kupił sobie elektryczną z tych cudem odzyskanych pieniędzy,
które dostał na komunię. Eleonorka uwielbia śpiewać, tańczyć
i rysować. Można naprawdę fajnie się z nimi bawić i pogadać.
Oni tak ładnie się sobą opiekują.

Proszę, nie rozdzielajcie ich, gdy będą u Was.
Bardzo bym chciała, żeby wróciły w środę wieczorem.

Wtedy mogłyby w czwartek jeszcze odpocząć, wyspać się,
pobyczyć - a w piątek i sobotę mają obiecany Kraków.
W niedzielę posiedzieć w domu przed rokiem szkolnym.
PIszę to wszystko, bo bardzo się boję, że on mi ich nie odda
do następnej niedzieli. Naprawdę tego się boję.
Piszę to wszystko tylko do Ciebie, bo nie mam kontaktu

do Anety. Może to stary adres, ten beret na neostradzie.
Wysyła mi zwroty, że nie dostarczono.
Piszę, bo na pewno umiecie sobie wyobrazić, jak trudno mi

się rozstać z dziećmi, które są dla mnie wszystkim.
Ostatnio pan K. przysłał mi kolejny sms, ciągle,

nie mam już siły. Tak trudno mu zrozumieć, że ja ich sobie
nie życzę. Jego treść jest następująca: "Mk 5,9 COGITO ERGO SUM" Nawet jeśli się do Biblii sięgnie i otworzy św. MArka 5,9
to i tak razem wszystko jest niepojęte. Proszę powiedz mu,
żeby dał mi spokój. Ja już nigdy nie wrócę.
Niech przestanie wysyłać mi smsy.
BArdzo się go boję i bardzo nie lubię, gdy idę gdzieś a on
jedzie samochodem, zwalnia i jedzie równo ze mną w takim tempie jak ja idę, otwiera okno i mówi albo krzyczy głupoty.

CZasem zajeżdża mi drogę, czasem wpycha w zaspę.
Mam wrażenie, że to jakiś bardzo kiepski thriller.
Chcę normalnie żyć.
Pozdrawiam.
Nie oczekuję odpowiedzi, bo co tu można odpowiedzieć.
Proszę opiekujcie się nimi.
Sabina


Ładne i takie... prawdziwie prawdziwe. :) Prawda? ;)
Tak więc mam nadzieję, że teraz to już wszystko
pójdzie tak samo, całkiem gładko... ;) I szczęśliwie. :)
Gładko i szczęśliwie... W tym się wiele mieści. ;)

Tym razem znów zakończę SMS-em od tego świra.
Dostałam go dziś wieczorem i jak zwykle już...
jest on zupełnie... - tak... myślę - ...bez sensu:

UMIEJETNOSC ROZMOWY WYMAGA MYSLENIA...
NIE RZUCAJ SLOW NA WIATR...

poniedziałek, 21 stycznia 2013

niedziela, 20 stycznia 2013

ZIMOWY KOSZMAR...

(3 LATA TEMU)

Nie uwierzycie co mi się przytrafiło...
Jak wspominałam, mój syn Janek
w pierwszy tydzień ferii ma obóz judo.
Tak się złożyło, że dzisiaj byłam zmuszona
odstawić go do brzeskiej szkoły sama...
Siostra dopiero co urodziła - szczęśliwie,
choć nie siłami natury, więc wiadomo...,
każdy zajęty swoimi sprawami, mama też.
I tak już pewnie będzie przez jakiś czas. ;)
A że nie chciało mi się czekać na busa
i miałam ochotę na mały spacer,
to postanowiłam drogę powrotną przejść
pieszo; w końcu to tylko 4 km... ;)
Wprawdzie śniegu nawaliło, ale mróz
był nieduży, więc nie było źle... ;)
No i idę sobie szybkim krokiem,
tak jak lubię, na drodze puściutko,
chociaż pora już nie taka wczesna,
bo mogło być gdzieś po 9 rano...
Jestem już w połowie drogi,
a nawet trochę dalej, bo w granicach
mojej rodzinnej wsi, a tu nagle...
nie wiadomo skąd... ten oszołom...
Myślałam, że śni mi się jakiś koszmar...
Jedzie wolniutko na mojej wysokości
z opuszczoną szybą, coś do mnie gada...,
kiwa ręką, jakby chciał, żebym wsiadła...
Chociaż może nie... Prędzej mi groził...
I pewnie wykrzykiwał jakieś obraźliwe rzeczy
na moją rodzinę, a zwłaszcza na mnie...
Nie wiem, bo wcale go nie słuchałam,
z zaskoczenia, ale i z braku ochoty...
Ale tak myślę..., więc pewnie tak było...
Z tego wszystkiego musiałam się skupić,
żeby nie wleźć w jakąś zaspę z boku,
bo i przecież dosyć ślisko było...
Trwało to wszystko, może jakieś 10 sekund,
ale dla mnie to było prawie jak wieczność...
To trzeba mieć pecha... Naprawdę...
Nie wiem skąd on się tam wziął
o tej porze, przecież nie ma ferii...
Pewnie mnie... śledził, no bo jak...
Odruchowo sięgnęłam po telefon,
udając że do kogoś dzwonię...
Jeszcze nie tak dawno rzeczywiście
zadzwoniłabym na Policję, ale od jakiegoś czasu
odnoszę wrażenie, że nie traktują mnie poważnie,
więc tego raczej nie robię, no chyba że do mamy...
W każdym razie staram się być czujna i zawsze
mieć komórę w pogotowiu. Chyba już od roku,
kiedy wychodzę z domu i tak zwykle mam w uchu
słuchawkę, mimo iż dawniej szczerze nienawidziłam
jakichkolwiek słuchawek, nawet muzycznych
i w zasadzie nigdy ich wcześniej nie używałam...
Ale odkąd słyszę czasem te wszystkie... głosy
i muszę z nimi pogadać, to przywykłam
do tego ustrojstwa, tym bardziej, że kiedy byłam
bez nich to ludzie tak jakoś dziwnie mi się przyglądali...
Więc może lepiej z tą słuchawką, zwłaszcza
że można w ten sposób swobodnie wymienić...
myśli z Magdą, albo z... Piotrem... poza domem.
Ponadto, gdy nie czuję się pewna... siebie,
taka więź z kimś na linii pozwala mi spokojnie
zrobić na przykład zakupy w sklepie... ;)
Cóż, może i nadarzyła mi się dziś okazja,
aby dowiedzieć się co też ten oszołom planuje
w kwestii ferii i wyjazdu, ale nie byłam na to...
psychicznie przygotowana...
No ale dość o tym... Dodam tylko,
że parę godzin po tym incydencie
przysłał mi takiego oto SMS-a:

TAK BARDZO CHCIALAS BYC SOBA SABINKO,
CHOCIAZ NIE WIEDZIALAS CO TO ZNACZY.
TERAZ JUZ WIESZ KIM JESTES?
OBAWIAM SIE, ZE JESZCZE BARDZIEJ NIE WIESZ.
ZNAJDUJESZ SIE W PULAPCE ILUZJI WLASNEGO UMYSLU
I POZOSTANIESZ W NIEJ TAK DLUGO,
DOPOKI NIE PRZESTANIESZ ZAKLAMYWAC RZECZYWISTOSC.
POZWOL SOBIE POMOC.


Mam już dość tego świra i tych jego bredni...

sobota, 19 stycznia 2013

JAK PO LODZIE...

(3 LATA TEMU)

Wczoraj wieczorem dostałam wreszcie
odpowiedź w sprawie ferii...

Cześć !
Dziękujemy za pozdrowienia.
Maile doszły do mnie, tylko nie mam zwyczaju

dziennie sprawdzać poczte zwłaszcza w weekendy.
Aneta nic nie dostała,ale jej przekazałam informacje.
Bardzo się cieszymy,że dzieciaki chcą nas odwiedzić

i nie mamy nic przeciwko temu. Niestety są one jeszcze
małoletnie i ktoś musi z nimi przyjechać.
Sławek często wspominał, że chciałby do nas przyjechać
z dzieciakami, ale nigdy nie wie kiedy będzie mógł je zabrać,

bo nie może się z Tobą skontaktować, albo narzucasz mu
jakiś termin, który akurat mu nie pasuje.
Sławek rozmawiał z nami na temat ferii Janka,

bo trzeba było uzgodnić termin, żeby każdemu pasowało,
bo my nie mamy ferii i urlopów, a chcielibyśmy zorganizować,
aby nasze i Wasze dzieciaki spędziły ze sobą miło czas.
Sławek proponował koniec przyszłego tygodnia,
ale akurat tak się składa, że w tym terminie nam nie pasuje. Dlatego uzgodniliśmy, że przyjedzie na początku przyszłego
tygodnia. Fajnie, że Jankowi podoba się jazda na nartach,
myślę że będzie akurat fajna pogoda i wyskoczą z Piotrusiem
trochę pojeździć na górce. Możesz mu spakować spodnie
i ciepłe rękawice, sprzęt można wypożyczyć.
Pozdrawiam. Iwona

Jak widać, to list od jego siostry. :)
A to z paru... względów nawet lepiej... :)
Przysłała mi maila, z którego wynika,
że wszystko będzie po mojej myśli... :)
No chyba, że ten oszołom w ostatniej
chwili wywinie mi jakiś numer, bo po nim
to wszystkiego mogę się spodziewać.
Dlatego będę musiała z nim porozmawiać,
w sprawie konkretów, a wcale nie mam
na to, najmniejszej nawet ochoty... ;)
Ale wiem, że to nieuniknione, konieczne
jeśli chcę, aby mój plan się powiódł. :)
Cóż, muszę to zrobić dla siebie, dla... ;)
No i może dla moich dzieci, chociaż
nie lubię kiedy są z dala ode mnie. ;)
W każdym razie mam nadzieję, że wszystko,
i mimo wszystko, pójdzie jak po lodzie... ;)
Jednak zaczekam z tym jeszcze chwilę,
tak samo jak z odpowiedzią na ten list.
Muszę być pewna, że i moje... różne sprawy
dobrze i ładnie się... wykrystalizują. :)

czwartek, 17 stycznia 2013

ERGO SUM...

(3 LATA TEMU)

Cholera. Dalej nic nie wiem w kwestii moich planów,
a przecież jutro poniedziałek i początek ferii...
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, a tu czas nagli...
Pomyślałam sobie, że może siostry tego świra
nie otrzymały mojego maila...; dlatego dziś...,
jeszcze raz go im wysłałam, ale już z innego,
nowszego konta pocztowego, takiego z....
z moim rodowym, a nie z jego... nazwiskiem: 

Temat: Nie jestem pewna, czy dotarł list
       z poprzedniego adresu,
       więc wysyłam jeszcze raz

Data: 17 stycznia 2010 17:43

Witajcie. Piszę, ponieważ u nas od poniedziałku zaczynają się
ferie. Chciałabym żebyście wiedzieli, że moje dzieci chcą Was
odwiedzić a ja nie mam nic przeciwko temu. Zwłaszcza Janek marzy
również o tym,żeby w ferie pojeździć na nartach. W tamtym roku
zabrałam dzieci na Banicę do mojej ciotki, gdzie niedaleko jest wyciąg. Janek nauczył się tam trochę jeździć, dobrze mu szło.

W tym roku nie mam takiej możliwości, ale wytłumaczyłam Jankowi,
że mógłby poprosić ojca i zrealizować to marzenie podczas ferii, wiem że Wy (to znaczy Iwona i Bogdan, nie wiem jak Aneta
i Grzegorz) jeździcie na nartach, Wasz Piotruś też.
Może moglibyście pomóc jakoś to zorganizować. Rozmawiałam o tej kwestii z ojcem Janka, ale nie udało mi się z nim dogadać w tej sprawie, więc piszę do Was - tak informacyjnie - żebyście wiedzieli, że Janek chce, trochę umie i spakuje mu spodnie
do nart, tak na wszelki wypadek. Ustaliłam drugi tydzień,
ponieważ Janek w pierwszym tygodniu ferii będzie chodził na zimowisko do szkoły gdzie uczy się judo. Chciałabym żeby w tym

drugim tygodniu dzieci były trochę ze mną, a trochę z Wami,
no ale jestem elastyczna na propozycje byłego męża w zakresie
tego wyjazdu, ponieważ wiem że jesteście rodziną moich dzieci
i chcę żebyście mieli z nimi dobry kontakt. Proszę nie myślcie,
że ja tutaj rozporządzam, dyryguję i oczekuję sponsoringu
w kwestii tych nart. Ja tylko chciałam wyjaśnić pewne kwestie. Myślę, że pana K. stać na to, żeby wypożyczyć dziecku narty
na dzień czy dwa. Przecież przy wyciągach jest zwykle taka
możliwość. Kilka zjazdów z instruktorem na pewno pomoże Jankowi
przypomnieć sobie o wszystkim. Wiem, że Wy macie ferie w innym
czasie, ale to już trudno. Serdecznie pozdrawiam Was wszystkich
Aha, jeszcze jedno. Bardzo proszę, nie rozdzielajcie moich dzieci
kiedy są u Was. One naprawdę wolą być razem, zwłaszcza Lenka.
Dzięki. Sabina

Mam nadzieję, że się z nimi jakoś dogadam... ;)
Bo z tym świrem... to sprawa, że tak powiem...,
całkiem, ale to całkiem... drugorzędna. Che che... ;)
Tak więc... myślę, że jestem... elastyczna... ;)
Bardzo bym chciała, aby to wszystko się udało. ;)
Na razie jednak nie zamierzam z nim rozmawiać,
chociaż dzwonił na telefon, a nawet do drzwi... ;)
A dziś wieczorem to napisał mi SMS-a,
ale... nic z tego nie rozumiem:

Mk 5, 9

COGITO ERGO SUM...?


Może ten głupek w końcu odpisze mi na maila.
Tak normalnie... Przecież to takie proste... ;)
Chciałabym wiedzieć co... kombinuje... ;)

wtorek, 15 stycznia 2013

PRZERWANE MILCZENIE...

(3 LATA TEMU)

W zasadzie to już ferie, choć formalnie
- dopiero po weekendzie, za dwa dni. :)
Cieszę się, bo znów trochę wolnego
i odpocznę od tej głupiej szkoły. ;)
Chciałabym dobrze wykorzystać ten czas,
dlatego muszę go jakoś... sobie zorganizować. :)
Pierwszy tydzień jestem..., che che... uziemiona,
bo Janek ma obóz judo, a i moja siostra Kornelia
szykuje się na powiększenie naszego rodu... ;)
Zaś z drugim wiążę... pewne plany... ;)
Ale nic więcej nie powiem, żeby nie zapeszyć. ;)
W każdym razie zależy mi... Nie uwierzycie!.. ;)
Che che... ;) Zależy mi na tym, żeby ten oszołom,
w drugi tydzień ferii zabrał gdzieś... moje dzieciaki. :)
Nie ukrywam, że najlepiej byłoby, gdyby pojechali
do jego krewnych, niech widzą, jaka jestem...
dobra, otwarta i elastyczna; w przeciwieństwie
do tego świra, którego dni są już... policzone. ;)
Tak właśnie, bo odebrałam zawiadomienie,
że trzecia rozprawa apelacyjna - 18 lutego,
a przecież opinia RODK jest... jaka jest... Fajna. ;)
Dlatego, tym razem jestem nawet gotowa spełnić
jego życzenie...,  aby zabrał i Janka, i Lenkę.
Takie..., che che... ostatnie życzenie... ;)
Stąd nawet przemogłam się i w końcu...
przerwałam dziś moje długie milczenie...
Napisałam, oczywiście bez zbędnych... czułości
i ceregieli, maila, w którym, jak mi się wydaje,
krótko, jasno i zwięźle... postawiłam sprawę:

Temat:  ferie 
Data:  15 stycznia 2010 9:43 


Przypominam, że Janek w pierwszym tygodniu ferii
chodzi na zimowisko do soboty włącznie.
Chcę wiedzieć, kiedy planujesz z nimi wyjazd do R...

Też chcę sobie z nimi zaplanować parę dni w drugim tygodniu,
przed wyjazdem albo po ich powrocie.
Janek marzy o tych nartach.

W tamtym roku miał parę zdjazdów z instruktorem,
potem radził sobie już dobrze. Ma spodnie do nart.
Narty możesz wypożyczyć.
Pamiętaj, że to się dopasowuje do wzrostu.
Myślę, że na początek dobrze byłoby też
o godzinkę przypomnienia z instruktorem.
Wolałabym, żeby dzieci w ostatnim dniu ferii

były już w domu żeby spokojnie sobie zaplanować
powrót do szkoły a nie tak na ostatnią chwilę.

Koniec cytatu... Che Che... ;)
Od razu napisałam też do jego sióstr,
z tą różnicą, że byłam nieco bardziej... wylewna. ;) 

sobota, 12 stycznia 2013

wtorek, 8 stycznia 2013

PROCESOWA LAURKA...

(3 LATA TEMU)

Pierwszy tydzień nowego roku
mamy już za sobą... Zleciało. ;)
Głęboko wierzę, chcę wierzyć,
że okaże się on lepszy i szczęśliwszy
dla mnie niż ubiegły, bo nie ukrywam,
iż myślałam, że moje sprawy potoczą się
zdecydowanie sprawniej i dużo szybciej.
Ale to nie z nim. Nie z tym oszołomem...
Ciągle coś wymyśla i wszystko komplikuje.
Mam nadzieję, że w tym roku wreszcie
dopnę swego i dostanę ten cholerny rozwód. ;)
W końcu sąd apelacyjny w sprawie eksmisji
też mi to już... wyrokował, albo raczej prorokował. ;)
A to już jest coś, prawda..? ;) W każdym razie
- jak wspomniałam - wierzę w to i chcę wierzyć. :)
Ale nie myślcie sobie, że ta moja... głęboka wiara
jest taka całkiem bezpodstawna, oj co to, to nie... ;)
Muszę bowiem wyznać, że właśnie co otrzymałam
przesyłkę z "okręgówki", a w niej - długo oczekiwaną
opinię Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego.
Mimo tego, iż z różnych względów... ;) wiedziałam
czego mogę się w niej spodziewać, to jednak
przeszła ona moje najśmielsze oczekiwania. ;)
Okazała się dla mnie... prawdziwą... laurką. ;)
Oczywiście w przeciwieństwie do tego świra,
bo o nim takich miłych rzeczy nie napisali. :)
W tym miejscu niskie ukłony i... tzw. szacun... ;)
dla mojej cioci Krysi - wspaniałego pedagoga
oraz dla jej bliższych i dalszych... przyjaciół... :)
Doskonale wiem, iż moje własne... działania,
choć skuteczne, niemniej jednak mogłyby się
okazać niewystarczające bez cioci pomocy. :)
Z taką... opinią, to już poleci z górki, tak myślę. ;)
Najbardziej podobała mi się charakterystyka stron,
dlatego pozwolę sobie ją tutaj zacytować:

Powódka jest osobą wrażliwą uczuciowo,
empatyczną, neurotycznie przeżywa sytuacje trudne, problemowe. Psychicznie słaba, lękiem, wycofaniem się z relacji,
ucieczką reaguje na przeciążenie, presję, utrudnienia

w zaspokajaniu podstawowych potrzeb psychicznych.
W hierarchii wartości wyznawanych przez powódkę głównymi
są dążenie do dobra, piękna; szacunek i tolerancja dla innych.

W konfrontacji z presją, przemocą i stałą kontrolą pozwanego
- czuła się poniżana, przedmiotowo traktowana, bezradna. Dyskomfort, brak uznania i akceptacji pozwanego kompensowała
realizując się w roli matki. Dbałość o zaspokajanie potrzeb
dzieci, miłość i współdziałanie z małoletnimi wypełniają
sferę życia uczuciowego powódki.
Obecnie - w sytuacji separacji z pozwanym, gdy powódka

przestała funkcjonować jako ofiara jego przemocy
- nadal reaguje głębokim niepokojem w sytuacjach
potencjalnego zagrożenia z jego strony.


Pozwany prezentuje osobowość o strukturze obsesyjno-
-kompulsywnej. Mało wrażliwy uczuciowo, skoncentrowany
na osobistych, często doraźnych celach i potrzebach
- niechętnie poświęca czas innych. Hołduje sztywnym zasadom
postępowania, przy czym głównie zwraca uwagę na szczegóły dotyczące porządku, ładu, zewnętrznej organizacji.
Jest przesadnie konwencjonalny, pedantyczny oraz dbający
o pozyskanie społecznej aprobaty. W relacjach z powódką dążył
do jej całkowitego podporządkowania we wszystkich
sferach współżycia. Stale kontrolował jej zachowanie

i sposób wykonania zaplanowanych przez niego zadań.
W sytuacjach problemowych skłonny do impulsywnych, gwałtownych zachowań reagował agresją słowną i fizyczną, a najczęściej
presją, odwetem i poniżaniem. Zachowanie pozwanego wobec żony
charakteryzowała kontrola, presja, nękanie.

Sami przyznacie, że jest to... piękne.  Prawda? ;)
Dalsza część opinii też jest świetna, zwłaszcza
co poniektóre... kwiatki... do mojej laurki... ;)   >>>
Ciągle jestem pod wrażeniem i nie mogę się nadziwić. ;)
Bo to naprawdę jest... prawdziwa sztuka... napisać coś tak...
sugestywnie, ażeby zarazem wyglądało... obiektywnie. ;)
W końcu liczą się wnioski..., więc mniejsza o... fakty. ;)
I wcale nie szkodzi, gdy czasem zupełnie nie pasują
do siebie, bo kto to będzie analizował i to zauważy... ;)
A fakty... można przecież... korygować, dowolnie dobierać,
jak trzeba to pomijać, itd., a nawet... odwracać. ;)
Ot, sztuka! Nie szkodzi, że... kuglarska... ;)
Teraz mamy siedem dni na wniesienie do Sądu
ewentualnych uwag i zarzutów do opinii.
Ale mnie to nie dotyczy, bo i po co... ;)
Jest dobrze... tak jak jest. Nie trzeba lepiej... ;)
Ciekawe co ten oszołom na to..., che che... ;)

Wspomnę na zakończenie, że w Sylwestra,
a w zasadzie już w Nowy Rok, bo tuż po północy,
znów otrzymałam od tego świra SMS-a:

ZYCZE CI, BYS ZROZUMIALA,
CO TO ZNACZY BYC SOBA
I ODNALAZLA SIEBIE...

Teraz już rozumiecie, dlaczego nie mogłam
z nim dłużej wytrzymać, prawda..? ;)