ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

piątek, 21 marca 2014

WIOSENNE PORZĄDKI...

(3 LATA TEMU)

Dziś równonoc i początek... wiosny, a z nim...
Nowy Czas, Nowe Światło, Nowy... Człowiek.
Taka... prawdziwie... magiczna chwila... ;)
Zwłaszcza teraz, kiedy to, od paru już dni,
jestem... wolna, tak..., tak prawdziwie... ;)
Wszak, pozbyłam się wreszcie tego oszołoma.
Tak prawomocnie i ostatecznie, mam nadzieję. ;)
Teraz czas pozbyć się i tych wszystkich gratów,
które wciąż zalegają w naszym byłym mieszkaniu,
jak w... magazynie, którego, che che, dozorcą,
jak kiedyś już wspominałam, jest moja mamusia... ;)
No bo, chciałabym wreszcie... przenieść się tam...
Z moimi dziećmi. I w końcu... zacząć Nowe... Życie. ;)
Zrobiłabym to już dawno, gdyby nie ten wredny świr,
przez którego, do tej pory, jestem... zmuszona
gnieździć się z nimi u mamy, w jednym pokoju.
Zamierzamy zdemontować wszystkie znajdujące się
tam meble i wynieść je... w cholerę skoro sam ich
dotąd nie zabrał; zostawię sobie tylko łóżko dzieci
- piętrowe, z którego można zrobić dwa wolnostojące)
i kupię sobie nowe meble - jasne, drewniane, z Ikei.
Tylko wpierw musimy przeprowadzić tam niezbędny
(teraz już naprawdę konieczny, che che... ;) remont...
Nie zamierzamy natomiast przejmować się takimi...
głupstwami, że bez zgody Sądu czy też oszołoma,
nie wolno stamtąd niczego wynosić samowolnie... ;)
Przecież tak naprawdę, to wiele już razy..., che che,
wiele jest rzeczy, które... robimy (choć nie wolno)
i jakoś... żyjemy, i jak dotąd nikomu z tego powodu
włos z głowy nie spadł, więc myślę, że nie ma co 
przejmować się tym na zapas. ;) To mojej mamy dom. ;)
Jak ten świr tylko zacznie z tego powodu coś fikać,
to wtedy... zobaczy się, co da się z tym zrobić... ;)
Do tej pory nie mogę w tym zakresie narzekać... ;)
Może nie wszystko idzie jak po maśle, ale w każdym
razie - jak widać -  w... dobrym kierunku, che che,
a to jest przecież... najważniejsze, prawda? ;)
Nawet moja niedawna interwencja w Urzędzie Skarbowym
okazała się nadspodziewanie owocna, bo mimo moich
obaw, że znów będzie długotrwała batalia, tym razem
o tych parę złotych, ten oszołom, tak po prostu...,
zwyczajnie odpuścił, oddał wszystko bez walki...
Podobno, kiedy stawił się wezwany i na miejscu już...
dowiedział się, jaki był tego powód..., stwierdził, che che,
iż nie zamierza dochodzić swoich praw z tego tytułu,
i natychmiast skorygował swoje zeznanie podatkowe,
rezygnując ze swojej części ulgi na dzieci, che che...
Trochę czuję się przez to... zdezorientowana, ale...,
ważne że wyszło na moje, bo nawet i te parę złotych,
samo przecież piechotą nie chodzi, a teraz przyjdzie...
Tak jak ta wiosna, a z nią moje..., nasze porządki... ;)
I nawet ten głupi SMS, który wczoraj wieczorem dostała
moja siostra Kornelia od tego... skończonego świra,
nie jest w stanie wytrącić mnie... z równowagi:

DOPRAWDY POWIADAM WAM, BLISKA JEST GODZINA,
GDY ZASLONA WASZEGO KLAMSTWA OPADNIE,
A O TYM KIM JESTESCIE I CO UCZYNILISCIE,
NAWET PTAKI NA NIEBIE I KAMIENIE NA ZIEMI
WOLAC BEDA...


SMS ten otrzymała ona z bramki internetowej i chociaż był
podpisany "Od Banshee", to i tak wiemy, że to od niego...
Bo któż inny mógłby wpaść na tak... zwariowany pomysł
i wygrażać nam w tym, jakże charakterystycznym, che che,
biblijnym stylu? Tylko "nasz" oszołom - nikt inny, tylko on... ;)
Z drugiej jednak strony, hmm..., samo słowo "Banshee"
odnosi się do zwiastującej śmierć istoty z... mitologii celtyckiej.
Więc sama już nie wiem, co mam o tym wszystkich sądzić...,
gdyż nie wiem..., do jakich zachowań wobec mnie, moich...
dzieci i członków mojej rodziny może się on jeszcze posunąć....
Wobec tego..., może jednak... czuję się zagrożona...?

wtorek, 18 marca 2014

niedziela, 16 marca 2014

PRAWOMOCNE BEZPRAWIE...














...czyli
POZA KONTROLĄ...

(3 LATA TEMU)

I oto nadeszła... Che che...
Nadeszła ta wielkopomna i długo
przeze mnie oczekiwana chwila... ;)
Tak. Jestem już wolnnnaaaaaa... ;)
Formalnie i prawomocnie już... ;)
Po prostu... Nowe Życie, che che. ;)
Bardzo się cieszę z tego powodu.
Dwa i pół roku czekałam na ten moment.
No i... wreszcie... Stało się... ;)

Co prawda, nie miałabym nic przeciwko,
aby nastąpiło to dopiero za parę dni
- w końcu zbliża się... wiosenna równonoc.
Byłoby wtedy jeszcze bardziej... magicznie. ;)
Ale niech tam... I tak jest wspaniale... ;)

Tak więc, na rozprawę do Krakowa przywiózł mnie
osobiście mój, jakże usłużny, che che, szwagier Tom.
Oczywiście na miejscu miałam także mocne wsparcie
mojego krakowskiego adwokata oraz szymonowej Magdy. ;)
Wszyscy towarzyszyli mi na sądowym korytarzu,
dodając otuchy, chociaż humor i tak mi dopisywał,
ponieważ nie spodziewaliśmy się tutaj jakichś,
hmmm... większych niespodzianek, che che... ;)
Wszystko było..., raczej, do przewidzenia... ;)
Na salę oczywiście weszłam tylko z pełnomocnikiem,
ale i tak czułam... pełne wsparcie osób obecnych
i... nieobecnych w krakowskim Sądzie Apelacyjnym. ;)
Sama rozprawa... nie trwała dłużej niż godzinę,
a oprócz mnie, mecenasa i pozwanego uczestniczyło
w niej trzech sędziów zawodowych - dwóch panów,
i jedna pani - Przewodnicząca składu sędziowskiego.
Ta ostatnia, mimo pełnionej funkcji, w zasadzie,
przez cały czas pozostawała zupełnie milcząca,
gdyż sprawozdawcą był jeden z panów i czasami tylko
coś mu tam cicho... szeptała na ucho. :) Che che...
Sprawozdawca natomiast wyraźnie działał mi... na nerwy.
Naprawdę! Bo, po krótkim zreferowaniu przez niego sprawy,
oraz niezbyt obszernych wypowiedziach stron (przynajmniej,
jeśli idzie o mnie i mojego pełnomocnika, bo ten oszołom,
jak zwykle zresztą, sporo miał do opowiedzenia), Sędzia
Sprawozdawca zaczął się mnie, jakoś dziwnie... czepiać.
Nie dość, że chciał, abym... osobiście zabrała głos
(tak jakby mój pełnomocnik nie był samowystarczalny ;)
to do tego jeszcze..., chyba po trzykroć, jakoś tak...
bezczelnie, nachalnie i zgryźliwie, przeszywając mnie
swoim wścibskim, zdziwionym i niedowierzającym wzrokiem,
pytał się mnie... czy naprawdę... nie znajduję w sobie...
żadnej..., ale to zupełnie... żadnej winy..., che che...
Doprawdy nie wiem czego oczekiwał i dlaczego nie rozumiał,
gdy za każdym razem wyraźnie mu mówiłam, że... jedynym,
wszystkiemu winnym... winowajcą jest... pozwany... ;)
Nie wiem, czy go przekonałam... ;) Odniosłam wrażenie,
że zupełnie nie, ale sami powiedzcie..., che che... ;)
- jakie to ma znaczenie, kiedy po pięciominutowej przerwie
(skład sędziowski wyszedł do jakiegoś kantorka na naradę)
Sąd ogłosił, że oddala apelację pozwanego, a tym samym,
tarnowski wyrok rozwodowy staje się odtąd prawomocny. ;)
Wprawdzie odniosłam wrażenie, że odczytujący orzeczenie
Sędzia Sprawozdawca nadal się na mnie brzydko patrzył,
w przeciwieństwie do tajemniczo uśmiechającej się
pani Przewodniczącej, tym niemniej odetchnęłam z ulgą.
Przyznam szczerze, że był moment, że zaczęłam się już
trochę niepokoić i zastanawiać... co jest do cholery grane.
Przecież... nie tak... miało być! Ale na szczęście...
wszystko ostatecznie zakończyło się zgodnie z moimi...
i nie tylko moimi... oczekiwaniami, choć i tak...
nie rozumiem, czemu miała służyć ta cała... szopka.
Przez nią niepotrzebnie tylko się zdenerwowałam...
i poczułam... strasznie... upokorzona, naprawdę...!
Ale było... minęło, bo jak powiedział w swych ostatnich
słowach Sędzia Sprawozdawca, jestem już... po rozwodzie. ;)
I to jest najważniejsze! A reszta...? Cóż, reszta to...,
hmm..., tzw. koszty własne, che che, nic nie ma za darmo. ;)
Teraz ten oszołom może mi... skoczyć. Nie będzie już...
niczego podważał, bo od kilku lat, od wyroków rozwodowych
kasacja już nie przysługuje, a to oznacza, że po prostu...
nikt już nie będzie sprawdzał i kontrolował, che che..,
czym w istocie Sąd Apelacyjny kierował się oddalając
apelację pozwanego i czy w ogóle było to prawnie...
i merytorycznie dopuszczalne... ;) Śliczne, prawda? ;)
Taki... układ zamknięty. ;) Całkowicie... poza kontrolą... ;).


>>>


poniedziałek, 3 marca 2014

niedziela, 2 marca 2014

IMPRESJE I PODEJRZENIA...

(3 LATA TEMU)

OK, dziś już mogę na spokojnie opowiedzieć to,
co wydarzyło się na wczorajszej rozprawie... ;)

Niby nic takiego, raptem jakieś trzy kwadranse,
nie więcej, ale zawsze to... człowieka kosztuje
trochę nerwów, kiedy nagle musi szybko znaleźć...
dobrą odpowiedź na niekoniecznie dobre pytanie... ;)
Ale myślę, że poradziłam sobie..., chyba, nie najgorzej. ;)
Momentami, nawet uśmiałam się tam nieźle, che che... ;)
Poza tym, miałam tam wsparcie mojego krakowskiego
adwokata, który starał się jak mógł, aby nieco, hmm,
zmienić przedmiot uwagi Sądu na... bieżące moje wnioski. ;)
Ale może po kolei, bo czasem to i ja... lubię porządek. ;)
Tak więc, najpierw Sąd poinformował nas, że ostatnio...
ponownie zapoznał się z aktami naszej sprawy rozwodowej,
które ściągnął sobie z Sądu Apelacyjnego w Krakowie i...
nosi się z zamiarem przeprowadzenia pewnego dowodu...
Ale zanim przeszedł do tych kwestii, oznajmił mi,
iż chciał zadać mi... parę pytań, bo z tego właśnie
powodu wezwał mnie na tę rozprawę, po czy pouczył mnie
o przysługującym mi prawie odmowy składania zeznań,
jak również o... odpowiedzialności karnej za złożenie...,
za zeznawanie nieprawdy; zawsze to wobec mnie robią... ;)
Cóż, możecie sobie tylko wyobrazić, jaka... ciekawość
mnie wtedy ogarnęła, na szczęście środki uspakajające
robią swoje, przez co byłam, hmm..., raczej wyluzowana.
W każdym razie... najgorzej było zawsze na początku...
To znaczy najbardziej stresował mnie moment tuż przed...
zadaniem przez Sąd pytania i zaraz po, kiedy musiałam
szybko... zebrać się do kupy, wszystkie te myśli razem...
A później to zwykle już... jakoś szło, w końcu ma się...
to gadane, bo co jak co, ale gadki to mi nie brakuje,
zwłaszcza kiedy mam... swobodę i możliwość rozkręcenia. ;)
Co prawda, nie byłam już tak... wylewna jak wcześniej,
ale i ciekawość Sądu była, hmm, dosyć... ograniczona,
bo wyraźnie zaganiał mnie na wcześniejsze podwórko,
gdy tylko próbowałam coś więcej ponawijać w trochę...
bezpieczniejszych obszarach, że się tak wyrażę... ;)
Jak się bowiem okazało, Sąd był wczoraj zainteresowany
(jeśli idzie o... moją osobę ;) ...tylko i wyłącznie..., che che,
kwestią autorstwa oraz okolicznościami i czasem powstania
moich wierszy, a w zasadzie to jednym z nich, to znaczy,
che che..., poświęconemu mężowi, jak też moich rękopisów
do niego, a które to materiały ten oszołom wniósł do akt
jeszcze w trakcie pierwszego postępowania w tej sprawie.
Trochę mi to... zapierało dech, ale jak już wspomniałam,
poradziłam sobie z tym, tak mi się wydaje, dosyć szybko.
Stwierdziłam na przykład, że załączone wiersze są tylko...
wyrazem moich różnych, hmm... impresji, aktualnych stanów
(tj. ówczesnych wrażeń), czyli innymi słowy, były one...
chwilowe... i po prostu... trwały tylko... w danej chwili;
gdyż..., musiałam wtedy uporać się z różnymi problemami
i jak powszechnie wiadomo, byłam... w konflikcie z mężem. ;)
A nie mogłam w tym czasie, to jasne, z nikim o tym mówić,
więc zamiast tego pisałam różne wiersze, inne, także te,
których oskarżony nie przedłożył do akt spraw sądowych... ;)
Dlatego też ciut wcześniej, wobec wstępnej propozycji Sądu,
co do mojego ustosunkowania się do wierszy znajdujących się
już w aktach sprawy karnej, zapytałam, czy muszę odnieść się
akurat do tych, che che... ;) Niestety, sędzia kazał mi..
skupić się na tych właśnie, bo innych przecież tam nie ma. ;)
Cóż, więc przyznałam, że w 2001 czy 2002 roku jeszcze...
podejrzewałam, że męża... kocham, chociaż byłam bardzo...
nieszczęśliwa, ponieważ... doświadczyłam w tym czasie
z jego strony wielu aktów przemocy i braku wsparcia. ;)
Oznajmiłam też, że trudno mi jest obecnie dokładnie podać
motywy napisania takich właśnie wierszy, bo dzisiaj,
w sposób... inny widzę pewne rzeczy. ;) Che che che... ;)
Napisanie zaś w wierszu, iż mam okazję doskonalić się
w sztuce cierpliwości było wyrazem mojej bezradności
i rozgoryczenia w związku, a już samo to wyrażenie
nie jest przecież komplementem i też o czymś świadczy. ;)
Natomiast co do tych, okazanych mi na rozprawie rękopisów,
przyznałam, iż tak jak i wiersze są one faktycznie moje,
ale trudno powiedzieć kiedy powstały, chyba raczej...
na początku naszej znajomości, kiedy to... chyba nawet,
nie byłam wtedy jeszcze żoną oskarżonego, che che che... ;)
Tym oto sposobem, przyznacie sami - całkiem bezboleśnie,
zaspokoiłam tę niespodziewaną ciekawość brzeskiego Sądu... ;)
Oczywiście mój pełnomocnik nie miał w tej kwestii pytań,
ale i oskarżony tym razem..., cóż, wcale nie poszalał. ;)
Zaczął, hmm, dość nietypowo, ponieważ poprosił sędziego
czy ten mógłby przeczytać ostatni werset z owego wiersza,
który to swego czasu che che, poświęciłam... oszołomowi.
Rozbawił mnie tym do tego stopnia, że już..., che che,
nie wytrzymałam, tylko..., che che, wybuchnęłam śmiechem...
Może nie do rozpuku i na cały głos, jak mi się to czasem
zdarza, ale w każdym razie, dosyć konkretnie i wyraźnie... ;)
I zanim Sąd odszukał stosowną stronę w aktach, jako że znam
ten wiersz na pamięć, po chwili sama powiedziałam: wytrzymasz.
Zaraz za mną i Sąd przeczytał z karty retoryczne: Wytrzymasz?
i poprosił oskarżonego o pytanie, na co ten świr kazał mi,
tak po prostu... ustosunkować się do tego..., che che che...
Rozumiecie, że i w tym momencie nie mogłam się powstrzymać
i zareagowałam gromkim śmiechem, kiedy to w związku z tym...
pytaniem, prośbą oskarżonego, sędzia oczekiwał odpowiedzi.
Na szczęście udało mi się zamknąć tę kwestię dosyć szybko
stwierdzeniem, iż jest to, che che, taki absurd..., i że...
co ja mam powiedzieć... ;) Okazało się, że to... wystarczyło. ;)
Następne pytanie tego oszołoma dotyczyło kwestii... autorstwa
moich listów do... mojego Piotrka, ale na szczęście Sąd oznajmił,
iż pytania mają dotyczyć tylko tematu z tego przesłuchania. :)
Wtedy znów włączył się mój pełnomocnik i starał się zainteresować
Sąd moimi nowymi dowodami..., dowodami dalszego, ciągłego...
nękania mnie przez oskarżonego, powołując się tu na moje
pisemko i załączone do niego wydruki tych jego durnych SMS-ów.
Aha, zupełnie bym zapomniała o naszej... życzliwej pani Prokurator,
która z mocy prawa pierwsza jest w kolejce do zadawania pytań.
Mimo to, do rozprawy  włącza się w ten sposób sporadycznie...
Tym razem, nie tylko, że nie miała do mnie żadnych pytań, che che,
ale sprawiała wrażenie, jakby była tam... wyłącznie ciałem... ;)
No ale wracając do mojego adwokata i moich dowodów,
mój pełnomocnik starał się Sądowi przedstawić moją... sytuację;
aktualną, będącą... powtórką z poprzedniego okresu nękania...
Czyli te całe... fragmenty z Biblii, które mogą, hmm, mieć...
charakter groźby, a które wciąż dostaję, mimo iż... zmieniłam
numer telefonu, ale numer ten oskarżony... zdobył podstępem. ;)
Sąd wprawdzie nie bardzo rozumiał motywy przedstawionego mu
przez nas działania oskarżonego, niemniej jednak stwierdził,
że te jego zachowania nie są przedmiotem tegoż postępowania
i jeśli czuję się pokrzywdzona, mogę to... zgłosić Policji.
Mój mecenas próbował ratowac sytuację cennym spostrzeżeniem,
iż, mimo wszystko, zebrane przeze mnie materiały świadczą
o nagannym zachowaniu tego oszołoma, które powinno być także
uwzględnione przy orzekaniu w tej sprawie, gdyż pokazuje...
jaki z niego typ..., który znęca się nade mną i teraz... ;)
Poza tym, składanie kolejnych doniesień i wszczynanie nowych
postępowań mija się z celem, ponieważ... oskarżony i tak...
najprawdopodobniej... zostałby ponownie... uniewinniony...
Stąd pokrzywdzona nie ma tu żadnych szans... na obronę,
bo żadna z takich spraw nie miałaby szans... powodzenia.
Wtedy uznałam, że jednak muszę mu przyjść z pomocą i...,
sama już nie wiem, czy bardziej mówiłam do pełnomocnika,
czy jednak do sędziego, w każdym razie stwierdziłam,
że to jest właśnie ten moment, że znów powinnam...,
że tak powiem, wejść w skórę... udręczonej ofiary... ;)
Zaczęłam więc mówić słabiutkim głosikiem, że czuję się
strasznie zmęczona tymi wszystkimi sprawami sądowymi,
że on (ma się rozumieć świr ;) wykorzystuje... instytucje
i sądy do nękania mnie i mojej rodziny, stąd to jego...
przedłużanie, apelacje, podważanie wszystkich wyroków...
Że jasne jest, iż nic mi nie da zakładanie kolejnych spraw,
bo i tak nadal będę narażona na wszelkie... akty przemocy
ze strony pana K.; a on... ma bardzo dużą inteligencję,
co widać chociażby... w tych jego pismach do Sądu... ;)
Wtedy, mimo pewnych oporów sędziego, który był zaniepokojny
zakłóceniem normalnego przebieg rozprawy, głos ponownie
zabrał mecenas i przedstawił przykład... celowego nękania
mnie przez tego oszołoma przy pomocy... Urzędu Skarbowego. ;)
Zaprezentował to z grubsza w ten oto sposób, że wobec faktu,
iż ulga podatkowa na dzieci... nie przysługuje temu świrowi
(tak przynajmniej powiedziałam adwokatowi ;), więc, che che,
oczywistym jest, iż same już jego starania o nią dowodzą...
psychicznego pastwienia się nade mną, gdyż zmuszają mnie do...
składania wizyt i wyjaśnień, tłumaczenia się w Urzędzie... ;)
Zaś informowanie SMS-em o podjętych krokach jest celowym
niepokojeniem mnie przez oskarżonego, który to oszołom...,
na różny sposób usiłuje wprowadzic mnie stan niepokoju. ;)
Po tym szybkim wywodzie i krótkich wyjaśnieniach oskarżonego,
sędziemu udało się wreszcie przywrócić planowany tok rozprawy.
Odniósł się wtedy do bardzo... drażliwej kwestii opinii...
biegłych psychologów w kontekście wniosów tego świra... ;)
Zapowiedział, iż dzisiaj, tzn. już poza wczorajszą rozprawą
wyda postanowienie, zobowiązujące biegłe z Instytutu Ekspertyz
Sądowych w Krakowie do przygotowania opinii uzupełniającej,
aby uzyskać... oczywistą odpowiedź na kilka dręczących pytań.
Zastrzegł jednak, iż nie będzie to w żadnym razie metaopinia,
ani weryfikacja interpretacji wyników pozyskanych w badaniach
testowych pani Grażynki z Tarnowa, albowiem taka opinia byłaby
niewątpliwie argumentem oskarżonego jako pozwanego w sprawie
rozwodowej, a w szczególności w postępowaniu apelacyjnym... ;)
Ponadto zdaniem sędziego, ocena faktu, że oskarżony złożył...
zawiadomienie o... podejrzeniu popełnieniu przestępstwa
przez tę właśnie biegłą wskazuje, że celem jego starań
o wydanie opinii uzupełniającej we wskazywanym przez niego
zakresie, jest pozyskanie... dowodu oceniającego negatywnie
opinię sporządzoną w sprawie rozwodowej. Dobre, prawda? ;)
Ciekawe tylko, na jakiej podstawie sędzia z góry założył,
że taka ewentualna metaopinia, weryfikująca interpretacje
tarnowskich testów, miałaby zaraz być... oceną negatywną,
nie zaś pozytywną, wzmacniającą autorytet pani Grażynki,
wobec tych wszystkich wścibskich i bezczelnych zarzutów
oszołoma, który przecież... nie może mieć o tym pojęcia. ;)
Z tych oto powodów opinia uzupełniająca ma być taka...
a nie inna, więc nie jest tak źle, jakby się wydawało. ;)
I to byłoby chyba na tyle; w sumie... całkiem... nieźle,
jak na te kilkadziesiąt minut w brzeskim sądzie...

Aha, jeszcze jedno. Sąd na koniec rozprawy poinformował,
iż strony mają trzy dni na przedłożenie dodatkowych uwag
i pytań do bieglych. Znając życie, che che, ten świr pewnie
znów coś złoży, bo przecież on tak lubi... pisać do Sądu. ;)

>>>

sobota, 1 marca 2014

PANDORON...




















Potem ukazał się anioł, który mówił do mnie, i rzekł:
Podnieś oczy i popatrz na zbliżający się przedmiot.
Zapytałem: Co to jest? Odpowiedział: Zbliża się dzban.
I dodał: To zresztą można zobaczyć w każdym zakątku świata.
Potem podniosła się ołowiana pokrywa i zobaczyłem
we wnętrzu dzbana siedzącą kobietę. I rzekł:
To jest bezbożność, i zepchnął ją z powrotem
do wnętrza dzbana, a otwór zakrył ołowianą płytą.


(Zach 5, 5-8)



Na dnie...

gdybym tak potrafił
objąć cały mój ból
co krzykiem głuchym
serce mi rozrywa
i duszę zniewala
tak wszechwładnie

gdybym tak potrafił
poskromić go, pojąć
zebrać raz wszystek
i szczelnie zamknąć
jak posag Pandory
z nadzieją na dnie

oddałbym dar Twój
- ot tak, przykładnie

jak nie na zawsze
- starczy zupełnie
na dzień, może dwa
- na przechowanie

i znów byłby Twój
w nocy i we dnie

mogłabyś wtedy
poczuć dokładnie
dotknąć i poznać
swoje mieszkanie

moja Wybranko!
moje Kochanie...