ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 31 października 2013

(U)ŚMIECH LOSU...

(3 LATA TEMU)

Ten świr nawet w... Helloween nie daje mi spokoju... ;)
Znów przysłał mi SMS-a... Po prostu... szkoda słów:

(U)smiech Losu

Czujesz...?
Rozdziera serce
Reumatyzm?
Nie...
Glod Milosci
Niezaspokojony...

Cierpienie
jest Cisza
Cisza
- Krzykiem
niewypowiedzianych
Slow

Milczenie
- Twoja ostaja
W Milczeniu
kryjesz
swoj Strach

Nieszczesliwa
Niegodna
Niekochana

Kocha Cie
- Lek
Dotyka
- tylko Bol

Tego chcialas?

poniedziałek, 28 października 2013

CIOS ZA CIOSEM...

(3 LATA TEMU)

Minął już tydzień odkąd pozbyliśmy się
oszołoma na... dobre, che che, z domu...
Ale czas egzekucji... jeszcze nie minął... ;)
Moja mamusia była dziś w biurze komornika,
aby odebrać odpis protokołu z przeprowadzonej
eksmisji, jak również po zwrot kasy, którą musiała
jakiś czas temu założyć, aby ta sprawa ruszyła...
Okazało się bowiem, że nasz były lokator całą
kwotę kosztów już wpłacił na konto komornika.
Całkiem niezła sumka... przyznać muszę..., zwlaszcza
że to, co mama założyła, to tylko część wszystkiego. ;)
Nawet dzielni policjanci dostali... sporą działkę za tę całą
swoją asystę, przynajmniej... nie za darmo się stresowali. ;)
Przy okazji wyszło też, że komornik działając na podstawie
wyroku..., che che, zapomniał doliczyć koszty postępowania
sądowego, w tym wniesioną przez moją mamę zaliczkę... ;)
Upominając się o nią, mama wniosła więc o jej ściągnięcie
od tego oszołoma, przez co pani komornik mogła wszcząć
kolejne... postępowanie egzekucyjne i dodatkowo zarobić. ;)
I to całkiem nieźle, bo naliczone tutaj koszty komornicze
są o prawie 1/3 wyższe niż kwota, o którą jest ta sprawa. ;)
No to się teraz świr zdziwi, tym bardziej, że komornik
ma mu w ramach tej czynności... zająć wynagrodzenie... ;)
I znów, nie ma tego złego, co by na... dobre nie wyszło. ;)
Tym bardziej, że moja mamusia na fali tego... dobrego
udała się dziś także do Urzędu Miejskiego, gdzie również
złożyła wniosek - tym razem o... wymeldowanie oszołoma
z pobytu stałego pod... naszym domowym adresem... ;)
Cóż, jak egzekucja... to egzekucja, trzeba iść za ciosem... ;)

>>>

niedziela, 27 października 2013

PO IMIENIU...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj są..., a w zasadzie to były... moje imieniny.
Przynajmniej... hmm, czysto... teoretycznie... ;)
A zatem, jako ta... obsesyjna maniaczka... imion,
powinnam była mieć szczególny powód do celebry. ;)
Ale niestety, raczej nie świętuję, nie z tego powodu...,
bo jak pewnie dobrze wiecie - wspominałam już o tym
- nie lubię swojego... hmm... oficjalnego imienia... ;)
Bo doprawdy, co to za imię, które nawet nie ma...,
ani fajnego, ani porządnego... znaczenia, prawda?
Co innego moje tajne, lecz... prawdziwe imię...,
które... dawno temu... sama sobie wybrałam... ;)
To w pewnym sensie - klucz, kwintesencja, istota rzeczy...
Choć niekiedy myślę, że ono... chyba..., że ono raczej...
do mnie nie pasuje, ale tylko, hmm... czasami... ;)
No, ale przynajmniej... płeć w nim... nieoczywista,
co zawsze daje... człowiekowi, jakieś tam..., hmm,
poczucie bezpieczeństwa, przynajmniej na poziomie...
podstawowym, podobnie zresztą, jak... czarny kolor
- oczywiście mam tu na myśli kolor garderoby... ;)
W każdym razie, z świąt..., powiedzmy... osobistych,
zdecydowanie jednak preferuję urodziny, napewno! :)
Chociaż w... sumie, to mogłabym wtedy obchodzić
również imieniny, bo tego samego dnia jest... Anny,
(a tak właśnie mam... oficjalnie na drugie ;) z czym,
jak niektórym pewnie wiadomo, wiąże się doroczny odpust
i... moja kultowa wyprawa na Bocheniec do tamtejszego
świętego źródełka po wodę - prawdziwa... moc atrakcji. :)
Tak więc, w przeciwieństwie do moich urodzinowych rocznic,
dzisiejsze święto nie ma dla mnie... większego znaczenia,
mimo to, niektórzy członkowie rodziny czasem je celebrują. ;)
Niestety, ten oszołom też zdaje się o nim nie zapominać.
W zeszłym roku przysłał mi książeczkę z moimi wierszami,
czym mnie wtedy tylko cholernie wkurzył, choć muszę też
przyznać, iż zawsze... marzyłam, aby swą... tfurczość
zobaczyć kiedyś w takiej oto, che che, papierowej formie.
Na szczęście (choć nie wiem, czy to właściwe tutaj słowo ;)
w tym roku, późnym wieczorem, przysłał mi tylko SMS-a,
ale i tak wszystko to cholernie mi się nie podoba:


Imie

Miec imie
nie znaczy
byc Czlowiekiem.
Nie cialem
albo dusza,
a wlasnie ta
nierozdzielna caloscia.

Slowo...
jakim sie zowiesz
jest kluczem
do Ciebie.
Ale nikt Cie nie nazywa
Tym imieniem,
a wiec czy w ogole
istnieje...sz...?

Zawsze bez obawy
nazywam rzeczy
po imieniu.
To dodaje zyciu mocy.
Nazywajac rzecz
prawdziwie...
Znam Twoje imie...

środa, 23 października 2013

wtorek, 22 października 2013

PŁACHTA NA...

(3 LATA TEMU)

Życie dostarcza mi ostatnio sporo atrakcji... ;)
Właśnie zapoznałam się z opinią, a w zasadzie to...
z opiniami uzupełniającymi tarnowskich biegłych sądowych. ;)
Wprawdzie Sąd Okręgowy w swym postanowieniu zobowiązał ich
do przedłożenia... łącznej opinii uzupełniającej, a nie...
che che, dwóch odrębnych, ale kto by się tym przejmował... ;)
Ważne, że są... szybko i każdy z biegłych będzie mógł wystawić
za nie... osobny rachunek, oczywiście proporcjonalny do...
włożonego w ich przygotowanie osobistego... wysiłku. ;)
A że ten był... spory - to nie ośmielam się wątpić, zważywszy
na listę uwag i zastrzeżeń pozwanego do opinii zasadniczej.
Bo cóż, po samej tylko ich objętości trudno to powiedzieć. ;)
Nie da się bowiem ukryć, iż nie są to jakieś całe... płachty,
ale niespełna trzy stroniczki na każdego z opiniujących... ;)


Pierwszy z wyzwaniem uporał się psychiatra - pan Wojtek.
Po tym co napisał i jak napisał dam sobie... głowę uciąć,
że w klasie (być może również na studiach) był..., che che,
prymusem w zakresie... odpisywania; naprawdę jest świetny! ;)
Jednocześnie odnoszę nieodparte wrażenie, iż w wieloletniej,
a zarazem jakże... świetlanej karierze... biegłego sądowego,
po raz pierwszy zdarzyła mu się... konieczność sporządzenia
opinii uzupełniającej i to w ustosunkowaniu się do zarzutów
strony postępowania; prawdziwe twórcze... wyzwanie, che che. ;)
Tak więc, początek jego opinii to... kilka wyrwanych z kontekstu
cytatów z... pierwszego pisma z uwagami pozwanego oraz...
dwuzdaniowe odniesienie do drugiego z nich - do tzw. aneksu,
w którym to były te wszystkie analizy, ukazujące poczynania
jego koleżanki Grażyny w zakresie interpretacji wyników MMPI-2.
Całe to drugie pismo w zasadzie skwitował stwierdzeniem, iż...
zawiera ono podobną treść do pierwszego pisma pozwanego. ;)
Dalej biegły psychiatra dał popis swojej, hmmm... erudycji. ;)
Po prostu, lwią część jego... opinii stanowią... fragmenty,
żywcem przepisane z leciwego już wydania podręcznikowej
klasyfikacji problemów psychicznych (ICD-10), zawierające wykaz
najbardziej charakterystycznych cech kilku poważnych zaburzeń. ;)
To zaś, poprzedził opisem wzorcowej procedury... badań.
I to by było... na tyle. ;) Chociaż nie, jeszcze... puenta. ;)
Pan Wojtek... zreasumował, iż... nie stwierdza u powódki...
objawów psychopatologicznych, które spełniałyby kryteria...
zaburzeń psychicznych, a zwłaszcza choroby psychicznej...
wymienionej przez pozwanego, gdyż... uważa, że pozwany...
inaczej niż biegli interpretuje moje zachowanie i dochodzi...
do... odmiennej oceny tych samych zjawisk... Cudne, no nie? ;)
Naprawdę, trzeba być... autorytetem, aby pisać tak ładnym i...

lakonicznym językiem - pełnym zdaniem... w pustych słowach. ;)
Cieszę się, że podtrzymał w całości opinię zasadniczą,
ale swoją drogą, to ciekawam, czy rzeczywiście... analizował te
nieszczęsne pisma pozwanego i czy wie, co to są... urojenia. ;)


Pani Grażyna jako druga złożyła swoją opinię uzupełniającą,
ale nie dziwota, w końcu to jej się przede wszystkim dostało
w tych całych uwagach i zastrzeżeniach pozwanego, więc... ;)
Od razu też widać, że bardziej... metodycznie od swego kolegi
zabrała się do odpowiedzi na te wszystkie cholerne zarzuty... ;)
Tym niemniej, sama widzę, iż... che che, szerokim łukiem omija,
co bardziej... niewygodne, powiedziałabym nawe drażliwe, kwestie,
albo kwituje je krótkim, lecz pełnym... jej autorytetu twierdzeniem. ;)
Z kolei tam, gdzie zdecydowała się na coś więcej, sprytnie...
manewruje: a to zmienia sens zarzutu, a to sili się na pouczający
wykład zapominając, że ten świr w uwagach sam o tym pisał... ;)
Są więc wszystkie cechy... dobrej ekspertyzy sądowej. ;)
Tak... ;) Każdy sposób jest dobry, aby pokazać temu oszołomowi,
kto na tym poletku... rządzi, tak ma być i... basta! Che che... ;)
Niestety, z tego rozpędu sama też czasem sobie przeczy, innym zaś
razem, niepokojąco zdradza braki edukacyjne albo wyraźnie...
mija się z... prawdą, czy łatwymi do sprawdzenia faktami...
Sąd pewnie tego nie zauważy, bo to wszak jest... wiedza tajemna
i z tego powodu zwraca się do tych... wróżbitów, których słowo,
choć nie musi, to często jednak bywa dla niego święte... ;)
Ale ten świr to przecież ciągle patrzy im na ręce. Więc po co...?
Chyba, że to tylko taka psychologiczna zagrywka; kiedy brakuje jej

solidnych argumentów to pewnie musi iść z tupetem... na całość. ;)
Zresztą, nie powinnam się dziwić, przecież od 2 lat tak robię
i myślę, że mogłaby się tu ode mnie jeszcze czegoś nauczyć. ;)
W każdym razie, z konfrontacji obu opinii biegłej wynika choćby to,

że przejawianie niskiego poczucia własnej wartości to nie to samo,
co... negatywna samoocena (o Janku), zaś mój brak...
krytycyzmu i obiektywizmu nie dotyczy... dzieci, a jedynie...
mojej relacji z obiektem... ważnym uczuciowo, czyli...
partnerem; nie wiem tylko czy chodziło jej tu o świra,
czy raczej o... Piotra, bo jeśli o mojego Piotra, to cieszę się,
że pani psycholog (tak samo jak i ja) zapomina... ile on...
ma (czy też miał) lat... ;) To bardzo miło, że nie traktuje go
jak dziecko, tylko jak... mężczyznę. Bardzo młodego... :)
Ale najfajniejsza z całej jej opinii chyba jest końcówka,

gdzie zgodnie z moimi przewidywaniami pani Grażynka
po raz kolejny... ochrzciła oszołoma mianem... podejrzliwego
i nieufnego... wroga autorytetów..., che che... ;) Urocze! ;)
Który jeszcze ma tę swoją paskudną skłonność do dyskusji. ;)
Widać też, jaką to... propozycję orzeczenia dyskretnie

przedkłada Sądowi w kwestii udziału winy w rozkladzie
pożycia małżeńskiego, che che... ;) Nie podoba mi się takie
rozwiązanie, ale gdyby nie dało się inaczej, to cóż - trudno,
to niech i tak będzie, byle... stało się to w miarę szybko... :)
Widać, iż biegłej sądowej bardzo nie spasowało to, że te świr,

w tak... bezczelny i perfidny sposób obnażył jej chytre zabiegi
przy tworzeniu opinii zasadniczej, oddzielając... ziarno od plew...
W każdym razie, z oczywistą... oczywistością w całości podtrzymała

wcześniej wydaną opinię, oczywiście... che che, udzielając obecnie
(zgodnie z postanowieniem Sądu)... wyczerpujących odpowiedzi do
zgłoszonych zarzutów. ;) To ostatnie zadanie wykonała...

oczywiście z taką samą... sumiennością i... respektowaniem
wytycznych Sądu, jak przy sporządzeniu, nie inaczej,
tylko uzupełniającej opinii... łącznej. ;) Ale dość czepiania się
o szczegóły, od tego przecież jest... oszołom, prawda? ;)
Szczerze mówiąc, to ciekawam jaka teraz będzie jego odpowiedź,
bo to że napewno będzie, w to nie wątpię, ani trochę... ;)
Bo chociaż te opinie to nie płachty, to jednak... płachta. ;)
Płachta na... zarzuty, ale też i piękna... płachta na byka. ;)


1>>>     2>>>

poniedziałek, 21 października 2013

KROK LUB DWA...

(3 LATA TEMU)

Odkąd wczoraj eksmitowaliśmy oszołoma czuję się
zdecydowanie lepiej, o tak, dużo dużo lepiej... ;)
Co prawda i tak już od roku tam nie mieszkał,
ale... świadomość, że więcej już tam nie wejdzie,
jakoś napawa mnie... optymizmem, bo to kolejny...
krok do... wolności, a tego pragnę najbardziej. ;)
Myślę, że dzieci też to przyjęły... dobrze... ;)
Staram się dużo z nimi rozmawiać i tłumaczyć im
różne takie pojęcia, żeby na przykład wiedziały
co to znaczy... eksmisja i do czego... służy... ;)
Aby zawsze widziały te... dobre strony, che che. ;)
Swoją drogą, to... trochę szkoda, że nie zobaczyly
wczoraj, jak mamusia z babcią robią... porządeczek
z ich ojcem, ale może... sama teoria im wystarczy. ;)


Z powodu tych wszystkich ostatnich atrakcji,
zapomniałam wspomnieć, że przedwczoraj i wczoraj
dostałam od tego świra SMS-y; znów przysłał mi
jakieś nędzne i żałosne, wierszowane wynurzenia.
Ciekawe dokąd to potrwa, bo odnoszę wrażenie,
że on to chyba dopiero się... rozkręca:


Samotnosc...
wiele ma imion...
Niekiedy...
przypomina ptaka,
ktory zgubil droge
do swojego gniazda.
Kiedy indziej...
jest jak nurt rzeki,
ktory unosi
nasza dusze,
gdzies
na bezkresna ton...
Czasami jest...
naszym ukrytym,
cichym westchnieniem
i tesknota
za utraconym
wspomnieniem...
Niekiedy jest jak...
parasol, co chroni
przed zranieniem.
Samotnosc to...
nieustanne
i wierne
czekanie...
Jest tez
dluga droga
donikad...
Juz nikt...?
Juz nic...?
Juz tak ma byc...?
Juz bez przyszlosci...?
Tak najtrudniej zyc...
Moze ktos...
a moz Nikt...
Moze cos...
a moze Nic...
Moze swiatlo...
a moze Cien...
Moze zycie...
a moze jednak...

Samotnosc
to wiara
w niemozliwe...




Zrobilas krok
lub dwa.
Cierpi ktos.
Co sie stalo
nie odstanie sie.
Jak na zlosc.
Choc bardzo
bys chciala
to odmienic.
I dalabys
co tylko masz.
By nie zostac
ze swym wstydem
sam na sam.
Przyjaciolko,
Ukochana ma.
Zawiodlas mnie.
Wierzylem Ci.
Ufalem Ci.
Zawiodlas mnie.
Przed swiatem
prawde
kryjesz wciaz.
Nie wstyd Ci?
Okrutny los
blagasz o cud.
By wszystko to
byl sen...
Ale to nie jest sen
tylko wybor Twoj.

niedziela, 20 października 2013

AKCJA WON!...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj ziściło się moje i mojej mamusi... marzenie...;)
Szkoda tylko, że musiałyśmy czekać na tę wielkopomną chwilę

aż... 2 lata i 1 miesiąc; ale i tak... warto było, naprawdę. ;)

Wszystko zaczęło się zgodnie z planem, czyli punkt 10.00.

Pani komornik z drugą panią do pomocy (jej asesorem) w pełnej
gotowości bojowej czekały już na naszego lokatora w asyście
dwóch młodych, nieco poddenerwowanych... policjantów... ;)
Wszak przed nikim nie ukrywamy, więc i teraz też nie ukrywałyśmy,
że jest to człowiek wyjątkowo niebezpieczny i... nieobliczalny. ;)
Jak podejrzewam, to nasze odczucie... udzieliło się towarzyszącym
nam funkcjonariuszom, którzy pewnie trochę obawiali się tego,
co tu może się za chwilę wydarzyć, kiedy ten świr przyjedzie... ;)
A ten, jak na złość, przytrzymał wszystkich... do ostatniej chwili,
bo podjechał pod dom, kiedy właśnie dochodziła godzina dziesiąta.
Wszyscy w ciszy i napięciu oczekiwaliśmy, co teraz... będzie...
Z mamą i paniami z biura komorniczego czekałam w korytarzu,
zaś obaj policjanci pełnili wartę przy drzwiach wejściowych.
Kiedy oszłom zbliżył się do schodów prowadzących do drzwi
jeden z policjantów zapytał go, czy ma zamiar..., to znaczy czy...
będzie stawiał opór, na co on (co za szelma), omal nie parsknął
śmiechem - wyraźnie wprawiając tym stróżów prawa w zakłopotanie
- i z rozbrajającą szczerością odparł im: ależ oczywiście panowie...,
przecież jak mógłbym inaczej; przez co zupełnie już nie wiedzieli,
czy mówi serio, czy też sobie zwyczajnie z nich... jaja robi...
Tak więc, już na dzień dobry mogli się sami przekonać, że to
nieobliczalny świr, z którym nigdy do końca nic nie wiadomo...


Kiedy weszli do środka, pani komornik rozpoczęła... procedurę...
Sprawdzila... obecność i poleciła asesor wszystko protokołować.
Odniosłam wrażenie, iż czuła się w naszym byłym mieszkanku....
jakoś dziwnie nieswojo, trochę zdezorientowana panującym tam...
porządeczkiem, który to uczyniliśmy świrowi ponad rok temu...
Z początku nie bardzo wiedziała, jak się ma do tego zabrać,
bo wszystko było wymieszane i prawie nic na swoim miejscu. ;)
Choć powoli zaczęła się rozkręcać, to co rusz miała dylemat,
czy ma spisywać i liczyć każdą... łyżke, gazetę czy inne szpeje. ;)
Gdyby nie nasz oszołom, który dosyć często mówił jej,
by dała spokój z tymi duperelami i zapisywała tylko konkrety
(nie wiem, czy to był przejaw litości czy tylko pośpiech),
to myślę, że spokojnie zeszłoby jej z tym wszystkim do wieczora. ;)
Niejednokrotnie informował ją też, że to..., czy tamto... nie jest
przecież jego, tylko... dzieci (wtedy pakowała to do kartonowego
pudła, które następnie zabrała moja mama) albo że to wspólna...

małżeńska własność, o której nie chce... sam decydować. ;)
W ten sposób komornik, jej asesor i świr wędrowali z jednego
pomieszczenia do drugiego..., a ja z mamusią i policjantami
stałam w głuchym... milczeniu z dala, w środkowym korytarzu...
Przyznać muszę, że momentami udawało mi się na tyle... wyłączyć,
że w zasadzie byłam tam tylko ciałem, duchem zaś nieobecna...,
zwłaszcza wtedy, gdy ten oszołom coś tam... do mnie... mówił.
Dlatego, być może, nie wszystko pamiętam, inne zaś szczegóły...
tak trochę, jak przez... mgłę, w kazdym razie w pewnym momencie
ten świr zaczął pytać moją mamusię, czy jest aż tak... wspaniała,
że zastąpi swojej córce... męża, che che, a moim dzieciom... ojca. ;)
Ale moja mama, podobnie jak i ja, milczała jak... grób, zaś na jego
powyższą... prowokację, ostentacyjnie... odwrociła się tylko tyłkiem,
ku osłupieniu i konsternacji... biednych funkcjonariuszy policji.
Pani komornik natomiast, mimo swej oschłości i oziębłości,
z każdą kolejną minutą sprawiała wrażenie osoby coraz bardziej...
zdołowanej, coraz częściej kręcąc główką z... niedowierzania...
Z tego wszystkiego zaczęła półszeptem mówić, nie wiem do kogo,
czy do oszołoma, czy do pani asesor, a może tylko sama do siebie:
takie ładne mieszkanko..., ehhh... takie ładne mieszkanko...
W pewnym momencie pojawił się tam również nasz... dzielny Tom,
który ochoczo zabrał się do... wymiany zamka w drzwiach,
co z należytą uwagą zostało odnotowane w... protokole eksmisji.
Dzięki takiej... współpracy wszystko trwało niespełna godzinę,
a moja mamusia ponadto otrzymała... bardzo odpowiedzialną
i zaszczytną funkcję... wielkiego dozorcy wszelkich rzeczy. ;)

Po wyjściu wszystkich z mieszkania, zamknięciu drzwi
i złożeniu przez uczestnikow podpisów do protokołu, powyższą,
długo przez nas oczekiwaną czynność zakończono. Amen... ;)
Kiedy przez chwilę jeszcze tam stałam na balkonie przy schodach,
a wszyscy pomału rozchodzili się, ten oszołom na odchodne coś
z dołu do mnie przez chwilę gadał, zaś policjanci niepewni czekali,
aż łaskawie skończy i opuści posesję bez... obiecanego im oporu. ;)
Nie bardzo go słuchałam, a już z pewnością na niego nie patrzyłam,
ale chyba pytał się, czy teraz jestem już zadowolona i szczęśliwa. ;)

sobota, 19 października 2013

ARS PRIMITIVA...









(3 LATA TEMU)

Wbrew moim... naszym obawom, świr nie pojawił się
ostatniej niedzieli, che che..., naprawdę ostatniej, więc
moja mamusia niestety nie miała okazji zaśpiewać mu,
tej bardzo... hmm..., ładnej, warszawskiej piosenki... ;)
Za to przyjechał dziś..., tak trochę niespodziewanie...,
chyba zaraz po pracy, gdyż jeszcze widno było...
Wstąpił tylko na chwilę do mieszkania, a później...,
ku naszemu ogromnemu zaciekawieniu i zdumieniu,
podszedł do muru dzielącego nas od południa z sąsiadem
i z (nie mnIejszym od naszego) zainteresowaniem, zaczął
przyglądać się mojemu, niedawno powstałemu graffiti.
Widocznie bardzo mu się spodobało moje dzieło (Janek mi
trochę w tym pomagał, ale tylko trochę ;), bo za chwilę,
ku zaskoczeniu wszystkich zabrał się do..., che che,
do jego obfotografowywania; to z tej strony, to z tamtej...
Widzieliśmy wszystko z pokoju mamy, bo jej okno akurat
wypada wprost na tę, obecnie ślicznie pomalowaną ścianę.
Byliśmy oczywiście zamknięci w domu, ale dyskretnie obserwowaliśmy to przez okno; tylko Tomek w pewnym
momencie wyszedł na południowy balkon ze swoją nową
zabawką - cyfrową kamerą, by radośnie go stąd filmować.
Niestety nie miał Tom zbytniego szczęścia, bo ten oszołom
zaraz się stamtąd zabrał, a kierując się do wyjścia tylko mu
pomachał, proponując jednocześnie, że może... zatańczyć. ;)

Nie przypuszczałam, że moje dzieło może wzbudzić takie
duże zainteresowanie tego świra, kto by... pomyślał... ;)
W gruncie rzeczy to wolę pisać niż malować czy rysować,
chociaż zdarzało mi się to na starych... zeszytowych kartkach,
nierzadko tych samych, na których pisałam... moją bajkę,
różne dziwne historie, które... działy się... w mojej głowie.
Ale tylko czasami, kiedy, że tak powiem, byłam... na fali... ;)
Dlatego oprócz... spiral, najczęściej rysowałam bohaterów
moich opowieści, a każdy z nich miał swoje... irlandzkie imię.
Często zdarzało się, że te postaci wycinałam, by następnie
znalazły miejsce w moim... super tajnym... pudełeczku...
Robiłam to od bardzo dawna, odkąd pamiętam; w liceum
i na studiach, a nawet później, zwłaszcza kiedy miałam...
ciszę i byłam... sama w domu..., wtedy mogłam cieszyć się
ich... towarzystwem, chociaż nie każdy z nich był dobry...
Ale to był mój... świat, a oni zaś jego... społeczeństwem...
Z tego co pamiętam, to chyba raz pokazałam mężowi
(dawno temu) to moje... tajne pudełeczko z... ludzikami. ;)
No ale o tym, to może innym razem, przy innej okazji... ;)
W każdym razie, poza jakimiś kredowymi malunkami...,
nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się popełnić tak... che che...
monumentalne dzieło..., prawdziwe graffiti..., prawda..? ;)
Pomyśleć tylko, jaki można zrobić użytek z resztek, różnych
starych farb...; wszystko przez te ostatnie porządki mamy,
która miała kolejną akcję... sprzątanie świata i przy okazji
znalazło się parę puszek z pozostałością do wykorzystania. ;)
Dzięki temu, moje smoki wyszły bardzo... kolorowe, prawie
jak w tym uroczym filmie "Avatar" (cieszę się, że Janek mógł
go też obejrzeć ;)  - piękne i groźne zarazem, jak... żywe... ;)
Ale to nie jest... "Avatar", tylko to jest... mój film..., moja historia,
opowieść, która ciągle za mną chodzi i mnie... prześladuje,
po prostu mam ją ciągle przed oczyma, w mojej głowie...
Może stąd ta dziwna fascynacja smokami, które nie dawały
mi spokoju zwłaszcza wiosną 2008 r., ale to akurat wiecie... ;)
Tak więc są... smoki, dużo smoków, duże i małe,  ale nie mogło
zabraknąć ludzików, szczególnie tego ze... złotym mieczem. ;)
On także jest częścią... moich snów i całej tej przedziwnej
historii, która po prostu... mieszka w mojej głowie czy tego chcę,
czy nie, a którą chciałabym kiedyś całą opisać w książce.
Na razie mam zapisaną tylko niewielką część z tego - trochę
na czysto w komputerze, trochę zaś w zeszytowym brudnopisie,
najwięcej zaś... w głowie. Może kiedyś mi się to uda... ;)

Wracając do mojego graffiti, to oczywiście nie mogło się
ono również obyć bez sugestywnej... czachy i... spirali,
które uroczo dopełniają całości tego wspaniałego obrazu. ;)
Może i brzmi to cokolwiek nieskromnie, ale ja rzadko jestem
z czegoś zadowolona, a już zwłaszcza z... siebie, dlatego
musicie mi wybaczyć te wszystkie moje... aktualne zachwyty. ;)
Zresztą mojej mamie także się spodobało, do tego stopnia,
że aż mi pozazdrościła i sama (no może nie zupełnie,
bo inni domownicy też chcieli mieć w tym swój udział ;)
namalowała własnego... hmm... smokonietoperza (?)  ;)
W przeciwieństwie do szarości muru owo... monstrum ma
piękny biały podkład na ścianie budynku gospodarczego,
gdzie moja mamusia doprawdy ślicznie wkomponowała je
w swoiste... ramy po obrysie stojącego tam kiedyś... wychodka. ;)
Prawdziwe, utylitarne... cudo, nic więc dziwnego, że moja
mama jest dumna ze swojego dzieła bardziej niż ja z własnego. ;)
W zasadzie to mogłybyśmy teraz... bilety sprzedawać,
a tu oszołom za darmo, bez pytania kogokolwiek o zgodę
oglądał nasze dzieła sztuki i w dodatku jeszcze zdjęcia robił.
Pocieszamy się jednak myślą, że to już..., che che, ostatni
raz i wkrotce będzie mógł sobie popatrzeć, co najwyżej,
zza bramki, bo jutro wreszcie oczekiwana... eksmisja. ;)

środa, 16 października 2013

ŚWIĘTE KĄPANIE...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj mieliśmy ważną rodzinną uroczystość
- mój brat Szymon nareszcie ochrzcił swego syna.
Co prawda jego pierworodny w maju br. skończył
już dwa lata, ale jak to mówią: lepiej późno
niż wcale; zwłaszcza,że gdyby nie pewne...
komplikacje byłby to uczynił dużo wcześniej.
Nie wiem czy pamiętacie, bo wspominałam o tym
już dosyć dawno, ale przed Wigilią 2008 r.
mój dobry znajomy ksiądz proboszcz odmówił mi
wydania takiego papierka, którego potrzebują
rodzice chrzestni, by w ogóle mogli nimi zostać...;

jako praktykujący katolicy i... godni parafianie. ;)
Ponieważ to ja miałam być... matką chrzestną.
Dopiero po korespondencyjnej interwencji Szymona
w Kurii (kiedy to, jako brat, a zarazem... wielki artysta,
reżyser z dalekiego świata, któremu bardzo bliskie są
sprawy rodzinne - wszak nakręcił film "Jak żyć?"
- wstawił się za swoją jakże biedną siostrą-ofiarą)
jej sekretarz, chyba dla... świętego spokoju,
skłonił proboszcza do wydania zaświadczenia. ;)
W międzyczasie jednak Szymonowi jakoś przeszła
ochota na te całe obrzędy, zwłaszcza że i tak
robił to przede wszystkim dla... naszej mamy.

Natomiast później... Kornelia urodziła dziecko. ;)
A że siostra nie miała tego rodzaju oporów co brat,
to nie czekając na niego pierwsza ochrzciła syna,
kilka miesięcy temu, rzecz jasna, che che, korzystając
z faktu, iż oto miałam już stosowny... papierek. ;)
Ktoś powie, że przecież to nie na ten chrzest...
i nie to... dziecko! Tak, wiem. Ale, nie szkodzi... ;)
Ważne jest to, że bardzo chciałam być... matką
chrzestną, taką... dobrą wróżką dla dziecka... ;)
Mimo nalegań naszej mamy, nie miałam przecież
pewności, czy Szymon kiedyś się na to zdecyduje. ;)
A, jak z pewnością już wiecie, bardzo lubię chrzty,
z różnych względów, chociażby nadaje się wtedy imię,
no i w ogóle... rodzi się wtedy... Nowy Człowiek... :)
To taki bardzo, bardzo... magiczny moment w życiu...
Tak więc, zostałam w końcu matką chrzestną Tytuska. ;)
Oczywiście nie chrzciliśmy dziecka w naszej parafii,
z powodu..., hmm, z różnych powodów, che che... ;)
No i dzisiaj... ponownie zostałam... matką chrzestną,
tym razem, che che..., właściwego już dziecka - Tymka.
Ma się rozumieć, na podstawie tego samego zaświadczenia;
przecież mój brat nie mógł drugi raz iść po to samo, no nie? ;)
Zresztą, czy to ważne, co za papierek, grunt żeby był,
a i tak najważniejsze, żeby dziecko było ochrzczone
i miało... matkę chrzestną, która mu dobrze życzy... ;)
Więc stało się, może mniej uroczyście, bo... w sobotę
i w bardzo wąskim... rodzinnym towarzystwie, ale już!
Niestety tę popołudniową, bardzo sielankową i familijną
atmosferę znów popsuł nam ten oszołom, który zawsze
pojawia się w... najmniej odpowiednim momencie...
Kiedy przyjechaliśmy do domu, ten świr właśnie co
wychodził z naszego dawnego mieszkania i zobaczywszy
mnie zaczął się pytać o dzieci, więc powiedziałam mu,
że się go... boją i nie chcą się z nim widzieć..., więc niech...

szybko spieprza, bo może w końcu dostać... po ryju... ;)
Coś tam próbował kwestionować... strach moich dzieci,
że to wszystko... wyłącznie moja robota, itd., że aż
moja bratowa (też Magda ;) prawie go z tego wyśmiała...
Z kolei mój brat, który zawsze był narwany, po prostu
"w gorącej wodzie kąpany", o mało nie wyskoczył z siebie
i dobrze, że mama go powstrzymała, bo gdyby nie to...,
to nie wiadomo co by jeszcze wtedy zrobił... dobrego. ;)
W każdym razie powiedział mu, albo raczej wykrzyczał,
żeby się, hmm, wyniósł (to oczywiście eufemizm jest ;)
ze... świętej ziemi jego przodków i... nie zakłócał mu
ważnego... dla niego święta, święta jego dziecka... ;)
Po czym brat mój - tak trochę dziwnie - zaczął skakać
wokół intruza, udając że robi mu... reporterskie zdjęcia,
a następnie po trzykroć z zaciśniętymi zębami zapytał go,
nieco enigmatycznie, czy wie co najlepiej smakuje na zimno.
Mimo tych wszystkich... szamańskich zabiegów mojego brata,
ten świr tylko przyglądał się mu z pewnym zaciekawieniem,
a może nawet rozbawieniem, w każdym razie wcale nie dał się
sprowokować i po chwili zwyczajnie sobie poszedł i pojechał.
Minęło nie więcej niż pół godziny, a oto mój brat dostał
od tego oszołoma lakonicznego SMS-a, z którego treści
wynikało (dając mu do zrozumienia, ale nie wprost), że...
bez problemu rozkodował jego wcześniejszą, filmową wypowiedź.
To zaś, podziałało na Szymona jak kubeł... zimnej wody. ;)
Dlatego też, prawie natychmiast odpisał mu, usiłując nieco
złagodzić swoje zdanie, a nawet zmienić pierwotne intencje...
No bo..., w wypowiedzi brata, chodziło przecież o... zemstę, ;)
a pomny minionych doświadczeń..., brat jednak wolał mieć spokój.
Tak więc, dosyć wesoło było w ten... ostatni weekend naszego
lokatora na naszej ziemi, jeszcze kilka dni i nigdy więcej
nie wejdzie już do naszego dawnego mieszkania, che che... :)
Jeśli jutro też się pojawi (oby nie!), to moja mamusia,
będzie mogła mu dumnie zaśpiewać... ostatnia niedziela... ;)

niedziela, 13 października 2013

PRZEBIEGŁA POMOC...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj za pośrednictwem krakowskiego adwokata wniosłam
do akt sprawy karnej o znęcanie się opinię psychologiczną pani
Grażynki - tarnowskiej biegłej bizneswomen  ;) i jej starszego
kolegi Wojtka, którzy to opiniowali nas do sprawy rozwodowej.
Podobno mają lada dzień złożyć swoje opinie uzupełniające,
po tym jak ten oszołom wniósł te swoje cholerne uwagi...
Mam nadzieję, że... jakoś poradzą sobie z tymi zarzutami. ;)
Tym niemniej zdecydowaliśmy się jednak szybciutko złożyć
ich opinię zasadnczą do sprawy karnej, aby biegłe z Krakowa
mogły się z nią zapoznać przed wydaniem własnej ekspertyzy.
Owszem, jak już kiedyś wspominałam, nie jestem z niej całkiem
zadowolona z przyczyn... oczywistych, wszak nie jest to już
taka śliczna laurka, jaką dostałam od pań z tarnowskiego RODK,
tym niemniej, nie powinnam narzekać, bo przecież zawsze...
mogło być... gorzej i dlatego właśnie, żeby nie było gorzej
zdecydowaliśmy się nieco... pomóc krakowskim biegłym... ;)
Wszak na ich badania nie stawiłam się (no, bo ileż razy mam
na nowo przeżywać tę okropna traumę w związku z kolejnymi

przesłuchaniami, wspomnieniami, itd... ;), ale za to podsyłam
im opinię kolegów po fachu z Tarnowa, których akurat spotkał ten
zaszczyt - osobiście mnie przebadać, zresztą nie tylko mnie. ;)
Teraz mogą się... wzorować, więc chyba nie palną w swej opinii
jakiejś... głupoty z której później same, bądź ich koledzy,
musieliby się niepotrzebnie tłumaczyć; po co to komu...?  ;)
Przecież ten oszołom pewnie tylko czeka, by ich przyskrzynić.
A tak... Pół roboty odwalone i... pełna synchronizacja. ;)
Mam nadzieję, że taka... drobna sugestia zupełnie wystarczy
i nie będzie w ich opinii jakichś super niespodzianek... ;)
Może i nie jest to doskonałe rozwiązanie, ale zważywszy...
na pewne... okoliczności, trzeba zadowolić się tym, co jest...

środa, 9 października 2013

THE FINAL COUNTDOWN...

(3 LATA TEMU)

Z napięciem i niecierpliwością odliczamy dni
do... eksmisji naszego lokatora zza ściany. ;)
To już niedługo... choć i tak już zbyt długo
wszystko to trwa, dawno miał się wynieść...
Myślę jednak, że ten świr też czuje, że...
che che..., że jego dni są już... policzone.
Pewnie dlatego, jakby częściej pojawia się
w starym mieszkaniu, takie odnoszę wrażenie...
Zresztą..., pewne... znaki też mi to mówią. ;)
Wspominałam kiedyś, że mamy swoje sposoby,
aby wiedzieć czy świr wchodzi tam czy nie.
Otóż, od wewnątrz na zamku typu "Łucznik"
(taki z pokrętłem ;) zawsze stawiamy kilka...
kamyków, takich małych rzecznych otoczaków.
Po prostu, kiedy ten oszołom otwiera drzwi
i wchodzi do mieszkania, to zawsze je strąca...
Nie, żeby specjalnie to robił, tylko same lecą. ;)
Więc, kiedy ja czy moja mama, pojawiamy się tam
kontrolnie, co jakiś czas, to od razu poznajemy
po kamykach, czy był w międzyczasie czy też nie.
Bo oczywiście, kiedy są strącone, to za każdym
razem ponownie, starannie je tam ustawiamy... ;)
Proste, a jakie pomysłowe i praktyczne, prawda? ;)
Oprócz tego, osobiście pilnuję także, aby mój...
szkielecik bez... głowy, tzn. czaszki był...
na swoim miejscu, czyli obok butelki po piwie,
ustawionej w kuchni na górnym regale półki,
która dawniej (tj. przed remoncikiem, che che ;)
wisiała sobie w pokoju zawalona ksiażkami i CD.
Szkielecik ten (taki biały plastikowy, jakie można
sobie kupić na straganie odpustowym ;) ustawiam tak,
by butelka była zawsze w miejscu brakującej czaszki.
W przeciwieństwie jednak do kamyków, szkielcik ten
czasami jest na miejscu, innym zaś razem pojawia
się tuż obok drzwi wewnętrznych prowadzących
do mieszkania mojej mamy (kiedyś o mało na głowę
mi nie spadł) i wtedy znów stawiam go na miejscu,
czyli przystawiam go do wspomnianej butelki po piwie.
Cóż, nie da się ukryć..., że mam pewną... słabość
do szkieletów (raz nawet jednego z Magdą wykopałam
podczas praktyk wykopaliskowych w Jakuszowicach ;)
i różnych takich... po trosze magicznych praktyk... ;)
Na studiach na przykład, przed każdym egzaminem
do mojej kultowej, sznurkowej, brązowej torebki
(prezent jeszcze od Jaśka - mej licealnej miłości ;)
wkładłam, szczelnie owinięty taśmą klejącą, inny,
mniejszy szkielecik wraz z pozostałymi amuletami.
No, co? Przecież dziewczyny na maturę też zabierają
ze sobą różne ulubione maskotki na szczęście... ;)
A i później, na studiach, też im się to pewnie zdarza,
więc chyba nic w tym dziwnego, że i ja mam swoją... ;)
Takie... zapomniane kości, jak zwykła mawiać Magda. ;)
Ostatni raz zdarzyło mi się to wszystko, kiedy miałam
egzamin w ramach... mojego awansu nauczycielskiego. ;)
Mój mąż, który miał mnie wtedy zawieźć do Okocimia,
kiedy zobaczył mnie przygotowującą się, a ściślej
mówiąc... oklejającą małe plastikowe pudełeczko
ze szkielecikiem (jak w owych studenckich czasach),
chyba trochę się zdziwił, bo tylko otworzył usta,
ale nic już nie powiedział; myślę że dawno zdążył
przywyknąć do różnych moich niewinnych dziwactw. ;)
No ale dość o tym, bo jak zwykle zeszłam z tematu. ;)

Więc mamy takie właśnie... sposoby, aby wiedzieć,
czy ten oszołom tam był; to na wypadek, gdyby nikogo
z nas nie było wtedy w domu lub gdyby zwyczajnie...
nikt z nas nie zauważył, że ten świr tam przyjechał...
Chociaż raczej staramy się być czujni pod tym względem
i mamy sprawny system wzajemnego powiadamiania się,
jeśli tylko ktoś zauważy, że podjechał pod nasz dom.
Zresztą na wszelki wypadek od bardzo dawna już mamy
ustawione na półpiętrze radio, które szybko włączamy,
gdy tylko zorientujemy się, że ten świr się tam pojawił... ;)
Wszystko po to, aby przypadkiem... nie podsłuchał nas...
Oczywiście, natychmiast zasuwamy też wszystkie zasłony
na parterze, aby uniemożliwić mu... podglądanie nas...
Bywa też, że mamy wrażenie, iż stale nas podsłuchuje

i podgląda, wtedy to okna są już zasłonięte cały czas,
tak jak i ciągle pozostaje włączona muzyka przy drzwiach.
Ale to praktykujemy w zasadzie, odkąd od niego uciekłam,
zaś kamyki i szkielecik od czasu, kiedy przeprowadziliśmy
w tamtym mieszkaniu nasz niekończący się remoncik... ;)

Tak więc znaki nam mówią, że bywa tam ostatnio częściej,
zresztą zwykle zauważamy, kiedy przyjeżdża, che che...
Niedawno, kiedy dłużej się tam krzątał i widzieliśmy,
że wynosi jakieś swoje graty do bagażnika samochodu
(czyżby się wyprowadzał? che che... ;)  namówiliśmy
mojego szwagra Tomka, aby wyśledził tego oszołoma.
W tym celu, kiedy ten świr był jeszcze w środku
Tom wyjechał do Brzeska przyczaić się w okolicach
domu, w którym - jak podejrzewamy - on mieszka... ;)
Niestety, sukces okazał się połowiczny, gdyż faktycznie
ten oszołom tamtędy przejeżdżał, ale zauważył Tomka
i pojechał pod miejsce swojej pracy, całkiem niedaleko.

Dziś sobota, więc znów natręt przyjechał i przez chwilę
się tam kręcił, na szczęście nie potrwa to już długo,
bo wkrótce się go pozbędziemy na dobre, che che...

Dostałam dzisiaj wieczorem (w odstępie kilku godzin)
dwa SMS-y od niego. Jeden z nich był po polsku:


ROZGLADAM SIE PO POKOJU
WSPOMINAM BLISKICH MEMU SERCU
I CHYBA PAMIETAM WSZYSTKO
LECZ PRZEDE WSZYSTKIM CIEBIE
BO ZAWSZE CHODZILO O CIEBIE
TO NAM PRZYPADLA MILOSC
I WSPOLNY SWIAT
KTORE ZNISZCZYLAS...


...a drugi... po angielsku, che che. ;)
Nie wiem, co to ma być i skąd on to
wytrzasnął, ale wygląda, jak fragmenty
jakichś piosenek, tak mi się zdaje...
Tak czy siak, mam go już całkiem dość.



The final countdown?

You and me
Two pale figures
Ache in silence
Timeless
Side by side
Spaceless

I watche
As piece by piece
You performe your story
Moving through an unknown past
Dancing at the funeral party
Nobody made you do it...
No one put words in your mouth...
Didn't it...?

Memories of dreams
Lie lifeless
Fading
Lifeless
Hand in hand
With fear and shadows
Crying at the funeral party

You're running out of time
You're running out of space
And never sleep waiting for
The empty hours of life
To feel something more than pain
If only I could
Fill your heart with love again...

I know
Sometimes you can't make it
On your own
You don't have to go it alone
You're the reason I'm here
For you...

Are you ready?
Can you look in the mirror?
If God will send his angels
Would everything be alright?
The time is closing in
But it's not too late yet
Let me help you...

wtorek, 1 października 2013

ZDANIE PO ZDANIU...

(3 LATA TEMU)

Nie wyobrażacie sobie, co ten bezczelny typ
(mam na myśli mojego byłego, no dobra...
prawie... byłego męża ;) ostatnio zrobił...
Miał czelność napisać kolejne pismo do Sądu,

jakieś następne uwagi do wydanej niedawno
opinii biegłych, jakiś cholerny... aneks...
Jakby mało ich było w tym pierwszym piśmie.
Nie podoba mi się to, a nawet niepokoi trochę,
ponieważ na tych swoich... siedmiu stronach,
czarno na białym, kawałek po kawałeczku złożył...,

albo może, che che..., rozłożył biegłych sądowych.
Kompletnie! Można powiedzieć, że na...łopatki. ;)
Mało tego, zrobił to niejako ich własną bronią... ;)
Po prostu zweryfikował zamieszczone w ich opinii
wyniki naszych testów, wykazując, i to drobiazgowo,
gdzie piszą prawdę, czyli zgodnie ze sztuką interpretacji,
gdzie prawdę i sztukę... omijają, a nawet..., che che...,
gdzie i w jaki sposób, zwyczajnie..., che che, kombinują. ;)
Osobiście nie znam się na tym, ale cóż..., przyznać muszę,
iż wszystko co ten świr tam napisał brzmi, cóż, bardzo...,

wiarygodnie i przekonująco, i poważnie obawiam się,
że niestety może mieć... rację. Naprawdę. I co wtedy?
Ciekawam, jak oni (tzn. biegli) z tego teraz wybrną,

kiedy dowalił im, i to zanim odpowiedzieli na poprzednie
jego pismo z licznymi uwagami i zastrzeżeniami do opinii.
Pewnie, jak zwykle, tradycyjnie, che che..., tj. że pozwany...
nie ma prawa znać się na tych wszystkich trudnych,
a przede wszystkim, bardzo... tajemniczych sprawach.
Bo przecież nie jest ani psychiatrą, ani psychologiem. ;)
No i oczywiście nie należy zapominać, iż ma przez nich

samych stwierdzoną skłonność do, che che..., jak mu to,
bardzo zapobiegliwie, che che..., w swej opinii imputowali,
do wrogiego podważania... autorytetów i ich znaczenia. ;)
I proszę, nie zgadza się? ;) Dobrze mu napisali, prawda? ;)
Przypuszczam jednak, iż nie spodziewali się takiej riposty
od opiniowanego, myśląc raczej, że oto dosyć skutecznie
zniechęcą go do kwestionowania ich wspaniałej opinii... ;)
Widać, że go zupełnie... nie znają. ;)  Przecież taka...
czysta (nie wiem czy to właściwe w tym miejscu słowo ;)
prowokacja z ich strony, to dla niego tylko... karma... ;)
Powinni bowiem wiedzieć, che che, że ma skłonność do...,
che che... reakcji odwetowych, jak mu to już w pierwszej
opinii (jeszcze jako podejrzanemu) ślicznie we wnioskach
końcowych inni biegli napisali, tuż obok..., a jakże... ;)

podejrzliwego i nieufnego nastawienia... do swojej żony. ;)
Tak... Doskonale znam tę metodę dezinformacji, taki...
atak z wyprzedzeniem - bardzo skuteczny, naprawdę! ;)
No bo jeśli np. zdradzasz, to zanim ktoś cię przyłapie,
rozgłaszaj wszem, że zdradzany jest... zazdrosny. ;)
A jak kłamiesz i fałszujesz, to... prewencyjnie mów,
że ten ktoś jest strasznie... podejrzliwy i nieufny... ;)
Pożytek z tego taki, iż później, nawet jeśli już będzie
wiadomo co jest na rzeczy - nie każdy w to uwierzy

i wyzna się, gdzie rzeczywiście leży prawda. ;) Proste! :)
Zaś wszelka obrona tak zaatakowanego - łatwo zostanie
potraktowana jedynie jako potwierdzenie głoszonych

wcześniej wieści. :) Proste, a jakie skuteczne! Che che. ;)
Taka... samospełniającą się przepowiednia..., no nie? ;)

A skąd pewność, że zadziała? Cóż, każdy pomówiony,
czy niewinnie posądzony będzie się przecież bronił,
o ile rzecz jasna starczy mu na to sił. Proste! Che che...
Wiem, mogłabym teraz udzielać rad wszelkim mężatkom,
które chcą sobie odmienić życie i szybko pozbyć się mężów,

ale chyba już dość; starczy tych pożytecznych instrukcji. ;)

Wracając do tematu głównego, czyli do tego cholernego
aneksu do uwag pozwanego do opinii biegłych sądowych
- nie podoba mi się to wszystko. Naprawdę. Tak tam...

demaskuje tych nieszczęsnych biegłych, zdanie po zdaniu.
Zaczyna niby niewinnie, bo od... sprostowania pewnych
własnych twierdzeń z poprzedniego pisma, ale tylko
po to, aby za chwilę... przewrotnie im..., ehhh... przywalić.
Nie podoba mi się to, jak to napisał, jak i co tam napisał...
Zwłaszcza, że może mieć rację (jak ja tego nie lubię!).
Niestety... Na tyle to już znam tego..., hmm, pedantycznego
skurczybyka - wiem że nie pisałby takich rzeczy, gdyby ich
najpierw dokładnie nie sprawdził i nie był całkowicie pewien.
Doskonale też wiem, z jaką przenikliwością i skrupulatnością
potrafi przeprowadzać analizy różnych danych; w końcu
nie przez przypadek to właśnie on (tak, tak...  ;) stworzył mi
analityczne kwerendy do mojej olbrzymiej bazy imion
w związku z moim... ehhh... biednym doktoratem... :)
Nie wspominając o mojej magisterce, w której zarówno
promotor, jak i obaj recenzenci, najbardziej docenili...
zaskakująco precyzyjną technikę wyznaczenia chronologii
tzw. zespołów zwartych, której pomysłodawcą, znów był
ten cholerny oszołom, oczywiście nie mówiłam im o tym. ;)

Podobnie zresztą, jak i o licznych, podobających się im
obrazkach, które również dla mnie starannie przygotował.
I mimo tego, że pochwalili mnie także za wieńczące moją

pracę różne porównania stroju celtyckiego - irlandzkie i nie
tylko analogie (pewnie dlatego, że sami nie mieli o tym zbyt
dużego pojęcia ;) to i tak mój podziw dla tego świra (przecież
sama sobie wybrałam jego... mózg ;) jakoś dziwnie mieszał się
z zazdrością, chociaż bardzo starałam się nie dać mu tego
po sobie poznać; w każdym razie bardzo się pilnowałam... ;)
Reasumując, wiem, że po prostu ma on do takich (i nie tylko
takich ;) rzeczy łeb, z czego nie raz raczyłam... skorzystać. ;)
Ehhh..., no i znów zboczyłam z tematu, na inny... wątek. ;)


Wracając, obawiam się więc, że raczej... nie nazmyślał...
Niepokoi mnie to trochę, bo naprawdę jest tam konkret.
Nie wiem, po co w ogóle biegli w tej swojej parszywej opinii
umieścili te całe cholerne wskaźniki, przecież wyraźnie
mówiłam pani psycholog, aby przypadkiem nie udostępniała
temu oszołomowi żadnych moich danych; a tu masz...
Panie z RODK jakoś nie miały wcześniej z tym problemu,
nawet jeśli teoretycznie powinny były zamieścić wyniki
z przeprowadzonych testów (przynajmniej niektórych),
a nie tylko wymienić je z nazwy... ;) Dało się? - Dało!
A tak, to teraz może być ciężko bez pomocy... Sądu...
Trzeba będzie jakoś temu zaradzić i to w miarę szybko.
Na szczęście, nie tylko ja jedna jestem teraz w opałach,
więc może... wspólnymi siłami, wcale nie będzie tak źle... ;)

 >>>