ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 31 października 2011

TEGO NIE POWIEM...

(3 LATA TEMU)













Dziś Halloween, moje ulubione święto.
Magdy też. Lubię takie pogańskie klimaty. :)
Reminiscencje typowo celtyckiego kultu ściętej głowy... :)
Początek Samhain..., a ja przecież kocham Irlandię.
Podobnie więc, jak w zeszłym roku, wydrążyliśmy z Jankiem dynię
i włożyliśmy do niej świeczkę. Teraz w ciemnościach przed domem
będzie się pięknie szczerzyła przez długie, mroczne wieczory.
I mam tylko nadzieję, że mój nadgorliwy szwagier nie wyrzuci mi jej,
tak jak ostatnio, bez pytania, uznając że jest zepsuta.
Musiałam się wtedy sporo powysilać, żeby powstrzymać się
od awantury i dać mu odczuć niestosowność tego czynu
drogą łagodnej perswazji. Wprawdzie użyteczny chłop,
zawsze stara się podlizać, zwłaszcza mojej mamie
(Kornelia jest tu znakomitą nauczycielką),
ale do mnie to nie przemawia, wręcz przeciwnie.
Jakoś od samego początku nie przypadł mi do gustu.
Raziło mnie jego ...prostactwo. Zresztą nie tylko mnie,
bo Szymona i wujostwo też...
No, ale było minęło. Nastały inne czasy... ;)

Przekazałam dziś mamie i pozostałym członkom mojej rodziny,
niektóre rewelacje z odpowiedzi na mój pozew. Byli wzburzeni.
A Szymon nie wytrzymał... ;) i wysłał mu SMS-a:

Ty jeszcze u mnie w domu? Nie do wiary.
Zanim zaczniesz oskarżać Kornelię
że chce sobie poszerzyć mieszkanie
przypominam ci frajerze,
że ja też tam jestem zameldowany
i mój syn też i tylko moja dobra wola
powstrzymuje mnie żeby zamieszkać z tobą
w jednym pokoju. Nie waż się jutro nawet
pokazywać przy grobie mojego ojca
bo nie wytrzymam.

Cóż, widać, że mój były facet jest kompletnie zdezorientowany... :)
Nie może zrozumieć, dlaczego wszyscy tak się zaangażowali
w nasze sprawy, na przykład Kornelia i Tomek, zwłaszcza,
że w zasadzie nie mieli dotąd ze sobą na pieńku... ;)
A tu proszę, w dniu kiedy przeszłam z dziećmi do mamy,
nie minęła nawet godzina, jak poszli do niego oboje,
a Tomek powiedział mu, że już nie ma żony i odtąd jest
to sprawa nie pomiędzy nami - małżonkami,
ale pomiędzy nim a całą moją rodziną... :)
Pewnie teraz zachodzi w głowę,
o co tu naprawdę chodzi, co jest grane... ;)
Dla mnie to dobrze. :)

Swoją drogą, to ma trochę racji w tym, co napisał o nich,
bo jak wpadł w ich niełaskę, to od razu wzięli się za realizację
różnych pomysłów, które im wcześniej odradzał,
przede wszystkim przez wzgląd na mnie... ;)
No, ale przecież im teraz tego nie powiem...

niedziela, 30 października 2011

CO BYŁO A NIE JEST...

(3 LATA TEMU)

Janek od szóstej rano pytał jaka jest pogoda,
bo chce iść do szkoły na nogach... :) Jak jest ładnie,
mówi ojcu, że chce się przespacerować... ;)
Zawsze to jakaś wymówka. Gorzej gdy pada...
Chociaż wtedy tłumaczy mu, że jest już duży
i wstydzi się, gdy tata go podwozi... :)
No, ale poszedł dziś sam, mimo że ojciec
bardzo go namawiał na podwożenie. ;)
Dobrze, bo po wczorajszym wieczorze bałam się,
że moje dotychczasowe zabiegi pójdą na marne. Ale nie... :)
Co z tego, że odkąd Janek zaczął chodzić do zerówki,
czyli przez ostatnie 3 lata, ojciec podwoził go codziennie.
Jadąc do pracy... I co z tego, że tak samo było 
także teraz przez pierwsze 3 tygodnie września...
Kto będzie o tym pamiętał? Skoro ja już nie pamiętam... ;)
ani moja mama, ani siostra... Nawet Janek zapomniał... :)
To co dopiero inni. Tak więc można powiedzieć:
Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr, prawda? ;)

Po południu przyszło do mnie pismo z Sądu.
Kopia tego co on im posłał, okraszona zdjęciami
i wykradzionymi mi z komputera 3 wierszami,
które mają być dowodem.
Jest to wszystko takie... obrzydliwe.
I ta jego wizja kochającej się i szczęśliwej rodziny...
Nie przymierzając, prawie jak w Biblii dla Jehowych...
Przepraszam bardzo, ale normalnie rzygać mi się chce...
Już ja mu wybiję z głowy tą jego cholerną wizję.
Zresztą nie tylko jemu...   >>>

sobota, 29 października 2011

ZE STRACHEM I ULGĄ...

(3 LATA TEMU)

Od samego rana stres.
Janek nie chciał rano jechać z ojcem do szkoły.
Mówił, że się go boi. Więc wymknął się z domu na palcach,
cichutko otwierał bramkę, uciekał ze strachem, ale też z ulgą,
a ja zostałam żeby wziąć awanturę na siebie. Była, ale krótka :)
Po szkole Janek obawiał się spotkania z ojcem,
a zwłaszcza tego, gdy się mówi, że Janek się go boi.
Stwierdził, że "reakcja taty może być paranormalna".
Wrócił z pracy koło 17, chciał zabrać Janka na basen.
Janek nie chciał. To znów namawiał,
żeby Janek do niego przyszedł.
Janek nie chciał się nawet wychylić. ;)
Powiedziałam mu, że Janek się go boi,
że jest znerwicowany, że nie chce przyjść,
i żeby odpuścił. :) On zaś powiedział,
że źle wychowuję dziecko i mam je skłonić,
aby do niego przyszło, gdy ojciec go o to prosi...
Spokojnie, bo na odległość dobrych 10 metrów,
powiedziałam mu, że wcale nie...
Zamknął drzwi. Za 5 minut znów otworzył i powiedział,
że chce tylko zobaczyć Janka. No więc Janek się pokazał,
a ten powiedział, że chce go tylko na 5 minut,
bo chce mu powiedzieć coś o komórce czy Mp4.
Zadziałało i Janek w końcu poszedł na te 5 minut,
które trwały ponad godzinę...
Czasem pozwalam dzieciom pójść do niego.
Ale rzadko i na chwilę. Staram się przy tym,
aby drzwi łączące mieszkania były szeroko otwarte.
Muszę przecież wiedzieć co się tam dzieje...
No i czy nie opowiada im jakichś głupot...
Dzisiaj, chociaż drzwi były trochę przymknięte,
to słyszałam, że starał się go rozśmieszyć.
Tak, że pod koniec Janek wychodził rozchichrany.
Pewnie z ulgi...
I chociaż bardzo mnie to czuwanie zmęczyło,
i jestem wykończona, to jednak przynajmniej
Janek zasypiał bez strachu...
Ale i tak to wszystko mi się nie podoba.
Nie lubię, kiedy dzieci nie są ze mną...

piątek, 28 października 2011

KWESTIA CZASU...

(3 LATA TEMU)

Rano Janek pojechał z ojcem.
Powiedział, że ostatecznie może jeździć z tatą do szkoły,
bo przynajmniej wie, że ma dużo pretekstów aby wysiąść... ;)
Przyjechał koło 17-18, czekałam na awanturę, bo Janek wyznał mi,
że dziś w ogóle nie chce widzieć się z tatą. :) Ojciec zadzwonił
do niego na komórkę. Janek rozmawiał przy mnie, słyszałam jego głos,
bo mówił głośno. Spytał Janka, czy chce z nim jechać na basen.
Janek, który uwielbia jeździć na basen, mówił: "Nie tato, raczej nie..."
- i zaczął się tłumaczyć, że ma lekturę do przeczytania,
a później, że trochę go brzuch boli... ;)
Ojciec nalegał, że to mu pomoże na wszystko, i że on i tak pojedzie.
Ale Janek zdecydowanie odmówił. Wtedy zapytał go czy przyjdzie
do niego - na co Janek odpowiedział przestraszonym głosem:
"raczej nie, tato" i powtarzał to dwa razy, w końcu powiedział
zdecydowanie i twardo: "nie, tato". I rozłączyli się, nie wiem
który przerwał rozmowę. W rezultacie sam też nie pojechał na basen,
pogasił światła; wiem, bo wyszłam na chwilę na balkon sprawdzić,
czy wyschło pranie. ;)  Che, che... Moje starania więc, nie idą na marne. Zaczynają przynosić efekty. Myślę, że uda mi się zniechęcić go do ojca. Gorzej będzie z Lenką, bo jest jeszcze mała...
Ale to już tylko kwestia czasu... ;)

Wieczorem przysłał mi znów sms-a:

JESTEŚMY UMÓWIENI NA WIZYTĘ U PSYCHOLOGA.
CZY WYRAŻASZ ZGODĘ? NA ODPOWIEDŹ CZEKAM DO JUTRA.
BRAK ODPOWIEDZI BĘDZIE JEDNOZNACZNY Z ODMOWĄ.

Oczywiście nie wybieram się nigdzie razem z nim, już nigdy.
I nie zamierzam odpisywać. Za późno na ratowanie.
O wiele lat za późno. Już nigdy mu nie zaufam...

czwartek, 27 października 2011

TYLE WRAŻEŃ...

(3 LATA TEMU)

Magda, jak była u mnie ostatnio, powiedziała
że z dziećmi muszę troszkę ostrożniej.
Nie tak od razu, jak na początku chciałam,
tylko pomalutku... W sumie to chyba ma rację.
Dziś moje imieniny, więc dałam mu je na chwilę.
No i efekt z tego taki, że Lenka wróciła od niego z różą,
że niby dla mnie i że życzy mi miłości... ;)
Dobre sobie... Ja niczego już od niego nie chcę.
Chociaż róża ładna. Ciemnobordowa. Taka, jak lubię... :)
Jeszcze we wrześniu, kiedy mieszkałam z nim,
przywiózł mi spory bukiet takich. Podobno tyle, ile wspólnie
przeżytych lat... ;) To z okazji naszej rocznicy ślubu,
o której wtedy udałam, że nie pamiętam... ;)
Chyba to zauważył, bo był trochę... zdezorientowany. ;)
No, ale jak mogłam mieć ochotę do celebry, kiedy zbyt ciepło
myślałam o kimś innym... ;) Przecież zaledwie dzień wcześniej
doświadczałam absolutu... całując się z Piotrem na cmentarzu... :)
Niestety, na przekór moim odczuciom, rodzinka zabrała się
do świętowania. Dzieci zrobiły nam laurkę okolicznościową,
Kornelia upiekła jakieś ciasto i zaprosiła nas
do mamy na poczęstunek... No, ale dość o tym...

Dzisiaj wkurzył Janka. Chciał się od niego dowiedzieć,
o co się tak wściekał wcześniej u nas (mój syn też chyba
jest cholerykiem jak ja ;). Janek oczywiście - tak jak mu przykazałam
- nie chciał nic powiedzieć ojcu. ;) Jeszcze tego brakuje,
żeby od dziecka wyciągał, co się u nas dzieje. I dobrze się stało.
Teraz wiem, że od Janka  niczego się nie dowie.
A może z czasem syn zniechęci się do niego...
Muszę nad tym jeszcze popracować. Na razie starałam się
wytłumaczyć Jankowi co to znaczy "ograniczenie praw rodzicielskich
do prawa współdecydowania o najważniejszych sprawach dotyczących dzieci" i dlaczego o to wnoszę do Sądu - i on wszystko zrozumiał, zaakceptował i nawet na końcu się pośmialiśmy... ;)
Wydaje się dojrzalszy niż jego ojciec.
Tak, to jest chyba teraz mój sposób. Muszę być z dziećmi,
w tym, co jest dla nich ważne, a wtedy oni będą moi, a nie jego... :)
To tak samo, jak z moim dyrektorem szkoły... ;)
Mogę mu mówić prawdę w oczy, mogę krytykować, a potem...
po prostu np. pójdę z dziećmi na mecz trampkarzy starszych.
On będzie zachwycony faktem, że nauczyciele przychodzą na mecz,
a ja będę ulubionym nauczycielem :) stosunkowo bezbolesne :) prawda ?

Dzisiaj też zawiozłam do Sądu pismo zmieniające pozew rozwodowy.
Zażądałam zmiany na rozwód z orzeczeniem o winie.
Oczywiście z wyłącznej winy pozwanego. :)
Napisałam w nim, że od czasu wniesienia pozwu uległy nasileniu jego
agresywne i nieobliczalne zachowania. Tak w stosunku do mnie
i naszych małoletnich dzieci, jak i innych członków mojej rodziny... ;)
Kłótnie, groźby, szantaż psychiczny..., które kilkakrotnie zakończyły się
interwencją Policji... Nie omieszkałam także wspomnieć o wniesieniu przeze mnie sprawy do Prokuratury Rejonowej... ;)  Sama prawda.
Dla jej wykazania wskazałam rzecz jasna świadków
- moją rodzinę i Magdę... :)   >>>
Myślę, że już najwyższa pora, naprawdę.
Tyle czasu czekałam na przejaw jego mądrości i dobrej woli;
nie można przecież zmusić kogoś do kochania.
A on niczego nie rozumie...

Rozpisałam się. Wiem, ale nie każdy dzień przynosi tyle wrażeń...

środa, 26 października 2011

NIEWYGODNE ROZMOWY...

...czyli życie
komunikatorem zarejestrowane...  >>>

wtorek, 25 października 2011

W KAŻDYM RAZIE...

(3 LATA TEMU)

Sobota. Zabrałam dzieci do Krakowa.
Ale wcześniej... Oj, działo się, działo... ;)
Koniecznie chciał wiedzieć dokąd wyjeżdżam.
Uważał, że ma do tego prawo, bo jest ich ojcem.
Pobożne życzenia... Znalazł się tatuś...
Nagle interesuje się, gdzie dzieci jadą...
Przecież ja go wcale nie muszę o niczym informować!

Janek był dziś w szkole, bo odrabiali coś tam.
Więc, gdy mu nie chciałam nic powiedzieć,
ani nie pozwoliłam zobaczyć się z Lenką
- pojechał pod szkołę.
Ale zrobiłyśmy z mamą szybką akcję... ;)
Pojechałyśmy za nim. I podczas gdy on w samochodzie
czekał na koniec lekcji, ja wpadłam do klasy i zwolniłam Janka. :)
Niestety przyjechał zaraz za nami i zanim udało nam się schować
- zagadał do Janka i poszli do niego.

Skorzystałam więc z okazji i zadzwoniłam na Policję.
Zgłosiłam problemy z mężem... ;)
Powiedziałam, że mam założoną "niebieską kartę",
że mąż jest bardzo agresywny, wulgarnie wyzywa wszystkich
i nie pozwala mi jechać z dziećmi do brata, do Krakowa.
Podziałało. Szybko przyjechali. Kornelia wszystko potwierdziła. ;)
Był zaskoczony, bo w tym czasie rozmawiał z Jankiem
u siebie w pokoju. :)
Policjant wprawdzie upomniał mnie później,
że jeśli znów bezzasadnie wezwę funkcjonariuszy,
to zostanę ukarana grzywną. Ale nie szkodzi...
W każdym razie, mam już drugą interwencję... ;)

poniedziałek, 24 października 2011

PUNKT WIDZENIA...

30 lipca 2008, 08:35:45
Teraz powoli trzeba będzie pomyśleć o tym dużym wieloetapowym wyjeździe (jak rajd Paryż - Dakar). Sławek miałby jeszcze ochotę w najbliższy weekend jechać na Banicę. Ja tak średnio.
Nie wiem, dlaczego, nie lubię tam jeździć,
choć nie mam jakoś nic do ciotki,
wuja ani kuzyna, ale jakoś nie lubię...

1 sierpnia 2008, 07:55:42
Banica mnie nie przekonuje. Może i tam jest ładnie, nawet mają własny cmentarz z I wojny światowej, który sprzedano im razem z gruntem :)
ale tak naprawdę nie jestem w stanie znieść nieokreślonej pozycji, którą trzeba tam mieć.
Bycie tam gościem i czekanie aż zostanę
obsłużona, za odpowiednią opłatą, jest dla mnie jakieś bulwersujące, na pewno to rozumiesz. Natomiast brak mi śmiałości i bezczelności,
aby tam się czuć nie gościem, tylko "domownikiem", jak na Jamnej czy ewetulanie na Maciejowej,
choć tam też jakoś nie byłam zachwycona...

(fragmenty listów elektronicznych do Magdaleny H.)


...mi się zmienia...,
a nawet pokrewieństwo... ;)


7 lipca 2010
Na Banicy byłam kilka razy...
Gospodarze są w porządku. Mają wiele pracy,
ale są też ludźmi. I można ich lubić jako ludzi. Aha, jestem zwykłym człowiekiem, który zamówił tam wcześniej pobyt, i otrzymał wszystko co było umówione...
Jeśli ktoś chce zamówić herbatę, to ją zamawia
a nie czeka aż mu ją zaproponują. Tak dobrze to nie ma nawet w super hotelach. A to nie jest hotel, tylko dom w górach...

dil (~)
fragment komentarza ze strony internetowej >>>

niedziela, 23 października 2011

SZKOLNE POCZĄTKI...

14 grudnia 2007, 00:59:45
Nie chciałabym nikogo bałamucić
i, oczywiście, nie robię tego.
Ale gdyby tak ktoś przypadkiem
dowiedział się o tej korespondencji,
to nie wiem co by sobie pomyślał...


29 lutego 2008, 13:50:34
...zdaję sobie sprawę,
że taka przyjaźń ma wszelkie znamiona odstępstwa
od wszelkich norm w relacji uczeń - nauczyciel...


6 marca 2008, 14:00:59
Jesteś sobą i lubię to.
A więcej nie powiem, bo cokolwiek powiem,
to może być użyte przeciwko mnie:)


25 kwietnia 2008, 00:46:09
Jesteś niezwykłym człowiekiem, naprawdę dajesz mi
tyle siły i spokoju na co dzień i niczego nie oczekujesz w zamian, a nawet jeśli, to i tak się pewnie nie dowiem :) Jesteś prawdziwym przyjacielem i jesteś prawdziwym gentlemanem. I cieszę się,
że już nie jestem nieśmiałą dziewczynką
i mogę Ci to wszystko powiedzieć...  >>>

sobota, 22 października 2011

SAMA O SOBIE...

13 lutego 2008, 00:19:49
Zawsze różniłam się od rówieśników
i znosiłam to dobrze. Z inności czy dziwności
można zrobić dobrą broń - na pewnym etapie
można sobie pozwolić na wiele, bo otoczenie
już się przyzwyczaiło, że ma oto przed sobą dziwaka...

7 maja 2008, 01:28:12
...jeśli chodzi o problemy choleryczności.
Też mam takie problemy. To znaczy muszę bardzo dużo wysiłku włożyć, żeby w sytuacjach kryzysowych nie wybuchnąć z siłą wulkanu, więc jest na ogół bardzo spokojnie, od czasu do czasu nieco mniej spokojnie, czasami nieco głośniej, ale jeśli przekroczona zostanie granica, to jest całkowity niekontrolowany wybuch wściekłości, w trakcie którego mogłabym popełnić chyba każdą zbrodnię w afekcie i jeżeli wtedy nadal ktoś wchodzi mi w drogę, nie ucieka,
nie przestraszy się, no to potem ma co wspominać... ku przestrodze na przyszłość.
Kiedy czuję gdzieś w środku taki straszny gniew, taką wzbierającą siłę, to sama się jej boję...


7 maja 2008, 02:23:52
Dobrze to wiesz, że bycie "nienormalnym" daje nie tylko same minusy, bo poszerza margines swobody,
jak ludzie się przyzwyczają, to ich już byle co
nie bulwersuje
...
moje najgorsze wady to nieopanowanie, niecierpliwość i gniew...


8 lipca 2008, 08:46:39
Wiem, jestem wredna. Ale sam chciał, a ja wcale nie mam słodkiego charakteru...

11 lipca 2008, 11:26:32
Ludzie myślą, że jak jestem miła, to jestem miła naprawdę :) co za błąd...

25 sierpnia 2008, 00:14:34
...człowiek musi ciągle robić sobie remanent
w zasadach i pytać, co jest ważne...
Codziennie pytać, kim jestem, do czego zmierzam,
po co coś robię. Cholernie rzadko można uzyskać satysfakcję z siebie samego.
Coraz gorzej mi to wychodzi...  >>>

piątek, 21 października 2011

LICZĄ SIĘ FAKTY...

(3 LATA TEMU)

Wniosek mojej Mamy już w Prokuraturze... :)
Trochę nam zeszło przy jego pisaniu...
Nie sądziłam, że potrwa to aż tyle czasu.
No, ale przecież jej to się stale coś
u niego nie podobało, więc jak zaczęła... ;)

Wczoraj wieczorem wrócił z Jankiem.
Byli na weekend u drugiej babci.
Lenkę też chciał wziąć ze sobą,
ale mu jej nie dałam.
Niech się cieszy, z tego co ma... :)

Poza tym była dziś u nas Policja.
Magda mówiła, że przy "niebieskiej karcie"
powinnam postarać się o coś takiego.
Zawsze to lepiej wygląda w papierach...
Bardziej wiarygodnie. :)
Więc, gdy tylko zaczął się czepiać,
że nadal wypłacam pieniądze ze starego konta,
chociaż założyłam sobie własne
i był zbyt dociekliwy dokąd chcę zabrać dzieci
w przyszły weekend - nie wahałam się. Zadzwoniłam.
Powiedziałam, że jest nietrzeźwy i awanturuje się.
Teraz to już na wszystko mogę mieć świadków... ;)
Komu uwierzą, gdy jest tam sam?
A nawet jeśli...,  zawsze to jakiś ślad.
I tak nikt później nie będzie wnikał w szczegóły.
Liczą się fakty... Interwencja to interwencja... ;)

czwartek, 20 października 2011

WIERSZEM PISANE...

Pewnego wieczora stałam się poetką...
i zaczęły wychodzić ze mnie
najważniejsze sprawy... >>>

środa, 19 października 2011

poniedziałek, 17 października 2011

ŻYCIEM PISANE...

28 lutego 2008, 01:51:51
Mnie się chce żyć tylko dlatego,
że mam dzieci, mam męża... >>>

niedziela, 16 października 2011

WYDAJE MI SIĘ...

(3 LATA TEMU)

Zwiedziłam... Prokuraturę i złożyłam pisma. Moje i siostry.
Nie byłam tam nigdy wcześniej, więc nawet ubrałam się
bardziej kobieco niż zwykle... ;)
W końcu pierwsze wrażenie to podstawa.
Teraz jeszcze tylko z mamą coś sklecimy i będzie komplet...
Wracając, niestety natknęłam się na jego koleżankę z pracy,
ale w porę udałam, że jej nie widzę.
Na szczęście mam długie włosy i zawsze mogę się za nimi schować.
Daje mi to poczucie bezpieczeństwa, podobnie jak czarne ubranie.
A w ogóle, to od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie,
że wszyscy na mnie patrzą i obserwują mnie. Zwłaszcza on.
Wydaje mi się, że usiłuje kontrolować mnie na każdym kroku.
Śledzi i podsłuchuje. Mnie i całą moją rodzinę.
Nie mogę już doczekać się chwili,
kiedy wreszcie wyniesie się i da odpocząć...

sobota, 15 października 2011

MOCNE UDERZENIE...

(3 LATA TEMU)

Magda pojechała, a ja sobie piszę...
Piszę zawiadomienie do Prokuratury... ;)
Dobrze, że podsunęła mi parę pomysłów.
Tylko czym ja się jej za to wszystko odwdzięczę...? ;)
Dzisiaj zdenerwował i obraził moją mamę. SMS-em.
Wczoraj wieczorem poużywała sobie trochę na nim,
przedrzeźniając go i wyśmiewając, gdy popłakał się
w drzwiach przy kolejnej próbie rozmowy ze mną.
Bo oczywiście byłam asertywna i nie miałam ochoty
na żadne kontakty... ;)
Pewnie dlatego wysłał jej dziś rano SMS-a:

NIE SZYDZ Z CZYJEGOS ZACHOWANIA, UCZUC I EMOCJI
- SPOJRZ NA SIEBIE. WSPOMNIJ ROK 1986,
TO MOZE CHOCIAZ TROCHE ZROZUMIESZ.

Tego roku zmarł mój tata, więc poczuła się zraniona i dotknięta.
Podobnie jak moja siostra, której wysłał SMS-a przedwczoraj,
gdy obchodziła z mężem pierwszą rocznicę ślubu:

W WASZA PIERWSZA ROCZNICE ZYCZE WAM,
ABYSCIE NIE SPOTKALI NA SWEJ DRODZE "ZYCZLIWYCH" LUDZI,
KTORZY W IMIE FALSZYWIE POJETEGO DOBRA,
ZABIORA WAM TO, CO MACIE W ZYCIU NAJCENNIEJSZE.

Teraz to już ma całkiem przerąbane... :)
Ale to dobrze. Bardzo dobrze.
Czują przez to na sobie jego psychiczne znęcanie,
więc bez trudu udało mi się je namówić,
aby również złożyły zawiadomienia.
Każda od siebie. :)
Obiecałam, że sama im to napiszę,
tylko muszą mi powiedzieć,
co mam dodać jeszcze od nich... ;)
Myślę, że nie pozbiera się po tym. :)
Moje i Kornelii już prawie gotowe,
więc pewnie jutro pojedziemy do Prokuratury.
Mama może chwilę zaczekać.
Magda powiedziała, że to świetny pomysł.
Takie mocne uderzenie... ;)


piątek, 14 października 2011

DO ... LISTY PISZĘ...

Pamięć jest strażnikiem tożsamości... >>>

środa, 12 października 2011

NIE MA TO, JAK...

(3 LATA TEMU)

Weekend. Pierwsza wizyta Magdy odkąd jestem u mamy.
Fajnie. Miałyśmy dość czasu, aby wszystko obgadać.
I tak już chyba wydam fortunę na telefony do niej. :)
Była chwilę u niego. Znów próbował namówić ją,
by przemówila mi do rozsądku. A ona asertywnie jemu... ;)
Po przyjeździe oczywiście potwierdziła wszystko,
co dotąd mówiłam mamie, czy siostrze.
A i dodała co nieco od siebie. ;)
Teraz jestem pewna, że poprą mnie w każdej sprawie.
Zawsze wiedziałam, że mogę na nią liczyć. :)
Na efekt nie trzeba było długo czekać.
Mama wczoraj zabroniła mu wjeżdżać samochodem
na podwórko... ;)  W końcu miał czas do 10...
Powiedziała też, aby zabrał z garażu wszystkie swoje graty.
Może to skłoni go do tego, że się wreszcie wyniesie...
Dla świętego spokoju dałam mu dziś dzieci na parę godzin.
Niech się cieszy. Wziął je gdzieś na rower.
Miałyśmy z Magdą przynajmniej chwilę na pogawędkę.
Nie możemy przecież zarywać kolejnej nocy,
bo tematów do rozmowy nie brakuje... ;)
Doradziła mi, żeby złożyć zawiadomienie do Prokuratury,
wtedy będę miała łatwiej przy eksmisji,
nie wspominając o rozwodzie...
Więc jednak przyda się na coś, ta jej praca
w komisji antyalkoholowej... ;)
Nie ma to, jak fachowa pomoc...

wtorek, 11 października 2011

DO MAGDY LISTY PISZĘ...

28 sierpnia 2008, 08:05:49
Przez ostatnie trzy dni przeżyłam mnóstwo... wrażeń.
Piotr był u mnie dwa razy. Było bardzo przyzwoicie,
choć było też blisko. >>>

poniedziałek, 10 października 2011

DO PIOTRA LISTY PISZĘ...

31 maja 2008, 18:57:10
Dil po irlandzku znaczy „ta, która kocha”,
ale znaczy też „ukochana”. Teraz już chyba
wiesz o mnie wszystko. >>>

piątek, 7 października 2011

NIEPRZYJEMNE UCZUCIE...

(3 LATA TEMU)

Obawiam się, że nie da się tak szybko zniechęcić.
Codziennie przysyła mi jakieś SMS-y...
...że przecież mnie kocha...,
że nie rozumie dlaczego to robię.
Prosi, abym wróciła do niego
lub przynajmniej porozmawiała... ;)
Nieprzyjemne uczucie wiedzieć,
że w moich rękach jest jego przyszłość...
Ale to nic, wzięłam kurs na wolność... :)

Może dostał już od nas przesyłkę.
Dziś Szymon też go pogonił trochę... SMS-ami.
Ufa mi bez reszty... :)

środa, 5 października 2011

BLISKO BYŁO...

(3 LATA TEMU)

Jeszcze nie zniechęcił się.
A już tak blisko było...
Nie wiem na co on jeszcze czeka,
przecież tutaj nikt nie ma ochoty
z nim gadać... ;)
A mama jest właścicielem domu...
Napisałyśmy do niego pismo,
żeby się niezwłocznie wyniósł
i wymeldował. >>>
Jutro wyślę mu to do pracy...

wtorek, 4 października 2011

BEZ CENZURY...

nosce te ipsum...
czyli ...nuda veritas >>>

poniedziałek, 3 października 2011

niedziela, 2 października 2011

TO MI DAJE PRZEWAGĘ...

(3 LATA TEMU)

Dowiedziałam się, że po raz drugi dzwonił do Magdy.
Teraz gadał z nią chyba z godzinę.
Mówił, żeby przyjechała i porozmawiała ze mną,
bo ja unikam z nim kontaktu i nie wie co jest grane.
Oj..., gdyby tylko wiedział, ile to właśnie jej zawdzięczam... :)
Ciocia Krysia mówiła, że był ostatnio u nich.
Prosił o wstawiennictwo, bo tu nikt nie chce go słuchać
i nawet Janka zabraniamy mu odwozić do szkoły.
Dobre... Myśli, że ktoś pomoże jemu, a nie mnie... ;)
Nie zna jeszcze mojej rodzinki... I cioci Krysi... ;)
Dobrze. Nie domyśla się niczego.
To mi daje przewagę...

sobota, 1 października 2011