ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

sobota, 28 września 2013

SCHIZOPIRAMIDA...



"...moja psychika nagle zaczęła domagać się
tego wszystkiego, czego zabrakło jej kiedyś
do zbudowania podstawy mojej osobowości.
A że fundament ten był przez to słaby,
to nie utrzymał nowo powstających pięter
i wszystko zaczęło się trząść i walić.
Całe moje dotychczasowe życie, w szybkim
tempie legło w gruzach..."

                      (ze zwierzeń pacjentki borderline)


"Choćby w moim życiu wokół wszystko się sypało,
bezpieczeństwo się waliło i generalnie upadek i chaos
- umiem na gruzach dotychczasowych nadziei jeszcze czuć się
szczęśliwa, bo jesteś Ty.
Nie istnieją słowa, którymi mogłabym oddać, ile przy Tobie czuję

bezpieczeństwa, spokoju, akceptacji, miłości, dobra, ciepła.
I sama nie wiem, czy odczuwam to, co przepełnia mnie po brzegi
- dla Ciebie, czy odczuwam to, co przepełnia Cię po brzegi
- dla mnie. A może to jest to samo ? I ta świadomość,
ta nadzieja, jest najpiękniejsza."
                               (Sabina J.do Piotra T., 10 września 2008)


W jej osobowości najbardziej naruszone są obszary strukturalne.
W obrazie „ja” dominuje cecha odseparowania, depersonalizacji,
odrealnienia, dysocjacji. Jej uwewnętrznione obiekty z wcześniejszych
doświadczeń i relacji są chaotyczne, bezładnie pomieszane.
Mechanizmy, które zwykle koordynują kontrolę napięć, zaspakajanie
potrzeb oraz regulują procesy poznawczo-emocjonalne, są u niej nieobecne.
Uwidacznia się to rozpadem i dezintegracją w formie epizodów psychotycznych.
Mimo, iż w przestrzeni interpersonalnej jest skryta, preferując odosobnienie,
w ekspresji i zewnętrznym postrzeganiu, jawi się jako ekscentryczna ze względu
na swoje dziwaczne manieryzmy w komunikacji i zachowaniu.
W stylu poznawczym jest autystyczna, z silną skłonnością do zacierania
granic między rzeczywistością a fantazjami.
Doświadczając rozpadu struktury psychicznej i dezintegracji procesów poznawczych,
nie uświadamia sobie swojej sytuacji wobec szeroko pojętej rzeczywistości,
zwłaszcza społecznej. Nie przeżywa konsekwencji, które zdrowy i krytycznie
oceniający realia człowiek przeżywałby z wielką intensywnością.
                                                                                                (ŚCIEŻKI SCHIZOTYPII)

>>>

poniedziałek, 23 września 2013

BABCIA ELFRID...

(3 LATA TEMU)

Naprawdę mam już tego dość...
Ten popieprzony oszołom wczoraj
wieczorem znów przysłał mi SMS-a,
a przecież wszyscy już dawno wiedzą,
a tym bardziej on, że ich, po prostu...
wcale sobie... nie życzę, gdyż...
jak równie i powszechnie wiadomo...
wprowadzają mnie one w stan... niepokoju,
czyli mówiąc jednym słowem - nękają... ;)
Oczywiście nawet wtedy, gdy mają one
coś na kształt, che che... wiersza,
bo takie cóś..., takie che che... cudo,
właśnie mi wczoraj ten świr przysłał:


Przytuleni
do siebie
w milczeniu
Pokonywalismy
kolejne dni
Tak milo
Tak zwyczajnie
W blasku slonca

Az... pojawil sie
goracy cien
Zdrada i mrok
Bez jednego slowa
Najbardziej
przenikliwy krzyk
Jaki slyszalem
w zyciu.



Wygląda mi to na... cierpienia młodego
(z tym młodym to oczywiście przesada ;)
ale niech będzie... młodego Wertera
(z tym Werterem też chyba przeholowałam. ;)
W każdym razie... to już chyba drugie
jego dzieło, bo pierwsze było na wiosnę.
Ale tak jak do Wertera już, tak i do Goethego
jeszcze... bardzo mu, che che, bardzo daleko:


...czasami nie rozumiem wprost,
jak może i śmie kochać ją inny,
gdy to ja przecież kocham ją
tak wyłącznie, szczerze i bezwzględnie,
że nic innego nie znam,
nie wiem i nie mam
poza nią jedyną...


Tak to chyba w oryginale było...  ;)
Ale szczerze mówiąc, to nie... cierpię,
nie lubię, jak robi z siebie taką... ofiarę.
Tak samo, jak dawniej denerwowało mnie, kiedy
w... hmmm... pewnych sytuacjach ;) bywał zbyt...
delikatny względem mnie, drażniło mnie to...
Może nie zawsze, ale jak już... to bardzo...
Zresztą, nieważne... Niepotrzebnie zaczęłam...

Zmiana tematu. Chociaż nie tak zupełnie. ;)
No bo też, o... twórczości będzie, ale mojej.
Chodzi o to, że moja przyjaciółka Magda
również dostała wczoraj od oszołoma SMS-a:


ELFRID MOZE BYC PEWNA JEDNEGO
- PREDZEJ CZY POZNIEJ OTRZYMA TO,
NA CO ZASLUZYLA.


To, że to... groźba, to widać od razu, prawda? ;)
No, ale reszta... całkiem bez sensu, che che...
No może nie do końca. ;) Zaraz wyjaśnię o co chodzi
z tą całą... Elfrid, bo pewnie to najbardziej intryguje. ;)
Otóż Elfrid, to imię pewnej żwawej... babci z moich
nowych (oficjalnie starych ;) opowiadań z cyklu "Wieko",
które mają robić za... mój wspaniały dowód w Sądzie. :)
Pewnie ktoś teraz pomyśli, zapyta(? ;)... co ma piernik
do wiatraka... che che... ;) Ano..., ma! I to wiele... ;)
Chodzi o to, że kiedy wpadłam (wpadłyśmy ;) na pomysł,
aby do moich dawnych opowiadań dopisać nowy cykl,
w który miałam wkomponować fragmenty moich tajnych,
kasowanych listów do mojego Piotra, musiałam się
zmierzyć z różnego rodzaju... trudnościami redakcyjnymi. ;)
Jedną z nich był fakt, iż czasami w tych listach do Piotra
wspominałam o mojej wiernej przyjaciółce Magdzie...
Co prawda, do owego cyklu wciągnęłam tylko fragmenty
tych e-maili, to niestety niektórych nie dało się pominąć... ;)
Były zbyt... istotne, a jednocześnie była w nich... Magda.
Postanowiłam więc w jej miejsce wprowadzić nową postać... ;)
I to jest właśnie owa... babcia o ślicznym imieniu Elfrid. ;)
Dlatego też, na przykład w trzecim opowiadanku Helena (to ja! ;)
spytała nie Magdę, ale... babcię Elfrid o to, czy można
bezkarnie kochać dwóch facetów. ;) Niezłe, prawda?
Skoro więc ten oszołom napisał jej takiego SMS-a,
to myślę że chciał jej dać do zrozumienia, że o tym wie. ;)
Zresztą wcale mnie to nie dziwi, przecież to tak naprawdę
nic... odkrywczego. ;) Ale myślę, że i tak, niejeden baran
całkiem sprawnie się na to wszystko złapie, che che... ;)
Wspomnę jeszcze tylko, że mój Piotr w tychże opowiadaniach,
opowiadaniach-listach, wcielił się w znanego już chyba
wszystkim, głównego bohatera całego "Wieka" - Tadeusza. ;)
Helena pierwszy list napisała do niego po spotkaniu
w księgarni, a nie w sklepie (jak było w oryginale ;)
No ale..., księgarnia to przecież też... sklep, prawda? ;)


>>>

sobota, 21 września 2013

W ROCZNICĘ BEZŁADU...

(3 LATA TEMU)

Właśnie mijają dwa lata... jak uciekłam...
Jak uciekłam dla... Piotra do... mojej mamusi. ;)
Dwa lata minęły, a ja wciąż nie pozbyłam się...
tego cholernego oszołoma; wciąż jestem jego żoną
(na szczęście tylko... czysto teoretycznie ;), a on...
wciąż mieszka tam, gdzie dawniej mieszkał ze mną
(całe  szczęście... też tylko... teoretycznie... ;)
I jak dotąd..., wszystko... na nic... Chociaż nie...
Niezupełnie... na nic...  Źle... powiedziane. ;)
Więc inaczej: Jak dotąd na... niewiele się zdały
te wszystkie moje i nie tylko moje... starania.
Nie należy bowiem zapominać, że wcale nie jestem
w tym wszystkim osamotniona, wszak... jak jeden mąż
che che... ;) pracuje dla mnie cały sztab... ludzi.
Nie tylko moja przyjaciółka i krewni, ale jednako...
armia prawników - adwokaci, prokuratorzy, sędziowie,
nie wspominając o komorniku, niektórych policjantach
i... biegłych sądowych, czy innych... znajomych. ;)
Niestety, mimo to, wciąż nie mogę się go... pozbyć.
Tak więc minęły już dwa lata (dobrze, że przezornie
założyłam kiedyś plan... trzyletni, tj. do matury Piotra ;)
a ja nadal nie mam rozwodu, a ten świr ciągle jeszcze
nie wyprowadził się z... naszego dawnego mieszkania,
chociaż już od... roku robimy tam prawdziwy... remont. ;)
Co prawda, niewiele się tam dzieje, żeby..., che che ;)
nie powiedzieć... zupełnie nic, ale i tak dzięki... hmmm...,
panującemu tam ładowi, che che..., ten oszołom już tam
nie mieszka, ani nawet nie... pomieszkuje, tylko czasem,
jak przyjeżdża domagając się widzenia z... moimi dziećmi,
zagląda tam, a niekiedy nawet na chwilę wchodzi do środka.
A my, mimo tych wszystkich... starań, aby... sprawiedliwość
była jednak... po naszej stronie, niestety nic nie możemy
z tym zrobić, co strasznie nas, znaczy się mnie wkurza...
Ale mam... przeczucie, że wkrótce to wszystko się zmieni... ;)
Zwłaszcza, że za moimi przeczuciami, stoją konkretne działania. ;)
Jako że, ten oszołom nie raczył się w nakazanym terminie
(tj. do 15 września) dobrowolnie wynieść ze starego mieszkania,

moja mama była dziś u pani komornik, aby złożyć wniosek
o dokonanie przymusowej eksmisji tego świra, komornik zaś
wyznaczył już termin tej czynności na... 20 października. ;)
Nareszcie! Cieszymy się z tego powodu niezmiernie i mamy
cichą nadzieję, że skoro ten oszołom ostatnio nie zablokował
nam tego jakimś pismem do Sądu, to już teraz tego nie zrobi.
Tym bardziej, że wówczas musielibyśmy czekać aż do wiosny.
Nawiasem mówiąc, to ta cała..., che che..., dobrowolność
wyniesienia się z mieszkania, to sprawa czysto... umowna,
bo i tak po wszczęciu postępowania egzekucyjnego musi już
pokryć zasadnicze koszty tej rozrywki, z tą tylko różnicą,
że pani komornik, za te same pieniądze, miałaby mniej roboty. ;)


>>>

Tak więc, wszystko wskazuje, że wreszcie się go pozbędziemy. ;)
Mam nadzieję, że w tym roku dostanę także ten cholerny rozwód.
Właśnie co otrzymałam za pośrednictwem mojej adwokat pisma
z Sądu Okręgowego w Tarnowie, z których wynika, że pani sędzi
również zależy na... szybkim zakończeniu tej paskudnej sprawy... ;)
Tak jak przypuszczałam, ten oszołom wniósł swoje, bardzo liczne
zarzuty do opinii biegłych, wskutek czego sędzia wydała kilka dni

temu postanowienie, w którym zobowiązała ich do uzupełnienia
jej na piśmie; jednocześnie zaś (zapewne, hmm... przewidując
kolejne uwagi pozwanego ;) ma zamiar odebrać od nich... ustną
opinię uzupełniającą po sporządzeniu... pisemnej uzupełniającej. ;)
Z tej racji dostałam już wezwanie na rozprawę 9 listopada,
z informacją, że będą na niej przesłuchiwani wspomniani biegli. ;)
Podoba mi się to przyspieszenie. Może przy odrobinie szczęścia
uda mi się uzyskać rozwód przed wydaniem opinii psychologicznej
przygotowywanej na mój temat przez Instytut Eksprtyz Sądowych. ;)
Istnieje więc szansa, jak wskazują... znaki na niebie i ziemi ;)

że moglibyśmy jeszcze w tym roku mieć... ładnie posprzątane... ;)
Byłoby pięknie..., ale dość już o tym, bo nie chcę zapeszyć. ;)


>>>

Aha, jeszcze jedno. Dzisiaj ten skończony świr znów przysłał mi
jakiegoś... filozoficzno-umoralniającego SMS-a. Szkoda słów:

Kimkolwiek jestes, jesli gubisz wartosci

i lamiesz zasady moralne, to zdradzasz
przede wszstkim sama siebie i tracisz tozsamosc.
Dopoki nie dojdziesz do ladu z wlasnym wnetrzem,
dopoty prawdziwie nie poznasz tego co na zewnatrz.
A wnetrze bez tego co na zewnatrz,

nie moze byc prawdziwym wnetrzem...
Zawsze chcialas byc soba, a kim teraz jestes...?
Jestes lepszym czlowiekiem, glebiej myslisz...?

sobota, 14 września 2013

TAK RODZI SIĘ...














...LEGENDA

Sabina o zawodzie douli przeczytała w gazecie akurat wtedy,
kiedy dowiedziała się, że w szkole, w której uczyła historii,
szykują się zwolnienia. Pomyślała: "ja już to robię".
Koleżankom i krewnym od lat służyła radą.
Przypomniała sobie też o prababci,
która była dyplomowaną akuszerką w jej
rodzinnych Jadownikach (koło Brzeska).
Do tej pory trzyma jej XIX-wieczny zeszyt z notatkami.
W ciąży leżała w szpitalu. W nocy zaczęła rodzić
czterdziestoletnia kobieta, z braku miejsca na porodówce
chodziła po korytarzu. - Czuła się stara, do niczego, bała się,
że sobie nie poradzi - wspomina Sabina. - Całą noc z nią
rozmawiałam, masowałam jej plecy. To był dla mnie odruch,
a ona okazała mi potem ogromną wdzięczność.
Chciała moim imieniem nazwać dziecko, ale urodził się chłopiec.

                                                                                            (źródło: gazeta.pl)



A TO BYŁO TAK...   >>>

piątek, 13 września 2013

IMIENIEM POWÓDKI...

(3 LATA TEMU)

Mimo bardzo licznych obiekcji co do ostatniej
opinii biegłych sądowych, reprezentująca mnie...

pani adwokat wniosła dzisiaj do Sądu pismo,
w którym jedynie krótko stwierdza, iż po prostu...
nie zgłaszam do jej treści... żadnych zarzutów...
Wcale mi się to nie podoba... i nie wiem...,
czy dobrze zrobiłam... godząc się na to,
ale poniekąd nie miałam innego wyjścia.
Liczne namowy i naciski (nie tylko mojej
mecenas) sprawiły, że dałam za wygraną...
A to przecież takie... niepodobne do mnie. ;)
Tym bardziej, że trudno jest mi pogodzić się
z tym wszystkim co o mnie napisali w tej opinii,
zwłaszcza że - jak już kiedyś wspomniałam -
zdecydowanie nie jest to już taka laurka, jaką
w istocie była moja charakterystyka w opinii RODK.
Jak mogłabym w tych okolicznościach nie mieć
żadnych uwag i zastrzeżeń..? Nie sposób!..
Zresztą to już wiecie z poprzednich wpisów. ;)
Ale przekonują mnie, że tak będzie... lepiej,
nawet jeśli nie wszystko mi się w opinii podoba,
gdyż nie powinnam zapominać o przygotowywanej
równolegle ekspertyzie krakowskiej do sprawy karnej,
która będzie dotyczyła... wyłącznie mojej osoby
i nie mogę mieć pewności... co w niej będzie...
Tak przy okazji - właśnie mnie namolnie bombardują
zawiadomieniami o wyznaczonych terminach badań...
Muszę coś z tym zrobić, bo absolutnie nie zamierzam
(na szczęście nie mam takiego obowiązku) im się poddać...
Przynajmniej tu wszyscy moi doradcy są ze mną zgodni. ;)
Ale wracając do tarnowskiej opinii i tych wszystkich
argumentów, którymi usilnie starano się mnie przekonać,
abym jednak nie wszczynała z tego powodu awantury... ;)
to chociaż widzę w tym niewątpliwe plusy, to jednak
trudno mi tak całkowicie zaufać i ślepo wierzyć...,
zwłaszcza że rozum i intuicja, razem i z osobna,
często podpowiadają mi coś zupełnie innego... ;)
Są bowiem tacy, co uważają, że i tak już narobiłam...
głupot wnosząc te moje... nowe dowody, że jakoby
to moje posunięcie było na moją... niekorzyść...
Wcale tak nie uważam i nie wiem skąd takie zdania.
Przecież musiałam jakoś... ratować sytuację... ;)
Na szczęście są też tacy, którzy naprawdę wierzą,
że ta cała moja... sztuka to... prawdziwe dowody. ;)
Tak więc instruktażowy termin na złozenie ewentualnych
uwag i zarzutów do opinii biegłych sądowych właśnie minął.
Jestem pewna, że ten oszołom i tym razem nie odpuścił,
więc tylko czekam, na cynk od pani adwokat, że znów coś
z Sądu do niej przyszło. No chyba, że podobnie jak ja...
nie ma żadnych zastrzeżeń, ale nie liczyłabym na to... ;)
Swoją drogą, to zastanawiam się czy była potrzeba
składać do Sądu pismo informujące, że nie mam
do opinii żadnych zarzutów; może w takiej...
sytuacji - skoro ich... nie mam - wystarczyło...
i byłoby... lepiej, po prostu... nic nie pisać...


>>>

wtorek, 10 września 2013

LOGIKA NIEKONSEKWENCJI...

(3 LATA TEMU)

Czas leci, a ja dalej nie wiem...
Nie wiem co mam robić z tą opinią...
Pisać te cholerne protesty, czy nie pisać..
Oto jest pytanie.... Mój biedny Joryku... ;)
Wnioski końcowe są wprawdzie korzystne dla mnie,
wiem..., wspominałam już o tym, ale niepokoją
mnie te liczne brednie w części zasadniczej
opinii, które się mają... nijak do wniosków.
Myślę, że ten oszołom z pewnością to zauważy,
więc boję się, że może to wykorzystać...
I mimo... zapewnień, które przecież dostaję,
wciąż nie daje mi to spokoju. Niestety...
Nie powinnam już chyba więcej tego czytać,
bo za każdym razem drażni mnie coś nowego. ;)
Dajmy na to stwierdzenie biegłych, a w zasadzie
pani psycholog, gdyż pan psychiatra tylko...
podpisał się pod tym (o przepraszam, przecież
jeszcze rozmawiał ze mną przez... kilka minut ;)
stwierdzenie, że w moim funkcjonowaniu dominującą
rolę odgrywają... emocje, którymi to głównie
kieruję się w postępowaniu, i które są... hmmm...,
które są... nadrzędne nad... racjonalnością...
Może i w tym stwierdzeniu (które samo w sobie,
nie do końca się mi podoba, ponieważ oprócz
uczuć, jednak bardzo sobie cenię... rozum),
nie byłoby nic takiego... wielce... strasznego...
(wszak wiadomo - serce nie sługa... itd. ;), che che,
tym niemniej, w połączeniu z kolejną konkluzją
zawartą w opinii, a mówiącą o moich... hmmm...
defektach..., defektach emocjonalnych właśnie...,
stanowi to dosyć..., hmmm, specyficzną... całość. ;)
Ależ mam dziś... rozwlekły i wielowątkowy styl. ;)
No bo, tak na... chłopski rozum ;), wynika z tego,
że oto w moim postępowaniu kieruję się, przede
wszystkim, emocjami, które są... uszkodzone...
No i proszę..., do czego te ich wnioski prowadzą...
Jeśli jeszcze dodać do tego - bo i tak tam piszą -
że nie mam wglądu w... przyczyny i... skutki...
swojego postępowania, to jakże to o mnie świadczy?
Aż strach pomyśleć. Wariatkę chcą ze mnie zrobić?!
Może nie wprost, ale... na jedno wychodzi, prawda..?
Ale... logika... logiką, na szczęście... nasi biegli
mają swoją, własną... (zresztą nie tylko oni... ;)
Ta zaś doskonale współgra z ich... konsekwencją. ;)
Świetnie to widać na przykładzie charakterystyki
osobowości, jaką wystawili temu oszołomowi... ;)
Bo szczerze przyznać muszę, że mimo tego, iż bardzo
nie podoba mi się to, co o mnie tam napisali,
to moja charakterystyka (w przeciwieństwie do jego)
jest dosyć... zwarta; a to że zupełnie nie współgra
z... wnioskami końcowymi, to już... zupełnie inna...
bajka... Choć tego właśnie się obawiam... To znaczy...
obawiam się tego..., że po prostu... to widać...
Ale ta ich charakterystyka pozwanego..., che che...,
to naprawdę coś... hmmm... specyficznego... ;)
Bo na przykład w jednym miejscu piszą, że jest
pobłażliwy wobec siebie i czuje się urażony,
gdy ktoś stawia wymagania wobec niego, a także nie
jest skłonny brać odpowiedzialności za swoje czyny;
a troszkę dalej, że odczuwa silne poczucie... obowiązku
oraz preferuje zadania wymagające... samodyscypliny. ;)
No i w ogóle, że... jest zorientowany na wypełnienie...
powinności i zobowiązań oraz rygorystycznie podchodzi
do kwestii etycznych. I jak się tu ma jedno do drugiego. ;)
Nie moja to rzecz..., ale mogliby się zdecydować... ;)
Albo to, że... unika głębszych związków emocjonalnych
i ma problemy z wyrażaniem miłości, czułości i przywiązania.
Wiadomo, że... musiało tak być, skoro się nad nami... znęcał... ;)
Na szczęście zeznania wszystkich jego świadków (a nawet
niektórych moich ;) oraz wniesione przez niego liczne,
tzw. dowody pozaosobowe, świadczące o czymś przeciwnym,
okazały się dla opiniujących zupełnie... bez znaczenia. ;)
Za to pewnym jest, że ten świr nie zasługuje na współczucie. ;)
W dodatku ma czelność wymagać czegoś od innych i jeszcze...
czuje się urażony, gdy ktoś stawia wymagania wobec niego... ;)
Co za cudowny wręcz ukłon biegłych w stosunku do mnie,
mojej mamusi oraz całego... Wymiaru Sprawiedliwości... ;)
Wszak wiadomo, czego wszyscy od niego... oczekujemy... ;)
Do tego jeszcze ta jego... podejrzliwość i wrogie...
podważanie autorytetów... Mówiłam już o tym, che che... ;)
I tak dalej, i tak dalej... Musicie mi wybaczyć ten rozbiór,
ale tam każde zdanie niesie w sobie tyle... treści...,
że czasem naprawdę trudno powstrzymać się z komentarzem. ;)
Zresztą w całej tej... ekspertyzie pełno jest podobnych,
mniej lub bardziej ślicznych... kwiatków, jak choćby i to,
że biegłym... trudno jest jednoznacznie określić, czym jest
spowodowane negatywne nastawienie Janka do swojego ojca... ;)
Wprawdzie życzyłabym sobie, aby byli bardziej jednoznaczni
w swej opinii (przecież syn, tak jak i ja, jest ofiarą...
znęcania się ;), ale wolę już to, niżby mieli jakieś...
inne głupoty powypisywać, niech więc będzie im... trudno. ;)
Widocznie... trudno im też było (a nawet przypuszczam,
że bardzo trudno ;) odpowiedzieć na jedno z pierwszych
pytań Sądu, a konkretnie: Czy stan zdrowia psychicznego
każdej ze stron, przy powierzeniu jednej z nich bezpośredniej
opieki nad dziećmi, nie stwarza zagrożenia dla prawidłowego
rozwoju dzieci i utrzymania kontaktów dzieci z drugim małżonkiem?
Zwłaszcza na drugą część, gdyż... nie odpowiedzieli... ;)
I dobrze... Lepiej przemilczeć, niż znów pisać... głupoty,
od których i tak niestety, cała ta opinia aż się roi...

>>>

poniedziałek, 9 września 2013

(NIE)ZNACZĄCA ARYTMETYKA...












(3 LATA TEMU)

Mogłam się była tego spodziewać, że ten głupek
dzisiaj znów przyśle mi SMS-a, tym bardziej,
że chyba się nieco uaktywnił ostatnio z nimi...
On po prostu... nie przepuszcza żadnej okazji...
To znaczy żadnej... szczególnej okazji, czyli...
świąt czy innych... znaczących dni, np. rocznic.
A dzisiaj... stuknęłoby nam (choć formalnie to
stuknęło, bo przecież nie mam z nim jeszcze
rozwodu)... 15 lat... związku małżeńskiego... ;)
Niezły staż, prawda? Myślę, że... zdecydowanie
za długi... O wiele za długi... Tak mi się wydaje.
W każdym razie ja nie świętuję, bo moim zdaniem
to małżeństwo już od dwóch lat... nie istnieje.
Ale po prawdzie... i dwa lata temu, w przeciwieństwie...
do tego oszołoma i naszych (znaczy się... moich ;)
dzieci oraz całej reszty... mojej... wspaniałej rodziny,
nie miałam na to ochoty, z czym musiałam się
dobrze kryć; zresztą z marnym skutkiem, bo ten
świr i tak od razu to wyczuł i odtąd..., niestety,
chyba... jakby wzmożył swoją czujność wobec mnie. ;)
Chociaż nie na długo, bo jak wiecie... wkrótce uciekłam. ;)

W każdym razie... starczy, że hucznie świętowaliśmy
nasze... dziesięciolecie, które połączyliśmy..., o tak...,
z chrzścinami Lenki. Cóż, mieliśmy wtedy, che che,
nawet intencję mszalną ;) i całkiem niezłą imprezę. :)
Nie wiem, jak ja mogłam tak długo z nim wytrzymać. ;)
Przecież to niemal połowa mojego życia, bo gdy go
poznałam, miałam dopiero 19 lat; mało tego, byłam
z nim dłużej niż znałam własnego... tatę, gdyż ten...
niestety umarł, kiedy miałam zaledwie... 12 latek,
tj. po 13 latach małżeństwa z moją mamą, czyli...
dokładnie po tylu... po ilu ja uciekłam od tego świra...
Oczywiście znam go 2 lata dłużej niż byłam jego żoną. ;)
Ale może dość już o tym, bo przecież to tylko takie...
luźne rozważania, zupełnie już teraz bez znaczenia... ;)
Che che... Też mi się na matematykę zebrało, chociaż
nigdy w szkole nie przepadałam za nią, che che... ;)
Nie wspominając o tak głupim zajęciu, jak liczenie...
średnich ocen, zwłaszcza na zakończenie każdego roku. ;)
Więc starczy już tych dygresji, wszak miałam wspomnieć
tylko o dzisiejszym SMS-ie tego oszołoma, tak zupełnie
innym niż ten ostatni... Nie rozumiem... tych jego...
zmian nastroju, no chyba że to przez tę rocznicę...
Myślę, że tak... Pewnie o to w tym wszystkim chodzi:


ZAWSZE JEST JAKIES JUTRO
I ZYCIE DAJE CZLOWIEKOWI NADZIEJE,
I MOZLIWOSC WYBORU...
ALE JESLI SIE MYLE I DZISIAJ JEST WSZYSTKIM,
CO MI POZOSTAJE, CHCIALBYM CI POWIEDZIEC,
ZE BARDZO CIE KOCHALEM,
I ZE NIGDY CIE NIE ZAPOMNE...

sobota, 7 września 2013

ĆMA I PŁOMIEŃ...




















(3 LATA TEMU)

Przez tę całą opinię biegłych sądowych
czuję się trochę... rozwalona psychicznie
i z tego wszystkiego zapomniałam wspomnieć,
że przedwczoraj wieczorem znów dostałam
od tego popieprzonego świra durnego SMS-a...
Niby nic ważnego, bo przecież nie pierwszy
i pewnie... ehhh..., nie ostatni to raz, kiedy
przysyła mi te swoje cholerne SMS-y...,
których sobie nie życzę (m.in. dlatego
zmieniłam jakiś czas temu numer komóry),
choć - jak kiedyś wspomniałam - czyni to
od dłuższego już czasu stosunkowo rzadko,
zwłaszcza w porównaniu do tego, co było
na początku, więc w zasadzie może i nie
powinnam o tym w ogóle wspominać...
Wiem, okropnie długie zdanie, ale mam
nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. ;)
No więc, niby nic ważnego, ani szczególnego.
Ale ten SMS... dał mi trochę... do myślenia,
bo wydał mi się jakiś... taki... dziwny:

Uciekasz, wciaz uciekasz przed wlasnym CIENIEM,
ktory i tak siedzi Ci na karku. Moze uda Ci sie
oszukac wielu. Moze nawet sama siebie.
Ale mnie juz nie - czytam Cie jak ksiazke.
Lektura ta wyjasnia wiele intrygujacych spraw
sprzed lat, na ktore nie spojrzalem
z odpowiedniej strony.
Uciekasz, wciaz uciekasz w mroczny labirynt,
choc dobrze wiesz co znajduje sie na jego koncu.
Cma w plomieniu tez widzi tylko swiatlo...

Ciekawam, czy na trzeźwo, czy też po... spożyciu
mu się tak bredzi; chyba że to tylko efekt lektury
wspaniałej opinii, którą musiał już otrzymać... ;)
Dobrze, że jestem zdeklarowanym abstynentem,
bo przy tej ostatniej to... faktycznie istniałoby...
niebezpieczeństwo popadnięcia w nałóg... ;)


>>>

piątek, 6 września 2013

(PRZE)BIEGLI PISZĄ...

(3 LATA TEMU)

Cholera! Sama nie wiem co mam
o tym wszystkim myśleć, naprawdę.
Mam bardziej mieszane, niż uczucia...
Chodzi o opinię psychologiczną tarnowskich
biegłych, którą właśnie dostałam od mojej
pani adwokat, bo to jej bezpośrednio Sąd
przesyła wszelkie papiery, jako że mnie
przed nim reprezentuje, więc opinię również.
Okazuje się, że wydali ją 24 sierpnia,
z czego można wnioskować, że jednak groźba
nałożenia na biegłych przez Sąd grzywny,
okazała się wystarczająco skuteczna. ;)
Ale wcale mi się to nie podoba i tak,
bo z różnych... względów wolałabym,
żeby została wydana później, a najlepiej
gdyby dopiero teraz przeprowadzono badania,
w szczególności dzieci, a zwłaszcza Lenki. ;)
A tak to jest..., jak jest, to znaczy
jest i dobrze i jest też źle, dlatego
mam dziś taki... kiepski nastrój...
Przeczytałam tę cholerną opinię i mam
do niej wiele zastrzeżeń, poważnych...
Przede wszystkim nie podoba mi się to,
co biegła wypisała tam na mój temat...
Nawet bardzo mi się nie podoba, bo to już
nie jest taka... fajna laurka, jaką swego czasu
sprezentowały mi panie z tarnowskiego RODK.
Co prawda, mimo zabiegów tego oszołoma,
aby opiniując, biegli uwzględnili również tę
część mojej korespondencji do Magdy i Piotra,
którą kasowałam zaraz po wysłaniu, wyraźnie
tego nie uczynili, to i tak, wszystko razem wzięte

nie jest wcale dla mnie... miłe... To eufemizm... ;)
Raczej defekty emocjonalne niż defekty psychiczne
mi przypisują..., wielka mi różnica, czy też łaska...
I do tego jeszcze to... wahające się... "raczej"...
Po prostu... szkoda gadać. Jak tak można..?
I jak tu człowiek ma się nie denerwować... Ehhh.
Nie podoba mi się także to co napisali odnośnie
mojej córki, z tego też powodu żałuję, że badania
nie odbyły się teraz, myślę..., a nawet jestem
pewna, że byłoby to z korzyścią dla mnie...

Nie byłaby już taka... tatusiowa córeczka...
To, że dla lepszego kontrastu wobec Janka
kazałam wszystkim zeznawać, że była jego
ulubienicą, nie znaczy, że trzeba o tym trąbić
w opinii psychologicznej, zwłaszcza teraz...
Wychodzi na to, że trochę za późno zaczęłam...
pracować nad nią, albo za mało... intensywnie. ;)
Co innego Janek, który od ostatnich badań w RODK
zrobił bardzo wyraźne... postępy, co od razu
widać w przedłożonej właśnie opinii... ;)
Może nie jest jeszcze idealnie, ale zdecydowanie...
lepiej niż poprzednio i niż Lenka teraz...

W każdym razie nareszcie jest... ofiarą przemocy. ;)
Może więc nie powinnam tu zbytnio narzekać... ;)
Przyznać muszę, że bardzo podoba mi się również
opinia dotycząca tego oszołoma, oj tak... che che... ;)
Od razu widać, że się biegła fachowo do tego zabrała. ;)
Nie dość, że miejscami odpowiednio... poprzekręcała
jego słowa z wywiadu (jestem tego pewna ;), zaś moje
i moich świadków wzięła sobie... do serca, to jeszcze
mu dowaliła, żeby przypadkiem nie myślał, że i jej
opinię, podobnie jak te wcześniejsze, może sobie
bezkarnie podważać i kwestionować..., che che... ;)
W końcu, co autorytet... to autorytet i nie wolno
być tak podejrzliwym co do motywów... innych ludzi. ;)
Nie tylko wiernych sług Wymiaru Sprawiedliwości,
ale też... teściowej, żony (znaczy się byłej żony ;)
Po prostu, grzecznie, bez niepotrzebnego uporu. :)

Niestety, z tego powodu za bardzo zrobiła z niego
jakiegoś egocentryka i narcyza, niż prawdziwego...
tyrana, despotę i agresora..., więc trochę szkoda...
Co jej wadziło i to dorzucić, przecież i tak, che che,
wymieszała tam bardzo różne, wykluczające się
wzajemnie cechy, różne charaktery i osobowości. ;)
Bo tak między nami mówiąc, to cała ta jego śmieszna
charakterystyka nie trzyma się kupy, tak jakby pani
psycholog... nie mogła się zdecydować; choć to akurat
sama doskonale rozumiem, bo i mnie się tak zdarza...,
nawet często..., zwłaszcza od jakiegoś czasu... ;)
Ale mniejsza o to... i tak najlepsze są wnioski.
Mam tu na myśli wnioski końcowe opinii, które poza
paroma mankamentami, to w zasadzie mi odpowiadają. ;)
Dlatego, chociaż mam wielką ochotę (zresztą zgodnie
z sądowym pouczeniem) napisać moje protesty, zarzuty
do opinii, gdyż jak wspomniałam, mam sporo zastrzeżeń
do niej, to doradzają mi, zwłaszcza pani adwokat,
abym tego nie robiła, bo może mi to tylko zaszkodzić.
Tym bardziej, że mam być jeszcze dodatkowo opiniowana
przez biegłych z Krakowa, więc lepiej dać spokój...
Wszak wnioski końcowe są i tak korzystne dla mnie,
a przecież Sąd, zwłaszcza w sprawie rozwodowej,
dla której to w istocie była sporządzana ta opinia,
będzie się głównie nimi kierował w wyrokowaniu...
Cóż, nie do końca mi się to podoba, bo chętnie bym
jednak napisała te protesty, ale z drugiej strony,
może lepiej posłuchać tej rady, sama już nie wiem...
Muszę się jeszcze zastanowić, mam na to tydzień...


>>>

środa, 4 września 2013

SNY PRAWDZIWE...

(3 LATA TEMU)

Ostatnio nie mam siły na pisanie, bo wiadomo,
początek roku szkolnego, więc jak zawsze,
cała ta pieprzona biurokracja, a tu przecież
trzeba jeszcze dzieci wyszykować jak należy...
Stąd chaos, zamieszanie i ogólnie stres...
A przez to wszystko czuję się niewyspana,
chociaż wcale nie żałuję sobie snu, zwłaszcza,
kiedy śnią mi się... takie miłe rzeczy. ;)
Jak chociażby to, że pozbyłam się tego
oszołoma już raz na zawsze i... na dobre. ;)
Ale dość, nie to chciałam powiedzieć... ;)


Tegoroczna inauguracja przebiegła bez zakłóceń,
mimo obecności oszołoma, który pojawia się
tam tylko datego, jestem tego pewna,
żeby zrobić mi, to znaczy nam wszystkim...,
żeby zrobić po prostu... na złość. I tyle.
Widocznie nie byłby sobą, gdyby odpuścił.
Na szczęście wraz z moją mamusią miałyśmy
wszystko pod kontrolą, zwłaszcza to, aby
ten świr przypadkiem nie zbliżył się
do Janka, a później także do Lenki...
Zresztą dzieci dobrze z nami... współpracowały,
a i on jakoś wyjątkowo mało był natarczywy
i natrętny, bo trzymał się raczej na uboczu,
przyglądając się tylko wszystkiemu dyskretnie...
Myślę, że to efekt tego niedawnego "prysznica"
z Lenką na podwórku, która nie biegła, jak dotąd,
w jego ramiona, lecz za niego do nas, do domu,
podziałał na niego nieco... studząco, che che... ;)
Tak więc, obyło się bez dodatkowych emocji... ;)


Co jeszcze? Mama pilnuje sprawy eksmisji,
wszak ten oszołom ma się do połowy miesiąca
wynieść, a jak nie, to mu komornik pomoże... ;)
Podobno właśnie co wdał się z tym ostatnim
w żywą, ale bezskuteczną korespondencyjną dyskusję,
gdyż nie podoba się mu tak troskliwie przygotowane
przez moją mamusię nowe lokum w... schronisku
młodzieżowym na tzw. Zielonce..., che che... ;)
Cóż, może i teoretycznie ma on rację, że tak
rzeczywiście w myśl przepisów prawa nie można...,
bo bardzo często ją ma i miał, co nie zawsze
mi się podobało, nie wspominając o mojej mamie,
ale przecież w praktyce komornik chce zarobić,
więc i tak zrobi co zechce, co najwyżej Sąd
mógłby (gdyby chciał ;) czegoś mu wzbronić
czy też nakazać, natomiast świr może jemu
i nam zwyczajnie... skoczyć..., che che... ;)
Ale pomarzyć i pośnić zawsze może, che che... ;)

I to by było chyba na tyle... ;) Choć nie,
bo właśnie przysłał mi SMS-a, a to ciekawe,
bo bardzo rzadko mu się to już zdarza...
No i znów jakieś głupoty, z których nic
nie rozumiem, cytat jakiś czy co, nie wiem:


SNY WYDAJA SIE PRAWDZIWE, GDY W NICH JESTESMY.
DOPIERO PO PRZEBUDZENIU WIDZIMY, ZE BYLO W NICH COS DZIWNEGO.


Od razu widać, że to nieobliczalny świr... ;)

>>>   >>>   >>>   >>>