ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

niedziela, 30 czerwca 2013

WSPOMNIEŃ CZAR...

(3 LATA TEMU)

A'propos początku wakacji, to nie wspomniałam,
że oczywiście ten oszołom, tak jak przypuszczałam,
pojawił się jednak na zakończeniu roku szkolnego...
Na korytarzu udało mu się nawet przydybać Janka,
który zaskoczony i cały oniemiały, był... zmuszony...
odebrać... gratulacje i życzenia od tego świra...
Niestety... zrobił to, mimo moich wielkich starań...
i prób stanowczego protestu, aby do tego nie doszło...
Na szczęście, mnie się nie czepiał, a i ja starałam się
go unikać, skutecznie wtapiając się w tłum i w razie...
potrzeby zasłaniając twarz moimi piórami, tj. włosami... ;)
A skoro już o nich mowa, to jak na prawdziwą gadułę
przystało, coś Wam opowiem, bo to poważna sprawa...


Takie długie włosy (pióra), to fajna... rzecz, naprawdę. ;)
Jankowi od jakiegoś już czasu też zapuszczam takie,
aby miał kiedyś... takie długie pióra (bo gitarę już ma...,
a nawet dwie - w tym jedną elektryczną ;) Tak... Tak!
Może kiedyś założy metalową kapelę... dla mamusi. ;)
Będzie przypominał mi moich dawnych, długowłosych
kumpli z brzeskiego liceum, do których miałam pewną...
słabość..., a którzy wtedy... obracali inne panienki
ze szkoły, chociaż to ja byłam tam... marszałkową... ;)
Trochę im zazdrościłam, choć wiem, że gdybym tylko...
trochę bardziej... chciała, to pewnie by... i mnie...
Zwłaszcza że nie zawsze byli... całkiem trzeźwi... ;)
Swoją drogą, moja mama mnie wtedy bardzo... pilnowała,
chociaż powinna była wiedzieć, jaka jestem... zasadnicza.
Doprawdy nie wiem, skąd u niej taki... brak zaufania,
zupełnie odwrotnie, jak mój dziadek Walek (a jej ojciec),
który swoją o 20 lat młodszą żonę (a moją drogą babcię)
sam... puszczał na wiejskie... potupanki i jeszcze...
dodatkowo dawał jej parę złotych na... lemoniadę,
by się tam wyśmienicie... wybawiła. ;)  To ci jest dopiero
mąż! A nie jak ten, chorobliwie zazdrosny o mnie świr... ;)
Naprawdę, tak było! ;) Nawet mama trochę nam opowiadała,
chociaż nie wiem ile wiedziała, a ile... z tego powiedziała...
Kto nie wierzy, niech popyta, przecie znana była to kobita. ;)
Che che, aż mi się samo zrymowało, może będzie z tego
jeszcze jeden wiersz o mojej sławnej babci Walkowej... ;)
Ale wracając do moich starych, licealnych... kumpli...
oraz tych wszystkich punkowo-metalowych... potupanek,
to obeszłoby się bez tych całych mamusinych podejrzeń,
bo chociaż bywały chwile, że zazdrościłam koleżankom
i nie zawsze chciałam...  być tylko... ich babcórą, to...
z drugiej strony... choć miałam w sobie tyle... energii,
to nie chciałam w ten sposób..., tak bez uczucia i tak...
tak być traktowana całkiem przedmiotowo, dlatego więc...
Dlatego zamiast do takiego imprezowego... na przykład
Jamesa albo Szmela (bo takie mieli wówczas ksywki),
którzy mojej mamie bardzo odpowiadali... - wiecie...
długie włosy, gitara... itd. (zdziwiłaby się, gdyby ich...
nieco bliżej poznała; che che, zresztą, kto ją tam wie... ;)
- zaczęłam wtenczas... głęboko wzdychać do... hmm...
do pewnego, spokojnego i raczej krótkowłosego Jaśka...
Wiem... odrobina niekonsekwencji... ;) Zdarza mi się... ;)
Ale miał gitarę... ;) Mimo to, mojej mamusi, o dziwo...,
jakoś wtedy zupełnie nie przypadł do gustu... O, tak..!
Niestety, chociaż nie jeden raz wyciągałam go (w sekrecie
przed moją wścibską mamą) do... jadownickiego lasu...,
to on zawsze był tam zainteresowany... tylko drzewami,
a nie mną... i choć traktował mnie zawsze z pełnym...
szacunkiem, jak... człowieka i jak kumpla (zwracał się
do mnie tylko po nazwisku, nie wymawiając... imienia),
to trochę mnie to wszystko... irytowało, że on taki...
obojętny i... niewzruszony, kiedy ja tu tak... wzdycham.
I tak było do matury... A potem... pojechałam na studia,
gdzie wszystko się zmieniło, bo nagle, przypadkiem...
nawinął mi się... przyjaciel; taki prawie krótkowłosy... ;)
I choć również zupełnie nie spodobał się... mojej mamie
(bo i nie miał ani gitary, ani długich włosów ;) to całe...
szczęście byliśmy... z dala od niej..., w Krakowie. :)
A ja miałam już serdecznie dość wzdychania i chciałam...
Chciałam wreszcie być... chciana... I byłam... A siła...
A siła przyciągania była tak... wielka, że zapragnęłam...
Zapragnęłam być kobietą... Dlatego za niego wyszłam... ;)
A potem... chciałam być matką i mieć dzieci. Własne...
I wreszcie miałam.... Dwa... I mam dwa... egzemplarze.
A później... znów pojawił się... choć przecież wcale...,
wcale tego... nie chciałam... Ktoś bardzo mi...bliski...
Prawdziwy kumpel i przyjaciel..., który zaczął mówić
do mnie... z całym szacunkiem..., ale po imieniu... :)
Przyjaciel Piotr - chłopak z... gitarą i piórami. Och! ;)
A co było dalej... To już chyba... z grubsza wiecie... ;)
No, ale dość tych wspomnień, (nie)miłych dla... każdego.

sobota, 29 czerwca 2013

POŻYTECZNE ZABAWY...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj popołudniu znów był...
Ale..., podobnie jak i wczoraj...,
pocałował tylko... klamkę, bo akurat
wszyscy byliśmy... w domu. I dobrze...
Nie będzie nam oszołom jeden zakłócał
naszego... życia rodzinnego i wakacji...
Tak wakacji... W końcu... Nareszcie... ;)
Mam nadzieję, że ten świr nie popsuje moich
wakacyjnych planów... ;)  A mam ich trochę... ;)
Jasne, że wcale nie zamierzam go wtajemniczać,
ale z nim to nigdy nic nie wiadomo; co wymyśli...
W każdym razie chciałabym się wybrać z dziećmi
do Magdy, z którą mam wiele do obgadania... ;)
Nie dość, że będziemy z dala od tego świra,

to jeszcze dodatkowo oszczędzę na telefonach... ;)
Ale nie chcę zapeszyć, zobaczymy jak będzie... :)


Wczoraj znów byłam, tak jak zapowiadałam,
na badaniach psychologicznych z dziećmi...
Myślę, że wszystko poszło dosyć sprawnie...,
bo to przecież są bardzo grzeczne i pojętne dzieci
i dobrze wiedzą, co powinny... mówić i... rysować,
aby mamusi i... babci... nie zawieźć... i nie zranić... ;)
Starałyśmy się przekazać im to na różny sposób...,
uświadomić obojgu... co jest... ważne i potrzebne.
Zresztą, mieliśmy trochę czasu, aby wspólnie...
poćwiczyć różne takie tam... pożyteczne zabawy,
aby na tym... bardzo ważnym... egzaminie
wypaść... jak najkorzystniej i... jak najlepiej... ;)
I co istotne, aby tym razem nie popełnić już takich
błędów, które zdarzyły się podczas badań w RODK.
Przede wszystkim uczulaliśmy na to... Janka... ;)
Tak więc, z pewną pomocą... poszło całkiem nieźle. ;)
W końcu mamy tutaj... niezłą ekipę... pedagogiczną
i towarzyszące jej całe to... zaplecze psychologiczne. :)
Teraz pozostaje jedynie czekać na pisemną opinię...
Jest tylko jeden mały... problem - ekspertyza biegłych
z Krakowa (odnośnie mojej osoby) jest zapowiadana
dopiero na grudzień, a ta z Tarnowa... już ma poślizg
i raczej nie da się jej wydania aż tyle przeciągnąć...
Na szczęście... wakacje nam trochę sprzyjają... ;)
Cóż... Pasowałoby, aby do siebie... pasowały...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

NA ZŁOŚĆ...

(3 LATA TEMU)

Wiele się dzieje w ostatnim czasie i wcale
nie mam tu na myśli tych wszystkich ceregieli
i rozrywek związanych z końcem roku szkolnego.
Choć i tak każdego lata zaskakują mnie one jak...
che che..., zima... naszych niezawodnych drogowców. ;)
Od tego wszystkiego znów mam taką cudną migrenę
i istny mętlik w głowie, że można... zwyczajnie oszaleć. ;)
Dlatego sama już nie wiem od czego by tu zacząć...
Nie! Już wiem! Powinnam na moment wrócić do ostatniej
rozprawy, ponieważ zapomniałam wspomnieć (to dlatego,
że naprawdę wolałabym o tym nie wiedzieć...), że na sam
koniec sędzia zrobił mi... na złość swoim postanowieniem...
Rozumiem gdyby ten oszołom - oskarżony o to wnosił...,
ale żeby sędzia sam... z siebie chciał przesłuchać mojego

ukochanego... Piotra, to chyba... już lekka przesada...
A zresztą mam to w d...., bo gdyby sędzia nie wyskoczył
z tym... szalonym pomysłem, to pewnie ten świr i tak by
to zrobił, więc w sumie... chyba na jedno by wyszło...
Tak czy siak, za niespełna miesiąc ma się odbyć kolejna
rozprawa, na której ma zeznawać Piotr, więc musimy go
razem z Magdą jeszcze poinstruować, aby nie wyjechał
z czymś, co trudno będzie później... sprostować... ;)


Wczoraj natomiast byłam z dziećmi u biegłej Grażynki
w Tarnowie, na tych całych... badaniach psychologicznych,
ale okazuje się, że muszę pofatygowac się tam z nimi
jeszcze raz, i to zaraz po najbliższym weekendzie...
Wkurza mnie to, ale jak trzeba to trzeba... Trudno.
I tak przecież będziemy już mieli upragnione wakacje,
bo Lenka miała dziś zakończenie roku w przedszkolu,
a Janek jutro, więc wycieczka nikomu nie zaszkodzi. ;)
Może przez to dzieci lepiej... wypełnią testy, che che... ;)
To byłoby narazie chyba tyle..., bo wykończona jestem...
Aha, może jeszcze tyko wspomnę, że kiedy przyszłam dziś
do przedszkola, to okazało się, że ten oszołom tam jest...
Po występie coś tam sprezentował Lence, mimo iż chciałam,
aby trzymał się od niej z daleka... Nawet udało mu się
przekazać jej jakiś imieninowy upominek dla Janka...,
chociaż wtedy akurat... odsyłałam ją, aby mu to oddała.
Pewnie wiedział, że to obecnie jedyna droga do syna...
Ciekawe, czy jutro na zakończenie do szkoły też przylezie...
Nie zdziwiłabym się - przecież lubi robić mi na złość...

sobota, 22 czerwca 2013

KTO SIEJE KŁAMSTWA...

(3 LATA TEMU)

To znowu ja... Grzeczna... dziewczynka. ;)
Wiem... Nie odzywałam się już chwilę...
Musicie mi wybaczyć... Jak zwykle zresztą. ;)
Przygotowywałam się do ważnej rozprawy,
co kosztowało mnie trochę sił i nerwów,
ale teraz nie mam co narzekać - nie było źle! :)


KTO SIEJE KLAMSTWA,
TEN W KONCU ZAWSZE
DOCZEKA SIE ICH PLONOW...
        (J. R. R. Tolkien)

KAZDY CZLOWIEK PODAZA DROGA PRZEZ SIEBIE WYBRANA
- DROGA ZYCIA LUB SMIERCI, DOBRA LUB ZLA...


Dostałam to w SMS-ie przedwczoraj wieczorem,
czyli dokładnie... dzień przed wspomnianą rozprawą
w brzeskim sądzie, na której miałam zeznawać.
I to... na mój nowy, tajny i zastrzeżony numer...
Nie wiem do cholery, skąd ten oszołom go zdobył
i bardzo, ale to bardzo mi się to nie podoba...
Magda, która oczywiście przyjechała mnie wesprzeć...
fizycznie, psychicznie, intelektualnie i... moralnie,
również dostała w tym czasie podobną wiadomość,
to znaczy powyższy cytat naszego mistrza Tolkiena. :)
Gdyby nie to, że chce nam się z tego wszystkiego śmiać,
to mogłbyśmy potraktować to nawet jako... groźbę...
Oczywiście groźbę... karalną, jak wiadomo... ;)


Następnego ranka Magda udała się ze mną do Sądu.
Co prawda był tam i mój krakowski adwokat, a Magda
nie weszła na salę rozpraw, tym niemniej świadomość,
że ona będzie na korytarzu, tuż obok, tak blisko mnie...
uspokajała mnie, dodawała mi siły i otuchy, bym mogła
jakoś przetrwać podczas tego całego przesłuchania.
Jeszcze przed rozprawą biegała biedna po mieście,
aby skserować mi (bo zapomniałam ;) decyzję Kierownika
Urzędu Stanu Cywilnego o zmianie mojego nazwiska,
którą to przedłożyłam Sądowi na... dzień dobry. ;)
Adwokat zaś, ponownie chciał złożyć na jego ręce...
moje pracochłonne, nowe... dowody, ale znów się to

- choć doprawdy nie wiem czemu - nie udało...
Po rozprawie powiedziałam mu, aby się już z tym
nie certolił i po prostu... przesłał to wszystko pocztą.


Ale wracając do samej rozprawy, to przyznać muszę,
że całkiem nieźle mi poszło, bo jak się rozkręciłam,
to gadałam chyba przez bite cztery godziny...
Ma się to gadane... Radio "Wał" się kłania... ;)
Tak więc gadałam i gadałam, i nawet obecność...
pani Ewy - biegłej psycholog z Instytutu Ekspertyz
Sądowych w Krakowie wcale mi nie przeszkadzała,
nie wspominając o tym oszołomie, na którego
nie spojrzałam ani razu, skutecznie odwracając
głowę w drugą stronę; choć przyznać muszę,
iż momentami było to szalenie niewygodne,
bo nie tylko nogi mi cierpły, ale i... szyja. ;)
Ale co tam..., czego się nie robi... dla sprawy. ;)
Myślę, że nie tyle jestem w stanie znieść,
o czym wszyscy na sali rozpraw mogli się przekonać,
kiedy opowiadałam im o moim... strasznym życiu. ;)
O całej tej kilkunastoletniej gehennie oraz...
koszmarze ostatnich dwóch lat, kiedy ja i...
moja rodzina nigdy nie wiemy do czego ten świr
może się jeszcze posunąć..., itp., itd. Che che... ;)
Po tej mojej... jakże bogatej, owocnej prezentacji
(szczerze mówiąc - długo bym tak jeszcze mogła ;)
- przyszedł czas na pytania, i chociaż akurat
tej części rozpraw sądowych zwykle... nie lubię,
to i tak... było całkiem, całkiem... spoko... ;)
Nawet sędzia, który głównie był zainteresowany
moimi kasowanymi mailam do Piotra i Magdy...,
nie był w stanie wybić mnie z dobrego rytmu
i pozbawić tej... całkiem miłej pewności... siebie. ;)
Poza tym, to moje długie gadanie, najwyraźniej
tak już zmęczyło panią biegłą, która zaczęła
niecierpliwie wypatrywać... końca rozprawy...,
że nie miała do mnie... żadnych pytań, che che...
Może to i dobrze, chociaż z drugiej strony...
to mogłabym tak jeszcze długo opowiadać... ;)
Więc nie wiem, co jej się tak śpieszyło...,
wszak to był... najdłuższy dzień w roku. ;)
No, ale dość o tym, kto ciekaw szczegółów
może sobie poczytać protokół, choć ten zawsze
przefiltrowany jest przez mózg sędziego... ;) 
  >>>

piątek, 21 czerwca 2013

URYWKI Z ROZRYWKI...

"Trzecia z tych kwestii ma natomiast charakter
wysoce atypowy, dotyczy bowiem ewentualnego
zaistnienia relacji o charakterze uczuciowym
pomiędzy pokrzywdzoną a Piotrem T.
nastolatkiem - byłym uczniem szkoły, w której
pokrzywdzona pracowała), na co jednoznacznie
wskazują przedstawione przez skarżącego
dokumenty (k.587-608). Jakkolwiek pokrzywdzona
zaprzeczyła ich prawdziwości, na obecnym
etapie postępowania Sąd Okręgowy nie może
pominąć treści tych dokumentów, skoro skarżący
w przekonujący sposób przedstawił okoliczności
ich pozyskania a ich treść (sposób
formułowania myśli, operowanie pewnymi
charakterystycznymi zwrotami, układ redakcyjny) zawiera liczne podobieństwa
do treści dokumentów, prawdziwość których
pokrzywdzona przyznała. Założenie prawdziwości
tych dokumentów prowadzi natomiast
do spostrzeżenia, że dynamika rozwoju tego
związku uczuciowego koreluje w czasie
z dynamiką rozpadu związku małżeńskiego
stron w miesiącach wiosennych i letnich 2008r.,
zaangażowaniu weń pokrzywdzonej towarzyszą
wyrażane w sposób bezpośredni lub pośredni
plany doprowadzenia do zakończenia małżeństwa
z oskarżonym oraz ewentualnego wspólnego życia
z adresatem korespondencji, nadto wskazuje,
że zeznania pokrzywdzonej w zakresie, w jakim
dotyczyły charakteru jej znajomości z Piotrem T.
były po prostu nieprawdziwe.
Oczywiście - nieprawdziwość (tu: ewentualna) części zeznań pokrzywdzonej nie przekreśla
w sposób automatyczny prawdziwości pozostałej
ich części, stanowi jednak okoliczność, która
ma ważkie znaczenie i wymaga w procesie oceny
tych zeznań stosownego rozważenia. W tym bowiem
kontekście lokują się zarzuty skarżącego
dotyczące bezpodstawnego i instrumentalnego
(na potrzeby procesu rozwodowego i „usunięcia”
go z życia pokrzywdzonej) oskarżenia go
przez pokrzywdzoną...
Dodać należy, że zasygnalizowana powyżej
kwestia relacji pomiędzy pokrzywdzoną
a Piotrem T. nie pozostaje obojętna także
dla oceny zeznań Magdaleny H., jeżeli bowiem
dokumenty przedstawione przez skarżącego są
prawdziwe oznacza to, że świadek ten
w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji
zataił prawdę co do stosunków łączących
pokrzywdzoną ze wskazana osobą, co godzi
w pozytywną ocenę wiarygodności jego zeznań
i jakkolwiek w żadnym razie nie przesądza
takiej czy innej ostatecznej oceny ich istoty,
niewątpliwie skutkuje koniecznością ponownego
przeprowadzenia tego dowodu i skonfrontowania
świadka z ujawnionymi okolicznościami..."

(z uzasadnienia wyroku SO w Tarnowie
z 18.02.2010)


"Dostałam serie listów od Sabiny gdzieś
w wakacje 2008r. która odbiegała
od wcześniejszych korespondencji między nami.
Była to korespondencja z adnotacją o jej
zniszczenie po przeczytaniu. Chcę powiedzieć,
ze pan K. kontrolował korespondencję mailową
żony. Nie mogła wysłać maila bez jego zgody.
O sprawach osobistych pisała do mnie listy
ręcznie, dlatego ta korespondencja w postaci
samych maili mnie zaskoczyła.

W tym miejscu odczytano dokumentację przedłożoną przez oskarżonego z karty 577.
Świadek zeznaje dalej:


Dostałam te maile których fragmenty Sąd
mi odczytał. Spytałam Sabiny o co chodzi, dlaczego je napisała. Pani Sabina
odpowiedziała mi, ze ona tych listów
nie napisała i nie wie czym one są.
Zaprzeczyła by to ona je wysłała.
Powiedziała mi np., że była w kinie
we wskazanym dniu, ale nie była tam
z Piotrem T., nawet nie wiedziała,
ze on tam będzie.
Nigdy do mnie Sabina K. nie przyznała się
by miała zakochać się w Piotrze T.
Nie mówiłam ani w czasie przesłuchania
na Policji ani w czasie przesłuchania
przed Sądem o tej serii maili, bo nie
przywiązywałem do niej aż takiej wagi.
Wszystkie te maile, które dostałam
w okresie sierpnia i września 2008r.,
skasowałam. Nie pamiętam czy było to dokładnie
w tym okresie czy troche później. W ogóle nie
trzymam żadnej korespondencji mailowej.
Kasuję wszystko."

(z protokołu zeznań Magdaleny H. w SR w Brzesku z 31.05.2010)


"Na pytanie Sądu:
Ja jestem autorem korespondencji,

która została przedkładana przez oskarżonego
do czasu zakończenia postępowania przed Sądem
I instancji. Tą korespondencję którą oskarżony
przedłozył przed Sądem odwoławczym widziałam
po raz pierwszy w Sądzie Okręgowym
i nie jestem jej autorką.
O tym, że Magdalena H. dostała taką
korespondencję dowiedziałam się już
po powrocie znad morza. Już nie pamiętam
jak o tym mnie  poinformowała czy listownie
czy też telefonicznie, ale na pewno z nią
o tym później rozmawiałam.
Z tego co mi przekazywała Magda
domyśliłam się, że te listy pisze K.
Nigdy nie próbowałam z mężem na ten temat
rozmawiać. Piotr T. nic mi nie mówił
na temat tego, że ma dostawać dziwną
korespondencję mającą pochodzić ode mnie.
Nigdy nie wysłałam ani nie dostałam maila
od Piotra T. W którym padłyby słowa „kocham Cię” lub inne podobne wyznania osobiste.

(z protokołu zeznań Sabiny J. w SR w Brzesku
z 21.06.2010)

piątek, 14 czerwca 2013

OFICJALNY WYMYK...

(3 LATA TEMU)

Szkolna... niespodzianka, o której wspominałam
poprzednim razem, chyba podziałała studząco
na naszego oszołoma, bo mieliśmy przez chwilę
spokój od niego - nie pojawiał się... jakiś czas... ;)
A dokładniej... do zeszłej soboty, do popołudnia...
No więc kiedy w końcu przyjechał i przez chwilę pukał
do drzwi, po krótkiej konsultacji z córką, dla che che...
świętego spokoju, wypuściłam ją na chwilkę do niego,
przykazując jej, aby w razie jego namowy na jakikolwiek
spacer czy wyjazd powiedziała, iż czuje się zmęczona,
bo właśnie wróciła z wycieczki ze mną i ciocią Kornelią... ;)
I przyznam szczerze, iż poskutkowało, bo już na przywitanie
powiedziała mu, że... nie chce się z nim widzieć, bo...
jest zmęczona, ponieważ właśnie... wróciła z wycieczki... ;)
A kiedy zapytał ją, gdzie była, powiedziała mu wprost,
że... nie powie, więc dał jej już z tym spokój..., che che...
Coś jej tam proponował..., basen czy inne takie tam...,
ale w tych.... okolicznościach... też szybko odpuścił... ;)
Mała naprawdę jest pojętna i szybko uczy się... asertywności,
bo kiedy z kolei zapytał ją o Janka, jak się czuje i... czy
- tak jak i ona - wyjdzie do niego choć na chwilkę...,
usłyszał tylko... zdecydowane: Tak... Nie! Janek nie..! ;)
Przyznacie sami, że to było... po prostu... urocze... ;)
Tak więc, w sumie, tylko chwilę pogadali i poprzytulali się
na pożegnanie, a ja starałam się mieć... dyskretne oko
na wszystko, bo nigdy nie jestem pewna co on wymyśli...
Później jeszcze wypytałam Lenkę... o szczegóły... ;)
Tak... Myślę że jeszcze trochę..., a i córeczka będzie...
bała się swego... tatusia i oczywiście... unikała go... ;)
Widzę, że... dorasta i coraz bardziej wie... o co mi chodzi... ;)

Teraz z zupełnie innej beczki... Okazało się, że ten świr
po niedawnych badaniach u pani Grażynki z Tarnowa,
znów wyjechał z jakimś... parszywym pismem procesowym.
Czyżby mu na tych całych badaniach coś... nie spasowało? ;)
Uczepił się... oszołom jeden... jednego słówka w treści
postanowienia Sądu, w którym zostaly sformułowane
liczne zapytania do biegłych mających wydać opinię...
Tyle tam było różnych słów, a ten pieprzony świr...
musiał doczepić się akurat tego..., tego jedynego...   >>>
Wszystko musi zaraz wyniuchać, wywęszyć i widzieć...,
jak ten... Czarny Jeździec, albo nawet jeszcze gorzej
- jak to Oko Saurona... z Władcy pierścieni Tolkiena...
Albo, po prostu... skurczybyk i tyle... Wielka... szuja...
Ale niech sobie nie myśli, że może dalej nam mieszać... ;)
Rzecz jasna, Sąd powiadomił strony o przesłaniu pisma
pozwanego biegłym, u których to obecnie znajdują się
akta naszej sprawy rozwodowej, ale - jak widać... ;)   >>>
- nie wydał żadnego postanowienia, które skorygowałoby,
wystosowane do nich pytanie, a o co ten oszołom wnosił...
Niby drobiazg... Co za różnica? - ktoś może powie... ;)
Ano szkopuł w tym, iż pismo pismu nierówne, tak samo,
jak i kryjąca się za nimi czynność procesowa może mieć
różną wagę, w zależności... co, kiedy i jak... Ot, prawo... ;)
Podejrzewam, iż każdy, co bardziej rozgarnięty prawnik
o tym wie i doskonale zna potencjalne skutki tego faktu...
A zatem, pismo oszołoma zostało wprawdzie przekazane
biegłym, ale od strony prawnej... niczego to nie zmienia,
bowiem pozostają oni nadal związani tylko pierwotnym
postanowieniem Sądu, które "szczęśliwym trafem",
niejako pozwala im... przeoczyć te jakże aktualnie
niewygodne dla mnie (choć kiedyś takie słodkie ;) listy
do Piotra i Magdy, które ten cholerny świr - ku mojemu
utrapieniu - odkrył parę miesięcy temu, choć nie wiem jak...
Ale i tak... jest dobrze i to... oficjalną drogą, che che... ;)
Zobaczymy jak będzie dalej..., wszak jeszcze czekają
nas badania...; nie tylko mnie, ale również dzieci, więc... ;)
A jeśli, mimo to, tarnowscy biegli będą potrzebowali...
jakiejś pomocy, jakiegoś wsparcia, to zawsze mogę im
podrzucić moje... nowe dowody, które... rozwieją ich...
ewentualne, zupełnie niepotrzebne wątpliwości... ;)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

poniedziałek, 3 czerwca 2013

IDZIE NOWE...

(3 LATA TEMU)

Ostatnio humor wyraźnie mi dopisuje... :)
Może to dlatego, że znów wszystko idzie...
po mojej myśli... ;) No, może z wyjątkiem tego,
że Policja, a następnie Prokuratura, umorzyli
niedawno śledztwo w sprawie przejęcia mojego
starego konta... poczty elektronicznej... ;)
Oczywiście wskazałam sprawcę... - oszołoma,
ale niestety, poza tym, iż znów mam dostęp
do konta, na niewiele się to wszystko zdało.
Trudno, mam to gdzieś... I tak przecież korzystam
z innego, z moim nowym-starym... nazwiskiem. ;)
No właśnie, nazwisko... W tej sprawie również
zapadła przedwczoraj spodziewana decyzja... ;)
Znów jestem... prawie jak ta... młoda panienka... ;)
Postanowiłam też pożegnać się z moim dotychczasowym
numerem telefonu komórkowego; co prawda miałam już
od jakiegoś czasu... nowy, którym posługiwałam się...
w określonych kontakach, ale stary był wciąż aktywny... ;)
Teraz jednak już czas na zmianę... Idzie nowe... ;)
Myślę, że dzieci to... rozumieją i same wyczuwają... :)
Zwłaszcza Janek, z którym mamy... własne tajemnice... :)
A wspólne tajemnice, jak... powszechnie wiadomo...
- zbliżają i... łączą ludzi... ;)  I to bardzo... ;) Tak...
Myślę, że teraz to Jankowi trudno będzie... spojrzeć ojcu
prosto w oczy, a co dopiero... zamienić z nim... słowo... ;)
I dobrze..! Tak właśnie ma być! Sprawdziło się nawet... ;)
Po tym, jak ten świr bezskutecznie usiłował zobaczyć się
ze swoimi pociechami w Dzień Dziecka, a jego telefony...
spełzły na niczym... ;) pojawił się wczoraj u Janka w szkole...
Cóż..., pewnie biedny tatuś stęsknił się za dziećmi...,
zwłaszcza za synem, bo w przeciwieństwie do córki,
którą, jak wiecie..., kilkakrotnie porywał z przedszkola,
z Jankiem w zasadzie nie rozmawiał od połowy kwietnia. ;)
Tak więc, w Dzień Dziecka przysłał mu wieczorem SMS-a:


WSZYSTKIEGO DOBREGO DLA CIEBIE JANKU I DLA LENKI.
BARDZO WAS KOCHAM.

Nastepnego zaś ranka - jak wspomniałam - pojawił się w szkole.
Ale tu spotkała go wielka... niespodzianka... Che che... ;)
Janek, kiedy tylko dostrzegł ojca na szkolnym korytarzu,
zaraz odwrócił się twarzą do ściany, a kiedy ten oszołom
podszedł do niego..., syn przeszedł pod drugą ścianę
i odwrócony do niego tyłem nie chcial z nim gadać...
Kiedy jednak ten świr... nie dawał mu spokoju i wciąż
usiłował nawiązać z nim kontakt, Janek zwyczajnie...
biegiem... schował się... w szkolnej toalecie... ;)
Podobno nie tylko ten oszołom był zaskoczony,
ale i dyżurujący na przerwie nauczyciele byli wyraźnie
zaniepokojeni takim niecodziennym zachowaniem dziecka... ;)
Przynajmniej mieli okazję sami się przekonać, że Janek...
boi się ojca i... nie chce go widywać... :) Che che... :)
Dotąd Janek czmychał przed nim tylko w mojej..., naszej
obecności, a tu proszę... coś nowego..., taka zmiana... ;)
Pewnie długo był w szoku, bo później przysłał Jankowi SMS-a:


BARDZO MNIE NIEPOKOI TWOJE DZIWNE ZACHOWANIE JANKU.
MARTWIE SIE O CIEBIE.

Tak więc, mimo czekających mnie niedługo wystąpień w sądzie,
humor mi dopisuje i jestem dobrej myśli, bo moje... starania
wreszcie przynoszą... owoce, a z nimi... niestraszne mi są...
żadne... badania psychologiczne, w tym również... dzieci. ;)


>>>