ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

wtorek, 26 lutego 2013

COŚ JESZCZE...

(3 LATA TEMU)

Już jest lepiej... ;) Mam na myśli... siebie samą. :)
To pewnie dlatego, że czuję wyraźne... wsparcie,
które przychodzi od wielu osób. Całe... szczęście! ;)
Więc tak sobie myślę, że może nie wszystko
jeszcze stracone. :) Dlatego będę walczyć... ;)
Ale chyba trochę inaczej niż do tej pory... ;)
Będę jeszcze bardziej niż... przyczajony tygrys,
jeszcze bardziej niż... ukryty smok. O, tak..! ;)
Ale jest coś jeszcze... ;) Właśnie się dowiedziałam. :)
Oficjalnie już potwierdzone. :) Otóż, najbliższa rozprawa
rozwodowa została przesunięta z 4 na 23 marca.
Nie wspomniałam (skleroza ;) , że ten pierwszy termin
został wyznaczony jeszcze przed rozprawą apelacyjną
w sprawie karnej, ale tak się akurat... szczęśliwie składa,
że jedna z pań - biegłych psychologów z RODK
(obie miały być słuchane przed sądem rozwodowym
z wniosku tego oszołoma) - zaplanowała sobie
w tym czasie... che che..., urlop wypoczynkowy... ;)
Oczywiście nie omieszkała o tym fakcie szybciutko
powiadomić organa sądowe w dniu..., kiedy zapadł...
wyrok uchylający skazanie tego świra za znęcanie.
Dzięki temu niezmiernie... szczęśliwemu trafowi
mam nieco więcej czasu, żeby coś wymyślić... :)
I nie problem tylko w uchylonym wyroku karnym...
Przede wszystkim idzie o te... cholerne listy,
które pewnie i do tej sprawy wkrótce wpłyną.
Więc sami rozumiecie, że w tej sytuacji...
pośpiech nie jest wskazany. Napewno!
Dalej nie daje mi spokoju, skąd ten oszołom
wytrzasnął te moje maile do Piotra i Magdy...
Przecież je... kasowałam. Na sto procent.
Wiem o tym i jestem tego pewna... Więc skąd..?
W każdym razie mam przynajmniej miesiąc,
aby się z tym zmierzyć i na wszelki wypadek
popracować i... ustawić odpowiednio Piotra. ;)
Głupio mi, bo nie chciałam, aby był w to wmieszany,
bardziej niż do tej pory i wiem, że mu się to wcale
nie spodoba, ale dla mnie jest gotów... wiele zrobić,
aby mnie... chronić. Poza tym ma się tę...
siłę przekonywania... ;) Tak myślę... :)
W razie czego... Magda pomoże. ;)
Tym bardziej, że jest... coś jeszcze...
Ostatnio dostałam od tego świra SMS-a,
który mnie trochę zaniepokoił:

WOLALAS SLUCHAC MAGDY, NIZ SWOICH POZORNIE MOCNYCH ZASAD,
CZY RESZTEK ZDROWEGO ROZSADKU. JESTES TAK BUTNA,
ZE ZAMIERZASZ DALEJ BRNAC W KLAMSTWO. ILE JESZCZE OSOB
NADSTAWI ZA CIEBIE GLOWE, ABY W KONCU SIE SKOMPROMITOWAC?
MUSISZ SIE W ZYCIU JESZCZE WIELE NAUCZYC DZIEWCZYNKO,

W TYM M.IN. TEGO, ZE KLAMSTWO W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU
NIGDY NIE POPLACA. PREDZEJ CZY POZNIEJ, ALE ZAWSZE WYCHODZI
NA JAW. BYLAS TAK ZASLEPIONA, IZ PEWNIE SOBIE MYSLISZ,
ZE NIKT CIE NIE WIDZIAL Z PIOTRUSIEM I TEGO CO ROBILISCIE... COZ... LUDZIE NIECHETNIE O TAKICH RZECZACH MOWIA MEZOWI,
DOPOKI OBAWIAJA SIE, ZE TO OD NICH DOWIE SIE PIERWSZY.
KIEDY JUZ WIEDZA, ZE TAK NIE JEST
- USTA SAME IM SIE OTWIERAJA...
CHCIALABYS JESZCZE COS WIEDZIEC...?

Tak więc, czas zacząć działać... Powoli i ostrożnie.
Teoretycznie, jeśli mnie Sąd osobiście nie zobowiąże,
to nie muszę się stawiać na rozprawie, choć dotąd
starałam się na każdej być, ponieważ wolę mieć
na bieżąco kontrolę nad tym co się tam dzieje...
Ale z drugiej strony - mam przecież adwokata,
który mnie oficjalnie reprezentuje, a jednocześnie
może oświadczyć, że do... niektórych kwestii
klientka odniesie się osobiście... Kiedyś tam... ;)
Więc jest jakieś wyjście, jak by nie było... :)
Zastanawiam się też nad pełnomocnictwem
w sprawie karnej, która wraca do Brzeska.
Wszyscy mnie do tego namawiają, bo jak widać,
ten oszołom nie odpuszcza i zrobiło się... nieciekawie.
Brat i bratowa radzą mi abym do sprawy o znęcanie
wzięła sobie innego pełnomocnika, mają podobno
kogoś znajomego z Krakowa..., więc może to
i dobry pomysł... Kto wie..? Pewnie tak zrobię.
Zobaczymy jak będzie...

niedziela, 24 lutego 2013

NIEBA ODTRĄCENIE...


z pierwszym oddechem
i słońca promieniem
słyszysz jak śpiewa
i do siebie wzywa


Matka... Ziemia

jedna, co pojmuje
skronie ucałuje
otrze łzy cieknące
żywą krwią kapiące


Matka... Ziemia

ona Cię zrozumie
troskliwie obejmie
w tańcu ukołysze

sercu nucąc ciszę

Matka... Ziemia

do piersi przytuli
płaszczem swym otuli
i na powrót schowa
do ciepłego łona


Matka... Ziemia

czwartek, 21 lutego 2013

DOMIAR ZŁEGO...

(3 LATA TEMU)

Dzisiaj chciałam tylko dać znać, że żyję. ;)
Nie mam nastroju na gadanie czy pisanie
(z przyczyn wiadomych i oczywistych),
a to samo już świadczy, że czuję się...
nawet nie wiem jak..., chyba podle...
Jestem zła... na siebie. Jest fatalnie...
Dobrze, że Magda została na weekend...
Zawsze to jakaś... podpora, jakieś wsparcie.
W obecnej sytuacji, bez niej, pewnie bym tu...
z nerwów, zwyczajnie... zwariowała...
Zastanawiamy się wspólnie, co teraz zrobić...
Co prawda mamy już pewien... pomysł,

ale muszę go jeszcze spokojnie przemyśleć...
Na domiar złego, ten oszołom znów zaczął
wysyłać do mnie te swoje durne, natrętne SMS-y.
Sama już nie wiem, czy bardziej mnie one...

śmieszą, irytują czy raczej... dołują. :)
W każdym razie napewno mnie wkurzają. ;)
Wczoraj późnym wieczorem przysłał mi pierwszego,
dzisiejszej nocy kolejne dwa (chyba tak jak my, che che,
- nie może spać ;) i dziś wieczorem jeszcze jednego:


Wiem o Tobie wiecej niz kiedykolwiek. Za bardzo Ci ufalem.
Wiem o Tobie wiecej niz przypuszczasz. Bardzo nisko upadlas.
Zalosny to widok i Twoj cyniczny usmieszek niczego tu nie zmieni.
Znam Twoje grzechy i Ty wiesz, ze ja je znam.
Mozesz zaklamac caly swiat, ale to niczego nie zmieni.
Nie tylko zgrzeszylas, ale popelnilas zbrodnie. Znasz jej cene?
To, ze potrafisz z tym zyc, wiele mowi o Tobie

i o tym, ile naprawde jestes warta...

Nie wstyd Ci? Pod woalka wznioslych hasel wyszlo z Ciebie
prymitywne zwierze, ktore kieruje sie najnizszymi instynktami.
Mozesz to ubierac w nie wiadomo co. Ale naga prawda pokazuje
wszystko wprost. Wiele o Tobie wiedzialem od dawna,
ale nie dopuszczalem tego do siebie, bo mimo wszystko
bardzo Cie kochalem...


MIALEM DLA CIEBIE MILOSCI WIECEJ NIZ POTRAFILAS PRZYJAC.
ALE TY BALAS SIE TEGO. BALAS SIE, ZE CHCE CIE ZMIENIC.
NIE POTRAFILAS JEJ OGARNAC I ROZKWITAC DZIEKI NIEJ.
A TO JEST TO, CZEGO PRAGNALEM NAJBARDZIEJ.
NIE ROZUMIESZ TEGO, BO JEJ OGROM PRZERASTAL TWOJE POJMOWANIE.
NIE DOJRZALAS DO TEGO, A BYLE PIERDOLA NIWECZYLA U CIEBIE WSZYSTKO. ZATRZYMALAS SIE NA POZIOMIE ZAMROCZENIA I ZAUROCZENIA,
ODBIERAJAC TO JAKO ABSOLUT. DLATEGO PIOTR STAL SIE DLA CIEBIE
IDEALEM, JEDNOSCIA, PELNIA I AKCEPTACJA, BO NIE ZDAZYL BYC PROZA.
ZAPOMNIIALAS O TYM, ZE TO SAMO, JAK NIE WIECEJ,
BYLO JUZ KIEDYS MIEDZY NAMI. NIE PAMETASZ TEGO,
BO JESTES STRASZNA EGOISTKA, KTORA PROCZ DEKLARACJI
NIE DAJE NIC Z SIEBIE... SAD BUT TRUE...


Spojrz na siebie i na to co uczynilas!
Przestan paktowac ze zlem i klamstwem!
Jesli posiadasz choc odrobine samokrytycyzmu
- zacznij sie leczyc, zanim pogrzebiesz siebie
i wszystko wokol. Powinienem Cie nienawidzic,
a jest mi Ciebie tylko zal, bo zatracilas
swe czlowieczenstwo. Niech Bog otworzy Ci
serce, umysl i oczy...


Na bezsenne noce najlepsze jest... pisanie,
Sama coś o tym wiem... ;)
Ale i tak...
mam już tego... serdecznie dość.
Więc..., na dziś... tylko tyle. ;)

środa, 20 lutego 2013

BRATA SŁAWA/SŁOWA*...

------------
* niepotrzebne skreślić



Mój braciszek nagle przebudził się... ;)
A może faktycznie przejął się moim(?) losem...
Nawet dedykację mi walnął na swoim blogu... :)
Wreszcie sobie przypomniał, że ma siostrę,
bo u siebie na Wikipedii, to o tym drobnym fakcie,
jakby... zapomniał. I o legendarnym ojcu chyba też. ;)

Ale Kajtka, podobno każdy znał, przynajmniej
w stolicy... powiatu i gminy - wielkim mieście... :)
Więc, w zasadzie... po co o nim pisać..? :)
W końcu każdy ma... jakiegoś ojca, no nie?

Chyba, że w grę wchodzi... dzieworództwo. ;)
Może i przy mojej osobie brat wyszedł z założenia,
że wszyscy mnie już..., hmm... dobrze znają... ;)
Nie wiem, jak z tym faktycznie jest, w każdym razie
chyba jestem na... dobrej drodze... ;) ...ku temu.
Chociaż w przeciwieństwie do mojej siostry,
a zwłaszcza mojej mamy, wcale nie łaknę sławy. :)
No chyba, że tylko tak mi się teraz... wydaje. ;)
A może to taki rewanż ze strony brata za mój
artykuł, który... popełniłam w ostatnim BIM-ie.
Prezentację, a zwłaszcza wspaniały wywiad z nim. ;)

Szkoda tylko, że redakcja nie zdecydowała się
na zamieszczenie drugiego z dostarczonych zdjęć,
na którym mój braciszek, taki zrelaksowany...
oraz zdystansowany do siebie... i świata,
leży sobie ślicznie w otwartej... trumnie... :)
Szkoda, naprawdę szkoda, bo to było coś... ;)
No ale przecież... przebudził się. ;)

W tajemnicy... zdradzę, że od jakiegoś czasu
przecieram... stare szlaki w naszym lokalnym
miesięczniku, dla którego kiedyś pisywałam.
Lubiłam to robić za wierszówki, w przeciwieństwie
do pracy w redakcji, z której kiedyś uciekłam... ;)
Nie uwierzycie, ale wtedy uciekłam do szkoły... ;)
Teraz znów mi się... odmieniło, che che... :)
Bo w gruncie rzeczy, to muszę przyznać... szczerze,
że takie pisanie bardzo praktyczne i pożyteczne jest,
bo nie dość, że mogę robić to co lubię, przy okazji
rozsławiając mój "tfurczy" ród (i mama się cieszy,

bo może wizytować i obdarowywać gazetą,
nieliczne przyjaciółki, co to jeszcze z nią gadają,
bo połknęły nasz haczyk, tzn. naszą... prawdę),
to jeszcze mi za to płacą... :) Czyż może być lepiej..? ;)
Dlatego korzystając..., w przedostatnim numerze
przypomniałam w pigułce osiągnięcia mojego
wuja artysty, reżysera Zbyszkiem zwanego
- mojego ojca chrzestnego, a naszego - jak zwykł
czasem o sobie mawiać - capo di tutti capi,
który niedawno obchodził swój jubileusz. :)
Zaś w ostatnim wydaniu - co by i drugi nasz reżyser,
(idący w artystyczne ślady wuja i chętnie przejmujący
tę całą cosa nostrę), poczuł się również doceniony
- napisałam o bracie, zwłaszcza, że pod koniec
zeszłego roku został uhonorowany trzecim miejscem
w małopolskim konkursie na najlepszy scenariusz... :)
Ludzie cudze chwalą, a swego nie znają...
Może to nie Oskar, ale zawsze coś, prawda?


Przy okazji wywiadu z bratem, nie tylko poznałam
jego... specyficzne marzenie, ale dowiedziałam się
że Szymon wie... kim jest, i że jest... twórcą,
che che..., twórcą zaangażowanym społecznie. :)
Ciekawa sprawa..., zwłaszcza w wykonaniu...
...głównego mizantropa w naszym kraju.. ;)
Sam o sobie z równym przekonaniem tak mówi.

Święte słowa, które dają mi do myślenia... :)
Nad... samą sobą... Dobrze to ujął, nie ma co... ;)
Podobnie jak jego trening... bliskości na kanapie,
tj. poprzez patrzenie na siebie w milczeniu... :)
Prawie jak z tej psychodelicznej książki Magdy,
którą czytałam w wakacje 2008, i o której pilnie
wymieniałyśmy drogą mailową metafizyczne opinie. :)
Chyba się z nim w końcu zaprzyjaźnię, che che...,
bo robi się coraz bardziej podobny do mnie... :)
Nawet zaczyna mieć takie samo wrażenie jak ja,
że ten oszołom, jego były szwagier, śledzi go...
Swoją drogą, moja mama też tak uważa, bo czasami
twierdzi, że on zagląda przez okno do jej pokoju.
Wprawdzie trochę wysoko i bez drabiny trudno byłoby,
ale kto go tam wie..., sama czasem mam takie odczucie.
Podejrzewam jednak, że mojemu bratu chodziło...
o wirtualne śledzenie w sieci, na... Twitterze. ;)
O ile rzeczywiście jest to jego konto, bo ten... cały...
sigurowski, czy jak mu tam, to często wypisuje

takie rzeczy, jakby był nieźle czymś... najarany... :)
I do tego te niektóre... ludzkie fotografie...
Przecież Szymon zawsze mdleje na widok,
choćby odrobiny krwi, a nawet samej szczykawki.
A tam proszę, całkiem niezła... rzeźnia...
A może to tylko efekt... alter ego... ;) Kto wie...
Mniejsza o to, w każdym razie moje podejrzenia
biorą się stąd, że są tam (na Twitterze) takie zakładki
- "obserwowani" i "obserwujący", więc to chyba

o to chodzi z tym całym jego... śledzeniem. :)
Ale nie zauważyłam, aby ten świr był tam na liście,
i zdaje się, że jest to całkiem legalne..., raczej...


Prócz tego mój brat twierdzi, że tak samo jak ja,
ma własnego... psychofana. :) Tego samego... ;)
Sądzi, że fan musi być... samotny i współczuje mu...
Prawdę powiedziawszy, to nie bardzo rozumiem tu brata...
Bo na przykład ja, wcale nie współczuję temu świrowi
i zrobię..., robię wszystko..., żeby moje dzieci...
też tak miały, to znaczy, żeby wolały go... zapomnieć.
Poza tym, przecież... gdyby mój brat współczuł mu,
wtedy ten oszołom nie byłby już samotny. Logiczne, nie..?
Brat ponadto uważa, że ten świr udaje, że jest kimś innym
i tym manipuluje, że po prostu mnie udaje i pisze bloga
w moim imieniu, co jest o tyle ciekawe, bo też tak myślę,
chociaż tak naprawdę, to nie wiem o które imię chodzi...
Nie do końca to rozumiem, tak jak i pozostali moi krewni,
chociaż podobno inni nie mają z tym większego problemu...
Nie przymierzając, bo wstyd się do tego przyznać,
ale wypytujący w tej sprawie świra policjant,
prawdopodobnie jakoś w miarę dobrze to zrozumiał,
mimo iż nie jest artystą i wcale nie musi wiedzieć,
co to jest podmiot literacki, czemu służy itp...
Więc myślę, że to chyba nie do końca jest prawda,
co opowiadają o tych policjantach w różnych kawałach,
a przynajmniej nie dotyczy to wszystkich... ;)
Cóż, ja tam nie jestem pewna co pisze ten oszołom,
a co nie; w jakim lub czyim robi to imieniu, a co...
ja lub nie-ja, bo przecież, jak wiadomo...,
jest nas... wielu. Trudno mi to wytłumaczyć...
Pogubiłam się już w tym trochę, bo jakiś czas temu

straciłam granice siebie i... dlatego, dla tego świra
ustanowiłam granicę, tak na wszelki wypadek,
najpierw na progu... mieszkania, a od dwóch lat
jeszcze dalej - na ogrodzeniu naszej posesji...
Taki nieprzekraczalny limes, albo borderline,

jak kto woli - stąd te wszystkie czujne oczy kamer
i bramki wejściowe stale pod... rowerowym kluczem.
Ale podobno przeskakuje... No bo jak inaczej
mógłby zaglądać w okna pokoju mojej mamy..?

Nie jest to wcale takie trudne, sama czasem tak robię. :)
A tutaj w sieci..., tutaj wszystko jest jeszcze bardziej...,
tzn. jeszcze mniej... oczywiste... Rozumiecie?
Jeśli nie, to nie szkodzi, bo ja też nie... ;)


>>>

wtorek, 19 lutego 2013

NIE-PORZĄDECZEK...

(3 LATA TEMU)

Od wczoraj cholera mnie bierze... i szlag mnie trafia!
A wszystko przez tego... wrednego oszołoma i świra.
Mogłam się była spodziewać, że... coś wykombinuje...
W końcu kilka dni, a może raczej... kilka nocy temu
przysłał mi tajemniczego SMS-a:


Łu 8, 17

I kiedy sprawdziłam to w Biblii:

Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione,
ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.


Wprawdzie nie lubię tych jego niejasnych pogróżek,
ale zdążyłam już trochę przywykąć do jego głupich
i natrętnych SMS-ów, i olałam to, bo pomyślałam...
Co on właściwie może mi zrobić? Zwłaszcza teraz...,
kiedy jego dni są..., a w zasadzie to... były, policzone.
I to był mój błąd! Mam za swoje. Teraz jedno już wiem:
On nigdy nie rzuca... słów na wiatr... Co to - to nie...
Chociaż wczoraj rano wierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
No bo, jak..? Z takimi opiniami biegłych psychologów...
I z całym tym..., hmm..., dobrodziejstwem... cioci Krysi...
Nie mogło przecież być inaczej... Naprawdę... wierzyłam...
Nawet dzieciom wczoraj rano powiedziałam, że razem z...
ciocią Magdą (tak zwracają się do mojej przyjaciółki)
jedziemy do Tarnowa... zrobić z tatą... porządeczek.
Oczywiście miałam na myśli rozprawę apelacyjną
w sprawie znęcania się tego oszołoma nade mną i Jankiem.
Nie wspomniałam, że Magda specjalnie wzięła sobie wolne
na tę szczególną okoliczność. Nie tylko, aby służyć mi radą
i robić w Sądzie za moje... psychiczne i moralne wsparcie...
Planowałyśmy przecież odpowiednio uczcić tę rozprawę...
z tym cholernym oszołomem..., tzn. ostateczny wyrok,
dzięki któremu sprawa rozwodowa byłaby już... z górki.
No i niestety..., sprawa się... rypła. Nici z imprezy...
Ale dobrze, że Magda była ze mną, bo wczoraj...

nie wiem, czy bym to wszystko sama zniosła...
Dużo bowiem, kosztowało mnie to zdrowia i nerwów...,
chociaż wcale się na to nie zapowiadało... A było tak:
Po wyprawieniu dzieci do szkoły i przdszkola,
razem z Magdą udałyśmy się do Sądu Okręgowego.
Nie powiem, byłam, byłyśmy, raczej w dobrym nastroju...
Nawet widok tego świra na sądowym korytarzu,

tuż przed rozprawą, nie był w stanie popsuć nam,
wyraźnie dopisującego mi humoru... ;) Serio... ;)
Dlatego też, plotkowałyśmy sobie, a nawet pośmiałyśmy się.
Niestety, wszystko..., cały ten czar, wkrótce jednak  prysł...
Zaraz po wejściu na salę (Magda została na korytarzu)
nic nie zwiastowało tego, co wydarzyło się za niedługo...
W zmienionym (znów) składzie trzech sędziów zawodowych,
sędzia sprawozdawca streścił dotychczasowe postępowanie,
po czym poinformował, że kilka dni temu wpłynęły nowe
wnioski dowodowe oskarżonego w postaci wydruków,
nieznanej wcześniej, mojej korespondencji elektronicznej,
adresowanej do ucznia Piotra i przyjaciółki Magdy.
Jej treść natomiast rzuciła nowe światło na sprawę,
m.in. jednoznacznie wskazała na... zaistnienie relacji
erotycznej pomiędzy pokrzywdzoną a jej nieletnim uczniem.
Nawet nie potraficie sobie wyobrazić, co wtedy poczułam...
Kiedy to usłyszałam, po prostu... czułam, jak mi się nogi
same uginają i myślałam, że jeszcze chwilę... i tam padnę.
Resztkami sił i przytomności starałam się nie dać tego
po sobie poznać..., co mi się chyba nawet nieźle udało...
Sąd zapytał oskarżonego, w jaki sposób odzyskał te maile,
na co zaczął im coś nawijać, chyba o programie pocztowym,
nie pamiętam, bo z nerwów nie mogłam się skupić...
Poza tym nie znam się na tych wszystkich technicznych
i komputerowych sprawach, zresztą podejrzewam,
że i sędziowie też nie, bo nie wysłuchali go do końca,
nawet nie chcieli od niego płytki CD z plikami listów
dla biegłego informatyka; w celu ich weryfikacji...
Zamiast tego sędzia zapytał mnie, czy coś mam
do powiedzenia na temat tych listów i czy mogę się
do przedłożonych materiałów jakoś ustosunkować.
Na szczęście zdążyłam zebrać się już jakoś do kupy
i stanowczo oświadczyłam, że nic mi o nich nie wiadomo,
ponieważ nie wysyłałam żadnych takich listów... Ufff...
Następnie Sąd poprosił nas o opuszczenie sali rozpraw,
aby mógł przeprowadzić naradę przed wydaniem wyroku.
Kiedy tylko wyszliśmy, od razu usiadłam przy Magdzie
i do ucha wyszeptałam jej co się właśnie stało...
Powiedziałam jej, że stało się dokładnie to,
czego od dawna bardzo się obawiałam, że te moje listy
do niej i do Piotra, które tak starannie kasowałam,
i o co prawie każdorazowo także ich prosiłam,
że one kiedyś..., że one kiedyś do mnie wrócą...
Wprawdzie nie wiedziałam jak, bo bardzo się pilnowałam,
aby nie popełnić jakiegoś błędu, ale... i tak bałam się tego.
No i masz ci los... Wykrakałam sobie... A to pech!
Czekając tam miałam cichą nadzieję, że może sędziowie,
że może... jednak mu nie uwierzą... i skarzą go dziś...
I będę mogła już szybko pozbyć się go... i wreszcie
skończy się ten koszmar... dla mnie i... mojej rodziny.
Ten głupek zaś, w międzyczasie, jakby czytając
w moich myślach, nazwał mnie wielką obłudnicą
i powiedział, że mogę sobie myśleć,
iż wyprę się tych listów, ale na szczęście,
ich autentyczność jest do zweryfikowania
i to na kilka, na wiele sposobów...
Po paru minutach korytarzowego oczekiwania,
zostaliśmy wezwani na salę do odczytania wyroku...
No i niestety, stało się najgorsze, to czego się obawiałam...
Sąd w całości uchylił poprzednie, skazujące orzeczenie
i skierował sprawę do ponownego rozpoznania

w pierwszej instancji, ponieważ - jak to ustnie uzasadnił
- wina oskarżonego nie została mu udowodniona
oraz nie ma obecnie podstaw do podważania
autentyczności nowych dowodów, które niewątpliwie
ukazjuą sprawę w zupełnie innym świetle...
Kiedy to usłyszałam - nie wytrzymałam...

Nerwy już mi puściły i nie zważając na to,
że Sąd zamknął rozprawę i powinniśmy opuścić salę,
po prostu... poryczałam się. Prawie jak... dziecko.

Ale nie ze smutku..., tylko ze złości. Naprawdę.
A kiedy tak protestowałam, wyżalałam się i skarżyłam
na bezkarność oskarżonego, który teraz przez kolejny rok
będzie się - tak jak przez te wszystkie poprzednie lata

- znęcał nade mną i dziećmi, ten świr zwyczajnie wyszedł.
Wyobraźacie sobie, co za beczelny typ?  Cały Sąd siedzi,
ja stoję na środku sali, staram się i... cała się produkuję...,
a ten oszołom, zwyczajnie, jakby nigdy nic, wychodzi sobie.
Tak więc, jeszcze przez chwilę sama mówiłam do sędziów,

a może już prawie krzyczałam (nie jestem tego pewna),
co też... dobrego narobili i co o tym wszystkim myślę...
Kiedy wciąż szlochając, wyszłam wreszcie z sali rozpraw,
ten oszołom (najwyraźniej czekał na mnie, aż wyjdę),
rzucił mi na odchodne, że jestem świetną aktoreczką...
Nie zwracałam na niego uwagi, tylko usiadłam obok Magdy,
aby jej opowiedzieć co się wydarzyło i uspokoić się trochę,
bo aż się cała trzęsłam z nerwów... i rozpaczy. Okropne...
Po paru minutach, kiedy odrobinę mi przeszło i szłyśmy
z Magdą do wyjścia, znów natknęłyśmy się na tego świra,
który siedział na ławce, niedaleko schodów.

Gdy mnie zobaczył, znów rzucił, iż nigdy nie przypuszczał,
że jestem aż tak obłudna. Oczywiście, olałyśmy go.
Niech sobie gada co chce, mam to... w dupie.
Zresztą, cały dzień mu wczoraj odwalało, ponieważ
nękał mnie i Magdę tymi swoimi debilnymi SMS-ami.
Nawet, che che..., po angielsku zaczął pisać.
Najpierw, koło południa dostałam coś takiego:


D*isloyalty
I*n
L*ove


Później, całkiem wieczorem, kolejnego:

So this is permanence - love's shattered pride.
What once was innocence, turned on its side.
A cloud hangs over me, marks every move.
Deep in the memory of what once was love...


Nie wiem skąd on to wytrzasnął,
ale wygląda mi to na tekst piosenki...

Nie minęła godzina, kiedy przysłał mi jeszcze jednego,
a w zasadzie to do mnie i do Magdy,
bo dostałyśmy to samo:

NIECH NIE SLUBUJE PRZEBRNAC PRZEZ CIEMNOSCI NOCY,
KTO NIE WIDZIAL JESZCZE ZMROKU...


To akurat znamy, bo to przecież... z Tolkiena... ;)

Teraz już wiecie, dlaczego jestem taka podminowana.
Chociaż od wczoraj trochę mi już przeszło.

Pocieszają mnie wkoło, bym się nie martwiła.
Zwłaszcza ciocia Krysia i Magda, które uważają,
że choć nie poszło tak..., jak miało wczoraj pójść,
to przecież jeszcze nic nie jest... przesądzone.
Cóż, wiem że moja ciocia czuwa nad wszystkim
i napewno nie pozwoli, by stała mi się krzywda... ;)
Co prawda musiałam wczoraj tłumaczyć się,

dlaczego nie poszło tak, jak wszyscy się tego
spodziewaliśmy... No, cóż... Nie ma tego złego...,
co by na... dobre nie wyszło, prawda? ;)
Rodzinie powiedziałam, że ten świr wrabia mnie
w jakiś romans z Piotrem (przecież już wcześniej mówiłam,
że jest chorobliwie zazdrosny i bezpodstawnie posądza mnie
o zdrady i takie tam), więc nie było z tym jakiegoś problemu,
nawet jeszcze bardziej ma u nich przerąbane, che che... ;)
Z drugiej jednak strony, musimy teraz z Magdą,

naprawdę coś... mądrego wymyślić, żeby się móc,
jakoś wyplątać z tej niezręcznej mailowej wpadki.
Bo bez tego, strach pomyśleć, co to dalej będzie...


>>>

czwartek, 14 lutego 2013

EX LIBRA...





















Drogą prawdziwego poznania
bywa czasem tylko cierpienie...

                                                    >>>

piątek, 8 lutego 2013

FIDES ET SPES...














Szczęśliwy mąż, który złożył swą nadzieję w Panu,
a nie idzie za pyszałkami i za zwolennikami kłamstwa.
Wiele Ty uczyniłeś swych cudów, Panie, Boże mój,
a w zamiarach Twoich wobec nas nikt Ci nie dorówna.
I gdybym chciał je wyrazić i opowiedzieć,
będzie ich więcej niżby można zliczyć.
Nie chciałeś ofiary krwawej ani obiaty,
lecz otwarłeś mi uszy;
całopalenia i żertwy za grzech nie żądałeś...
Jest moją radością, mój Boże,
czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje
mieszka w moim wnętrzu.


(Ps 40, 5-9)       >>>

poniedziałek, 4 lutego 2013

OSTOJA...













i oto grzebiąc wciąż
żywe wspomnienia
iskry wskrzeszam
co w popiele jaśnieją
stoję choć leżę
i leżę choć stoję
nad miłości grobem
osłupiały cały


i ziemia też leży
choć stoi otworem
przeszłości otchłanią
gdzie słów ołtarza
święte kamienie
ciężko spoczywają
bo sceną życia
tak wątłą się stały


to na niej
dla głupców
taniej zabawy
drogie ideały
samotnie
w teatrze absurdu
własną sztukę
za obola grały


czas już
chyba najwyższy
przyszłości
stawić czoła
...i cieniom
postawić gromnice
by same cicho
łzy gorące lały

niedziela, 3 lutego 2013

COŚ DZIWNEGO...








(3 LATA TEMU)

Sama nie wiem, co mam o tym myśleć.
Kurde... Co to wszystko ma znaczyć..?
Niepodoba mi się... Zdecydowanie!
Zaczęło się od wczorajszego ranka...,
Kiedy wstałam i sięgnęłam po komórę,
zauważyłam że dostałam SMS-a...
Pomyślałam sobie, pewnie Gosia znów pisze
i chce o coś zapytać lub poinformować mnie
w sprawach szkolnych, a nie chciała mnie
po prostu budzić porannym telefonem...
W końcu bywało tak czasem...
Przecież jest nie tylko moją przełożoną,
ale również osobą zaprzyjaźnioną... ;)
No i mamy synów w tej samej klasie... :)
Któż inny mógłby do mnie o tej porze pisać..?
Ten cholerny świr robi to zazwyczaj wieczorem.
Magda na pewno nie, Piotr raczej też nie
- to nie jest ich godzina, nie ich czas... ;)

Może jakaś reklama od operatora..?
Cóż, okazało się zaraz, że jednak się myliłam...,
a SMS jest niestety od... popieprzonego oszołoma...
Ale jeszcze bardziej zaskoczyła mnie jego treść:


...

Tak właśnie! Trzy kropki... i nic więcej.
Dziwne... Tak jakby mu nagle... zabrakło słów...
I do tego ten czas... 05:15 rano. Niepojęte..!
Można powiedzieć, że już całkiem mu... odbiło. ;)
I dlatego szybko przestałam o tym myśleć...
No i tak rzeczywiście było... Do dzisiaj...,
kiedy w godzinach przedpołudniowych przyszedł
kolejny SMS od niego:


Dobro i Zlo maja to samo oblicze,
wszystko zalezy jedynie od momentu,
w ktorym stana na drodze czlowieka.
Nie sztuka pieknie mowic,
trzeba pieknie postepowac.
Piekne slowa kryja czasem niepiekne serce.


Milosc, zwlaszcza dojrzala,
to przede wszystkim odpowiedzialnosc,
a nie tylko naiwny, slepy egoizm
i transcendentne doznania!
Twoja choroba nie usprawiedliwia wszystkiego...
Grzech jest grzechem. Nawet gdy smakuje slodko,
ma swoje konsekwencje...


Powie ktoś: Cóż w tym dziwnego..?
Nie pierwszyzna to przecież...
- znów jakieś cytaty "mądre inaczej"
i kolejne umoralniające kazanie... ;)
Może i tak... Też tak sobie pomyślalam,

ale nie podoba mi się... ten ton...
Jakby nieco zmieniony...
A zwłaszcza... ostatnie słowo...
Wygląda mi to na... groźbę...


Ale to nie wszystko...
Moja przyjaciółka Magda dała mi znać,
że i ona otrzymała od niego dziś SMS-a:


RADA TO NIEBEZPIECZNY PODARUNEK.
A KAZDA MOZE PONIEWCZASIE OKAZAC SIE ZLA...


Więc tym bardziej... dziwne.
Jakby tego wszystkiego było mało,
dzisiaj napisał także do... Janka:


BARDZO CIE KOCHAM.
JESTES DLA MNIE BARDZO WAZNY.
UFAJ MI, A KIEDYS PRZEKONASZ SIE SAM, ZE WARTO.
MYSLE O TOBIE I PAMIETAM, NAWET WTEDY,
GDY NIE DZWONIE. KOCHAM.


Nie podoba mi się to wszystko...
I co to w ogóle mają być za teksty do niego..?
Do tej pory rzadko pisał do Janka,
a jak już, to życzenia z jakiejś tam okazji.
Albo pytał się co u niego słychać,

gdy syn nie odbierał telefonu... ;)
A i wtedy Janek nie zawsze odpowiadał,
a jak już to bardzo..., hmm... oszczędnie. ;)
Pewnie doskonale wie, że chlopak ma mnie
o wszystkim i na bieżąco informować... ;)
A ja wiem, że grzecznie to robi,
bo dyskretnie sprawdzam mu też komórkę... ;)
Spróbowałby tylko inaczej..., che che... :)
No co? Muszę panować nad sytuacją. :)
Nie mogę pozwolić, aby ten skończony świr

zbałamucił mi moje... własne dziecko...
Tak więc, kiedy ojciec dzwoni do niego na komórkę
Janek nie odważy się odebrać bez mojego...,
że tak powiem... błogosławieństwa... ;)
Czasem mu pozwalam, czasem... nie! ;)
Przecież dziecko nie zawsze musi mieć
aparat telefoniczny przy sobie, prawda? ;)
To takie proste, trudno nie zrozumieć... :)
Poza tym jego tatuś... teoretycznie,
zawsze może zadzwonić na stacjonarny. :)
Jest to zdecydowanie... praktyczniejsze,
bo wtedy bez problemu, jeśli nie ja,
to moja mama, przynajmniej dobrze słyszymy,

kiedy i o czym gadają, a jak się o coś zapyta,
to możemy dziecku podpowiedzieć...
lub przerwać tę... jałową rozmowę. ;)
Nie muszę chyba dodawać, że równie dobrze
to ja mogę odebrać telefon, i poinformować
stęsknionego tatusia, że Janek czy Lenka
są właśnie bardzo zajęci, bo na przykład...
jedzą, odrabiają zadanie lub... oglądają bajkę
(możliwości jest wiele..., bardzo wiele...)

i nie mogą podejść do aparatu... Che che... :)
Albo zwyczajnie... nie mają ochoty rozmawiać... ;)
Trochę tolerancji i... wyrozumiałości tu trzeba,
w końcu to takie życiowe i... praktyczne... ;)
Ale prawdę powiedziawszy, to nie lubię odbierać,
kiedy on dzwoni, więc w przypadku mojej komóry
po prostu tego nie robię; gorzej ze stacjonarnym...
Kiedy telefon odbiera moja mama i w słuchawce
słyszy głos tego świra, to najczęściej ją odkłada
- na widełki albo obok... i tyle... ;) Che, che, che...
Ja tak nie potrafię jeszcze, dlatego będziemy
musieli pomyśleć o aparacie z wyświetlaczem...
I o usłudze identyfikacji numeru... :)
Tak jak w komórkowym - wiadomo będzie,
że to oszołom właśnie dzwoni, no i odbierzemy...,
albo i nie..., to zależy... Częściej nie..! ;)


Znów się rozgadałam... i to nie na temat.
Musicie mi wybaczyć. To moja słabość... ;)
Ale potrafię też milczeć jak... grób. ;)

sobota, 2 lutego 2013

TAJEMNICA NIETOPERZA...





...czyli
z ARCHIWUM X...   >>>

piątek, 1 lutego 2013

NIKŁA NADZIEJA...

(3 LATA TEMU)

Dziś przekonałam się na własnej skórze,
że niestety ferie naprawdę już... skończyły się.
Zazwyczaj nic mi o tym lepiej nie przypomnina,
niż... pierwszy dzień w tej cholernej szkole...
Mam jej serdecznie dość... To eufemizm jest. ;)
Może kiedyś uda mi się zamienić ją na coś innego... ;)
Tylko, że jeszcze nie mam... pomysłu, nie wiem na co...
Najbardziej to odpowiadałoby mi pisanie książek,
ale wtedy to musiałabym zacząć od jakiegoś Nobla,
żeby mieć za co wyżyć, kiedy oddam się pasjom... ;)
Zawsze lubiłam... słowo pisane i to... z obu stron,
że się tak wyrażę, bo czytać również bardzo lubię...
Ale to już wiecie... ;) W ostateczności... mogę też...
służyć pomocą w pisaniu... scenariuszy... ;)
W końcu mamy dwóch reżyserów w rodzinie... :)
Zawsze to jakieś wyjście na... nowy początek. ;)
Cholera! Podły mam dziś nastrój i mętlik w głowie.
A jak by tego było mało, to wygląda na to,
że ten oszołom coś się zaktywizował ostatnio
z tymi cholernymi... nawiedzonymi SMS-ami...
Wczoraj, poźnym wieczorem znów przysłał mi
jakieś głupoty, tak, jakby nie rozumiał,
że sobie ich zwyczajnie nie życzę:

Pamietasz?
Kiedys mowilas, ze wypelnilem miloscia i sensem pustke w Tobie. Ale jednoczesnie interesowal Cie przede wszystkim moj rozum.
Nie pojmowalem tego wystarczajaco dobrze. Teraz z dystansu poznalem Cie lepiej. Bez Twojej maski. Nie wiesz kim jestes,
wiec kradniesz interesujace Cie osobowosci lub ich czastki.
Kiedy juz to uczynisz - uwazasz je za wlasna tozsamosc
i lekasz sie, by jej nie utracic.
Zagrozona atakujesz lub izolujesz sie.
Teraz uciekasz w ulude, ze w ten sposob zaczniesz
realizowac sama siebie, ze bedziesz czula sie bezpiecznie.
Ale nie rozumiesz, ze to szalenstwo, i ze Twoj lek
bedzie coraz silniejszy, a Ty nadal nie bedziesz wiedziec,
jaka naprawde jestes i jaka chcialabys byc.
Fascynuje Cie chaos i anarchia, bo to oddaje aktualny stan
Twego pokawalkowanego umyslu, w ktorym mysli, czyny,
slowa i emocje funkcjonuja w oderwaniu od kontekstu...

Pisalem i pisze to wszystko, nie po to by Cie dreczyc,
nekac albo Ci dokuczyc, ale dlatego, iz mam nikla nadzieje,
ze moze to jednak kiedys zrozumiesz.
Uswiadom sobie wreszcie, ze problem tkwi w Tobie;

nie gdzie indziej. A ja chcialbym Ci pomoc,
bo nie jestes mi obojetna Sabinko...
Milosc wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje.

Jest najwieksza...

I to by było... na tyle...



<1>>>     <2>>>     <3>>>