ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 23 czerwca 2014

(PRZED)SZKOLNE PRZEDSTAWIENIA...

(3 LATA TEMU)

Wczoraj oficjalnie zakończyliśmy rok szkolny,
co mimo wielu... pozytywnych walorów, miało niestety
i ten... ujemny aspekt, że znów musiałam oglądać gębę
tego oszołoma. I to dwukrotnie. Jakby jeden raz było mało...
Najpierw pojawił się w podstawówce u Janka, ale zadbałam
o to, by mój syn wykazał odpowiednią dozę asertywności
wobec ojca, który... natrętnie  usiłował mu pogratulować. ;)
Później zaś, podobne starania czyniłam u Lenki w przedszkolu,
gdzie razem z moją mamusią towarzyszyłyśmy jej w pożegnaniu
tej placówki, bowiem od września pójdzie już do zerówki... :)
Nawiasem mówiąc moja mamusia też właśnie... zakończyła...
własną karierę szkolną, na razie trochę... nieoficjalnie,
bo..., hmm..., ma pewien... finansowy plan i nie zamierza
we wrześniu pojawić się w gimnazjum, zresztą ja też biorę
sobie wolne - roczny urlop dla... poratowania zdrowia...
Wiadomo... - szkoła może człowieka... wykończyć... ;)
Tak więc, biedna Kornelia zostanie przez jakiś czas sama
w tej cholernej, coraz mniej przyjaznej dla nas instytucji.
Ale może da radę, przecież... potrafi być... taka słodka. ;)
A nawet ma tam paru sprzymierzeńców... Dobre i to, prawda? ;)
Ale wracając jeszcze do przedszkola, to chciałam wspomnieć,
że wraz z mamusią dałyśmy tam... niezłe przedstawienie...
Może nawet lepsze niż... te wszystkie dzieciaki w tym Lenka,
która gdy tylko zauważyła pojawiającego się w progu ojca,
od razu, szybkim wyuczonym krokiem do nas podbiegła... ;)
My natomiast, korzystając z nadarzającej się nam oto...
świetnej okazji, w tym licznie zgromadzonej... publiczności
- głośno i ostentacyjnie mówiłyśmy: ja do córki - by się...
nie bała, moja mamusia zaś do... audytorium, że znów...
będzie awantura, che che, że pewnie znów będzie awantura... ;)
Zrobiło się więc... małe zamieszanie, przez co sam oszołom...
najwyraźniej zbaraniał, bo z powrotem wycofał się do szatni,
skąd następnie przyglądał się już do końca całej uroczystości.
Później jeszcze raz próbował nawiązać kontakt z Lenką
- w szatni, już przy wyjściu, ale skutecznie udaremniłyśmy
mu to, wobec czego nie pozostało mu nic innego, jak tylko
zmyć się stamtąd, co dało nam kolejną okazję do...
zamanifestowania wszystkim (pod jego nieobecność)
naszego... realnego zagrożenia z jego strony i...
niechybnie czekającej nas na zewnątrz awantury... ;)
Na szczęście w ewakuacji pomogła nam moja kuzynka Ewelina
(starsza córka cioci Krysi), która była tam wraz z mężem,
bo ich dziecię również jest wychowankiem tegoż przedszkola.
Tak więc, moja mamusia i Lenka zabrały się z nimi samochodem,
natomiast ja... na rowerze i... z duszą na ramieniu (zwłaszcza,
że ten świr jechał kawałek od przedszkola za mną) usiłowałam
przedostać się pewnym sąsiedzkim skrótem do naszego domu
- zamkniętej i pilnie strzeżonej... strefy bezpieczeństwa...
Na szczęście dotarłam tam... cała i... żywa, ale ten oszołom
wkrótce pojawił się tam samochodem i to właśnie w momencie,
kiedy z kolei Janek wyjechał rowerem na przygotowanie
wraz z chłopakami nieopodal szkoły klasowego ogniska.
Znów całe szczęście, że akurat wspomniana kuzynka z mężem
jechali właśnie do domu w tamtą stronę - więc powolutku,
a nawet nieco dyskretnie - stanowili rodzaj... eskorty... ;)
Ale ten świr, nie zważając na to, i tak przydybał Janka
w okolicach gimnazjalnego boiska i..., hmm,  zmusił biedaka
do krótkiej z nim rozmowy - wiem bo, widząc to mąż kuzynki
nawet próbował groźnie dzwonić do tego oszołoma na komórkę. ;)
W każdym razie oszołom dał Jankowi szybko spokój, bo nawet,
nie wyszedł z auta, sądząc pewnie, iż w ten sposób, che che...
zmniejszy u niego, wpojone mu przez nas, poczucia zagrożenia. ;)
Tak..., potencjał tego ostatniego, który pieczołowicie staramy się
utrzymywać w jak najszerszym kręgu, w iście magiczny sposób,
oddziałuje na myślenie i zachowanie różnych ludzi, zwłaszcza
moich krewnych i związanych z nimi osób, co daje mi (nam)
- na poziomie podstawowym - poczucie bezpieczeństwa... ;)
Sprawia, iż wszyscy... zapominają, jak to... dawniej bywało,
kiedy odwiedzali nas lub sami na wizytę zapraszali... ;)
Teraz działamy zespołowo, pomagamy sobie, wspieramy się
w różnych, przeróżnych sytuacjach, publicznie też...
Tak, jak dzisiaj. Albo przy innych okazjach, jak chociażby
w ostatnie majowe święto patrona naszej szkoły (mam na myśli
gimnazjum) i doroczny festyn rodzinny, w trakcie którego,
nad bezpieczeństwem moich dzieci (zwłaszcza Lenki) czuwały,
pełniąc naprzemienne dyżury: moja mamusia lub siostra,
ciocia Krysia czy nawet wierna... przyjaciółka Magda. ;)
Bo niestety, ten świr ma... złośliwy zwyczaj pojawiania się tam
i jestem pewna, że robi to tylko po to, aby... pokazać się,
jaki to on niby jest... prorodzinny, jaki to z niego niby...
dobry tatuś, a tak naprawdę..., to nas śledzi i terroryzuje...
Dlatego każde dodatkowe wsparcie jest bardzo cenne i potrzebne.
A już zwłaszcza mojej Magdy, która jak nikt inny udziela mi...
wsparcia psychicznego, intelektualnego i... moralnego... ;)
Dobrze więc się stało, że wtedy przyjechała..., naprawdę.
(Prezentowałyśmy się tam obie w czerni, ja dwie... bladolice
Panie Addams, świeżo powstałe z grobu, połyskujące bielą kości
wypełzających zza kruczych szat, w promieniach chylącego się
ku zachodowi słońca - kto nie widział, ten wiele stracił... ;)
Tym bardziej, że przecież miałam poprowadzić, nie tylko ten...
nieszczęsny przegląd talentów, ale całe to cholerne przedstawienie,
ku uciesze licznie zgromadzonej na szkolnym dziedzińcu gawiedzi,
która (jak się okazało) wcale nie kwapiła się rozejść, pomimo...
moich... usilnych zaproszeń do ich... własnych domków... ;)
Zawsze, kiedy miałam to prowadzić, miałam... mieszane uczucia.
Bo wiadomo jak jest... Stres i inne... uczucia, np. miłość do...
Dzieci Ognia, które po raz kolejny urozmaiciły nam finał imprezy.
Po za tym, mam pewną nieskrywaną słabość do... mikrofonu.
Jak od czasu do czasu uda mi się do niego dorwać, to zawsze...
rzucają mi się na umysł i cisną na usta słowa znanej piosenki,
którą mam wtedy wielką ochotę zaśpiewać: "stoję przy mikrofonie,
niech mnie który przegoni, różne tajne brygady już nie dadzą mi rady,
bo ja się wcale nie chwalę, ja niestety po prostu mam talent":)
I tym oto... optymistycznym akcentem, pozwolicie, że zakończę
to dzisiejsze, nieco... pokręcone przedstawienie. ;)

sobota, 21 czerwca 2014

niedziela, 15 czerwca 2014

PISMA NIEPOKORNE...

(3 LATA TEMU)

A nie mówiłam, że ten świr nie zostawi biegłych
psychologów w spokoju, po tym, che che, co powypisywały
one w swojej, che che..., ekspertyzie uzupełniającej?
Panie lejąc wodę, faktycznie dolały tylko oliwy do ognia...
Wyszły z założenia, zresztą nie tylko one, że skoro ich
wcześniejsza opinia zasadnicza była jednoznacznie korzystna
dla oskarżonego, to powinien był się cieszyć i siedzieć cicho,
a nie drążyć temat i... czepiać się jakichś tam... szczegółów. ;)
Ale skoro był zbyt ciekawski, a przez to... niegrzeczny, to...
che che, dostał za swoje w ich opinii uzupełniającej... ;)
Przynajmniej tak im się zdawało i taki był... plan. ;)
Sądząc po treści jego ostatniego pisma, zawierającego uwagi
do wspomnianej opinii uzupełniającej, nie byłabym... pewna,
że ów plan się powiódł; zresztą tego właśnie się obawiałam.
Otóż na czternastu stronach, ten bezczelny typ, krok po kroku
wykazuje szanownym biegłym błędy i zwyczajne pustosłowie,
a do tego jeszcze... krętactwo i/lub brak kompetencji...
A wszystko to poparte konkretnymi przykładami i cytatami,
czy to z akt, czy to z literatury fachowej; z tą jego...
pieprzoną precyzją i pedanterią, nie pozwalającą...
na jakąś tam..., hmm... dowolność i... wolność... ;)
Do tego jeszcze wraz z uwagami do opinii biegłych
ten oszołom złożył wniosek o ich..., che che, wezwanie
i przesłuchanie przed Sądem... Oj, będzie się działo! ;)
Niedawno dostałam informację że już niebawem, za miesiąc,
odbędzie się rozprawa, na której mają być... nasze biegłe,
z czego wynika, że Sąd przychylił się do jego wniosku...
Cóż, w zasadzie to nie miał chyba wyjścia, bo inaczej...
dałby temu świrowi pierwszorzędny, ewentualny...
argument odwoławczy od przyszłego wyroku... ;)  
>>>

poniedziałek, 9 czerwca 2014