ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 26 lipca 2012

SEZON OGÓRKOWY...

















27 lipca 2008, 00:44:51

"...od kiedy mniej więcej wiem, kim jestem
(a to już prawie połowa mojego życia),

jest łatwiej. Nawet, gdy nic nie jest łatwe.
Popełniam na co dzień mnóstwo błędów,
nie reagując właściwie i w odpowiednim czasie
na różne sytuacje i kontakty interpersonalne.
To wynika głównie z tego,
że nie jestem
domyślna i nie jestem taktowna.
Jeśli te błędy rzutują na moje relacje

z moją rodziną, czasem to boli.
Przy czym rodzina dzieli się
na bliskich ludzi i średnio bliskich ludzi.
Więc kiedy w grę wchodzi odwieczny konflikt

z moją mamą, to oprócz permanentnego szoku,
że ta osoba jest moją mamą...,
pozostaje otrząsnąć się jak piesek

po wyjściu z błota i iść dalej,
bo rozstrząsanie różnic prowadzi do nikąd.
Po oddaniu sprawiedliwości różnym stronom,
do czego często zmusza mnie siła empatii
i jakieś tam zasady, stwierdzam,
że w meritum to nic nie zmienia,
i dalej staram się być sobą i walcem jeździć,
bo jestem już za stara żeby się naginać
do czyichś oczekiwań."


...czyli ROCZNICOWE ROZWAŻANIA...   >>>

sobota, 21 lipca 2012

WODNE IGRASZKI...












(3 LATA TEMU)

Ostatni weekend pozwoliłam dzieciom
spędzić trochę czasu z ojcem.
Niech ma - żeby nie było,
że utrudniam mu kontakty... ;)
Poza tym trochę spokoju też mi się przyda,
bo i one od tego upału już czasem świrują.
Zabrał je podobno na jakieś wycieczki po okolicy.
Z tego co mi opowiadały, to chyba Czchów
i tamte rejony - Dunajec, jezioro...
Oprócz tego był basen i inne atrakcje.
Może przez to nie będzie mi robił przeszkód,
bo już nie mogę się doczekać wyjazdu do Magdy. ;)
Wybieram się tam wkrótce właśnie z dziećmi... :)
Jak rok temu i dwa lata temu, i trzy lata temu...
Miejsce to samo i pora mniej więcej ta sama,
bo rodzice Magdy tradycyjnie wyjeżdżają
na festiwal do Wisły, więc chata wolna... ;)
Znów będziemy mogły plotkować po nocach,
a dniami włóczyć się po Jurze...
Więc, prawie tak jak... zawsze. ;)
Właśnie. Prawie..., bo teraz bez niego. :)
Niech sobie zostanie... che che...
z moją mamusią, która już nie może
patrzeć na niego, che che... :)


Wkurza się, bo myślała, że z tą eksmisją,
to jakoś sprawniej pójdzie, ale nic z tego.
Niedawno - zapomniałam o tym wspomnieć
- jeszcze przed ostatnią rozprawą rozwodową
mieliśmy mieć też rozprawę eksmisyjną.
Tak mieliśmy..., bo rozprawa nie odbyła się.
Okazało się, że w Sądzie wyczekałyśmy się
dobre dwie godziny, bo inna rozprawa,
to znaczy wcześniejsza - przeciągała się.
Nie dość więc, że poślizg i upał jak cholera,
to sędzia robiła sobie jeszcze jakieś przerwy.
W końcu po jednej z nich zdjęto naszą sprawę
z wokandy, z powodu... niedyspozycji sędzi.
Mama spodziewała się już dzisiaj finału,
a tu proszę - taka niespodzianka...
Nawet nie wiadomo kiedy następny termin
- mają podobno przysłać zawiadomienie.
Tak więc mama niepocieszona...


Za to poprawia jej humor nowa zabawa,
którą znalazła sobie wraz z zięciem Tomkiem.
W sam raz, che che..., na wakacyjne upały... ;)
Nie wiem już, które z nich wpadło na ten
genialny w gruncie... rzeczy pomysł,
ale zabawa była i jest przednia... ;)
Po prostu pozbawiamy naszego współlokatora wody... ;)
Zawory są pod naszą kontrolą i nie ma do nich dostępu.
Tak więc czasami zakręcamy mu na zero, a niekiedy
puszczamy tylko małym ciurkiem, niech sobie uzbiera... :)
Może w ten oto prosty sposób skłonimy go do tego,
aby się w końcu wyniósł z domu mojej mamy.
Raz nas z tego powodu straszył, że wezwie policję,
ale nie przejmujemy się, bo zawsze możemy powiedzieć,
że mamy awarię, a poza tym nie płaci za wodę, no nie... ;)
Kto będzie wiedział, że ten oszołom robiąc kiedyś
modernizację instalacji zamontował oddzielne odcięcia,
a mama rachunku za wodę nie zamierza mu pokazywać,
ani żadnych opłat za jej zużycie przyjmować... ;)
Dzieciom też tłumaczyliśmy, że wujek Tomek musiał
zakręcić wodę, bo... u babci Misi w kuchni cieknie,
albo że ogólna awaria, a ich ojciec przecież zawsze...
może... pofatygować się do naszej studni... ;)

niedziela, 15 lipca 2012

O TO CHODZI...

(3 LATA TEMU)

Początek wakacji za nami...
Wrażeń sporo, że sama nie wiem
od czego by tu zacząć... ;)
Może od tego, że wczoraj mieliśmy
kolejną rozprawę rozwodową. :)
Zeznawało tylko dwóch świadków:
szefowa tego świra, no i mój
najważniejszy świadek - Magda. ;)
Spisała się, po prostu, na medal... :)
No, bo kto mógł znać więcej szczegółów
z mojego pożycia małżeńskiego, jak nie ona... ;)
Szkoda byłoby jej zeznania streszczać,
najlepiej samemu przeczytać protokół...   >>>


Dobrze, że są wakacje, miałyśmy dzięki temu
sposobność, aby sobie wszystko ładnie poukładać. :)
Najpierw, pod koniec czerwca, zabrałam dzieciaki
i razem z Magdą pojechałyśmy na kilka dni do Sanoka
- z dala od wszystkich świętować jej urodziny... ;)
W kolejny weekend wybrałyśmy się na Jamną.
Ale widocznie zbyt blisko, bo w czasie spaceru
natknęliśmy się na niego, a kiedy zbliżył się do dzieci
Magda stanęła na wysokości zadania i wyjechała
z wiązanką na niego, że się znęca nad nami, śledzi nas... ;)
Che che, jeszcze nigdy nie widziałam jej w takiej akcji. :)
Ciekawa tylko jestem, jak przejrzał nasze plany...
A może to dlatego, że sam niedawno obiecywał dzieciom
przyjazd w to miejsce i to chyba w ten właśnie weekend... ;)
Zresztą, nieważne Magda przynajmniej na rozprawie
mogła zrobić z tego odpowiedni użytek... ;)
Ostatni weekend także spędziłam razem

z Magdą i moimi dziećmi... :)
Byliśmy z noclegiem w Ciężkowicach.

Planowaliśmy jeszcze rok temu, będąc u Magdy,
taki wspólny wyjazd jesienią 2008 r. :)
Ale sprawy potoczyły się w nieco innym... kierunku,
więc postanowiłyśmy z Magdą teraz same, bez niego,

zrealizować ten jego świetny pomysł... ;)

Przedwczoraj wysłałam do tego oszołoma SMS-a,
że w najbliższy weekend może dzieciom coś zorganizować.
Poinformowałam go też, że ostatni tydzień lipca
spędzę z dziećmi u Magdy w Zawierciu... :)
Będziemy tam świętować moje i Lenki urodziny. ;)
Mam nadzieję, że dzięki mojej ogromnej dobroci,
nie będzie mi robił przeszkód w tym wyjeździe.
Chociaż właściwie, to może mi... skoczyć,

jestem wolna i mogę robić co tylko zechcę. ;)
Pisać do niego SMS-ów również nie mam ochoty,
ale poradzono mi, że tak będzie dla mnie korzystniej
- zawsze będę miała dowód w Sądzie, że go informuję
o wyjazdach dzieci i... nie utrudniam mu kontaktów
z nimi, a wręcz przeciwnie - pozwalam, sprytne, prawda? ;)
Oczywiście proponując mu spędzenie czasu z dziećmi
zawsze podkreślam, że "jak będą chciały..."
No bo przecież mogą nie chcieć..., prawda? ;)
Zwłaszcza kiedy, ja ostatecznie nie zechcę... ;)
Ale od maja chcą... ;)

Sprawy idą w dobrym dla mnie kierunku,
więc stać mnie na taki gest dobroci... ;)
Toteż, w ostatnich miesiącach zabierał je

na różne wycieczki, festyny i inne atrakcje,
o których mi później opowiadały.
Tak naprawdę, wcale mi się to nie podoba,
ale pocieszam się myślą, że ta chwila...
nie potrwa przecież wiecznie... ;)
A każdy Sąd to kupi... ;)
I o to chodzi... ;)


Jeśli idzie o..., hmm..., biurokrację,
to w zeszłym tygodniu przyszło uzasadnienie
wyroku o znęcanie się tego świra nad nami.
Oj, opisał się biedny sędzia i okombinował,
aby to orzeczenie jakoś uzasadnić... ;)
Co prawda, ustawowo miał na to 14 dni
od ogłoszenia wyroku, ale to przecież
tylko instrukcja i zawsze można poprosić
Prezesa Sądu o przedłużenie terminu
z uwagi na... zawiłość sprawy. :)
A, że sprawa zawiła, to przecież już wcześniej
było wiadomo, gdy sędzia odroczył ogłoszenie wyroku
o 2 dni, wspominałam już chyba o tym... :)


Cóż, z treści wspomnianego uzasadnienia wynika,
iż zawiłość całej tej sprawy wyjaśniły sędziemu
wydruki SMS-ów wysyłanych do mnie przez oszołoma,
które - co ciekawe - sam wniósł jako dowód do akt. :)
Zdaniem sędziego, były to obiektywne i niepodważalne
dowody jego winy, a wyjaśnienia oskarżonego...,
cóż...,  to tylko..., che che..., ściema... ;)
Jak na prawdziwego profesjonalistę przystało,
sędzia pisząc uzasadnienie wyroku zadbał także o to,
aby Sądowi odwoławczemu - gdyby ten świr jednak
złożył apelację - ułatwić pracę i sugestywnie
przekonać do słuszności wydanego
w pierwszej instancji orzeczenia. :)
A jak to zrobił? Che che..., bardzo zmyślnie. :)
Wziął i zakreślaczem (tego samego koloru,
co oskarżony zaznaczał fragmenty wydruków moich
e-maili do Magdy i Piotra) jaskrawo wyróżnił te SMS-y,
stosunkowo nieliczne, w których mąż miał do mnie żal,
albo nawiązywał coś do mojej zdrady i Piotra... ;)
Wychodzi z tego, że ten świr, nie tylko wniósł
do sprawy najbardziej obciążające go dowody,
ale i... sam pozakreślał w nich SMS-y,
które świadczą o jego winie..., piękne. ;)
Wśród nich ten jeden - z Księgi Ezechiela... ;)
Tak więc, patrząc teraz na te 10 kartek
z wydrukowanymi SMS-ami - ma się wrażenie,
że widać tylko te laserkowe, a reszta...
Cała reszta, jest po prostu nieważna... ;)
I oto chodzi... ;)

poniedziałek, 9 lipca 2012

NIEWYGODNA OSOBOWOŚĆ...














Moc bowiem
w słabości się doskonali...

                                                              (2 Kor. 12, 9)

>>>

wtorek, 3 lipca 2012

W SZCZELINIE...














Patrzysz na mnie
– w oczach światło –
i wiem
że razem
odkryliśmy drzwi

Tam jest tak pięknie

Nie wolno nam wejść

Musi wystarczyć
świadomość
że ten świat
istnieje

(SJK, 2008-2010)

***

Cisza z Tobą
jest powietrzem

gdzie wkradł się
gorący cień

tu i teraz
czas się zatrzymał
tu i teraz
przestrzeń udaje
że istnieje

gwałtowne bicie serca

Boję się oddychać
Boję się siebie

(SJK, 2008-2010)

***

Pęknięte Piękno
nadal jest pięknem
choć jego widok
boli

pęknięty człowiek
jest ciągle
człowiekiem
chociaż połowa z dwóch
to nawet nie jest
jeden

pęknięta miłość
jest miłością
Pękniętą Ciszą

(SJK, 2008-2010)

>>>