ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 23 stycznia 2013

DOBRZE NIEPOJĘTE...

(3 LATA TEMU)

Jest dobrze. Tak myślę. Chyba... ;)
Był dziś świr pod drzwiami wejściowymi
do mieszkania mojej mamy i przez małą
chwilkę próbowałam prowadzić z nim...
coś na kształt... rozmowy. Powiedzmy... ;)
Oczywiście drzwi nie otworzyłam...
- jeszcze czego - więc wszystko odbyło się
przez taką boczną, wąską szybkę... ;)
Ale i tak starałam się stać odsunięta,
za dzierganą firaneczką i w taki sposób,
aby mnie zbytnio nie widział... a ja jego... ;)
Prosił, abym otworzyła drzwi i normalnie
z nim porozmawiała, ale nic z tego... ;)
Odpowiedziałam mu, że nie chcę go oglądać
i naprawdę wolałabym go już nigdy więcej...
w życiu... nie widzieć... i nie słyszeć... ;)
Po czym szybko przeszłam do konkretów... ;)
Przedstawiłam mu w paru słowach,
jak ja to widzę, czyli... krótko mówiąc...,
że jutro może moje dzieci zabrać na ferie,
na kilka dni do ich drugiej babci itd.
Wtedy zaczął coś przybąkiwać,
że wyjazd planował w poniedziałek,
czyli pojutrze, czym - delikatnie mówiąc
- zirytował mnie, bo przecież nie mogłam
mu powiedzieć, że sama chciałam jechać
już w niedzielę do Krakowa i byłam już...
umówiona z... che che..., nieważne... ;)
I chciałam też iść do... kina na... "Avatara"
- podobno świetny film. Więc sami widzicie... ;)
Pomieszał by mi wszystkie szyki... i marzenia.
Dlatego powiedziałam mu: niedziela, a jak nie...,
to wcale... i niech się zwyczajnie w... pocałuje... ;)
Bo i tak nie rozumiem co on do mnie mówi...
i nie podoba mi się, że znów coś... kombinuje :)
Może zaryzykowałam, ale i byłam pewna... ;)
Doskonale wiedziałam, że mu zależy, che che.. ;)
No i poskutkowało... ;) Zgodził się od razu. :)
Ma się tę moc... przekonywania. Prawda? ;)
Więc stanęło na tym, że jutro przed południem
ma grzecznie zgłosić się po odbiór dzieci. :)
Po tym dyplomatycznym szczycie postanowiłam
odpisać jego siostrze na ostatniego maila.
Korzystając z nadarzającej się okazji,
nie omieszkałam... uświadomić ją i resztę
w kilku innych, nie mniej ważnych i aktualnych
sprawach..., niwelując wszelkie... che che...
ewentualne... niezgodności (rozbieżności)
w dotychczasowym przepływie... informacji... ;)
Zresztą sami zobaczcie moją... siłę...
i... sztukę... perswazji..., che che... :)
Bo ja to właśnie tak... widzę: 

Data: 23 stycznia 2010 17:35

Temat: o wyjeździe dzieci na ferie

Jutro o 11 dzieci mają wyjechać i mam nadzieję,
że dotrą do Was bez przeszkód po południu.
Dzieci naprawdę bardzo chcą Was odwiedzić.
Rozmawiałam z nimi o tym już dawno.
On był dzisiaj i za wszelką cenę chciał to przesunąć
na poniedziałek. Nie rozumiem dlaczego.
Bo dzieci już od dawna powtarzają, że czekają na to,
że w niedzielę Was zobaczą, już mówiły babci
na Dzień Babci, po prostu są nastawione.
Gdy muszą zbyt długo czekać na swojego ojca
są nerwowe, rozdrażnione, zirytowane.
To nieprawda, że ja piętrzę jakieś trudności
przy ustalaniu terminów. Jeżeli nie może się
ze mną skontaktować, to dlatego, że nie zawsze
mam zasięg, nie zawsze też mogę odebrać
- ale przecież jest jeszcze telefon domowy,
jest telefon Janka - to takie proste.
Ja tylko bardzo chcę konkretów.
Ferie trwają tylko dwa tygodnie,
a tu trzeba to jakoś podzielić.
Zrozumiałam, że chce zabrać dzieci od niedzieli
do czwartku i tak ustawiłam sobie inne plany,
żeby być z nimi od czwartku do niedzieli kończącej ferie.
A tymczasem on dzisiaj się wściekł, że to nie o to
mu chodziło, że WYJAZD miał być między niedzielą a czwartkiem.

No jak tak można traktować własne dzieci ?
Mają czekać spakowane, aż ich ojciec zabierze,
od niedzieli do czwartku ? każego dnia przeżywać to na nowo ?
Chcę żeby dzieci miały z Wami kontakt, choć nie ukrywam,
że boję się je z nim puszczać na tak długo - jest niedobry
dla Janka. On nie rozumie, że Janek dorasta,
że ma własne zdanie, własne plany. Ciągle mu zarzuca,
że Janek jest przeze mnie manipulowany.
Dobrowolnie traci kontakt z tym dzieckiem.
Zaprzepaszcza jego dobrą wolę. Chęć porozumienia przekreśla, obrażając go. Zamiast rozmawiać o Janka sprawach,
przecież jest tyle tematów, ciągle tylko wypytuje o mnie,
o pozostałych członków mojej rodziny. To przykre.
Nie umiem już z nim rozmawiać, każda taka próba jest niepowodzeniem, bo boję się tego człowieka.
Wolałabym umrzeć niż żeby kiedykolwiek mnie dotknął.
Szanuję prawo moich dzieci do posiadania ojca, babci, ciotek, wujków i kuzynów. Cieszę się, że ich nie skreśliliście,

mimo że to MOJE dzieci. Myślę, że rozwijają się prawidłowo. Psychologowie, którzy badali z osobna mnie, dzieci i ich ojca, napisali w orzeczeniu, że sytuacja dzieci jest teraz lepsza
niż przed rozwodem. Napisali, że spełniam wszystkie potrzeby dzieci, fizyczne, psychiczne, emocjonalne, społeczne i że czynię to na wysokim poziomie. To dla mnie miłe,oczywiście, bo o ich ojcu to już takiej laurki nie było w tym piśmie.

Nie przeszkadza mi też to, że on już nie daje mi ani grosza
na ich utrzymanie. Pracuję. Jakoś sobie radzę. Jest dobrze.
Janek chodzi na judo, teraz uczestniczył  w zimowisku z judo.

To go cieszy i podnosi jego sprawność. Gra na gitarze,
kupił sobie elektryczną z tych cudem odzyskanych pieniędzy,
które dostał na komunię. Eleonorka uwielbia śpiewać, tańczyć
i rysować. Można naprawdę fajnie się z nimi bawić i pogadać.
Oni tak ładnie się sobą opiekują.

Proszę, nie rozdzielajcie ich, gdy będą u Was.
Bardzo bym chciała, żeby wróciły w środę wieczorem.

Wtedy mogłyby w czwartek jeszcze odpocząć, wyspać się,
pobyczyć - a w piątek i sobotę mają obiecany Kraków.
W niedzielę posiedzieć w domu przed rokiem szkolnym.
PIszę to wszystko, bo bardzo się boję, że on mi ich nie odda
do następnej niedzieli. Naprawdę tego się boję.
Piszę to wszystko tylko do Ciebie, bo nie mam kontaktu

do Anety. Może to stary adres, ten beret na neostradzie.
Wysyła mi zwroty, że nie dostarczono.
Piszę, bo na pewno umiecie sobie wyobrazić, jak trudno mi

się rozstać z dziećmi, które są dla mnie wszystkim.
Ostatnio pan K. przysłał mi kolejny sms, ciągle,

nie mam już siły. Tak trudno mu zrozumieć, że ja ich sobie
nie życzę. Jego treść jest następująca: "Mk 5,9 COGITO ERGO SUM" Nawet jeśli się do Biblii sięgnie i otworzy św. MArka 5,9
to i tak razem wszystko jest niepojęte. Proszę powiedz mu,
żeby dał mi spokój. Ja już nigdy nie wrócę.
Niech przestanie wysyłać mi smsy.
BArdzo się go boję i bardzo nie lubię, gdy idę gdzieś a on
jedzie samochodem, zwalnia i jedzie równo ze mną w takim tempie jak ja idę, otwiera okno i mówi albo krzyczy głupoty.

CZasem zajeżdża mi drogę, czasem wpycha w zaspę.
Mam wrażenie, że to jakiś bardzo kiepski thriller.
Chcę normalnie żyć.
Pozdrawiam.
Nie oczekuję odpowiedzi, bo co tu można odpowiedzieć.
Proszę opiekujcie się nimi.
Sabina


Ładne i takie... prawdziwie prawdziwe. :) Prawda? ;)
Tak więc mam nadzieję, że teraz to już wszystko
pójdzie tak samo, całkiem gładko... ;) I szczęśliwie. :)
Gładko i szczęśliwie... W tym się wiele mieści. ;)

Tym razem znów zakończę SMS-em od tego świra.
Dostałam go dziś wieczorem i jak zwykle już...
jest on zupełnie... - tak... myślę - ...bez sensu:

UMIEJETNOSC ROZMOWY WYMAGA MYSLENIA...
NIE RZUCAJ SLOW NA WIATR...