ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

wtorek, 30 kwietnia 2013

RUCH POZORU...

(3 LATA TEMU)

Namieszałam ostatnio w tym przedszkolu... ;)
No i teraz chcąc nie chcąc... musiałam pójść
na małe ustępstwo wobec tego oszołoma...
Ale może lepiej opowiem po kolei... :)
Tak, jak się spodziewałam - pojawił się
w przedszkolu i... zdziwił się... :)
Dziś przyjechał, kiedy akurat dzieciaki
były z panią Halinką i panią Asią
w przedszkolnym ogródku i bawiły się.
Kiedy tylko przeszedł przez bramkę
pani Halinka podobno poprosiła go,
czy mógłby przyjeżdżać do Lenki popołudniami,
kiedy dzieci są już odbierane do domów... ;)
Ponieważ... miały tutaj taką nieprzyjemną
sytuację, że przyszłam informując, iż Lenka
podobno... skarżyła się mamusi, że ojciec
odciąga ją od zabawy, i z tego powodu
interweniowałam też u dyrekcji... ;)
Nieco wryty zaczął zaprzeczać temu,
aby coś takiego miało miejsce i żeby
córka mogła się w ten sposób skarżyć...
Wtedy, pani Asia ponoć potwierdziła,
że naopowiadałam sporo nieprawdziwych
rzeczy pani dyrektor z których później
była zmuszona tłumaczyć się, co nie jest
rzeczą prostą, jeśli nie ma świadków... ;)
Wtedy oznajmił, iż bynajmniej nie zamierza
przysparzać im problemów i kłopotu,
dlatego też uda się zaraz z wizytą
do dyrekcji przedszkola i wyjaśni sprawę...
Zanim jednak odjechał... zapytał,
czy skoro już tu jest, to może zamienić
parę słów z Lenką, która już wcześniej
zauważyła go i od jakiegoś czasu,
cierpliwie wyczekiwała pod drzewkiem,
nie wiedząc... czy może podejść... ;)
Zanim skonsternowane panie zdążyły
zająć w tej kwestii zgodne stanowisko,
podobno niespodziewanie kiwnął do córki,
która przybiegła do niego, a gdy ten przykucnął
radośnie objęła go za szyję i przytuliła się.
Nie chcąc stawiać obu opiekunek w niezręcznej
sytuacji, zapytał szybko Lenkę, czy chciałaby,
aby przyjechał po nią popołudniem i zabrał
rowerem na jakąś małą wycieczkę... A niech go..!
Kiedy ochoczo potwierdziła, powiedział jej,
aby zatem przekazała to wszystko mamie...
Po czym pojechał do dyrektorki, z którą
przeprowadził długą i... rzeczową rozmowę.
Niestety, kiedy przyszłam po małą czułam się,
jak pod obstrzałem - z jednej strony Lenki,
która bardzo była entuzjastycznie nastawiona
na dzisiejsze spotkanie z... tatusiem,
z drugiej zaś pań z przedszkola, wszak
twierdziłam, iż nie czynię żadnych trudności
jeśli idzie o kontakty córki z ojcem... ;)
Dlatego też, choć nie bez oporów, zgodziłam się.
I tak miałam w tym czasie jechać z Jankiem
na lekcję gry na gitarze, więc co za różnica...
Gorzej było z moją mamusią, która była bardzo
zniesmaczona takim obrotem sprawy, zwłaszcza
że to ona (pod moją nieobecność) miała wydać
Lenkę temu podstępnemu oszołomowi...
Więc kiedy się pojawił na podwórku i wjechał
rowerem za połowę domu... oznajmiła mu, że ma
nie wjeżdżać pod jej okna, tylko czekać... tam,
Tam, jak... pies przed bramą..., che che...
Po czym, wraz ze swoim kochanym zięciuniem Tomem,
który właśnie błogo uwalił się w starym leżaczku,
usiłowała zrobić sobie rozrywkę z faktu, iż...
chwilę zajęło mu wyregulowanie pasków w kasku
ochronnym, który dotąd używany był przez Janka.
Najwidoczniej czynność ta wydała jej się zdecydowanie
zbyt długotrwała, a być może... całkiem zbyteczna. ;)
W każdym razie..., w końcu... pojechał... ;)
Z tego, co Lenka opowiadała, zabrał ją do Brzeska,
co ją początkowo zaniepokoiło, z uwagi na to,
iż obawiała się ewentualnego spotkania ze mną... ;)
Na szczęście obyło się bez takich atrakcji
i pozostały tylko... lody, karuzele, huśtawki, itd.
Przywiózł ją o... przyzwoitej porze, ale i tak
myślę, że najwyższy czas skończyć z takimi rozrywkmi... ;)
Z tym, że będę musiała to zrobić troszkę delikatniej...,
bo jak się ostatnio okazało..., co nagle, to po... ;)