ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 24 kwietnia 2013

EPISTOLARNA SZTUCZKA...

(3 LATA TEMU)

Obiecałam ostatnio, że kolejnym razem wyjawię...
drugą połowę mojego... nikczemnego planu. ;)
A zatem, czyniąc zadość obietnicy, poświęcę
teraz parę słów tej... właśnie kwestii... ;)
Zanim jednak przejdę do sedna sprawy...,
koniecznym będzie - tytułem wprowadzenia
- stwierdzenie, jak bardzo niewygodna dla moich
poczynań, celów i zamierzeń okazała się,
w dosyć nieoczekiwany dla mnie sposób,
moja własna korespondencja elektroniczna.
Przede wszystkim do mojej przyjaciółki Magdy,
gdyż poza nią, to w zasadzie rzadko pisywałam
prywatnie do innych osób, no może z wyjątkiem
Mrocznych Braci - tj. Piotra i Wojtka.
I wcale nie chodzi o te kasowane listy,
które ten oszołom niedawno jakoś odkrył,
ale o te wcześniejsze... zwyczajne, które od lat
wpadały beztrosko do folderu "wysłane"
w programie pocztowym zainstalowanym
w naszym domowym komputerze... :)
Dawniej, zanim miałyśmy w domu internet,
korespondowałyśmy z Magdą pocztą tradycyjną,
ale idąc z duchem... czasu i nowoczesności,
szybko zmieniłyśmy tę formę na elektroniczną. :)
Oczywiście zdarzało się nam od czasu do czasu
wymienić papierowe listy (prędzej pocztówki),
zwykle przy okazji jakichś wycieczek, świąt
lub na przykład przy wysyłce potrzebnych kser...
Niemniej jednak - było to stosunkowo rzadko.
Tak więc od wielu lat, z różną częstotliwością,
pisywałyśmy do siebie e-maile, które pozwalały nam
utrzymywać ze sobą w miarę stały kontakt... :)
Z tej racji uzbierało się całkiem spore archiwum,
które wówczas niosło z sobą to dobrodziejstwo,
że w każdej chwili, nie włączając internetu,
bez problemu mogłam sprawdzić co pisałam. ;)
A pisałam o wszystkim - różne moje przemyślenia,
ale i też zwyczajnie, o tym, co życie niosło... :)
Niestety, całe to dobrodziejstwo zwróciło się...
przeciwko mnie w momencie, kiedy ten oszołom,
już po mojej sławetnej ucieczce do mamusi... ;)
z sobie tylko wiadomych powodów (domyślam się ;)
zaczął przeglądać owe archiwum, a następnie wnosić
wydruki wybranych e-maili do Prokuratury i Sądu.
Nie muszę chyba tłumaczyć, że treść tych listów
stała w ostrej sprzeczności z naszymi zawiadomieniami,
oskarżeniami, zeznaniami i rozgłaszanymi wieściami... ;)
Pospiesznie więc zaczęłam burzyć ten nieco sielankowy
obraz naszego pożycia małżeńskiego i rodzinnego,
wyłaniający się z wnoszonych przez tego świra maili,
stwierdzając, iż to co tam pisałam, to nie jest prawda.
Alarmowałam, że musiałam tak pisać, bo nie mogłam inaczej,
bo cały czas byłam zmuszona udawać, bo on mi tak kazał,
bo on to wszystko czytał i mnie kontrolował, itp. ;)
Trochę bałam się wtedy, czy ktoś mi uwierzy w te głupoty,
ale - całe szczęście - moja interwencja poskutkowała... ;)
Przede wszystkim, tę moją śliczną śpiewkę kupił...
pewien łysogłowy wielbiciel... filmu "Pulp Fiction"
z brzeskiego sądu, który skazując naszego oszołoma
za znęcanie się... wziął ją za... dobrą monetę... ;)
Mało tego, fakt iż ten świr wnosił owe listy do akt
uznał jako najlepszy dowód... jego inwigilacji mnie... ;)
Oj tak, taka współpraca z wymiarem... sprawiedliwości
bardzo mi odpowiada i liczę na jej kontynuację... ;)


Zważywszy jednak, że ostatnimi czasy sytuacja się
nieco... skomplikowała, nie mogę spocząć na laurach... ;)
W tych okolicznościach czuję, iż powinnam organom
stojącym na straży prawa... che che..., podrzucić
parę kamieni do tego... grząskiego gruntu... ;)
Stąd też mój chytry plan i jego... druga część. :)

Chodzi o to..., jak by tu jeszcze..., w dodatkowy sposób
podważyć i zdyskredytować wspomnianą, niewygodną treść
wnoszonych przez tego świra moich licznych e-maili... :)
A jednocześnie jak tu wzmocnić naszą... wiarygodność. ;)
Wiele razy zastanawiałyśmy się nad tym z Magdą... :)
Doszłyśmy wspólnie do wniosku, że najlepszym kontrdowodem
będzie nasza... hmm..., alternatywna korespondencja... ;)
Taka tradycyjna, pisana odręcznie i przede wszystkim...
prawdziwa w przeciwieństwie do tej... internetowej. ;)
Już w zeszłym roku z wolna wdrażałyśmy ten pomysł,
a Magda zeznając w sprawie rozwodowej napomknęła coś
o naszych zwykłch listach, poza korespondencją mailową.
Teraz postanowiłam pójść dalej i przedłożyć do akt...
taką właśnie... prawdziwą korespondencję z Magdą... ;)
Ale nie byle jaką..., tylko taką z kwietnia, maja oraz
przełomu czerwca i lipca 2008, która by ukazała...
właściwy... che che..., obraz rzeczy w tamtym czasie. ;)
Taka... materialna, dowodowa przeciwwaga dla moich e-maili,
zarówno tych kasowanych przeze mnie, jak i nie kasowanych,
a także moich rozmów z tym oszołomem przez komunikator... ;)
Mało tego, dzięki temu będę mogła również... odpowiednio
naświetlić moje relacje z... moimi ulubionymi uczniami,
a przede wszystkim z moim Piotrem, a jednocześnie...
ukazać nieszczęsną dolę... biednej ofiary, która nie mogła
już dłużej znieść małżeńskiej udręki z tym okrutnym oszołomem
- czyli dodatkowa okazja, aby mu porządnie... dokopać. ;)
Stanęło więc przede mną kolejne wyzwanie... literackie... :)
W paru listach muszę zebrać wszelkie istotne kwestie,
ale w taki sposób, aby to robiło wrażenie... czegoś..
naturalnego i całkowicie... autentycznego... ;)
Myślę, że dam radę. ;) Przecież to taka sama....
powieść w odcinkach, jak każda inna..., che che... ;)
Owszem, mogę ją czasem delikatnie okrasić szczyptą
prawdziwych, aczkolwiek zupełnie nieistotnych,
albo odpowiednio... zmodyfikowanych faktów... ;)
Wszak powszechnie wiadomo, że najdoskonalsze kłamstwa
to te, które zawierają w sobie odrobinę prawdy... ;)
Grunt to... siła przekonywania i odpowiednie... tło. ;)
Z drugiej strony boję się, że czasami sama już...
w tym wszystkim trochę się gubię i nie zawsze wiem,
gdzie leży... prawda... Cóż..., czasami tak bywa...

W każdym razie tworzę... :) Piszę te odręczne listy,
w których tak... szczerze, aż do bólu zwierzam się Magdzie
z moich i nie tylko moich problemów... sercowych i innych.
Szukam porady... Bo co tu czynić, kiedy mąż niedobry...,
a Piotr wysyła do mnie takie fale..., że nie mogę się mylić...
A ja..., cóż ja na to..? Pokochałam jego... człowieczeństwo.
Po prostu tak, jak..., hmm... Thorgala z komiksów... ;)
Mniej więcej o to, w tym wszystkim chodzi... ;)
Tak więc myślę, że siła moich nowych... dowodów, czyli...
Listy che che... Heleny..., o których było ostatnio,
jak i moje rękopisy, o których dziś z kolei mowa
- będzie definitywnie miażdżąca...   >>>   >>>