ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 4 kwietnia 2013

WIELKI CZAS...

(3 LATA TEMU)

Dziś Wielkanoc...,
więc tylko parę aktualności. ;)
Wiem, dawno nie pisałam...
Jakoś nie mogłam się zebrać... w sobie.
I w ogóle..., ten czas taki... pomieszany.
To chyba przez te wszystkie sprawy...
Tak więc nasz nieobecny
lokator jednak odebrał
moje pisemko (a w zasadzie to mojej mamy),
w którym zapraszamy go do... wyniesienia się
wraz z gratami z naszego dawnego mieszkania... ;)
Przyszło potwierdzenie, a teraz zobaczymy...
co zrobi..., chociaż to bez większego znaczenia... :)
Wiadomo już też, na pewno, że mój Piotr,
jego brat i jego mama będę zeznawać...
Sąd wysłał do stron zawiadomienia,
a świadkom wezwania na... 15 kwietnia.
Cholernie szybko, a to wyjątkowo niedobrze,
bo mamy z Magdą niewiele czasu na...
przemyślenie wszytkiego, zwłaszcza,
że Piotr też musi się z tym... oswoić.
Nie chciałabym na niego zbytnio naciskać,
bo w sumie, to on jest przeze mnie wplątany
w te całe nie...przyjemności, a nie odwrotnie.
Więc trochę, że tak powiem, głupio mi z tego powodu,
ale wiem też, że mnie... na pewno zrozumie, bo mu
ufam, bardziej... niż sobie samej, a to już jest coś...
W każdym razie musimy się... przygotować. ;)
Na szczęście ten oszołom, zdaje się, że wyjechał
na święta do swoich krewnych, bo go nie widać...
A wcześniej koniecznie chciał się widzieć z dziećmi,
ale nie dałam mu takiej możliwości... Jeszcze czego..?
Po tym wszystkim, mam być jeszcze dobra dla niego?
Nie wspomniałam, że po tej niedawnej akcji mojej mamy
na treningu judo, więcej nie posyłamy już tam Janka... :)
Przyznam - było to trochę uciążliwe, takie jeżdzenie
dwa razy w tygodniu, bo albo trzeba się było prosić
mamę (albo szwagra) o podwiezienie, albo busem,
co było jeszcze gorsze, zwłaszcza kiedy śnieg...
Tak więc, przy okazji pretekst się znalazł i przynajmniej
można było dziecku wytłumaczyć, że to wszystko
wina jego ojca, bo to bardzo... nieobliczalny typ... ;)
Tak właśnie..., nieobliczalny... Nie wspomniałam bowiem
i o tym, że kiedyś tam... uciekałam przed nim z krzykiem...
To było jakoś niedługo po tej lutowej rozprawie apelacyjnej,
na której dowiedziałam się, że ten świr trafił na te moje
kasowane listy do Piotra i Magdy i wtedy co został uchylony
ten nieprawomocny wyrok o znęcanie się nad nami...
Otóż poszłam wieczorem na zakupy do Delikatesów Centrum,
a kiedy byłam już przed sklepem zauważyłam, że ten
oszołom też tam jest i właśnie wychodzi z samochodu.
Weszłam więc szybko do środka, ale z tego wszystkiego
zupełnie nie mogłam się skupić i nie kupiwszy niczego,
szybko wyszłam, a może nawet wybiegłam stamtąd...
Wtedy ten świr, który ciągle był przy samochodzie
zaczął coś do mnie mówić i powoli iść w moim kierunku,
a kiedy przyśpieszył kroku - puściłam się... galopem,
ile miałam sił w nogach i zaczęłam na cały głos krzyczeć...
I kiedy tak biegłam i krzyczałam... to on już chyba...
przestał mnie dalej gonić... To było przerażające!
Bo co, gdyby mnie tak dorwał..? Strach pomyśleć...
Ale dość o tym! Kończę, bo znów się rozgadałam... ;)
Dodam tylko, że ten oszołom nawet w Wielkanoc
nie da o sobie zapomnieć, bo już rano w SMS-ie
przysłał mi coś takiego, że... szkoda gadać:

NIECH ZMARTWYCHWSTALY CHRYSTUS
ZAMIESZKA W TOBIE I PRZEMIENI TWE SERCE,
ABYS ZDAZYLA ZAWROCIC Z DROGI GRZECHU I SMIERCI
NA DROGE ZYCIA W MILOSCI I PRAWDZIE.

Chyba w końcu zmienię numer...