ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 27 października 2011

TYLE WRAŻEŃ...

(3 LATA TEMU)

Magda, jak była u mnie ostatnio, powiedziała
że z dziećmi muszę troszkę ostrożniej.
Nie tak od razu, jak na początku chciałam,
tylko pomalutku... W sumie to chyba ma rację.
Dziś moje imieniny, więc dałam mu je na chwilę.
No i efekt z tego taki, że Lenka wróciła od niego z różą,
że niby dla mnie i że życzy mi miłości... ;)
Dobre sobie... Ja niczego już od niego nie chcę.
Chociaż róża ładna. Ciemnobordowa. Taka, jak lubię... :)
Jeszcze we wrześniu, kiedy mieszkałam z nim,
przywiózł mi spory bukiet takich. Podobno tyle, ile wspólnie
przeżytych lat... ;) To z okazji naszej rocznicy ślubu,
o której wtedy udałam, że nie pamiętam... ;)
Chyba to zauważył, bo był trochę... zdezorientowany. ;)
No, ale jak mogłam mieć ochotę do celebry, kiedy zbyt ciepło
myślałam o kimś innym... ;) Przecież zaledwie dzień wcześniej
doświadczałam absolutu... całując się z Piotrem na cmentarzu... :)
Niestety, na przekór moim odczuciom, rodzinka zabrała się
do świętowania. Dzieci zrobiły nam laurkę okolicznościową,
Kornelia upiekła jakieś ciasto i zaprosiła nas
do mamy na poczęstunek... No, ale dość o tym...

Dzisiaj wkurzył Janka. Chciał się od niego dowiedzieć,
o co się tak wściekał wcześniej u nas (mój syn też chyba
jest cholerykiem jak ja ;). Janek oczywiście - tak jak mu przykazałam
- nie chciał nic powiedzieć ojcu. ;) Jeszcze tego brakuje,
żeby od dziecka wyciągał, co się u nas dzieje. I dobrze się stało.
Teraz wiem, że od Janka  niczego się nie dowie.
A może z czasem syn zniechęci się do niego...
Muszę nad tym jeszcze popracować. Na razie starałam się
wytłumaczyć Jankowi co to znaczy "ograniczenie praw rodzicielskich
do prawa współdecydowania o najważniejszych sprawach dotyczących dzieci" i dlaczego o to wnoszę do Sądu - i on wszystko zrozumiał, zaakceptował i nawet na końcu się pośmialiśmy... ;)
Wydaje się dojrzalszy niż jego ojciec.
Tak, to jest chyba teraz mój sposób. Muszę być z dziećmi,
w tym, co jest dla nich ważne, a wtedy oni będą moi, a nie jego... :)
To tak samo, jak z moim dyrektorem szkoły... ;)
Mogę mu mówić prawdę w oczy, mogę krytykować, a potem...
po prostu np. pójdę z dziećmi na mecz trampkarzy starszych.
On będzie zachwycony faktem, że nauczyciele przychodzą na mecz,
a ja będę ulubionym nauczycielem :) stosunkowo bezbolesne :) prawda ?

Dzisiaj też zawiozłam do Sądu pismo zmieniające pozew rozwodowy.
Zażądałam zmiany na rozwód z orzeczeniem o winie.
Oczywiście z wyłącznej winy pozwanego. :)
Napisałam w nim, że od czasu wniesienia pozwu uległy nasileniu jego
agresywne i nieobliczalne zachowania. Tak w stosunku do mnie
i naszych małoletnich dzieci, jak i innych członków mojej rodziny... ;)
Kłótnie, groźby, szantaż psychiczny..., które kilkakrotnie zakończyły się
interwencją Policji... Nie omieszkałam także wspomnieć o wniesieniu przeze mnie sprawy do Prokuratury Rejonowej... ;)  Sama prawda.
Dla jej wykazania wskazałam rzecz jasna świadków
- moją rodzinę i Magdę... :)   >>>
Myślę, że już najwyższa pora, naprawdę.
Tyle czasu czekałam na przejaw jego mądrości i dobrej woli;
nie można przecież zmusić kogoś do kochania.
A on niczego nie rozumie...

Rozpisałam się. Wiem, ale nie każdy dzień przynosi tyle wrażeń...