ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

piątek, 27 stycznia 2012

NOWA SZKOŁA...

(3 LATA TEMU)

Byłam dziś przesłuchiwana na Policji.
Myślę, że składanie zeznań idzie mi
z każdym razem coraz lepiej... ;)
Mniej stresu, a więcej doświadczenia. :)
I chociaż to, co mi dzisiaj tam okazano,
przyprawiło mnie niemal o furię,
to raczej zachowałam zimną krew.
Wydaje mi się, że wykazałam także
wystarczającą przytomność umysłu,
by zręcznie wybrnąć z opresji
w postaci tych jego wyjaśnień
i załączonych do nich dowodów.
Przede wszystkim okazałam oburzenie,
że mój paskudny mąż bez mojej wiedzy
i wbrew mojej woli wykorzystuje
moje wiersze i prywatną korespondencję
do moich przyjaciół - Magdy i Piotra.
Powiedziałam, że pisałam też z Wojtkiem,
o czym ten jegomość w ogóle nie wspomniał.
Oznajmiłam, że on wiedział o tych listach,
bo mnie kontrolował i ingerował w ich treść,
kasując fragmenty, które mu się nie podobały.
Stąd nie mogłam źle wypowiadać się o nim,
bo i tak wszystko by wykasował, dlatego wolałam
utrzymywać pozory normalności w naszym małżeństwie,
aby, rzecz jasna, nie narazić się na jego gniew... :)
Wyjaśniłam również, że korespondencję z uczniami
prowadziłam w ramach obowiązków zawodowych
oraz za zgodą i wiedzą ich matki, która nie widziała
w niej niczego złego, no bo niby, jak...? ;)
Podkreśliłam, że mam bardzo dobry kontakt
z wieloma uczniami, a Piotr odwiedzał mnie
w domu, w związku z wymianą książek... :)
Stwierdziłam stanowczo, iż moje kontakty
z Piotrem w żaden sposób nie wpłynęły
na pogorszenie się moich uczuć do męża,
gdyż potrafię oddzielać sprawy zawodowe
od życia osobistego; gdyby ktoś wątpił... ;)
Przyznałam, że wprawdzie zaprzyjaźniłam się
z uczniem, ale cały czas miałam świadomość tego,
że jest uczniem i jestem za niego odpowiedzialna.
Dlatego, poza okazaną temu chłopcu przyjaźnią
i zrozumieniem, nie łączyły nas bliższe kontakty. :)
Ten ciekawy wątek moich zeznań zamknęłam
powołaniem się... na teorie w pedagogice,
a konkretnie - na "Nową Szkołę" Freineta... :)
A co, niech się nasi stróże prawa, w ramach
pełnionych obowiązków, też czegoś nauczą...! ;)
Wskazałam, że załączenie przez mojego męża
mojej prywatnej korespondencji i wierszy,
jest w istocie tylko dowodem na to, że tak,
jak przez całe małżeńskie życie mnie
kontrolował, tak próbuje robić to nadal... ;)
Z kolei zapis naszych rozmów przy pomocy
komunikatora internetowego, świadczy jedynie
o mojej... dobrej woli utrzymania normalności
w naszym małżeństwie, które coraz bardziej
psuło się, stąd zmuszałam się do uprzejmości... :)
On zaś, potrafił być miły jedynie przez internet
i telefon, bo gdy wracał do domu, to oczywiście
już od progu zaczynały się awantury o drobiazgi,
agresja, przemoc i język pełen wulgaryzmów... ;)
A tak w ogóle, to do tych internetowych rozmów,
mąż zmusił mnie po wielu nieprzyjemnych awanturach,
gdyż będąc w pracy chciał kontrolować na bieżąco,
czym się zajmuję w domu na jego komputerze.
Ponadto, powtórzyłam także to, co mówiłam
już podczas wcześniejszych przesłuchań,
czyli o jego awanturach, agresji, przemocy,
braku wsparcia w niemal każdej sprawie... ;)
I o tym, że gdyby nie moja mamusia, rodzeństwo
i szwagier, którzy mimo agresji i prowokacji
tego tyrana - bo przecież ciągle ich obrażał
i wyzywał - starali się okazać mu pomoc
i zrozumienie, to bez nich byłabym
zdana wraz z dziecmi tylko na siebie.
Na szczęście krewni bez wahania przygarnęli mnie,
a odkąd mogłam zacząć wreszcie szczerze z nimi
rozmawiać o całej tej mojej małżeńskiej gehennie,
którą to prawdę przez całe lata przed nimi ukrywałam
- chociaż wiele widzieli i słyszeli - mój kontakt z nimi
automatycznie stał się bliski i bardzo dobry.
Tak więc, te i wiele innych jeszcze kitów
wcisnęłam do protokołu, który z czasem
może kiedyś przedstawię, jako piękny
przykład oratorstwa procesowego... ;)
Teraz jestem już raczej spokojna
i myślę, że wszystko to kupią...
Magda ze swojego doświadczenia zna
i wie, iż wielu prokuratorów, sędziów,
a nawet biegłych, swoją błyskotliwością
i intelektem, mało odbiega od... policjantów.
I to tych znanych z... popularnych kawałów. ;)
To zaś, daje mi poczucie bezpieczeństwa... :)
Same zaś rozprawy sądowe i wyrokowanie,
podobno swą powagą i logiką wywodu,
nierzadko przypominają sceny wyrwane,
hmm, z... Monty Python'a... ;)
Dlatego myślę, że na nic mu się zdadzą
te wszystkie jego dowody i wyjaśnienia,
ale gdyby ktoś był ciekaw, i miał na tyle
samozaparcia, by czytać te głupoty,
to proszę bardzo... ;)   >>>
Wychodzi więc na to, że pierwszy raz w życiu
brak u kogoś odpowiednich kompetencji może
wywołać u mnie zamiast irytacji - radość...?! ;)

Aha, byłabym zapomniała... ;)
Będąc już w Komendzie Policji,
postanowiłam w pełni wykorzystać
moją dzisiejszą wizytę w tej szacownej
instytucji i przy okazji złożyłam zawiadomienie,
że ten wariat bezustannie nęka nas SMS-ami.
Jutro dołączą do towarzystwa mama, Kornelia i Tomek. :)
Zrobiłam sobie na tę okazję parę kserówek z Biblii,
w tym ten jego szalenie piękny cytat z księgi Ezechiela... ;)
Tym razem posłużyłam się innym tłumaczeniem,
bo to, które mamy w domu, i z którego skorzystał,
wydaje mi się zbyt subtelne, a przecież, przywożąc
to na Policję, nie o to mi chodziło, no nie...? ;)
Do tego dorzuciłam jeszcze ksero napisu
ze znicza, który ten bezczelny typ umieścił
na grobie mojego wspaniałego ojca,
w Dniu Wszystkich Świętych.
Niech wie, że nie można bezkarnie
nas terroryzować i bezcześcić
pamięć naszych przodków...