ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 9 lipca 2014

OD STÓP DO GŁÓW...

Dzisiaj opowiem Wam coś ciekawego. Mam nadzieję. ;)
Coś, o czym teoretycznie... nie powinnam... wiedzieć,
z uwagi chociażby na... tajemnicę śledztwa i inne...
tego typu duperele, jak np. moja tam... nieobecność... ;),
Zważywszy jednak, że wszelkie... granice, czasowo-przestrzenne,
a zwłaszcza... osobowe, są dla mnie (do pewnego stopnia)
kwestią... czysto umowną, więc nie widzę żadnych przeszkód,
ani też powodów, dla których pewnych... spraw i tematów...
nie miałabym tutaj poruszać; tym bardziej, że również przyjęta
przeze mnie (od samego początku) konwencja niniejszego bloga
- bezpośrednio nawiązująca do mych, co prawda, specyficznych,
lecz... rzeczywistych i bardzo, ale to bardzo... intymnych...
doświadczeń interpersonalnych - pozwala mi na to... I to...
w sposób... na wskroś... całkowity... ;) Zupełnie i... pełnie. ;)
Konwencja ta jest wyrażona wprost w blogowym nagłówku,
mimo to - jak wykazało już doświadczenie - nie zawsze
została ona dostrzeżona, a tym bardziej właściwie zrozumiana,
co szczęśliwie pozwalało mi (w tzw. realu ;) szerzyć pogłoski,
że ten pieprznięty oszołom... podszywa się pode mnie... ;)
Tymczasem jest to... istotnie... dużo bardziej... złożone. ;)
Wiem, że wśród Szanownych Czytelników są i tacy, na których...
spostrzegawczość i inteligencję mogę zawsze liczyć, a którzy
dobrze wiedzą, albo przynajmniej domyślają się... kim jestem...
Kim akuratnie jestem... wypuszczając w świat dane słowo... ;)
Albowiem nie jest żadną tajemnicą, iż..., hmm, pewne słowa...
pochodzą... ode mnie - i tylko... ode mnie, inne natomiast,
pomimo iż są... częścią mnie, są jakby... spoza mnie... ;)
Dochodzą do tego również i takie, które... spotykają się...,
gdzieś... w połowie tejże drogi..., wciąż jednak pozostając
niesamowicie... blisko mej duszy... ;) Skomplikowane..? ;)
Myślę, że nie bardziej od... mojej codziennej rzeczywistości
oraz różnych myślowych szlaków, które także w ten oto, nieco...
szaleńczy sposób, staram się Wam trochę naświetlić i odsłonić. ;)
Nawet jeśli dla niektórych, che che, brzmi to może nadal...

niedorzecznie, to i tak nie ma potrzeby tu więcej... wyjaśniać...
Dlaczego? Tym razem odsyłam do stopki bloga (pamiętajcie,
że i w blogu... wszystko ma znaczenie) - tam jest odpowiedź... ;)
Tyle tytułem wstępu, a teraz już... zapowiadana opowieść. ;)



CZARNO NA BIAŁYM...

(3 LATA TEMU)

Nie tak dawno napomknęłam o sprawie pani Grażynki
- biegłej psycholog z listy Sądu Okręgowego w Tarnowie,
a w szczególności o tym, że ten wredny oszołom śmiał
wnieść do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie
o popełnieniu przez nią przestępstwa składania fałszywych
zeznań w naszym postępowaniu rozwodowym oraz tzw. fałszu
intelektualnego w złożonej przez nią opinii sądowej...
Wspominałam też, że z uwagi na... pewne uwarunkowania,
sprawa ta została przekazana do rozpoznania Prokuraturze
Rejonowej w Brzesku, tu natomiast - przydzielona jednej
z młodszych, a więc i mniej doświadczonych, ale za to
na swój sposób, che che..., uroczych pań śledczych,
o której w pewnych kręgach mówiono by... "lalunia". ;)
A zatem, na przedwiośniu nasza "lalunia" wzięła sprawę
w swoje ręce, che che, i niezwłocznie przesłuchała
tego świra, che che, w charakterze... pokrzywdzonego. ;)
Oczywiście... dobrze przygotowała się na tę okoliczność,
dbając o zapewnienie tej niewątpliwie ważnej, che che,
czynności procesowej odpowiedniego... nastroju i klimatu.
Stąd zapewne paląca się w jej biurze podczas przesłuchania
zapachowa świeczuszka oraz płynąca z radiowego głośnika
modna muzyczka stacji RMF, zdecydowanie zmieniające
atmosferę tej zazwyczaj niezbyt przyjemnej chwili
na bardziej... przyjazną i... intymną, prawda? ;)
W tych... uroczystych okolicznościach nasza młoda pani
Prokurator odebrała zeznania świadka i pokrzywdzonego
zarazem, chociaż, prawdę powiedziawszy... niewiele z tego
wszystkiego rozumiała i na... dobrą sprawę..., che che,
mało ją to również interesowało ;) Dlatego też, gdy tylko
wręczyła naszemu świrowi wydruk protokołu przesłuchania,
aby sobie go przeczytał i podpisał na każdej stronie
(co nie mogło mu zająć więcej niż dosłownie kilka minut),
by nie marnować swojego... cennego czasu, che che,
natychmiast wróciła do przerwanej jej, bezczelnie przez
wizytę tego oszołoma, bardzo zajmującej lektury...,
tj. pewnego..., hmm, kolorowego magazynu kobiecego. ;)
Wkrótce po tym... wspaniałym nastrojowym... przyjęciu,
pani Prokurator, niewiele myśląc, postanowiła odmówić
wszczęcia postępowania w tej sprawie, którą to decyzję,
ten cholerny świr zaskarżył, co chyba nie było trudne,
z uwagi na... cudowne wręcz "kwiatki" znajdujące się
w jakże, hmm..., błyskotliwym uzasadnieniu odmowy. ;)
Po wpłynięciu druzgocącego zażalenia, pani Prokurator
postanowiła... jeszcze raz zapoznać się z materiałem
dowodowym, a o jej..., che che, wytężonej pracy,
miały świadczyć lakoniczne pisemka informacyjne,
wysyłane do pokrzywdzonego, dokładnie co miesiąc. ;)
Bardziej wtajemniczeni wiedzą, że chodziło o czas,
że chodziło o..., che che, o pewną zwłokę, o to...,
by jej kolega z... tarnowskiej sądowej rejonówki...
dał radę, a krakowscy biegli nie spieprzyli czegoś,
na koniec, bo to by była już totalna kompromitacja
- od stóp do głów, że się tak kolokwialnie wyrażę. ;)
A zbyt wielu... głowom zależało na tym, aby sprawa...
biegła właściwym torem i bez kolejnego... wykolejenia. ;)
Stąd też... całe to... leżakowanie i wożenie... trupa. ;)
Jako że, z grodu Kraka szły raczej... pomyślne wieści,
nie zwiastujące jakichś niepożądanych niespodzianek,
można było skierować sprawę tarnowskiej biegłej dalej,
wschodnim szlakiem, na jej... macierzyste łono,
gdzie pewien tarnowski Sędzia o ukraińsko brzmiącym
nazwisku, a wedle niektórych źródeł, również, che che,
o... (nie)poszlakowanej opinii, mógłby dopełnić dzieła.
Dziś mogę już powiedzieć, że... stało się, dał radę! ;)
Sprawa znalazła swój finał zaledwie parę dni temu,
a poprzedziła go całkiem niezła... jazda bez trzymanki. ;)
Otóż, na 6 lipca został wyznaczony w Sądzie Rejonowym
w Tarnowie termin posiedzenia w przedmiocie rozpoznania
zażalenia oszołoma na prokuratorskie postanowienie
o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie naszej biegłej.
Oczywiście, jako strona postępowania, został on o tym fakcie
odpowiednio wcześnie powiadomiony, a jednocześnie pouczony,
iż jego stawiennictwo na posiedzeniu nie jest obowiązkowe.
Tego dnia lało jak cholera, że nawet psa by nie wypuścił,
ale ten cholerny... burek - jak swego czasu nazwała go
moja ukochana, bo jedyna, siostra Kornelia - wylazł
ze swojej nory i zwyczajnie... pojechał do Tarnowa.
Ale w Tarnowie..., che che, spotkała go niespodzianka. ;)
Otóż, chociaż nigdy nie spóźniał się na rozprawy sądowe,
to tym razem przyjechał jeszcze wcześniej, pewnie wziął
poprawkę na... wspaniałą wówczas aurę, obawiając się
potencjalnych komplikacji po drodze, których nie było.
W efekcie był tam przynajmniej pół godziny przed czasem.
Cóż z tego, kiedy mimo wypisanej wokandy, drzwi sali
sądowej były..., che che, zamknięte... na cztery spusty. ;)
Zaniepokojony tym faktem, jakieś 10 minut po wyznaczonym
czasie udał się, świr jeden, do odpowiedniego sekretariatu,
aby zapytać... co jest grane, che che, czym wywołał...
pewien popłoch i konsternację, zwłaszcza u pewnej pani
Beatki, która jak się okazło jest protokolantką Sędziego,
który miał prowadzić wspomniane wyżej posiedzenie... ;)
Dziewczę to, choć jeszcze młode, zapewne było obeznane
w różnych... zwyczajach sądowych, bowiem po chwilowym...
zapowietrzeniu... przystąpiło do ataku, że przecież...,
che che, pokrzywdzony był... wołany, ale... nie było go
przed drzwiami o wyznaczonym terminie posiedzenia... ;)
Na nic się zdały tłumaczenia tego oszołoma, że nie jest
to możliwe w sytuacji, kiedy od co najmniej pół godziny
oczekiwał przed salą, w której jak nikogo nie było..
tak i dotąd nie ma, i stąd właśnie przyszedł zapytać. ;)
Pańcia bowiem, dalej swoje, jak mantrę - że był wołany,
że go nie było, że się spóźnił, jednocześnie usiłując
w trybie pilnym skontaktować się ze swoim Sędzią... ;)
W końcu powiedziała temu świrowi, aby poczekał przed
salą rozpraw, a ona spróbuje go odszukać i sprowadzić. ;)
Po jakichś 15 minutach... intensywnych poszukiwań, che che,
pojawił się zaginiony Sędzia Jakub o, jak już wspomniałam,
ukraińsko brzmiącym nazwisku oraz jego obrotna asystentka. ;)
Wprawdzie wybił już czas na jakąś rozprawę w tej samej sali
(z ich udziałem), ale wywołano go, aby wszystkiemu...,
che che, stało się zadość, mimo iż, jak mu tym razem
sam Sędzia oznajmił..., che che, pokrzywdzony spóźnił się. ;)
Mimo protestów oszołoma, Sędzia kilkukrotnie powtórzył to,
cynicznie spoglądając w jego kierunku zza swego biurka. ;)
Po tej demonstracji... siły i wszechwładzy, che che,
zwyczajnie odczytał sentencję swojego postanowienia,
które... utrzymywało w mocy postanowienie Prokuratora,
oznajmiając jednocześnie, że jego pisemne uzasadnienie
zostanie dostarczone pokrzywdzonemu pocztą, che che... ;)
Nie uwierzycie, ale daję słowo, że tak, hmm..., szybkiego
sędziego jeszcze nie widziałam, bowiem rzeczone postanowienie
wraz z jego kilku stronnicowym uzasadnieniem zostało wysłane
jeszcze tego samego dnia; zważywszy, że było już po południu,
a wspomniany Sędzia miał jeszcze parę rozpraw na wokandzie,
to doprawdy, prawdziwy rekord świata i należy mu się medal! ;)
Co do treści samego uzasadnienia - nihil novi - parę oklepanych
prawniczych sformułowań oraz powtórzeń z prokuratorskiego
uzasadnienia bez rzeczywistego ich odniesienia do faktów
oraz konkretnych, weryfikowalnych zarzutów pokrzywdzonego,
a za to z pominięciem kolących w oko sprzeczności...,
pojawiających się w postanowieniu Prokuratora,

którego z przyzwyczajenia, a raczej "kaleczki",
Sędzia ów usadowił w Tarnowie, a nie w Brzesku... :)
Naprawdę rzadki okaz - ars vera... ;) Przebił w tym lalunię. ;)
Ale tym oto jednym, formalnym, aczkolwiek niezaskarżalnym
posunięciem, ten jakże wspaniałomyślny Sędzia, wprowadził
w serca nie tylko moje, znaczy się nasze, ale również...
biegłej Grażynki, pani Prokurator oraz wielu innych osób...,
błogostan oraz prawdziwy spokój, który - mamy nadzieję
- nie zostanie w żaden sposób, hmm, pojutrze zmącony...
wystąpieniem krakowskich biegłych - tym razem.., che che,
na szczęście w rodzimej, brzeskiej ostoi... sprawiedliwości,
która jak wiadomo - zawsze musi być po naszej stronie. ;)
Aha, no i oczywiście, chyba nie muszę wspominać, że...,
che che, w sentencji owego sędziowskiego postanowienia
stoi, czarno na białym, che che, że rozpoznanie zażalenia
pokrzywdzonego odbyło się 6 lipca 2011 przy udziale...
Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Brzesku... ;)