ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 27 maja 2013

NIE ROZUMIEM...

(3 LATA TEMU)

Byłam wczoraj na tych cholernych badaniach w Tarnowie.
I muszę przyznać, że kosztowało mnie to sporo nerwów,
zwłaszcza że ten oszołom był tam gdzieś za ścianą...
Wprawdzie nie musiałam go oglądać, ale i tak sama...

świadomość, że on tam gdzieś... blisko jest, była...
wystarczająco stresująca, by czuć się... nieswojo...
Pani psycholog, zanim poszła znów do tego świra,

zamieniła ze mną parę zdań i dała mi na początek
jakieś głupie testy do rozwiązywania, których i tak
nie skończyłam, bo było tego... po prostu za dużo...
Jeden z nich, jakiś tam kwestionariusz osobowości,
sam miał kilkaset pytań..., inne mniej, ale i tak...
wszystkiego razem było generalnie... w cholerę... ;)
Tak więc rozwiązywałam te testy dla... normalnych inaczej,
a za jakiś czas poproszono mnie do pokoju, gdzie wcześniej
siedzieli dłuższą chwilę z tym oszołomem, który właśnie
przeszedł do jeszcze innego pomieszczenia na testy...
Mimo moich obaw, rozmowa z psychiatrą, który okazał się...
całkiem sympatycznym dziadkiem, przebiegła dosyć sprawnie,
gdyż poświęcił mi prawie..., a może aż... dziesięć minut. ;)
Gdyby nie to, że czułam się trochę jak obserwowane zwierzątko,
to powiedziałabym, że była to całkiem miła... pogawędka... ;)
Rozmowa z panią psycholog była nieco dłuższa już i przez to też
bardziej dla mnie stresująca, zwłaszcza gdy zadawała mi pytania,
których jakoś... nie rozumiałam; zresztą biegła sama nie rozumiała,
mojej odmowy wypełnienia Kwestionariusza Oceny Stanu
Małżeństwa, chociaż tłumaczyłam jej, że to nie ma żadnego sensu,
ponieważ moje małżeństwo nie istnieje od września 2008,
więc bezcelowym jest ocenianie czegoś, czego...
w rzeczywistości... nie ma...; przecież to takie proste...,

jak można tego... nie rozumieć, naprawdę... nie wiem...
Tak więc chwilami... nie rozumiałyśmy się... co wprowadzało
do naszej rozmowy pewne napięcie, żeby nie powiedzieć...,
że momentami to czułam się porządnie poirytowana... ;)
Tym bardziej, że miałam jej... tak wiele do powiedzenia,
a ona miała czelność przerywać mi moją... ekspresję,
zadając pytania, których często... nie rozumiałam...

No ale, oczywiście starałam się być... grzeczna i kulturalna. :)
I tak, mimo wszystko, udało mi się jej sporo powtórzyć z tego,
co wcześniej mówiłam na rozprawach i pisałam w pismach,
a więc o tej całej przemocy fizycznej i psychicznej, itd.
Powiedziałam jej wyraźnie, że czekam na ROZWÓD, bo moim
największym błędem było wyjście za mąż za tego oszołoma,
którego bardzo się boję, bo jest... nieprzewidywalny...
Stąd też przyznałam się jej, iż bardzo niepokoi mnie
obecność tego świra... w drugim pokoju i jednocześnie
poprosiłam ją aby... nie udostępniała mu moich danych...
Tym bardziej, że jak wychodziłam, to ten oszołom jeszcze,
gdzieś tam był i mozolił się nad tymi durnymi testami... ;)
Zwierzyłam się, że dawniej bałam się mówić o moich problemach,
ale teraz zrobiłabym wszystko by... zapomnieć o moim małżeństwie.
Myślę, że niekiedy zaskakiwałam ją swoimi stwierdzeniami,
bo słuchała mnie jakby z pewnym... zdziwieniem i niedowierzaniem,
ale i tak było to lepsze od tego, kiedy mi... przerywała... ;)
Bardzo bowiem nie lubię, gdy ktoś mi przerywa, kiedy mówię. ;)
Tak więc, teraz mam bardziej... mieszane niż... uczucia,
ale i tak cieszę się, że mam to już z grubsza... z głowy... ;)
Następna wizyta u pani Grażyny dopiero pod koniec czerwca.

Mam się u niej stawić z dziećmi i skończyć te całe testy,
zwłaszcza ten długaśny, jakiś MMPI-2 czy jakoś tak...
Ale napewno nie Oceny Stanu Małżeństwa..., che che... ;)
Bo jak stanowczo i dobitnie powiedziałam pani psycholog

- moje małżeństwo... nie istnieje. NIE IST-NIE-JE..!
Jeśli będzie trzeba, powtórzę jej to jeszcze z dziesięć razy,
to może w końcu, za którymś razem, zrozumie... jak jest... ;)