ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

niedziela, 11 listopada 2012

LISTOPADOWE DEKLARACJE...











(3 LATA TEMU)

Ostatnie dni mam bardzo pracowite...
Upływają mi na pisaniu... listów do Sądu... ;)
Już w niedzielę zaczęłam od pisma dla mojej mamy.
Chodzi o odpowiedź na pozew tego świra w związku
ze sprawą naruszenia... che che..., posiadania.
Wspominałam niedawno o tym... Oszołom jeden..!
Oczywiście pytam ją, o czym mam tam napisać,
ale mama i tak zdaje się na moje umiejętności... ;)
Postanowiłam stworzyć także coś... dla siebie,
to znaczy do sprawy o znęcanie się nad nami... :)
Oba mam już prawie gotowe, jeszcze tylko parę poprawek,
bo konsultuję różne kwestie z moją przyjaciółką Magdą,
która właśnie jest u mnie... a zna się na rzeczy. ;)
Wiadomo też, że co dwie głowy (i więcej) to nie jedna... ;)
Jutro również przyda mi się jej wsparcie  w RODK. ;)
A przy okazji badań skoczę do Sądu złożyć to pismo. :)

Dostałam dzisiaj od tego oszołoma - obrońcy rodziny
- kolejnego żenującego SMS-a:

Chcialo mi sie zyc przede wszystkim dlatego,
ze mialem Ciebie i dzieci.
Dlatego, ze tworzylismy DOM
oraz mielismy wspolne cele i marzenia.
Pozbawilas mnie tego wszystkiego.
Ponosisz pelna odpowiedzialnosc za to, co sie stalo,
jak rowniez za to, co sie jeszcze wydarzy...
Nie uciekniesz od tego, nawet jesli teraz tak Ci sie wydaje.
Miej tego swiadomosc! Uciekasz nie przede mna,
lecz przed sama soba. Zycie to nie bajka,
ale o tym przekonasz sie sama...

Nie znoszę tych jego umoralniających pouczeń
i niejasnych pogróżek. Mam ich dość! Serdecznie!
Jaki znów dom..? Dom jest przecież mojej mamy,
a on już od ponad roku nie należy do naszej rodziny...
Co innego Magda... Mam nadzieję, że w tym roku
będzie z nami na święta, to już niedługo... :)
Magdę adoptowałam jeszcze na studiach. ;)
Stała się nie tylko moim najlepszym przyjacielem
(podobnie jak niewiele później mój mąż), ale także
moją, a może też naszą... ;) "cureczką"...,
w naszej, jakże uroczej rodzinie... Addamsów... ;)
Pokochałam ją od pierwszego spojrzenia... ;)
Tysiące razy miałam jej powiedzieć, że ją kocham
(bo rozpoczynanie maili od słów "Kochana Madziu"
to jednak nie to samo), ale dopiero pod koniec kwietnia
ubiegłego roku, mniej więcej wtedy, kiedy miałam te
straszne problemy z moim dyrektorem i klasą,
ośmieliłam się napisać jej to wprost...
Może dlatego, że sama dostałam wtedy od niej
maila, w którym przekazała mi wiele miłych słów,
a zwłaszcza to, że mam odwagę... być sobą. :)
Dwa miesiące później, kiedy do nas przyjechała,
po raz pierwszy przytuliła się do mnie i nawet
nie przeszkadzał jej fakt, że to właśnie wtedy
wyznałam jej co też czuję do... mojego Piotra. :)
Od razu widać, że oddana jest mi całą duszą... :)
Zresztą nie ona jedna... ;) A co do przytulania
- ona nigdy wcześniej tego nie robiła...
Zresztą poza mną, raczej do nikogo więcej się
nie przytulała, może za wyjątkiem... drzew.
Zwłaszcza jej ukochanych buków o złocistych liściach,
których pnie mają taką miłą, gładką i srebrzystą
- prawdziwie... wężową skórę... ;)
Doskonale ją rozumiem, bo kiedy byłam nastolatką,
również lubiłam przytulać się do drzew, zwłaszcza tych,
ktore rosły w moim ulubionym lesie na... Jamnej. ;)
Magda na dodatek bardzo lubi rysować drzewa... :)
Często to robi... Rysuje je o wiele częściej niż spirale,
czy zachodzące słońce, najczęściej takie... mroczne,
stare, z potężnymi korzeniami i rozłożystymi koronami.
Te ostatnie zwykle z paroma drobnymi listkami
- ogołocone przez wiatr... ;) A propos liści i wiatru...
Odkąd tylko pamiętam, to chyba każda jej kartka pocztowa,
do nas (czy do mnie) kończyła się takim zwrotem:
"Trzymaj się wiatru" z charakterystycznym listkiem... ;)
Czyli tak, jak na prawdziwą Panią z Taran-gai przystało... ;)
Chociaż od jakiegoś czasu bardziej identyfikuje się ona
z wilkiem stepowym, to kiedyś zwykła przedstawiać się
w ten właśnie sposób - rodem z Krainy Ludzi Lodu... ;)
Innymi słowy - Władczyni Powietrza z tejże sagi:
"Kobieta jakby rozmazana, w jasnej, mieniącej się błękitem szacie, o głosie przypominającym szum w koronach drzew." ;)
Do mnie osobiście bardziej pasowałaby postać Pana Ziemi:
"Ubrany w płaszcz barwy ziemi, osłaniający całą jego twarz,
a głos mówiącego brzmiał głucho", gdyż jak wiadomo
- bardzo lubię ziemię, zwłaszcza świeżo rozkopaną
i jej niesamowity, ciepły zapach i dotyk... :)
Poza tym częściej czuję się... facetem. ;)
Kto wie, może byłam nim w przeszłym życiu..?
Ale mam nadzieję, że reinkarnacja nie istnieje. :)
W każdym razie pasuje do mojej krainy wiecznej młodości
- Tír na nÓg, gdzie zamieszkuje Tuatha Dé Danann
- lud z Sidhe, czyli z ziemnego kopca-grobowca. :)
Swoją drogą wiatr też bardzo lubię, zwłaszcza taki
silny, we włosach, ...przelatujący mnie. ;)
Czy to znaczy, że jestem... latawica..? ;)
Myślę, że bardziej do mnie pasuje określenie
stara wiedźma, albo... czarownica... ;)
Ale one też... latają i lubią latać..., więc w... gruncie
rzeczy... na jedno wychodzi..., prawda..?  ;)
Może lepiej nie będę rozwijać tego tematu... ;)

>>>