ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

wtorek, 13 listopada 2012

DOBRA WSPÓŁPRACA...

(3 LATA TEMU)

Wczoraj zaliczyłam kolejną wizytę w RODK. :)
Pojechałam tam z Magdą, dzięki czemu cała ta...
wyprawa przerodziła się w niczego sobie,
a w sumie nawet - całkiem przyjemną wycieczkę. ;)
Tym razem w ramach tych... che che..., badań
rozwiązywałam jakieś głupie testy psychologiczne.
Miałam przy tej wybitnej czynności niezły ubaw... ;)
Część testów była na pożółkłych kartkach, które chyba...
pamiętają jeszcze czasy mojego dzieciństwa... ;)
Cóż..., miła niespodzianka, bo akurat lubię taki papier,
niestety nieco gorzej było... z czytelnością druku...
Ale muszę przyznać, że i tak znacznie lepiej wyglądały

od tych testów, które były jakimiś kserami kser...
w piątym pokoleniu... i to chyba nie zawsze
zrobionymi na w pełni sprawnej maszynie... ;)
No chyba, że to wszystko wina operatora kserokopiarki... ;)
Zaś co do samych pytań..., hmm.., ;) czasami poważnie

zastanawiałam się, czy ten kto je układał, miał aby
po kolei w głowie..., albo co on też... pił lub ćpał...
kiedy wymyślał te pytania; przynajmniej niektóre z nich... ;)
Szczególnie wtedy, kiedy klucz odpowiedzi miał się

nijak do zamieszczonego pytania; no chyba, że to efekt
błędów drukarskich lub... paniom kserującym coś się... ;)
W każdym razie, ogólne wrażenie było... porażające... ;)
Na szczęście w pokoju byłam sama i na bieżąco,
telefonicznie mogłam niektórymi wrażeniami podzielić się 
z Magdą, która oczekiwała na mnie na korytarzu... ;)
Wprawdzie trochę to wszystko trwało, ale moja
najlepsza przyjaciółka umilała sobie ten czas lekturą,
bo książek akurat miała ze sobą całą reklamówkę... ;)

Okazało się, że ten oszołom też miał wczoraj badania.
Na szczęście nie widziałam się z nim, bo przyszedł,

kiedy ja od jakiegoś już czasu siedziałam nad tymi
wszystkimi psychologicznymi głupotami, a kiedy
stamtąd wyszłam, on był w środku, przy testach pewnie.
Magda mi mówiła, że kiedy się pojawił na korytarzu,
starała się nie zwracać na niego uwagi. :)
W końcu była bardzo zajęta... - czytała książkę... ;)
Ale ten świr, mimo to, coś tam do niej zagadał.

Parę słów... Jakieś umoralniające pretensje czy coś...
W każdym razie zbyła go pewnym tekstem...,
a on wkrótce wszedł na badania... i tyle... ;)
W połowie przyszłego tygodnia, niestety  czeka mnie
jeszcze jedna wizyta w tej... szacownej instytucji.
Tym razem jakiś wywiad ma być, czy coś w tym rodzaju.
Cóż, mówi się trudno, trzeba to trzeba, najważniejsze,
żeby wyniki końcowe były pomyślne i dobre... ;)

Ale w tym już nie tylko moja... głowa, che, che... :)
Przy okazji wczorajszej wizyty w RODK, byłam także
w Sądzie Okręgowym, gdzie złożyłam do postępowania
apelacyjnego w sprawie karnej o znęcanie moje śliczne
pisemko - pomysł i dzieło głów niewątpliwie wielu... ;)
Wypunktowałam i rozwinęłam w nim kilka niezmiernie

istotnych dla mnie kwestii: kradzież utworów literackich,
dalsze bezkarne pisanie do mnie smsów,
dręczenie mojej rodziny, śledzenie mnie, podsłuchiwanie,
kontrolowanie, groźby kierowane do mnie podczas
uporczywego jeżdżenia za mną..., etc. ;)
Odnośnie niedawno otrzymanej od niego książeczki
z moimi wierszami napisałam na przykład coś takiego:


Ich kradzież i wydrukowanie uważam za łamanie moich praw autorskich, bezprawne posługiwanie się moją prywatną własnością, ale przede wszystkim za dalsze kontrolowanie mnie i znęcanie się
psychiczne, gdyż pan K. był świadom, iż poprzez te działania
sprawi mi dotkliwą przykrość.

Wspomniałam również o tym, że ten oszołom nęka rodzinę,
bo mimo wyroku o eksmisję założył sprawę sądową mojej
biednej mamie i oskarżył o kradzież mebli i sprzętów
(podał nawet kosztorys), żąda by wyremontowała
mieszkanie. Napisałam tam też coś takiego:

Wyrażam sprzeciw wobec sytuacji, w której pan K. nie potrafi
uszanować mojej decyzji o rozwodzie oraz woli mojej mamy
o opuszenie przez niego mieszkania, tym bardziej, że nie posiada

on żadnego tytułu prawnego do użytkowania lokalu. (...)
Zajmowanie przez niego mieszkania bezprawnie trwa już rok.
W tej sytuacji czuję się przez niego nękana i poszkodowana,
a oprócz mojej osobistej krzywdy wyrażam sprzeciw wobec tego,
że naraża moją matkę i ciężarną siostrę na stres
i problemy zdrowotne wynikające z nowej sprawy sądowej.
Poprzez swoje działania pan K. stara się zastraszyć moją rodzinę
i wywierać na nią presję. (...)
Jestem świadoma, iż wyżej poruszone kwestie nie należą

do czasookresu sprawy II K 255/09 (II K 21/09), niemniej
dobitnie pokazują, iż pan K. mimo nieprawomocnego wyroku
za przemoc psychiczną nadal czuje się bezkarny.

Chyba nieźle mu dowaliłam... Ładne, prawda..? :)
Zresztą w drugim moim piśmie, tym napisanym dla mojej
mamy, które właśnie dzisiaj złożyłam w brzeskim Sądzie
Rejonowym, także nie żałowałam słów..., che, che...,
najprawdziwszej prawdy... ;)  I..., a jakże, jej świadków... ;)
Wszystko ładnie i zwięźle wypunktowałam, kończąc...
gwoździem do jego trumny w postaci cytatu zaczerpniętego

z... uzasadnienia wyroku za jego znęcanie się nad nami,
a opartego na fragmencie... opinii psychologicznych...
Swoją drogą to ciekawe, czy wtedy przy badaniu tego świra

przebiegli biegli... też posługiwali się takimi fajnymi, przedpotopowymi testami, z jakimi wczoraj sama miałam do czynienia i... przyjemność w tarnowskim RODK..?
Ale z drugiej strony czy to ważne? Ważne są wyniki..! ;)
Co tam narzędzia? Co tam wiedza i kompetencje...

(sama przecież wiem, jak to wygląda w różnych urzędach,
przychodniach czy poradniach), kiedy liczy się... interes...,
che, che... publiczny. Grunt to... oddanie i przywiązanie
do chlebodawcy... ;) Dobra współpraca z Prokuraturą,
Sądem i właściwa realizacja zamówień czy zleceń... ;)
Ciocia Krysia i moja Magda znają to... od kuchni.
W końcu to dla nich chleb powszedni... :)
A może i bułka z masłem... ;) Mniejsza o to...
W każdym razie z taką... opinią... ;) wysoko mi (nam),
nie podskoczy, a jeśli spróbuje to tylko potwierdzi to,
co o nim przecież już napisano... ;) Doprawdy sprytne... :)
Sama bym tego wszystkiego lepiej nie wymyśliła... ;)
Ale w końcu, co kilka głów to nie jedna...   >>>