ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

sobota, 24 listopada 2012

JEDNYM GŁOSEM...

(3 LATA TEMU)

Dziś pocztą przyszło zawiadomienie
z tarnowskiego Sądu o terminie rozprawy
apelacyjnej w sprawie eksmisji oszołoma. :)
Ma odbyć się dwa dni przed... Wigilią.
Mama cieszy się, że wreszcie ruszyło; ja też... ;)
Czekam też z niecierpliwością na opinię RODK. :)
Kilka dni temu byłam tam na wywiadzie.
Miałam zatem kolejną okazję pożalić się,
jakiego wrednego miałam męża... ;)
Prawdziwego despotę, któremu musiałam się
we wszystkim podporządkowywać... ;)
Tyrana, który krytykował mnie i kontrolował
we wszystkim i niemal na każdym kroku... ;)
Mimo to, długo znosiłam tę udrękę dla dobra
moich dzieci, mojej rodziny i tak dalej... ;)
Po prostu... takie koszty własne z poczucia
odpowiedzialności za ciągłość rodziny... :)
No i z... tej..., no... che che.., wierności...
Wierności religijnym zasadom małżeństwa..! ;)
Ale narastająca przemoc wobec mnie i dzieci,
zwłaszcza w ostatnim roku wspólnego życia,
przybrała już rozmiary nie do wytrzymania...
Dlatego... uciekłam... ;) Oczywiście z dziećmi... ;)

By je przed nim... chronić, rzecz jasna... ;)
Teraz u mamy czuję się bezpieczniej...
i dzieci też są mniej zestresowane, itp. :)

Mam nadzieję, że to wszystko będzie na piśmie. :)
Wiem, że ciocia Krysia czuwa nad wszystkim,
więc opinia powinna być bez niespodzianek,

taka... jak należy, ale i tak cieszę się,
że mam to już za sobą..., te całe... badania. ;)

Ten świr był podobno na wywiadzie po mnie,
to znaczy następnego dnia. I dobrze...
Przynajmniej nie musiałam go oglądać... :)
Wystarczy, że wczoraj widziałam jego ryj. ;)
W końcu co za dużo, to niezdrowo, che che... :)
No ale, teraz było poniekąd na własne życzenie,
bo wybrałam się z mamą do Sądu na rozprawę.
To w związku z pozwem tego świra o naruszenie
posiadania przez moją mamę, pamiętacie..?
Byli oboje wstępnie przesłuchiawani,
natomiast ja byłam... gościnnie. ;)
Zapytałam sędziego, czy mogę towarzyszyć
mojej mamie, która ma problemy ze słuchem
a i z gardłem u niej nie najlepiej... :)
Prawdę mówiąc, bardzo dobrze się złożyło,
bo przynajmniej miałam kontrolę nad wszystkim. ;)
Tak więc, byłam wczoraj mamy uchem i głosem,
że nie wspomnę o jej-mojej odpowiedzi na pozew. :)
Sędzia na początku rozprawy próbował ich namówić
na jakąś pozasądową ugodę, ale na szczęście
nic z tego nie wyszło, bo moja mama kategorycznie
stwierdziła, że prowadzi remont w mieszkaniu
zajmowanym przez tego świra, z którego przecież
został sądownie (nieprawomocnie) eksmitowany,
zaś wodę to ma... na podwórku w studni... ;)
Jako dowód konieczności przeprowadzenia
niezwłocznych prac remontowych przedłożyła
kilka uroczych fotografii przedstawiających
napęczniałe, odchodzące od ściany płytki
z... jej własnej łazienki... Tak, z jej, nie z jego. ;)
Wprawdzie, ten oszołom zgłosił, że to fotografie

zrobione w mieszkaniu pozwanej, a nie w będącym
przedmiotem sporu - lokum zajmowanym do niedawna
przez niego, zaś płytki sobie tam odłażą już parę lat...
Ale, prawdę mówiąc, nie wiem czy przekonał sędziego... ;)
W każdym razie, Sąd wobec powyższego postanowił
przeprowadzić dowód z przesłuchania zawnioskowanych
przeze mnie (tzn. moją mamę) świadków...
Ekipa - ta sama co zawsze, za wyjątkiem Kornelii,
bo nieboga w stanie... błogosławionym,
więc nie potrzeba jej dodatkowych atrakcji. :)
Tym sposobem czeka nas kolejna rozprawa w grudniu.


Wczoraj, nie dość, że musiałam tego świra oglądać
na rozprawie, to jeszcze później przed naszym domem.
Przyjechał po dzieci, jako że był poniedziałek,
a przecież obiecałam mu to w SMS-ie...

Wtedy, po tej bardzo niefortunnej wpadce
z treningami judo Janka..., wspominałam o tym.
Od tego czasu zwykle pojawia się we wtorki
na sali gimnastycznej brzeskiej podstawówki
i przygląda się jak mój syn tam ćwiczy,
zaś w szatni próbuje z nim chwilę pogadać.
Mnie i mojej mamie nie podoba się to bardzo,
więc staramy się na różne sposoby... ;)
nakłonić Janka, aby unikał tych rozmów.
Starczy mu, jak czasem widzi się z ojcem
we wspomniane poniedziałki... ;)
Z tego co mi młodzi opowiadają,
zabiera ich zwykle na basen
albo do firmy, w której pracuje. :)
No cóż, z pewnością w dawnym mieszkaniu,
z dziećmi już... che che...,  nie poszaleje... :)
No i pora roku też im nie sprzyja... :)
Tak więc, wczoraj tradycyjnie przyjechał po nich,
ale Janka udało mi się skutecznie zniechęcić. ;)

Nawet telefonu od niego nie odbierał..., che che... :)
Gorzej było z Lenką, której ostatecznie pozwoliłam
chwilę pobyć z tym świrem, ale jemu przykazałam,
aby jej nigdzie nie zabierał, gdyż coś jej tam dolega.
Dlatego musiał zadowolić się kilkunastoma minutami
spędzonymi z córką w samochodzie, zwłaszcza,
że... profilaktycznie ubrałam ją... odpowiednio... ;)
Niech wie, kto tu rządzi..! A co.?!