ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 3 maja 2012

TU ES PETRUS...














Ostatnio było o moim imieniu, więc teraz
wypadałoby rzec parę słów o... Piotrze. :)
Mam na myśli imię - rzecz jasna,
a może raczej... ciemna... ;)
Co prawda, Piotr to Regis, królewski wampir
- jak wiadomo - i była już o tym kiedyś mowa,
niemniej jednak to właśnie Piotr,
najdalej w maju 2008 stał się... częścią mnie,
dlatego myślę, że powinnam poczynić
w tym miejscu stosowne... uzupełnienie. ;)
Zresztą, w pierwszych tygodniach zawiązywania
naszej..., hmm..., przyjaźni, jeszcze w grudniu 2007
dałam mu na ten temat krótki, aczkolwiek pouczający
wykład, aby pomogło mu to lepiej zaakceptować
całe dobrodziejstwo jego imienia. :)

A zatem - Piotr. Cóż. Skała.
Nieźle, co? ;) Twardziel, typ macho ? :)
Skała - Ziemia - mroczna, nieprzewidywalna siła,
która wydaje się drzemać, a niekiedy wybucha lawą
(lawa, jak wiadomo, jest siłą destrukcyjną,
która jak nieco ostygnie, to ma działanie użyźniające. :)
Skała - Ziemia - siedlisko mrocznych,
nieprzewidywalnych mocy.
Wszystkie ludy modliły się do chtonicznej mocy Ziemi.
Skały do dziś są uważane za amulety (odłamki).
A góry są magiczne. Jak wiadomo.
Od razu lepiej, prawda? ;)
Dałam mu w ten sposób do zrozumienia,
że zawsze mogło być gorzej... ;)
Ponadto zaoferowałam się, że zrobię dla niego
listę imion, które mają w swym znaczeniu noc i mrok. :)
To tak, na wszelki wypadek, gdyby nadal
nie był zadowolony ze swego imienia,
aby mógł sobie coś wybrać odpowiedniego... :)
Bo w końcu to taki mroczny człowiek,
o czym dopiero później, na wiosnę,
a zwłaszcza latem, miałam się w... pełni przekonać. :)
No i w sumie za jakiś czas, rzeczywiście zaoferowałam mu
spory wybór, moim zdaniem, odpowiednich imion dla niego.
Było to wiosną 2008, kiedy przygotowywał się
do bierzmowania i w związku z tym zastanawiał się
nad wyborem imienia swego patrona. ;)
Zaproponowałam mu wówczas Melchiora,
jako że to prawie jak... Melkor,
który był... upadłym aniołem,
z domieszką zła od prawie początku... ;)
Ale za jakiś czas, przestraszyłam się trochę
i próbowałam go odwieźć od tego pomysłu,
podsuwając mu inne atrakcyjne imiona.
Pomyślałam wtedy, że to... będzie jego imię.
Trzecie, bo trzecie, ale jednak jego imię.
A imię jest czymś ważnym i bardzo osobistym,
dlatego trochę mi głupio było, że się wtrąciłam,
i prosiłam, aby przemyślał to jeszcze wiele razy.
No bo w końcu taki Tolkien często dawał do zrozumienia,
a w starszym wieku wypowiadał się wprost, że świat
przez niego opisany nie pochodzi tylko z jego wyobraźni...
Czytałam gdzieś, nie pamiętam, że on uważał, że to jest jakiś
przekaz możliwej, bardzo odległej przeszłości, jakieś obrazy,
strzępy informacji, które on - wyobrażając sobie
- w rzeczywistości przypomina lub odtwarza.
Potrafię w to uwierzyć. Naprawdę...
Ostatecznie, co my naprawdę wiemy o przeszłości?
I dlatego napisałam mu, by jednak nie brał tego imienia...
No, bo co jeśli... Morgoth istnieje...?
I dotknie go palcem z powodu... imienia ?
Wolałam nie ryzykować i nie brać za to odpowiedzialności...
Długo się jeszcze zastanawiałam, co by do niego pasowało
i koniec końców, doszłam do wniosku, że imię Andrzej,
które miesiąc wcześniej proponowałam jego bratu Wojtkowi.
Ostatecznie to też imię ich ojca, więc nawet jeśli wybraliby
takie same, nie powinno ich to zniechęcać,
przecież już dawno nie są nierozłączni... :)
Ale przede wszystkim chodzi o znaczenie:
zarówno człowiek, jak i mężczyzna,
czyli ich... kwintesencja.
Gdybym była facetem,
sama chciałabym mieć tak na imię,
bo jak mawiał mój tata:
"cyraneczka nie ptak, kobita nie człowiek"...