ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 11 marca 2013

STARYM SPOSOBEM...

(3 LATA TEMU)

Wtedy, kiedy to wszystko się zaczęło, tzn. jesienią 2008,
przekonałam się, że najlepszą obroną jest... atak. ;)
Stara jak świat i bardzo skuteczna metoda... ;) O tak..! ;)
Dlatego znów postanowiłam tę taktykę
wcielić w życie.;)
Zrobię tak, jak... Ged w "Czarnoksiężniku z Archipelagu"
- zamiast być ściganą, sama zacznę... ścigać. ;)
Byłam zatem na Policji, by zgłosić, że nie mogę dostać się

na konto poczty elektronicznej (mąż założył je dla mnie
wiele lat temu, ale po mojej ucieczce zmieniłam do niego
hasło dostępowe), więc to pewnie sprawka oszołoma... :)
Wprawdzie zgłaszałam to już policjantom, przedwczoraj,

kiedy byli u nas w domu na... interwencji, ale powiedzieli mi,
że w takiej sprawie to muszę złożyć formalne zawiadomienie
o popełnieniu przestępstwa, co - nie powiem - trochę
podniosło mi ciśnienie (cholerna biurokracja), ale jak
powiedzieli - tak i zrobiłam. Nie dlatego, żeby mi miało,
jakoś szczególnie zależeć na tym koncie - przecież i tak
korzystam już z innego, ale dla... ogólnie pojętych...
hmm... powiedzmy - korzyści procesowych... ;)
Pewnie jesteście ciekawi dlaczego była u nas Policja...
To proste, ponieważ razem z mamą ją wezwałyśmy... ;)
Ale to nieco dłuższa historia..., więc może po kolei...


Wspominałam już kiedyś, że Janek uczęszcza na treningi
judo, na które zwykle zawozi go moja mama, niekiedy sama,
innym razem zabieram się z nimi, najczęściej tak właśnie...
Niestety, czasami pojawia się tam również ten oszołom,
który tak, jak i inni rodzice, przygląda się jak ćwiczą...
Oprócz tego, przed i po treningu usiłuje chwilę porozmawiać
z synem w szatni, co już zupełnie nam się nie podoba...
Z tego względu... pilnie pracujemy nad asertywnością

Janka, zwłaszcza od czasu ostatniej rozprawy sądowej,
bo wiadomo... i np. tłumaczymy, że nam się śpieszy... ;)
Oczywiście nasze starania nie zawsze przynoszą rezultaty

takie, jakich z pewnością oczekiwalibyśmy, chociaż w sumie,
narzekać też chyba nie możemy... ;) Nie jest z tym źle... ;)
W każdym razie, ostatnio ten świr ubzdurał sobie, że to on

przyjedzie po Janka na trening i go później odwiezie...
Kiedy więc w zeszły wtorek zaczął wydzwaniać do syna,
za którymś tam razem pozwoliłyśmy mu odebrać, a wtedy
ten oszołom wyjechał dziecku, z taką właśnie propozycją.
Rzecz jasna, nie była ona dla nas do przyjęcia - bo jak ;)

- więc i Janek z naszą pomocą próbował jakoś spławić ojca,
mówiąc mu, że pojedzie z babcią, że już się z nią umówił...,
że che che... woli jechać z babcią i takie tam... ble ble... ;)
A że ojciec nie dawał za wygraną, to Janek... wkurzył się,
bo też jest... cholerykiem, tak jak ja... i dał to mu odczuć. :)
W odpowiedzi ten świr powiedział, że mu się nie podoba

sposób, w jaki on odnosi się do taty, i że w takim razie
i tak przyjedzie na trening, aby z nim o tym porozmawiać.
W tych okolicznościach wspólnie stwierdziliśmy, że nie

możemy biednego dziecka zostawić na... pastwę ojca.
Wszak nie można tak dziecka straszyć i mu... grozić. ;)
Dlatego Janka i babcię... na trening zawiózł Tomek. ;)

On zawsze ochoczo angażuje się we wszelkie nasze...
przedsięwzięcia - od samego początku - wobec tego świra. :)
Tak więc, zanim ten oszołom pojawił się w brzeskiej

podstawówce, moja mama poprosiła trenera judo,
aby Janek mógł wyjątkowo przebrać się zamiast w szatni,
w kantorku gdzie trzymają materace i inny sprzęt,
ponieważ boi się o bezpieczeństwo swojego wnuka... ;)
Ten oszołom, który faktycznie wkrótce tam się pojawił,
był chyba bardzo zdziwiony całą sytuacją, bo po krótkich
próbach rozmowy z Jankiem, nie omieszkał powiedzieć
mojej mamie co o tym wszystkim myśli... że robi jakiś cyrk. :)

Dodał jeszcze - co ją wyjątkowo ubodło - że to jego dziecko,
a ona niech się lepiej zajmie wychowaniem swojej córki...
Nie muszę chyba dodawać, że to mnie miał na myśli... ;)
Po czym, nie czekając na koniec treningu, przyjechał
i wydzwaniał mi do drzwi - chciał się wdzieć z Lenką... ;)

Nie ukrywam, że ostatnio jakoś... wyjątkowo nie mam
ochoty wypuszczać dzieci na jakiekolwiek z nim spotkania.
Więc kiedy mu tak nie otwierałam, coś tam zaczął marudzić,
że źle wychowujemy dziecko, a może dzieci... i takie tam... ;)
W międzyczasie cała trójka wróciła z treningu, oczywiście,
nie dając temu świrowi zamienić ani słowa z synem... ;)
Zaraz też podjęłyśmy z mamą szybką i cichą decyzję,
że dzwonimy po Policję, zgłaszając że ten oszołom,
i... o mało co... przestępca... strasznie się awanturuje... ;)
Przybyli za niedługo, ale nasz awanturnik zdążył

do tego czasu gdzieś się już ulotnić, więc nawet z nim
nie gadali i całą... interwencję zakończyli na pogawędce
z nami; mogliśmy się powyżalać... i nawet namówiłyśmy
Janka aby osobiście poskarżył się policjantom, jakiego
to ma niedobrego ojca, który straszy go i mu... grozi... ;)
No i wtedy właśnie, niejako przy okazji wspomniałam o...
koncie e-mail, na które nie mogłam się ostatnio dostać. :)
Tak oto, wygląda nasza obecna sytuacja na... froncie... ;)
Dodam jeszcze tylko, że ostatecznie zdecydowałam się
na tego adwokata z Krakowa do sprawy karnej o znęcanie...
Już najwyższy czas zrobić z tym świrem... porządek. ;)