ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

środa, 20 lutego 2013

BRATA SŁAWA/SŁOWA*...

------------
* niepotrzebne skreślić



Mój braciszek nagle przebudził się... ;)
A może faktycznie przejął się moim(?) losem...
Nawet dedykację mi walnął na swoim blogu... :)
Wreszcie sobie przypomniał, że ma siostrę,
bo u siebie na Wikipedii, to o tym drobnym fakcie,
jakby... zapomniał. I o legendarnym ojcu chyba też. ;)

Ale Kajtka, podobno każdy znał, przynajmniej
w stolicy... powiatu i gminy - wielkim mieście... :)
Więc, w zasadzie... po co o nim pisać..? :)
W końcu każdy ma... jakiegoś ojca, no nie?

Chyba, że w grę wchodzi... dzieworództwo. ;)
Może i przy mojej osobie brat wyszedł z założenia,
że wszyscy mnie już..., hmm... dobrze znają... ;)
Nie wiem, jak z tym faktycznie jest, w każdym razie
chyba jestem na... dobrej drodze... ;) ...ku temu.
Chociaż w przeciwieństwie do mojej siostry,
a zwłaszcza mojej mamy, wcale nie łaknę sławy. :)
No chyba, że tylko tak mi się teraz... wydaje. ;)
A może to taki rewanż ze strony brata za mój
artykuł, który... popełniłam w ostatnim BIM-ie.
Prezentację, a zwłaszcza wspaniały wywiad z nim. ;)

Szkoda tylko, że redakcja nie zdecydowała się
na zamieszczenie drugiego z dostarczonych zdjęć,
na którym mój braciszek, taki zrelaksowany...
oraz zdystansowany do siebie... i świata,
leży sobie ślicznie w otwartej... trumnie... :)
Szkoda, naprawdę szkoda, bo to było coś... ;)
No ale przecież... przebudził się. ;)

W tajemnicy... zdradzę, że od jakiegoś czasu
przecieram... stare szlaki w naszym lokalnym
miesięczniku, dla którego kiedyś pisywałam.
Lubiłam to robić za wierszówki, w przeciwieństwie
do pracy w redakcji, z której kiedyś uciekłam... ;)
Nie uwierzycie, ale wtedy uciekłam do szkoły... ;)
Teraz znów mi się... odmieniło, che che... :)
Bo w gruncie rzeczy, to muszę przyznać... szczerze,
że takie pisanie bardzo praktyczne i pożyteczne jest,
bo nie dość, że mogę robić to co lubię, przy okazji
rozsławiając mój "tfurczy" ród (i mama się cieszy,

bo może wizytować i obdarowywać gazetą,
nieliczne przyjaciółki, co to jeszcze z nią gadają,
bo połknęły nasz haczyk, tzn. naszą... prawdę),
to jeszcze mi za to płacą... :) Czyż może być lepiej..? ;)
Dlatego korzystając..., w przedostatnim numerze
przypomniałam w pigułce osiągnięcia mojego
wuja artysty, reżysera Zbyszkiem zwanego
- mojego ojca chrzestnego, a naszego - jak zwykł
czasem o sobie mawiać - capo di tutti capi,
który niedawno obchodził swój jubileusz. :)
Zaś w ostatnim wydaniu - co by i drugi nasz reżyser,
(idący w artystyczne ślady wuja i chętnie przejmujący
tę całą cosa nostrę), poczuł się również doceniony
- napisałam o bracie, zwłaszcza, że pod koniec
zeszłego roku został uhonorowany trzecim miejscem
w małopolskim konkursie na najlepszy scenariusz... :)
Ludzie cudze chwalą, a swego nie znają...
Może to nie Oskar, ale zawsze coś, prawda?


Przy okazji wywiadu z bratem, nie tylko poznałam
jego... specyficzne marzenie, ale dowiedziałam się
że Szymon wie... kim jest, i że jest... twórcą,
che che..., twórcą zaangażowanym społecznie. :)
Ciekawa sprawa..., zwłaszcza w wykonaniu...
...głównego mizantropa w naszym kraju.. ;)
Sam o sobie z równym przekonaniem tak mówi.

Święte słowa, które dają mi do myślenia... :)
Nad... samą sobą... Dobrze to ujął, nie ma co... ;)
Podobnie jak jego trening... bliskości na kanapie,
tj. poprzez patrzenie na siebie w milczeniu... :)
Prawie jak z tej psychodelicznej książki Magdy,
którą czytałam w wakacje 2008, i o której pilnie
wymieniałyśmy drogą mailową metafizyczne opinie. :)
Chyba się z nim w końcu zaprzyjaźnię, che che...,
bo robi się coraz bardziej podobny do mnie... :)
Nawet zaczyna mieć takie samo wrażenie jak ja,
że ten oszołom, jego były szwagier, śledzi go...
Swoją drogą, moja mama też tak uważa, bo czasami
twierdzi, że on zagląda przez okno do jej pokoju.
Wprawdzie trochę wysoko i bez drabiny trudno byłoby,
ale kto go tam wie..., sama czasem mam takie odczucie.
Podejrzewam jednak, że mojemu bratu chodziło...
o wirtualne śledzenie w sieci, na... Twitterze. ;)
O ile rzeczywiście jest to jego konto, bo ten... cały...
sigurowski, czy jak mu tam, to często wypisuje

takie rzeczy, jakby był nieźle czymś... najarany... :)
I do tego te niektóre... ludzkie fotografie...
Przecież Szymon zawsze mdleje na widok,
choćby odrobiny krwi, a nawet samej szczykawki.
A tam proszę, całkiem niezła... rzeźnia...
A może to tylko efekt... alter ego... ;) Kto wie...
Mniejsza o to, w każdym razie moje podejrzenia
biorą się stąd, że są tam (na Twitterze) takie zakładki
- "obserwowani" i "obserwujący", więc to chyba

o to chodzi z tym całym jego... śledzeniem. :)
Ale nie zauważyłam, aby ten świr był tam na liście,
i zdaje się, że jest to całkiem legalne..., raczej...


Prócz tego mój brat twierdzi, że tak samo jak ja,
ma własnego... psychofana. :) Tego samego... ;)
Sądzi, że fan musi być... samotny i współczuje mu...
Prawdę powiedziawszy, to nie bardzo rozumiem tu brata...
Bo na przykład ja, wcale nie współczuję temu świrowi
i zrobię..., robię wszystko..., żeby moje dzieci...
też tak miały, to znaczy, żeby wolały go... zapomnieć.
Poza tym, przecież... gdyby mój brat współczuł mu,
wtedy ten oszołom nie byłby już samotny. Logiczne, nie..?
Brat ponadto uważa, że ten świr udaje, że jest kimś innym
i tym manipuluje, że po prostu mnie udaje i pisze bloga
w moim imieniu, co jest o tyle ciekawe, bo też tak myślę,
chociaż tak naprawdę, to nie wiem o które imię chodzi...
Nie do końca to rozumiem, tak jak i pozostali moi krewni,
chociaż podobno inni nie mają z tym większego problemu...
Nie przymierzając, bo wstyd się do tego przyznać,
ale wypytujący w tej sprawie świra policjant,
prawdopodobnie jakoś w miarę dobrze to zrozumiał,
mimo iż nie jest artystą i wcale nie musi wiedzieć,
co to jest podmiot literacki, czemu służy itp...
Więc myślę, że to chyba nie do końca jest prawda,
co opowiadają o tych policjantach w różnych kawałach,
a przynajmniej nie dotyczy to wszystkich... ;)
Cóż, ja tam nie jestem pewna co pisze ten oszołom,
a co nie; w jakim lub czyim robi to imieniu, a co...
ja lub nie-ja, bo przecież, jak wiadomo...,
jest nas... wielu. Trudno mi to wytłumaczyć...
Pogubiłam się już w tym trochę, bo jakiś czas temu

straciłam granice siebie i... dlatego, dla tego świra
ustanowiłam granicę, tak na wszelki wypadek,
najpierw na progu... mieszkania, a od dwóch lat
jeszcze dalej - na ogrodzeniu naszej posesji...
Taki nieprzekraczalny limes, albo borderline,

jak kto woli - stąd te wszystkie czujne oczy kamer
i bramki wejściowe stale pod... rowerowym kluczem.
Ale podobno przeskakuje... No bo jak inaczej
mógłby zaglądać w okna pokoju mojej mamy..?

Nie jest to wcale takie trudne, sama czasem tak robię. :)
A tutaj w sieci..., tutaj wszystko jest jeszcze bardziej...,
tzn. jeszcze mniej... oczywiste... Rozumiecie?
Jeśli nie, to nie szkodzi, bo ja też nie... ;)


>>>