ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

czwartek, 14 czerwca 2012

PORA ŻNIW...















(3 LATA TEMU)

Ostatnio jestem w dosyć dobrym nastroju.
To dlatego, że moje sprawy zaczynają układać się
po mojej myśli... - dwa wyroki skazujące tego oszołoma. ;)
Co prawda nieprawomocne, ale to tylko kwestia czasu... :)
Czuję, że moje marzenia są coraz bliżej spełnienia,
a to napawa mnie optymizmem... i wprost roznosi... ;)
Z tego wszystkiego, jakiś czas temu, zamówiłam dla siebie
dwie czarne koszulki z białymi napisami:
NO FUTURE i PORA ŻNIW,
a jedną dla Janka z nadrukiem:
MROK MROK KRWAWY LAMENT MROK MROK.
Ta ostatnia to dlatego, że mój syn ma zamiar założyć
kapelę metalową o nazwie... Krwawy Lament. :)
Chciałabym mu w tym pomóc,
bo to także jedno z moich marzeń... ;)
Dlatego mam zamiar, za jakiś czas,
kupić mu gitarę elektryczną... :)
No i koniecznie powinien... zapuścić długie włosy... ;)
No bo musi mieć odpowiedni... skalp,
czy "pióra" (nieważne, jak zwał)
- jak na prawdziwego metalowca przystało... :)
Będzie mi wtedy przypominał moich kumpli z czasów
licealnych "potupanek", a i mojej mamie się spodoba,
bo podobnie jak ja - lubi chłopaków z długimi włosami,
a jak jeszcze taki gra na gitarze...,
och... to już stuprocentowy facet! :)
Przynajmniej w tym jesteśmy zgodne. ;)
Tak więc ostatnio odebrałam wspomniane podkoszulki,
które prawdziwie wzbudziły mój i nie tylko mój zachwyt,
dlatego chyba sobie sprawię następne w tym stylu...
Może tym razem z nadrukiem:
FEEL OF THE DARK albo CARPE NOCTEM. ;)
Zobaczymy, w każdym razie jedno jest pewne
- zdecydowanie poprawiają mi one humor,
zwłaszcza kiedy mam mieć jakąś rozprawę w Sądzie
i jestem z tego powodu okropnie zestresowana... ;)
W takiej sytuacji najchętniej ubrałabym jedną z nich... ;)
Ale wiem, że byłaby to chyba już pewna przesada. :)
Co innego moje ukochane... glany - nie wyobrażam sobie,
abym miała być na rozprawie bez nich... dodają mi siły
i pewności siebie, które tam są mi szczególnie potrzebne. :)
Co prawda, w tych okolicznościach wyjątkowo
nie ośmielam się ich odsłaniać i eksponować tak,
jak to lubię, czyli podwijając wysoko spodnie,
i mam je na sobie bardziej dyskretnie,
ale i tak przez to czuję się zdecydowanie lepiej... ;)
Choć jestem wegetarianką i zdeklarowaną przeciwniczką
użytkowania produktów zwierzęcopochodnych,
czyli na przykład ze skóry - to pozwalam sobie w tym
na odrobinę niekonsekwencji - jak zwykle zresztą ;)
- i robię tu wyjątek w dwóch przypadkach:
paska do spodni i butów.
Co do paska, to mam taki jeden stary,
męski - jeszcze po tacie, który zwykle noszę. :)
Natomiast jeśli idzie o buty, to zawsze miałam
słabość do takich porządnych, mocnych trepów,
ewentualnie welurów, bo typowo damskie obuwie,
szczególnie na obcasie, to oczywiście nie dla mnie,
że nie wspomnę już o szpilkach..., che che... ;)
Dawniej, jeszcze w liceum,
o glanach mogłam tylko sobie... pomarzyć.
W końcu, po latach, moje marzenie
ziściło się zimą 2007/2008.
Będąc w Brzesku pewnego razu wstąpiłam do naszego
ulubionego sklepu obuwniczego i... zobaczyłam je.
Były tak piękne, że musiałam je przymierzyć,
a gdy tylko to zrobiłam - od razu poczułam,
że są moje... i pasują "jak ulał"...
Ale dosyć wysoka cena powstrzymała mnie
przed ich natychmiastowym zakupem.
Wstąpiłam więc tradycyjnie do męża,
który był wtedy w pracy i mu o nich wspomniałam.
Uśmiechnął się tylko i zapytał, czy jestem pewna,
że bardzo mi się podobają takie buty
i czy dobrze się w nich czuję... ;)
Odpowiedziałam twierdząco, podobnie jak wtedy,
gdy spytał jeszcze o cenę i czy są porządnie wykonane.
Powiedziałam mu wówczas, że są super mocne i wygodne
no i z naszej ulubionej od lat firmy "Wojas"... :)
Stwierdził wtedy, że skoro tak i było to moje marzenie,
to bym nie przejmowała się ceną i sobie je kupiła.
Otrzymawszy takie "błogosławieństwo" pobiegłam zaraz
dokonać szczęśliwego zakupu i wróciłam, aby się pochwalić.
Uśmiechając się nieco tajemniczo przyznał, iż są ładne
i dobrze zrobione oraz życzył mi zadowolenia z nich.
Ja zaś nie chcąc się z nimi kramarzyć na rowerze,
zostawiłam mu je, aby zabrał je samochodem.
Odtąd moje wymarzone, ukochane glany
dawały mi poczucie szczęścia... ;)
Starałam się, przynajmniej do pewnego czasu,
nie obnosić z nimi, szczególnie ostentacyjnie... :)
Dlatego trochę się zdziwił, gdzieś na wiosnę 2008,
kiedy tuż przed jakimś wspólnym wyjściem,
z roztargnienia, a może raczej z przyzwyczajenia już... ;) podwinęłam sobie dżinsy, odsłaniając moje piękne glany
w całej ich wspaniałej okazałości... ;)
Chyba przeżył wtedy niezły szok, bo go nieco zatkało
i tylko zapytał czy zwykle do szkoły też tak chodzę... ;)
Wspomniał też coś, że glany tak, ale że w ten sposób
to mi raczej już nie wypada ich eksponować w tym wieku,
zwłaszcza w taki... iście młodzieżowy sposób. ;)
Zirytował mnie wtedy tym tekstem i odpowiedziałam mu,
że mam to w d...., co sobie inni myślą,
i nie po to mam glany, żeby nie było ich widać. :)
Oczywiście, nie wspomniałam mu wówczas
 że Mrocznym Braciom, a w szczególności Piotrowi,
oraz jego kumplom jakoś to w ogóle nie przeszkadza,
a nawet mogłabym powiedzieć - bardzo im się podoba... ;)

Teraz czuję się nareszcie wolna i mogę robić,
co tylko zechcę i nikt już nie będzie się mnie czepiał,
że robię coś nie tak, bo za stara już jestem,
aby się dostosowywać do czyichś oczekiwań.
Mogą mi skoczyć... Wszyscy razem i każdy z osobna
- zwłaszcza ten świr, który na każdym kroku
chciałby mnie zmieniać i kontrolować.
A odkąd od niego uciekłam odnoszę wrażenie, że stale
śledzi mnie, podsłuchuje, podgląda, a nawet nagrywa
i robi mi zdjęcia, np. niedawno na festynie w Bochni.
To, co robię i jak wyglądam, to jest tylko moja sprawa!

Podsumowując zatem, te przydługie dygresje:
Nie jestem satanistką, chociaż ubieram się na czarno.
Lubię czarny kolor, bo czuję się w nim bezpiecznie,
a w glanach na dodatek jeszcze mocna i silna... :)
Lubię ostrą muzykę, zwłaszcza metal (choć go nie słucham),
bo mnie uspokaja - po prostu oni "krzyczą i tupią" za mnie. :)
Ale nadchodzi pora żniw, oj tak - żniw... i to ja teraz
będę tupać - moim pięknym glanem oczywiście... ;)

>>>