ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

piątek, 15 sierpnia 2014

BRACIA! JAK ŻYĆ?




















(3 LATA TEMU)

Dzisiaj..., tak jak zresztą obiecałam...,
(bo przecież chcę być... słowna, che che ;)
będzie parę słów o... nowym filmie mojego brata.
Nie, żeby miała to być zaraz tam... wielka produkcja
z jakimś wielkim budżetem i tak dalej, ani też następny
pełny metraż, jak w przypadku, hmm... "Jak żyć?" ;),
nic z tego - tylko kolejna... zwykła etiuda studencka...;
ale i tak, z pewnych, hmm... względów chciałabym...
o tym wspomnieć i bynajmniej nie chodzi tu...
o jakąś formę... kryptoreklamy, che che... ;)
Otóż... Szymonowi nadarzyła się... świetna okazja,
bo jego przyjaciel (jeszcze ze śląskiej filmówki),
jako operator (to ten od zdjęć ;) potrzebował
zrobić film do szkoły, taką studencką etiudę...
Z tej racji... przynajmniej część budżetu...
była już zapewniona, a to już naprawdę coś...
Ma być film..., więc musi być i scenariusz
i reżyser, który go zrealizuje, więc mój brat
był jak znalazł, zapewiając jedno i drugie... ;)
Chętnie na to przystał, bowiem... poza tym durnym

niby... sensacyjnym serialem dla Polsatu (gdzie jest
jednym z kilku reżyserów) dawno niczego nie kręcił,
zwłaszcza od siebie, według... własnego scenariusza,
stąd propozycja przyjaciela była strzałem w dziesiątkę,
pewnego rodzaju odskocznią od tego komercyjnego chłamu.
Patryk (ładne imię ;) potrzebował robić zdjęcia do filmu,
Szymon zaś... zrealizować scenariusz, który od pewnego
już czasu... chodził mu po głowie i nie dawał spokoju...
Ich potrzeby więc. wzajemnie uzupełniały się, stwarzając
doskonałe warunki do powstania filmowego dzieła. ;)
Pomysł na scenariusz mój brat, jak zwykle zresztą,
zaczerpnął... z życia, z biografii własnej rodziny,
własnych... przemyśleń, wątpliwości i dylematów...
Mogę się tylko domyślać, czemu..., albo może..., hmm,
komu zawdzięcza swoją aktualną, twórczą inspirację... ;)
Oczywiście, jego... filmowe obrazy nie są jakimś tam
bezpośrednim przełożeniem rzeczywistych zdarzeń...
Bardziej... echem, niż sfabularyzowanym dokumentem...
To byłoby zbyt proste..., a poniekąd i niebezpieczne...
Tak zwana rzeczywistość daje mu impuls do twórczości,
ale jej bieg tylko częściowo może być kontrolowany.
Oj, nie nie, to nigdy nie jest tak wprost, i nawet
jeśli w filmie pojawiają się znajome skądinąd imiona,
czy nazwiska, to nie ma to zwykle większego znaczenia
od..., che che..., znaczenia przez pieska terytorium. ;)
Naturalnie... (lubię to słowo ;) chodzi o coś więcej.
Coś, czego nikt poza wąskim gronem osób nawet...
nie domyśla się i nie dostrzeże; przecież podobnie
było z filmem "Jak żyć?" - tylko nieliczni mogli
rozróżnić co jest fikcją, fantazją, a co... prawdą,
co zaś zawiera po części jedno i drugie, i gdzie...
przebiega... owa granica... obydwu rzeczywistości... ;)
Znajomość członków naszej rodziny i jej historii,
z pewnością jest tu bardzo przydatną wiedzą...,
która pozwala na ich rozróżnienie, jednak tylko
na poziomie..., hmm... najbardziej podstawowym. ;)
Balansowanie na owym... pograniczu, kosztowanie...
obu światów i hasanie tam, jest wszak domeną artystów,
(choć nie tylko ;) dlatego podobieństwa i różnice
układają się w różne, najbardziej przedziwne wzory,
że niekiedy sami nie wiedzą, po której stronie są... :)
Przecież to takie... naturalne, che che, że artysta
kreując swoje światy, czerpie... zarówno z materii,
która go otacza, jak i tej..., która... w nim siedzi. ;)
Tym niemniej, co jest szczególnie ciekawe, zwykle...
nie zdaje sobie sprawy, ile treści wyrzuca ponadto,
mimowolnie, w sposób niezamierzony, albo nie do końca
zamierzony, a którą to treścią krzyczy..., wymiotuje...,
a niekiedy wręcz... totalnie eksploduje... jego cząstka.
Komunikaty te przekazywane są na wielu, bardzo różnych
poziomach, płytszych i głębszych, mniej lub bardziej
zawoalowanych, poprzez różnego rodzaju "mistyfikacje",
nie zawsze oczywiste lub tylko fałszywie "oczywiste",
a które niosą tę samą, z jakiegoś osobistego powodu,
niezmiernie ważną dla życia jednostki informację...
Ale może dość już tych rozważań... czysto teoretycznych .;)
Nowy film mojego brata ma mieć bardzo fajny tytuł: "Bracia".
Nie chciałabym zbytnio zdradzać fabuły, wspomnę tylko,
że główny bohater filmu, hmm... Kuba wyrusza w podróż,
która ma mu wyjaśnić rodzinną tajemnicę, ale - jak się
wkrótce okazuje - jest to tylko pretekst, by odbyć podróż
w głąb siebie, podróż..., której nie mógł się spodziewać.
Mówiąc wprost - ale nie za dużo ;) - facet ten przeżył...
bardzo poważną traumę, stracił... tożsamość i wszyscy wokół
próbują go z tej traumy wyciągnąć. Ciekawe, prawda..? ;)
Ale dość, bo nie chcę potencjalnym widzom odbierać wrażeń. ;)
Film ma być niedługo gotowy, właśnie co ukończono zdjęcia.
Kręcony był w różnych miejscach, m.in. w niedalekich
Grodkowicach (dwór Żeleńskich) i w pobliskim Rożnowie.
W tym ostatnim kręcono sceny w ruinach starej twierdzy
(filmowe forty), które osobiście miałam przyjemność
zwiedzać w połowie czerwca pamiętnego 2008 roku,
kiedy to ówczesny mąż zabrał mnie wraz z dziećmi
na wycieczkę typu "poznaj swój kraj" che che. ;)
Pamiętam, że super wtedy wypoczęłam (dzieci też ;),
chociaż..., hmm, myślami byłam już wtedy z... braćmi
(nie filmowymi rzecz jasna, a szkolnymi ;), pozwalając
sobie na... odpłynięcia i to nie po jeziorze, che che ;)
Wprawdzie mój mąż... zdaje się parokrotnie zauważył...
tę moją nieobecność, ale przynajmniej nie czepiał się... ;)
Bo i czego..? Przecież nie mógł wiedzieć, że dwa tygodnie
wcześniej zdobyłam się na moje pierwsze, bezpośrednie wyznanie
skierowane do Piotra, ani też nie zauważył, albo przynajmniej
się tym nie zainteresował, że po powrocie z owych wojaży

pisałam w nocy do mojego "przyjaciela" maila, w którym m.in.
zdałam mu relację z tej jakże miłej, rodzinnej wycieczki. ;)
Tak... Bracia... I to bliźniacy - jak w filmie, che che... ;)
Tacy podobni, a zarazem inni... Coś... specyficznego, che che.
Wojtek bardziej odpowiadał mi... fizycznie, natomiast Piotr...
bliższy był mi psychicznie - doprawdy to był trudny wybór...
Najchętniej zatrzymałabym dla siebie obydwu, a najlepiej...,
(jakby się dało ;) połączyła ich... w jedną osobę, che che... ;)
Więc może i dobrze, że wybór ten poniekąd dokonał się sam,
już chyba wtedy, w maju i czerwcu 2008, kiedy to Wojtek
nagle zaczął się wycofywać..., a ja stawałm się..., hmm,
coraz bardziej zła na niego, że w ten sposób... mnie traktuje.
Później..., jak już wiecie, wszystko nabrało tempa, zwłaszcza,
kiedy po powrocie z ostatnich rodzinnych wakacji, napisałam
do Wojtka ostatniego maila, a tego samego jeszcze dnia...
spotkałam się z Piotrem w bocheńskim kinie, gdzie..., hmm,
właśnie grali film mojego brata "Jak żyć?"... Che che ;)
Niewiele wówczas z tego filmu wyniosłam, choć zakładam,
że skończył się tak samo, ale za to wiedziałam już...,
tak, chyba właśnie wtedy wreszcie zrozumiałam... jak żyć. ;)