ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

wtorek, 25 września 2012

MEDIÓW KONTROLA...

(3 LATA TEMU)

Wczoraj, jak co roku, mieliśmy małą
imprezę rodzinną z racji święta mojej mamy.
Ale dzisiaj chciałam o czymś innym, o tym
co wydarzyło się późnym wieczorem,
kiedy goście już porozjeżdżali się... ;)
Muszę jednak wpierw zacząć od wyjaśnienia,
że w trakcie naszego, hmm... remontu ;)
w mieszkaniu, gdzie przebywa nasz lokator,
poza tym, że dokonaliśmy stosownego
przemeblowania, to odcięliśmy mu ostatecznie wodę.
W końcu..., jak remont... to remont, no nie...? ;)
A przy okazji... taka mała zachęta do wyprowadzki. :)
Mimo to, ten skurczybyk zawsze miał skądś jakiś zapas.
To w jakimś garze, to znów w wiaderku...
Oczywiście wylewamy mu to pod jego nieobecność... ;)
Ale wracając do wczorajszego wieczora...
Moja mamusia właśnie przydybała go, jak nalewał
sobie do wiaderka wodę z zewnętrznego kranu.
Oczywiście nie omieszkała, wśród ciszy nocnej,
zanim zdążył cokolwiek do niej powiedzieć,
podnieść głośny raban, że złodziej wody..., itd. :)
Pewnie w odpowiedzi na tę jej piękną akcję, a może
z racji jej święta - kto go tam wie - nie minęła nawet
godzina, jak przysłał jej okolicznościowego SMS-a:

Gdybym krzywdzil Twoja corke i jej nie kochal,
dawno by mnie juz tu nie bylo.
Rok minal, a Ty wciaz niczego nie rozumiesz.
Wcale nie chcialem z Wami wojny...
Zycze Ci, aby kiedys dotarlo do Ciebie,
ze w zyciu nie sa wazne pozory,
lecz to, co sie ma w sercu.

Nie muszę chyba dodawać, że tym razem
dolał już nie wody, ale... oliwy i bynajmniej
nie do wody, w której wypływa, lecz do ognia. ;)
W każdym razie wody więcej z tego kranu nie naleje,
a Tomek zadbał też o to, aby i prądu nie miał... ;)
Mianowicie, zdemontował oświetlenie
oraz wszystkie wyłączniki i gniazdka... ;)
O, przepraszam, jedno gniazdko zostawił
i podłączył do niego za pomocą przedłużacza,
stojącą, che che..., w łazience lodówkę. :)
Teraz, kiedy liczniki wraz z bezpiecznikami
pod kluczem w skrzynce na zewnątrz domu,
mamy pełną kontrolę i nam już nie podskoczy... :)

Nie wspomniałam jeszcze o rozprawie rozwodowej,
która odbyła się trzy dni temu. Było tak sobie...
Sąd przesłuchał ostatniego świadka - panią pedagog
ze szkoły, do której uczęszcza mój syn Janek.
Sama o to wnosiłam, bowiem kiedy to wszystko
zaczęło się, namawiałam go, aby do niej poszedł... ;)
Zawsze to przecież będzie inaczej wyglądało... ;)
No, bo jak to, taka przemoc i nikt nic nie wie... :)
Podobnie, zatroszczyłam się także o to, by mój syn
był pod... fachową opieką psychologiczną w poradni
pedagogiczno-psychologicznej... cioci Krysi... ;)
Tak więc, teraz jeszcze tylko czekamy na termin
badań w RODK, ale o to jestem raczej spokojna... ;)
Niepokoi mnie trochę co innego...
Wniosek tego świra dotyczący bilingu moich
połączeń telefonicznych za cały poprzedni rok.
Mam jednak nadzieję, że nic mu z tego nie wyjdzie,
a jeśli nawet, to na niewiele się to wszystko zda.
W końcu to tylko biling, a nie nagranie czy treść SMS-a... ;)
Zawsze więc jakoś się z tego wytłumaczę... :)
Jak będzie trzeba... ;)   >>>