ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

PRAWDZIWY SPEKTAKL...

(3 LATA TEMU)

Parę dni temu ten oszołom zadzwonił
na domowy numer mojej mamy i powiedział,
ni stąd i zowąd, że chce sobie zabrać część
rzeczy, które niedawno zostały wywalone
z naszego dawnego mieszkania..., che che.
Trochę mnie tym zaskoczył, chociaż...
oficjalnie miał podany ten właśnie numer
do kontaktowania się... w tej sprawie
z moją mamusią-dozorczynią, che che... ;)
Telefon odebrał Janek, ale mimo niechęci
podeszłam do słuchawki, no bo przecież...,
tak nie można..., muszę się przygotować.
Uzgodniliśmy, że da mi dzień wcześniej znać,
kiedy dokładnie po te swoje  graty przyjedzie...
Wszyscy byliśmy ciekawi, jak on to zabierze...,
z kim przyjedzie i czym..., no i w ogóle... ;)
Zaprosiliśmy na tę... wielką chwilę ciocię Krysię,
a i jeden z jej zięciów (kumpel szwagra Tomka)
również towarzysko do nas zawitał - wszak...
świadków nigdy za wiele..., prawda? ;)
Przecież nie wiedzieliśmy, czego możemy się
po tym oszołomie spodziewać i co zabierze...
W każdym razie wczoraj pojawił się... ;)
Okazało się, że przyjechał z... Darkiem
- mężem mojej dawnej koleżanki z sąsiedztwa,
a ojcem mojego chrześniaka... przez co...,
poczułam się przez chwilę trochę niezręcznie.
Ale... było minęło, stare czasy, teraz są nowe. ;)
Otworzyłam więc uroczyście... zamkniętą bramę,
bo chcieli koniecznie wjechać na podwórko,
po czym zasiadłam na tyłach domu w towarzystwie
wspomnianej cioci, jej zięcia, mojej mamy,
i męża mojej siostry Kornelii - Tomka...
Cała ta familia siedziała sobie grzecznie
przy kawce, piwku, herbatce - kto co lubi
i z zaciekawieniem oraz nieskrywanym uśmiechem
przyglądała się całej tej wielkiej akcji... ;)
Ten świr zaś ze swoim kompanem odgrzebywali
upchnięte w budynku gospodarczym graty
i wynosili fotele, amerykankę, biurko,
zdemontowane regały - usiłując to wszystko
jakoś zmieścić w niedużej bagażówce... ;)
Niestety nie dali rady zapakować tego naraz,
więc oszołom powiedział, że za chwilę przyjadą
drugi raz, żeby zabrać to, co im nie weszło...
No i faktycznie, po kilkunastu minutach
pojawili się znowu i wpakowali całą resztę...
Resztę z tego co sobie ten świr umyślił wziąć,
co nie znaczy, że zabrał cały ten cholerny majdan.
Zostało tam jeszcze sporo rzeczy, a ja sama nie wiem,
czy dobrze zrobiłam czy też nie, wydając mu to...
Nawet zaproponowałam, żeby wziął sobie... wszystko.
Na przykład... lodówkę, która została w mieszkaniu. ;)
Ale jakoś nie kwapił się zrobić tego, che che... ;)
Kiedy się załadowali, podziękował i powiedział,
że przyśle pokwitowanie, którego sobie życzyłam...
Tak więc... siedzieliśmy sobie i cały czas...
przyglądaliśmy się uważnie, jak się kramarzą,
mając z tego wszystkiego (zwłaszcza ciocia z mamą)
dobry ubaw; może nie... po pachy, ale dobry...
Taki... prawdziwy spektakl..., che che... ;)
Dzisiaj znów wydzwaniał oszołom jeden,
że podobno brakuje mu kilku płyt regałowych
z biblioteczki, którą sobie wczoraj zabrał
i koniecznie... chciał po nie przyjechać...
Ale nic z tego - powiedziałam mu, że... nie mogę,
że dopiero po świętach... ustalimy termin odbioru...
Nie wiem co on sobie wyobraża, że wpuścimy go tutaj
po tych parę desek, ot tak, bez świadków, bez cioci...
Nie, nie ma mowy, to przecież... nie takie proste...