ecce monstrum biforme vorat omnes quos labirinthus implicat: infernum hic notat

poniedziałek, 1 września 2014

DALEKO I KRÓTKO...

(3 LATA TEMU)

Wakacje, których końcówkę udało mi się
spędzić poza domem (ten cholerny oszołom znów
koniecznie chciał wiedzieć dokąd zabrałam dzieci,
bo najpierw dzwonił, później równie bezowocnie
pytał w SMS-ie, che che ;) dobiegły już końca...
I tak jak zawsze..., trwały zdecydowanie za krótko. ;)
Teraz więc... znów ma miejsce doroczna, szkolna...
krzątanina, ale na szczęście tym razem dotyczy mnie
tylko połowicznie, bo mam roczny spokój od gimnazjum.
Pozostają zatem sprawy szkolne... moich dzieci... ;)
Byłam dziś z obojgiem w podstawówce na inauguracji.
Lenka rozpoczęła właśnie zerówkę, a ta znajduje się
w tej samej szkole, do której uczęszcza Janek... ;)
Pilnowałam więc oboje, zwłaszcza że i ich ojciec
się tam niestety - jak zwykle - pojawił, ale i tak...
wykazały, che che..., całkiem zadawalający mnie...
poziom asertywności wobec jego prób kontaktu. ;)
Te ostatnie na szczęście nie były zbyt nachalne,
ani też liczne, więc... w szkole było... spoko. ;)
Ale to nie koniec..., che che, bo... ciąg dalszy...
miał miejsce na ulicy przed domem, gdyż ten świr
przyjechał tam tuż przed nami i chociaż trzymał się
w pewnej odległości od naszego wjazdu to ani ja,
ani moja mama nie odważyłyśmy się wyjść z samochodu,
dopóki Tomek nie otworzył nam zamkniętej bramki.
Kiedy byłyśmy już na podwórku, wreszcie bezpieczne...
ten oszołom wtedy, dopiero wtedy zbliżył się i...
zapytał moją mamusię, czego tak bardzo się boi..?
W odpowiedzi moja rodzicielka, korzystając z faktu,
że jedna z naszych sąsiadek była właśnie na podwórku,
zaczęła głośno wykrzykiwać, i... nawymyślała mu
od głupków, jako że wie... że hmm...przechodzi on
przez siatkę ogrodzenia (i że ludzie też to widzą ;)
żeby... podglądać ją (i mnie też ;) przez okno...
Trochę zdziwiony jej słowami nasz oszołom próbował
to zironizować i wtedy przyszłam mamie z odsieczą. ;)
Po prostu oświadczyłam mu chłodno i z dumą, żeby...
sobie uważał..., bo jak tak dalej będzie... fikał...,
to zrobię..., że mu wyrok... odwieszą, che che... ;)
Nie wiem, czy się tym przejął, w każdym razie...
poskutkowało, bo tylko... pokręcił głową i zaraz
się stamtąd zmył, zostawiając nas w spokoju... ;)
Cóż, pierwszy raz dałam mu wprost do zrozumienia
(co było dla mnie, dla nas ;) oczywiste od początku,
że zawiasy w wyroku są po to, by trzymać go daleko...
Daleko, a jednocześnie bardzo..., hmm, krótko. ;)
Dodam jeszcze tylko, że wieczorem ten świr znowu
dał znać o sobie, bo uraczył mnie takim oto SMS-em:


PAMIETASZ? DALAS SOBIE TRZY LATA. WLASNIE MIJAJA...
WROZKO SAMOSPELNIAJACYCH SIE PRZEPOWIEDNI.


Jak widać, kolejne niezrozumiałe brednie...
Przypuszczam, że chodzi mu o te moje plany
związane z Piotrem, a o których pisałam...
w listach do Magdy; no bo, o co innego...?